sobota, 17 maja 2014

Rozdział 10

Miłego czytania! ;)
Ps. Taka mała (lub niewyobrażalnie wielka) prośba o komentarz, choć po tam długim okresie możecie się fochnąć i to olać :P


ŚRODA:

(perspektywa Harry'ego)

Ja wiedziałem, że będzie ciekawie, kiedy poznałem te dziewczyny, ale przerastają moje wszelkie oczekiwania, a to przecież dopiero początek. Maddie wyzywała Louisa chyba we wszystkich znanych jej językach (a zadziwiająco dużo tego. To jedyna osoba, która go przegadała!), on nie był jej dłużny. Przez cały dzień pozostało nam tylko ich słuchać. Przeważnie to zabawne, ale często było blisko powiedzenia słów, które nie powinny być wypowiedziane. Co to za uparte osły! Nie znają znaczenia słowa "ustąp". Ja też łatwo nie odpuszczam, ale ludzie! Ile można?!

- Może państwo Louddie się w końcu opanują, bo ja myśleć nie mogę! - powiedziałem zirytowany w drodze na stołówkę.

- Cicho! - krzyknęli jednocześnie.

- Nie nazywaj nas tak! - zaczął Louis.

- Panie Nieogarnięty Loczek! - dokończyła Maddie. Uniosłem ręce na znak, że się poddaje. Naskoczyli na mnie oboje, co za ludzie. Chociaż pomijając fakt, że prawie przez cały czas się kłócą, to całkiem nieźle się dogadują. No prawie na równi się nie lubią i naskakują na bogu ducha winnych ludzi. Mnie się przecież tylko spodobało słowo "Louddie". Czekaj, czekaj... przypomniało mi się. Kto się czubi, ten się lubi! Oj chce zobaczyć aż wyjątkowo ryj Sue, gdy się dowie o tym wszystkim! Hahahaha. W poniedziałek tak w ogóle to wyglądali prawie identycznie. Nie znam za dobrze Maddie, ale fajnie by było, gdyby Louis się w niej zakochał. Wszystko jest lepsze od tej wytapetowanej kwoki Jackson, a mój przyjaciel zasługuje na kogoś wyjątkowego. W sumie, to Louddie ładnie razem wyglądają, nawet gdy się kłócą. Coś czuję, że mógłbym się pobawić w swata. Na tę myśl ledwo powstrzymałem się od zacierania dłońmi w szatański sposób.

- Hej Matti! - Maddie przywitała się z chłopakiem całkowicie zmieniając ton głosu na cieplejszy oraz całując go w policzek. Być może mi się zdawało, ale Louis chyba wywrócił oczyma.

- Cześć. - Stain objął ją, cmoknął w policzek, a ich twarze rozświetlał promienny uśmiech. - Dziś już Ci nie odpuszczę. Musisz z nami usiąść.

- Jasne. Kamila idziesz ze mną? - zapytała swojej przyjaciółki robiąc oczy kotka ze Shreka. To były normalnie najgenialniejsze jakie widziałem, totalnie mnie zahipnotyzowały. Stałem i wpatrywałem się w nie.

- Dobra, tylko już przestań! - Kamila podniosła lekko głos, co wybudziło mnie z transu. Gdy oczka Maddie wróciły do normy, mogłem w końcu odwrócić wzrok.

- Jupi! To na razie chłopaki, smacznego. - zwróciła się do mnie, Nialla, Liama i Zayna z uśmiechem, by następnie lodowatym tonem do Louisa. - A ty Gwiazdeczko udław się! - wzięła swoich przyjaciół pod ręce, energicznie zmierzając w stronę jakiegoś stolika. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, tak jak Niall. Wzrok Lou jednak mówił wszystko a mianowicie: "Jak się zaraz nie zamkniecie, to dostaniecie szpadle na własny grób". Siadając na swoje miejsce wywróciłem tylko oczami, a blondasek cicho stwierdził "Sztywny się zrobił. Gdzie nasz Lou?" Trafił w sedno. Gdzie on kurwa jest?!

- Jak tam ci idzie Zayn? - zapytał Liam.

- Nawet nie pytaj...

- Poddajesz się? Taki ogier jak ty? - szydził Louis.

- Ja? W  życiu! To ty zostałeś właśnie zwyzywany przez dziewczynę.

- To nie dziewczyna. - odpowiedział naburmuszony.

- A co? - dociekał Niall, który zajął się już swoim obiadem.

- Chciałbym to wiedzieć. - roześmialiśmy się. Wiem, że nie za bardzo to jest fair, ale... a nie ważne.

Ze stolika, gdzie usiadły nasze Polki co chwilę było słychać śmiech. Zaraz... "nasze"?! Nie nie one nie są "nasze"! One nie należą do nikogo, przecież nie mogą być niczyją własnością. To nie przedmioty. Wracając jednak do tematu, to cała tamta zgraja wręcz płakała ze śmiechu. Ciekawe z czego?

- O jak dziwnie. - zauważył Horan.

- Dlaczego? - zapytałem.

- Taka w sumie cisza, nikt się nie kłóci, rzuca jedzeniem, robi dziwnych rzeczy... Za spokojnie.

- Nie ma dziewczyn, to przez to. - stwierdziłem po chwili namysłu.

- A tak właściwie to co my o nich wiemy? No dawajcie, burza mózgów. Wiem, że rzadko ich używamy, ale próbować można. - zaczął Irlandczyk. - Polki, Maddie i Camila Nowak. Nazwisko Maddie cholernie trudno wymówić. Wiemy jak wyglądają. Camila remixuje, obie grają na kilkunastu instrumentach. - wymieniał coraz to nowe informacje, jedząc jednocześnie.

- Mad fantastycznie śpiewa. - dorzucił Tommo.

- Mad? - Liam.

- Śpiewa? - Ja.

- Fantastycznie? - Zayn.

- Skąd wiesz? - Niall. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, a on wywrócił oczami oraz z lekkim louisowym uśmiechem zaczął tłumaczyć.

- Mad to zdrobnienie od Maddie, śpiewa, a fantastycznie dlatego, że słyszałem jej wykonanie One Thing i było genialne. Uprzedzając wasze następne pytania, to usłyszałem gdy wczoraj wracałem z sali oczywiście niewinny skazańców tej szkoły - to Louis, więc nie może powiedzieć po prostu "wracałem z kozy". - i one sprzątały przy muzyce stołówkę. Koniec! - wziął dużego gryza kauczukopodobnego czegoś. To "kurczak", więc Zayn już zjadł swoją porcję. On zje wszystko co może tak smakować.

- Fajnie. - odpowiedzieliśmy równo. Czasem to nam się zdarza, zresztą nic dziwnego skoro spędzamy ze sobą tyle czasu. Przez całą przerwę jedliśmy oraz wymienialiśmy się spostrzeżeniami na temat tych dwóch dziewczyn. Opowiadaliśmy sobie też codzienne sprawy. Nie przebywamy przecież non stop razem, więc zawsze mamy coś, czym możemy się podzielić ze sobą. Nie mam pojęcia dlaczego, ale coś czuję, że one dużo zmienią w naszym życiu. Zobaczymy co...

(perspektywa Louisa)

Uwielbiam spędzać czas z chłopakami, ale nie mogłem brać z tego 100% przyjemności, ponieważ moją uwagę ciągle zwracał stolik Staina i jego kolegów. Co chwila wybuchali wszyscy śmiechem. I z czego oni tak japy cieszą? No cóż jak zobaczyłem przez chwilę minę Maddie, już wiedziałem. Z trudem zdusiłem śmiech i odwróciłem się. Za chwilę i tak przerwa miała dobiec końca. Zauważyłem moją dziewczynę, więc szybko pożegnałem chłopaków, by się z nią przywitać. Mam nadzieję, że ona pomoże mi się zrelaksować, pogadamy, pośmiejemy się. Po prostu spędzimy razem chwilę. Jak normalna para.

- Hej Kochanie. - mruknąłem Sue do ucha, obejmując ją w pasie. Ona jednak gwałtowne się ode mnie odsunęła i mnie odepchnęła. - O co chodzi? - spytałem zdziwiony.

- Teraz "kochanie", a rano o mnie zapomniałeś! - krzyknęła zjadliwie. Nie wiem co gorsze, ten głosopisk czy fakt, że rzeczywiście zapomniałem o niej.

- Przepraszam. To już się nie powtórzy. - chciałem ją pocałować, ale ta się odsunęła. Nie ma to jak fochy i foszki. Czułem na sobie czyjeś spojrzenie, ale postanowiłem zignorować to uczucie. Przecież każdy może patrzeć. Ale nie w ten sposób... Upierdliwy głos w mojej głowie znów się odezwał. Jego też zignorowałem. - Co mogę zrobić byś się już nie gniewała? - zapytałem. W sumie to ja chyba znam odpowiedź.

- Hmmm... A co dla mnie mógłbyś zrobić? - zapytała już lżejszym tonem, ale jeszcze można było wyczuć wyrzut.

- Wszystko. - szepnąłem jej uwodząco muskając płatek jej ucha. No w każdym bądź razie to miało tak wyjść. Szczerze to byłem zirytowany. Tyle razy jej to powtarzałem, przecież ją kocham. Tylko że ja nie lubię demonstrować swoich uczuć przed całym światem. A teraz jesteśmy w stołówce pełnej ludzi.  No, ale przecież dla niej wszystko.

- Zabierzesz mnie na zakupy? - zapytała już przesłodzonym podniesionym głosem. Błagam przestań piskać kobieto!

- Jasne. - odezwałem się udając entuzjazm. Owszem, uwielbiam zakupy, ale nie co chwila tylko raz na jakiś czas. Zaraz jednak skarciłem się w myślach. Przecież to twoja ukochana dziewczyna Louis! Nie bądź egoistą! Zaczynasz myśleć tylko o sobie! Sue zwykle w takich sytuacjach wydaje z siebie radosny piskokrzyk, więc wykazując się przewidywalnością, zamknąłem jej usta pocałunkiem. Teraz wcale nie myślałem tylko o sobie. Są tu przecież inne osoby, a poza tym jak stracę słuch, to ucierpią na tym fanki, chłopcy, wszyscy. Tak.

(perspektywa Camili)

Naprawdę świetnie bawiłam się w towarzystwie Leny, Mateusza, Jacka, Eddie'ego i Conora. Są świetni. Jest jeszcze podobno jakiś Tom, ale jego dziś nie było. Choć Eddie już się do mnie podwalał, szybko go zbyłam. Z tego co wiem, a wiem sporo z szczegółowych opowieści Madzi, to całe to towarzystwo jest powiązane z nielegalnymi wyścigami. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo jako przyjaciółka kogoś takiego jak Magda, nie po raz pierwszy spotykam się z takimi ludźmi. W większości przypadków to wspaniali, oryginalni ludzie, ale oczywiście są wyjątki... Nie ważne, nie myśl o tym.

Zayn mi dziś kilka razy zasugerował randkę lecz udawałam głupią. Nie chce tak, nie chce tego, znaczy chce. Uhr... pogubiłam się. Boje się. Chce mu zaufać, jednak coś i doskonale wiem co, nie chce tego. Nie chce się sparzyć. To zresztą zbyt bajkowe, by było prawdą, by nie było haczyka. Nie, nie chce teraz o tym myśleć. Wzięłam kęs mojego obiadu i zaraz prawie go wyplułam, bo moja przyjaciółka zrobiła kolejną przekomiczną minę. Ona ma powalającą mimikę twarzy, szczególnie, gdy coś opowiada.

- Zaraz będzie koniec, a my musimy coś w końcu zjeść, więc buzia na kłódkę Wiewióreczko. - stwierdził Matti i położył dłoń na ustach Magdzie. To chyba jedna z nielicznych żyjących osób, które mogą ją uciszyć bez większych konsekwencji. Co prawda otrzymał mordercze spojrzenie (które nie było tak zabójcze, przez rozbawiony wyraz twarzy) i jego ręka została polizana (on tego nienawidzi) ale to było by na tyle. A i jeszcze po tym jak zabrał z obrzydzeniem swoją rękę, patrząc z wyrzutem na Lenę, ona pokazała mu język. To jej takie bardziej uprzejme "spierdalaj". Zachichotałam widząc to wszystko. W końcu zajęliśmy się jedzeniem, oczywiście tempo pochłaniania pożywienia mojej przyjaciółki było jak zwykle zaskakująco szybkie. Jednak w pewnym momencie jej wzrok powędrował w stronę Louisa i Sue. Znam to spojrzenie. Tak patrzy się na ciasteczko, którego nie może zjeść, bo ktoś inny się nim ostentacyjnie objada. Tylko, że Lenka dotychczas patrzyła w taki sposób tylko na jedzenie. Czuję w kościach, że na spojrzeniu się nie zakończy. Swój wzrok przeniosłam z twarzy mojej przyjaciółki na Louisa i Jackson wychodzących w ciasnym uścisku ze stołówki. W realu to wygląda bardziej ohydnie niż na zdjęciach. Moje spojrzenie powędrowało w stronę stolika Liama, Harry'ego, Nialla oraz Zayna. Dlaczego zawsze gdy widzę tego mulata toczę ze sobą wewnętrzną wojnę?! Dlaczego to musiałam być ja?! No kto mi do cholery w końcu odpowie na to zasrane jedno pytanie?! ... chyba nadal nikt...

Przypomniałam sobie, że muszę się spotkać z Niallem, ponieważ razem mamy zrobić projekt z biologii. Trzeba by było się wziąć za niego, bo im szybciej zaczniemy, to szybciej skończymy. Jeszcze troszeczkę i matura, a potem... no właśnie, co potem? Kolejne pytanie, na które nie znam odpowiedzi.

(perspektywa Nialla)

Gdy zadzwonił dzwonek, jęknąłem przeciągle. Wstaliśmy wszyscy i powlekliśmy się do klasy historycznej. Oczywiście wiadomo było, że ani Louis ani tapeciara nie wrócą już na lekcje. Pewnie ona znów będzie szukała limitu na karcie kredytowej Tommo. Tyle, że to karta bez limitu! No to wiecie. Jak można być tak kurwa głupim i nieżyciowym, żeby chodzić z taką dziwką na kasę no i ogólnie dziwką też! Gdzie są moje żelki? Musze się uspokoić, to przecież mój przyjaciel. Rozejrzałem się. Nieobecny Liam, podkurzony Harry (nawet wiem czym, ale to nie jest jakieś wielkie odkrycie potrzebujące wysoko rozwiniętych umiejętności dedukcyjnych. Jest zły na Sue, że wykorzystuje Lou, oraz na Tomlinsona, bo daje się wykorzystać) oraz Zayn patrzący na Camlię jak głody wilk na swoją zwierzynę. To nie tak powinno być, przecież ona nie jest przedmiotem i my nie powinniśmy... Tak, trochę na za późno na tak głębokie spostrzeżenia.

Usiadłem w ławce i ponownie przetrząsnąłem plecak w poszukiwaniu prowiantu. Wkurzony rzuciłem nim o ziemię po wyciągnięciu podręcznika i zeszytu. Jako swój cel ustanowiłem pozabijać wszystkich wzrokiem. Głodny człowiek to zły człowiek.

- Chcesz? - słyszałem szept. Odwróciłem głowę w prawo i dopiero teraz spostrzegłem, że Maddie usiadła ze mną, a teraz proponowała mi coś. Posłałem jej pytające spojrzenie, a ona w odpowiedzi potrząsnęła otwartą paczką misiów Haribo pod ławką. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, podsuwając mi opakowanie, na co spojrzałem na nią oraz uśmiechnąłem się wdzięcznie.

- Dziękuję. - odszepnąłem. Odgryzłem misiowi głowę i świat stał się piękny.

- Nie ma za co. - Mad także zaczęła podjadać Haribo. Poczułem z nią duchową więź, ona też jest głodomorem!

Przez resztę lekcji mieliśmy niezły ubaw ze wszystkiego. Naprawdę ją polubiłem i ona chyba mnie też. Ma też pokaźne zapasy różnego rodzaju słodkości, z czego nie omieszkałem skorzystać. Ogółem szybko zleciała mi ta, jaki i reszta lekcji. Nim się obejrzałem znów musiałem wysłuchiwać kłótni naszego państwa Louddie, bo Louis wrócił gdyż Sue miała trening, co oznaczało przerwę w zakupach. Staliśmy na wejściu do szkoły, przed schodami. Tylko stać i pozować fotoreporterom, którzy upatrzyli sobie drzewa koło szkoły. Nie mogą wejść na teren tej zacnej placówki. I dzięki bogu, bo te bezwstydne piranie weszły by nam z aparatami do gatek.

(aut. Wydarzenie poniżej zostało opisane już w sumie w rozdziale 7 z perspektywy Caroline, więc jeśli chcecie, to możecie sobie przypomnieć)

- Dobra! - usłyszałem bardzo donośny głos Maddie, a potem dodała coś po polsku, czego nie zrozumiałem. - Spierdalaj jebany capie. - Camila wybuchnęła śmiechem, podejrzewam, że na widok naszych min, szczególnie Lou. Muszę się jej zapytać, co powiedziała jej przyjaciółka. No w każdym bądź razie zdołała na chwilę uciszyć naszego Boo Beara. Tomlinson jednak najwyraźniej jeszcze nie skończył, bo zatrzymał dziewczynę. Nim ta zdążyła jakoś zareagować pojawił się Stain, obejmując ją od tyłu. Twarz niebieskowłosej rozpromieniła się a jej przyjaciel czy tam chłopak (mniejsza) powiedział, by Louis energię zostawił na boisko, a następnie wziął dziewczynę na ręce i odprowadził do tych, z którymi siedziała na stołówce. W między czasie zauważyłem Hannę, która stała na parkingu swoim ukochanym Range Rowerem. Liam już zdążył się z nią przywitać no i oczywiście oznajmić nam, że musimy jechać na spotkanie do studia z Paulem. No super po prostu. Jednak po otrzymaniu od Liasia paczki żelków nie miałem kolejnych oporów. Widząc minę Louisa poczęstowałem go, na co się uśmiechnął. Był jakiś przygaszony. To nie był Louis William Tomlinson, tylko sflaczały pantoflarz. Nie podoba mi się w ogóle ta wersja mojego przyjaciela.

Mad przyszła się pożegnać, więc przytuliła wszystkich oprócz Louisa, a Camila dostała jeszcze buziaka w policzek. Do paskowego jednak zaraz podeszła Sue i by nie utracić zawartości żołądka przeniosłem się obok Cam. Maddie zbiegła w szybkim tempie ze schodów, ale w pewnym momencie potknęła się. Zamarłem z przerażenia patrząc jak leci. Poczułem czyjś uścisk. Powoli zarejestrowałem, że to stojąca obok mnie wystraszona Camila złapała mnie za dłoń. Poczułem przyjemne ciepło. Tymczasem Mad wykonała przewrót w powietrzu i wylądowała na nogach. Odetchnąłem z ulgą, a Cam, trochę zakłopotana, puściła moją rękę. Chyba poczułem coś jakby lekkie rozczarowanie...? Nie, pewnie mi się zdawało. Wracając, one bardzo dużo dla siebie znaczą, to widać. Niebieskowłosa wsiadła do jakiegoś auta i odjechała, a ja odezwałem się do blondynki obok mnie.

- To może się spotkamy w sprawie projektu jak wrócę ze spotkania biznesowego? - zapytałem zabawnym tonem. Ona trochę się rozluźniła i zachichotała.

- Jasne. - odparła. - Daj mi znać, jak będziesz mógł do mnie przyjść, ok? Możemy to zrobić u mnie?

- Co zrobić? - do rozmowy wtrącił się Hazza. Zaczął poruszać brwiami. On to zawsze ma zboczone myśli!

- Projekt erotomanie. Z biologii. - wyjaśniłem. - Tak możemy u ciebie. - dodałem.

- A jaki dział? Anatomia człowieka czy może rozmnażanie? - uśmiechał się cwaniacko, a ja się zdążyłem zaczerwienić.

- Nie, trochę inny materiał. - odparła Camila. - A wy chyba już musicie iść. To cześć. - pożegnała się szybko oraz zbiegła ze schodów. Tak bez przytulenia?! Smutna buzia! No dobra, następnym razem. Razem z napaleńcem poszedłem do wozu i po przytuleniu Hanny weszliśmy do środka i pojechaliśmy do studia.

(perspektywa Harry'ego)

Jakiś czas później...

Z całego spotkania wynikało, kilka rzeczy. Jedną, główną jest to, że mamy przejebane. No i dziękujemy bardzo. Mnóstwo wywiadów, mini koncertów, spotkań z fanami oraz ostatnich nagrań. A także niedługo jest przecież trasa Take Me Home Tour. Szczerze to nie mogę się jej doczekać, ale to będzie zdecydowanie bardzo pracowity czas. Przed jak i w trakcie. No nie wspominając już o maturze, która jest za jakiś miesiąc. Ale przecież damy radę! Jesteśmy ONE DIRECTION i nie takie rzeczy się już robiło!

- Harry idziesz po zakupy. - zarządził Liam.

- Dlaczego niby ja? - zdenerwowałem się. Nie chciało mi się kupować masy jedzenia, które przerobimy w kilka dni.

- Gdyż ponieważ albowiem bo... - zaczął Zayn.

- Nikomu innemu się nie chcę i ... - odezwał się Liam.

- Jesteś najmłodszy... - stwierdziła Hanna.

- Najlepiej robisz zakupy... - zaczął się podlizywać Niall oraz puścił mi oko. Czyli, że chce dodatkowe porcje słodkości do swojego tak bardzo tajnego, że aż wcale schowka. Spojrzałem błagalnie na Louisa.

- Przykro mi loczku, ale ja już dziś byłem na zakupach i mam dość. - Tomlinson poczochrał mi włosy, a potem wraz z resztą wpakował się do samochodu. Zanim wszedł, zadzwonił mu telefon i od razu wiedziałem po jego minie, że to Sue oraz że musi ponownie wyruszyć do galerii. Poszedł więc z buta w stronę centrum handlowego, w którym ma się znajdować ta żmija. Współczuł bym mu, ale sam ma czego chce. Zachowuje się jak zakochany naiwny szczeniaczek. Nie możesz się gniewać na szczeniaczki, bo są szczeniaczkami. Chociaż ja wolę kociaczki, tak więc poprawka. Zachowuje się jak zakochany naiwny kociaczek. Nie możesz się gniewać na kociaczki, bo są kociaczkami. Tak, teraz dobrze.

W końcu postanowiłem pójść do tego sklepu. Ja też przecież muszę coś jeść. Plan zemsty jednak już formował mi się w głowie. Nie miałem daleko do supermarketu, jednak musiałem przybrać kamuflaż. Zaszalałem i włożyłem czapkę oraz okulary przeciwsłoneczne. Ja i może szalone potajemne życie. Ale to nie koniec! Na dopełnienie wszystkiego wziąłem DWA wózki! Nie jeden, tylko dwa wózki sklepowe! Ach ta adrenalina.

Ciuch, ciuch, stop, bum, bach, szur, szur. I tak przez cały czas. Jadę, pakuje wszystko co chce itp. i jadę dalej przez alejki z produktami. Boże, jaka nuda! Och, zemsta będzie słodka. Tak ich zrobię, że zobaczą. Obmyślałem szczegóły mojego planu, pakowałem dużo rzeczy do wózków oraz wyłapywałem karcące spojrzenia starszych pań. Nikt nie zabronił brać dwóch, więc o co to halo?! Jestem niewinny! Proszę nie dźgać mnie drutem czy czymś! Haroldzie, ty zaczynasz wariować. Tak wiem, to przez nudę. I nie nazywaj mnie Harold! Nie jestem przecież jakimś sztywnym hrabią z ogromnym brzuchem, tubalnym głosem i niemodnym wąsem! Czyżbyś mi groził? Nie oferuje ci najnowsze wydanie gazetki "Wypierdalaj".

Yyyyy... tak mniej więcej wyglądała moja rozmowa z gościem na opakowaniu zupki chińskiej. Aaaaaa nienawidzę robić zakupów w samotności. Jak dennie!

- I z czego ty się śmiejesz? - powiedziałem zabijając wzrokiem zupkę chińską, która przecież wcale nie została wyprodukowana w Chinach!... chyba... Cisnąłem produktem nieznanego pochodzenia do wózka, a gdy podniosłem wzrok, ujrzałem staruszkę, która patrząc na mnie z przerażeniem zaczęła uciekać szurając swoimi kapciami. W siatce pobrzękiwały jej puszki jedzenia dla kotów. Chciałem coś do nie krzyknąć, ale wyszło mi tylko.

- Too... Ma pani kota? Ja lubię koty! I starsze panie! - po tych słowach przyśpieszyła swoje dreptanie. - Znaczy nie o to mi chodziło! Nie jestem psycholem! Choć pewnie każdy psychol też by tak powiedział! Yyyyy... smacznego dla kota!? - i właśnie w taki sposób Harry Edward Styles został psycholem na tle kotów i staruszek. W takich chwilach człowiek nie wie czy się śmiać czy płakać, a jednocześnie jest zbyt zażenowany by zrobić cokolwiek. W końcu parsknąłem śmiechem, po czym wróciłem do moich szalonych wózków.

Po jakiś 30 minutach, może trochę więcej zajechałem na do kasy. Jak na popołudnie był mały ruch. Zresztą, to lepiej dla mnie. Miałem wypełnione po brzegi pojazdy sklepowe. No, zobaczcie, ja mieć bogate słownictwo, ja znać dużo wyrazy. Chyba powinien walnąć sobie zupką chińską w głowę. Nie! Jednak nie dam tej satysfakcji gościowi z opakowania. KIJ MU W MAKARON! I nie jestem erotomanem, bo gdybym był powiedziałbym "CHUJ MU W MAKARON!" A teraz proszę zapamiętać, zakodować i nie wyrażać się brzydko, bo to nieładnie. Chyba potrzebuje świeżego powietrza. Ten sklep działa na mnie niepoprawnie. Styles co ty pieprzysz?! Także tego.... LICZ KOBIETO SZYBCIEJ TO ŻARCIE, BO CIĘ UGRYZĘ!

Po najdłuższych 10 minutach mojego dotychczasowego życia, w końcu wydostałem się na zewnątrz z okrzykiem "Wolność" popychając moje dwa wózki przed siebie. Wziąłem głęboki wdech i zorientowałem się co zrobiłem. W następnej sekundzie niczym rącza gazela popędziłem za zakupami myśląc "co ja pierdole?!". Biegnąc przez parking zastanawiałem się nad sensem mojego istnienia... Hahahaha nie, tylko Louis mógłby by aż tak pojebany. Myślałem raczej coś w stylu "Dawaj Harry! Leć ile masz siły w tym twoim niewiarygodnie seksownym ciele!" Czasem czuje się jak swoja własna czirliderka. Nie ma to jak utożsamiać się z pomponiarą.

W genialnym stylu złapałem oba pojazdy sklepowe i krzyknąłem, że jest wygrana oraz że jestem miszczem, co za skutkowało kolejną straszą panią, dzieckiem oraz kobietą w średnim wieku uciekającym przede mną. Wiecie, zwykle to ja raczej uciekam przed ludźmi, więc to ciekawa odmiana. Westchnąłem oraz wyciągnąłem swój telefon. Zadzwoniłem po taksówkę. Czas plany wcielić w życie. Po jakimś czasie przyjechała taksówka z moim ulubionym kierowcom.





- Siema Luke! - przywitałem się.

- No cześć Harry. Co tam?

- Wysłali mnie na zakupy, gdzie przestraszyłem 4 osoby i pokłóciłem się z zupką chińską. Czas na zemstę. - zatarłem ręce w szatański sposób.

- Hahahaha jasne. Tak więc słucham. - Luke przez cały czas lekko powstrzymywał się od śmiechu, gdy tłumaczyłem mu mój plan.

- No to wszystko. Jak coś to będziemy w kontakcie. - puścił mi oczko, wsiadł do auta i odjechał. Zaśmiałem się jak psychopata, rozkładając ręce i odchylając głowę. Kontem oka zauważyłam kolejną osobę szybko spieprzającą przede mną. - Pięć. - mruknąłem.

Wyjąłem telefon oraz wystukałem smsa o treści:

Do: Dj Malik/Daddy/Mom Hanna/Nialler/Boo Bear

"Misja: Odebrać zakupy.

Kryptonim: Tak bardzo bardzo bardzo bardzo ważna tajna mision imposible!

Macie czas do 19.00 aby wypełnić misje. Macie odebrać pakunek, który znajduje się w wybranych miejscach. Jak znajdziecie jedno, macie wysłać mi zdjęcie, a dostaniecie wskazówkę do następnego. Wskazówka może być z w różnej formie. Czeka was wielka nagroda, pierwszy wygrywa. Możecie szukać w grupach. Przypominam WIELKA SUPER HIPER ZASZCZYTNA NAGRODA!

Powodzenia, macie jeden kierunek w tym momencie :P"

Wysłałem smsa a następnie zabrałem się za pisanie następnego.

Do: Dj Malik/Daddy/Mom Hanna/Nialler/Boo Bear

"Wskazówka 1: SIUP, ŁUCHUUUUU, SZAAAAMBI BAMBI ŚWIAT WIDZĘ NA OKRĄGŁOOOOOOOOOOO!!!!!
(Macie coś łatwego na początek ;D)"

To rzeczywiście było strasznie łatwe, więc szybko będą wiedzieć o co chodzi. Hahaha... szczególnie Louis. Schowałem telefon do kieszeni, włożyłem ręce w kieszenie mojej bluzy i spokojnym krokiem ruszyłem w stronę domu. Zacząłem się rozglądać. W gruncie rzeczy uwielbiam Londyn z jego wszystkimi wadami oraz ogromnymi zaletami. Wiążę z tym miejscem masę pozytywnych wspomnień, które będę pamiętał już zawsze. Tu spełniają się moje marzenia. Można by powiedzieć, że mam wszystko, ale wcale nie jest tak kolorowo i pięknie. Tylko te pozytywne aspekty bycia w zespole znacznie przeważają. To coś więcej niż zespół, stali się moją rodziną. To warte więcej niż cokolwiek, przyjaźń na całe życie. Dlatego tak nienawidzę wręcz Sue Jackson. Odebrała mi mojego Boo Beara! Jeszcze przedtem Zayn chodził z podobnym pasożytem w postaci Jessici, przyjaciółki Sue. Jednak on ogarnął się bardzo szybko. Na szczęście! Martwię się o Louisa, zaczyna tracić swój wyjątkowy błysk w oku. Jest coraz mniej dziecinny, swobodny i po prostu louisowaty. Nie mogę do tego dopuścić, jednak też nie za bardzo mam co zrobić. Tak bezsilność jest cholernie wkurwiająca.

Kurwa... wpadłem na kogoś... Zobaczyłem śliczną blondynkę, która obecnie znajduje się na chodniku i wydaje jęk bólu. Wszystkie jej rzeczy leży rozrzucone wokół. Co mam teraz zrobić? Powinienem jej pomóc, prawda? Przeprosić, oczarować niebanalnym urokiem czy pozbierać jej rzeczy? Powinienem był zrobić cokolwiek, jednak ja stałem jak kołek. Poczułem, że zmiękły mi nogi na jej widok. Po raz pierwszy poczułem się w ten sposób. Lustrowałem każdy kawałek jej idealnego ciała szeroko otwartymi oczami, poczułem suchość w gardle, zacząłem się pocić, ale przede wszystkim nie mogłem się poruszyć. WOW!


SOBOTA:

(Perspektywa Caroline)

Obudziłam się w swoim łóżku i nie mam zamiaru go opuszczać a zawłaszcza o tak wczesnej porze jest dopiero 6:17 a.m a ja nie śpię szok. Leżałam sobie i rozmyślałam nad wszystkim na przykład:
Co by był jakbym spotkała Zayna?
Co by było gdyby wrócił do Bradford?

Nic by nie był on po prostu o tobie zapomniał i pociesza się po tobie-odezwał się upierdliwy głosik w mojej głowie. Może on ma racje nie powinnam zakłócać jego życia łącze co zrobić jak nie mogę o nim zapomnieć. To takie cholernie wkurzające, że każdego faceta porównuje do niego. Koniec tego dobrego trzeba się wziąć za siebie. Wstałam i podreptałam do łazienki zrobiłam poranną toaletę i ubrałam to w końcu i tak się nigdzie nie wybieram:




Weszłam do kuchni i od razu włączyłam radio gdzie leciało Taylor Swift-I know You Were Trouble aż pomyśleć że ta piosenka idealnie pasuje mi do dzisiejszego dnia. Nagle usłyszałam One Direction - Tell Me A Lie co oznaczało iż ktoś chce się ze mną skontaktować pobiegłam do salonu gdzie wczoraj po wyścigach w sumie to dzisiaj zostawiałam go odebrałam nie patrząc na wyświetlacz:

(Rozmowa telefoniczna)

- Tak?

- Hej skarbie przepraszam, że cię obudziłem ale chciałem ci przypomnieć, że dzisiaj o 16:00 przyjeżdżają nowy właściciel mieszkania mamy nadzieję z mamą, że znalazłaś sobie coś a jak nie to wracasz do Bradford - no tak mój kochany Tatuś.

Na śmierć zapomniałam, że mam się dzisiaj wyprowadzić super. Gdzie ja znajdę mieszkanie w kilka godzin nie pomijając, że muszę się spakować. hotel odpada bo zaczął się sezon letni więc miejsca zajęte
a w byle czym ja nie będę spała jakieś standardy trzeba zachować.

- Hej Tato tak pamiętam i nie martw się nie wracam do was - odparłam nie mam zamiaru jechać do Bradford i przeżyć tego od nowa. Nie ma mowy o co to to nie.

- Szkoda bo dziewczynki i Patrycja tak się cieszyły na myśl o tym, że wrócisz do Bradford-powiedział ze smutkiem - Pamiętaj, że zawsze możesz jechać do wujka-Ta już pędzę żeby mi wypominał, że nie chodziłam do jego szkoły i jeszcze, że skończyłam ją wcześniej. Śmieszni są.

- Nie mogę rozmawiać bo mam jeszcze kilka rzeczy do spakowania-powiedziałam bo ta rozmowa mogłaby trwać w nieskończoność.

- Pa kochanie trzymaj się i zadzwoń czasami - powiedział i się rozłączył.

(Koniec rozmowy telefonicznej)

I co ja teraz zrobię nie no ja to się potrafię urządzić. No Car rusz głową gdzie możesz nocować do póki nie znajdziesz mieszkania Alex odpada bo będzie chciał się umówić, Tom też bo ma Emmę, u Conora nawet mi się nie śni raz tam spałam i dla pewnego kolesia źle to się skończyło. Do wujka Jamesa nawet mi się nie chce Hannah odpada bo ona mieszka z całym One Direction a co się wiąże z tym, że z Zaynem. Ale chwila ona miała mieszkanie w Londynie dobra dzwonie do niej. Jeden sygnał drugi, trzeci nic spróbowałam jeszcze trzy razy i nici pewnie jest w pracy. Do kogo by tu zadzwonić no myśl Caroline no wiem...

(Perspektywa Liama)

Siedziałem z chłopakami w salonie i oglądaliśmy jakiś filmy, na którym chyba nikt się nie skupił no ale cóż. Każdy z nas nad czymś rozmyślał tylko o czym a co mi zaszkodzi po-dedukować dobra zaczynamy:

Lou: Ten to pewnie myśli o swoim plastiku lub o pewnej niebieskowłosej;

Niall: Tego to trudni rozgryźć. Zapewne myśli co by teraz zjeść;

Harry: Jaką laskę poderwać-ten to tylko o jednym więc to nie jest trudne;

Zayn: Pewnie o tym jak wywiązać się z zakładu no ale cóż;

A ty o czym myślisz?? Odezwała się moja podświadomość. Jest wcześnie a Hannah musiała jechać do pracy biedna gdybym mógł jej pomóc tylko raczej bym jej przeszkadzał albo ona nie chce mojej pomocy uzna mnie za natrętnego. Mój wewnętrzny monolog przerwał mój telefon popatrzyłem na wyświetlacz a tam zdjęcie Car. Ona to sobie potrafi idealny moment wybrać no dobra przecież nie odrzucę bo chłopacy się na mnie patrzą jak na jakiegoś kosmitę odebrałem i od razu usłyszałem:

(Rozmowa telefoniczna)

- Hej Li potrzebuje pomocy

- Hej Diego - no przecież nie powiem "hej Caroline" bo mi powiedzą, że nie przedstawiłem im dziewczyny

- Okej?! Rozumiem masz koło siebie chłopaków idź gdzie indziej musimy porozmawiać - rozkazała oo taki ton Car mi się nie podoba czyli na serio potrzebuje pomocy. W stałem i poszedłem do kuchni

- Hej kochana jak chcesz zaprosić mnie na kolację z Hanną to z chęcią wpadniemy zrobisz swojego słynnego kurczaka - kocham kuchnię Caroline nie wiem jak Zayn mógł z niej zrezygnować taki skarb to bym pod poduszką trzymał nie no może to lekka przesada w piwnicy już lepiej.

- Nie Liam słuchaj mama pytanie to mieszkanie Hanny co maiła zanim z wami zamieszkała jest wolne? - spytała z nadzieją.

- Nie jakiś tydzień temu je sprzedaliśmy a co?

- No to klapa zamieszkam pod mostem albo zatrudnię się w burdelu.

- Diego zaraz u ciebie będę - powiedziałem gdyż do kuchni wszedł ex Car.

(Koniec rozmowy telefonicznej)

- Jadę do kolegi - powiedziałem i już chciałem wyjść gdy w drzwiach stanęli chłopacy.

- Czemu my go nie znamy? - spytał Tommo.

- Poznacie go wieczorem może jak się zgodzi a z tego co zrozumiałem nie ma innego wyjścia-powiedziałem ale oni dalej byli fochnienci - I nikt nie jest ważniejszy od was - na co zrobiliśmy wielkiego miśka.

- Dobra dość tego jadę ratować damę w opresji.

- Damę?!! - Harry.

- W opresji?!?!?! - dokończył Zayn.

- No... bo... a go tak nazywam taka moja kochana panienka - wytłumaczyłem szybko ich wymieniłem i wsiadłem do swojego Range Rovera i ruszyłem do Evans. Gdy dotarłem na miejsce jak zwykle parking podziemny zawalony sportowymi cackami. Ciekawy jestem ile ten ktoś na nie kasy wydał. Ruszyłem do windy wjechałem na piętro i wszedłem do środka bez pukania.

- Caaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaar!!!! - wydarłem się bo nigdzie jej nie widziałem.

- Nie drzyj się tu jestem. Pomóż mi znaleźć mieszkanie w jakieś dwie godziny spakować się w drugie dwie i przewieźć to do nowego mieszkania. Proszę jestem z zdesperowana - powiedziała i zrobiła minę kotka ze Shreka a tym dużym niebieskim oczom się nie da odmówić

- Zadzwońmy do Hanny ona coś wymyśli.

- Nie odbiera.

- To do niej jedziemy - powiedziałem a ona przytaknęła.

- Dobra tylko się przebiorę daj mi dwie minutki.

- Nie wyrobisz się.

- Nie jestem taka jak inne żeby nakładać godzinę makijaż ja jestem naturalnie piękna.

- I skromna jak zawsze-zaśmiałem się a ona tylko pokiwała głową i pobiegła do góry. No nie powiem dwie minuty później była już na dole ubrana w to:





- Bosko wyglądasz - skomplementowałem ją bo na prawdę wyglądała pięknie.

- Oj Li bo się Hanna dowie, że podrywasz jej przyjaciółkę.

- Nie wiem o czym mówisz- wytknęłam jej język. Właśnie kierowaliśmy się do mojego auta gdy Car zmieniła trasę - Moje auto jest tu - wskazałem na Range Rovera.

- A mój pojazd tu - wskazała na Hondę.

- Nie jadę na tym z tobą  - wolałem jej to już uświadomić.

- Oczywiście kochany ty kierujesz a i nie mam kasków.

- No dobra jedziemy - powiedziałem po chwili na co ona się ucieszyła.

- Tu masz kluczyki. Nawet nie wiesz jak się cieszę dawno z tobą nie jeździłam - odparła i dała  mi buziaka w policzek. Wsiadłem na motor i go odpaliłem na co on wydał z siebie przepiękny ryk kocham jazdę na motorze ale przez zespół często nie jeżdżę a Car mi to umożliwia.

 - Wskakuj - jak powiedziałem tak zrobiła objęła mnie i ruszyliśmy.

Jechaliśmy z zawrotną prędkością przez zatłoczone ulice Londynu na co mogłem sobie wyobrazić jak nie jeden facet zazdrości mi nie motoru tylko blond piękności siedzącej za mną. Car lubi jeździć bez kasku choć by dlatego, że jak to mówi Hanna "kocha czuć wiatr we włosach". Po zaledwie 5 minutach drogi gdzie autem było by 15 dojechaliśmy od siedzibę Modestu. Ruszyliśmy do wejścia przywitałem się z ochroniarzami i myślałem, że będą pytać kto to Caroline ale oni się z nią normalnie przywitali czy ja o czymś nie wiem. Skierowaliśmy się na odpowiednie piętro i weszliśmy do gabinetu ale nie zastaliśmy tam mojej Hanny. Gabinet był pusty więc ja zasiadłem n wygodnym fotelu biurowym a Car na biurku ta to nigdy się nie nauczy, że tam się nie siada Hanna ją zabije zresztą ona nikomu nie pozwala siadać na JEJ biurku tylko on może.Po jakiś 15 minutach do gabinetu weszła Hanna ubrana tak:





No nie powiem zatkało mnie na jej widok Wow wyglądała genialnie idealni w ogóle ona jest taka perfekcyjna.

- Hej co wy tu robicie? - powiedział na wejściu.

- Potrzebuję pomocy. Do 16 mam opuścić mieszkanie i nie mam gdzie zamieszkać pomóż i znaleźć mieszkanie w dwie godziny - Car ręcz błagała.

- Nierealne - odparła Hanna szybko nalewając do trzech szklanek wody najpierw podała ją Car a potem wzięła swoją i drugą podała mi na co ja jakby to powiedział pościłem jeden z uśmiechów na podryw - Jest jedno wyjście - i tu spojrzała na mnie.Czy ona chce żeby Car z nami zamieszkała. Chyba tak więc kiwnąłem twierdząco głową - Zamieszkasz z nami-na te słowa nasza Panna Evans wypluła wodę, którą akurat piła.

- Pogięło was!!! Nie zamieszkam pod jednym dachem z Zaynem a jak już to dostanie na wejściu - powiedziała a raczej się na nas wydarła aż Hanna usiadła mi na kolana.

- Dobra tylko go za bardzo nie uszkodź - odparła obojętnie Hanna.

- Okej.

- Nie rozumiem kobiet czy one mogą wszystko? - spytałem.

- Tak - powiedziały razem.

- Liam pomóż jej się spakować a ja załatwię transport tylko kochana powiedz mi czy będziesz jeszcze coś przewoziła do Bradford?

- Tak kilka rzeczy.

- Dobra załatwiam dwie ekipy do przeprowadzki aby wam pomogli mamy mało czasu - jak powiedziała moja piękność tak też zrobiliśmy

(perspektywa Caroline)

Wróciłam z Li do mieszkania i szybko się podzieliliśmy obowiązkami on pakował do kartonów wszystkie zdjęcia,płyty i różne takie drobiazgi natomiast ja zajęłam się sowim pokojem po jakiś 2 godzina chyba byłam spakowana. Ekipa do przeprowadzek już była i jedna z ciężarówek odjechała do Bradford a druga do willi 1D choć w sumie spokojnie zmieściło by się do auta Payna ale nie tam tylko mogą jechać moje walizki. Zostało mi tylko zadzwonić do chłopaków w sprawie aut. Połączyłam się z Tomem, Conorem, Eddim, Jackem i  Alex'em rozmową zbiorową i po dwóch sygnałach usłyszałam to samo powitanie:

(Rozmowa telefoniczna)

- Hej piękna.

- Hej skarby mam sprawę - odparłem tak samo entuzjastycznie jak oni.

- Wal śmiało skarbie - nie no normalnie zajebie Alexa.

- Jak tam Anastazja?! - warknęłam do niego.

- Car spokojnie gadaj co chcesz? - uspokoił mnie Tom temu bym wybaczyła ale Alex już przegina. Nie może dać już sobie spokoju po 10 koszach ode mnie.

- Odbierzcie moje cacka z garażu bo zapomniałam was poinformować ale się przeprowadzam

- Coooo!!!!!!!!!!!! - oni są genialni pięciu facetów wydzierających ci się do telefonu nie no genialnie.

- Spokojnie przecież zmieniam tylko budynek a tam mają za mały garaż na moje 11 aut więc lądują w hangarze Alexa.

- No dobra coś jeszcze? - spytał Ed.

- Tak kupcie mi jakieś auta no nie wiem może Range Rovera.

- Coś się skołuj - powiedział Jack. No tak zapomniałam jego ojciec ma salon samochodowy.

- Jesteście wielcy.

- Nie tylko nasze - zaczął Alex.

- Zamkniesz się w końcu - wydarliśmy się wszyscy po czym zaczęliśmy się śmiać.

- Dobra wyślę do Toma sms'a z namiarami ok a teraz spadam dalej się pakować pa.

- Pa.

(Koniec rozmowy telefonicznej)

Zeszłam na dół gdzie w moim pustym już salonie siedział Liam. o nie takim pustym bo meble zostały.

- Hanna dzwoniła i mówiła, że będzie czekała w domu a za jakieś 15 minut przyjdą nowi właściciele mieszkania-poinformowała mnie - będzie mi brakowało tego mieszkania mieszkałam w nim krótko bo dwa lata ale się przywiązałam i nie wiążą się z nim złe wspomnienia po za kilkoma przepłakanymi nocami ale to przeszłość - powiedziałam kładąc głowę na ramię Liasia.

- Wiem, że ci będzie ciężko z Zaynem w jednym domu ale musimy to wytrzymać - pocieszał mnie. Po tym zapadła cisza którą przerwał dzwonek do drzwi. Payno wstał i poszedł je otworzyć po czym po chwili stanął w progu salonu stanęła wysoka blondynka o niebiesko szarych oczach a w ręku trzymała klatkę najprawdopodobniej ze swoim zwierzakiem jak się po chwili okazało kotem nie cierpię tych małych bestii. Stanęłam na przeciwko niej i się przedstawiłam:

- Caroline Evans.

- Klaudia Danwers miło mi - powiedziała blondi dobra nie aż mi Hanna mówiła nie oceniaj ludzi po okładce i w tym przypadku ją popieram ona wydaje się całkiem spoko.

- Jeżeli zapomniałam czegoś lub jesteś niezadowolona w kuchni na lodówce wisi numer do mnie więc dzwoń a teraz cię zostawiamy w twoim królestwie - powiedziałam i wyminęłam ją w drzwiach rzucając krótkie część - A klucze masz tu-podałam jej aż trzy pary moje mamy i taty.Coś czuję,że na jednym spotkani z tą dziewczyną się nie skończy. W pozytywnym sensie tych słów znaczenia.

Zjechałam windą do podziemnego garażu gdzie czekał na mnie mój przyjaciel tak Liama mogłam nazwać swoi przyjacielem wiedział o mnie wszystko po z małymi szczegółami takimi jak na przykład, że biorę udział w nielegalnych wyścigach.

- No popatrz tyle tu sportowych cacek było wpadło kilku gości i je zgarnęli pewnie w jakiś nielegalnych wyścigach uczestniczą albo nie wiem ci narkotyki sprzedają. Nie wiem co by zrobił jakbym się dowiedziała, że koś z moich bliskich się ściga - Lim wygłaszał swój monolog ruszając z garażu a mnie wzięło na wspomnienia.

(Retrospekcja)

Niegdyś zakochani nastolatkowie siedzący na brzegu jeziora w swoich objęcia wpatrzeni w zachód słońca:

- Będziemy mieszać razem dom z ogródkiem gromadka dzieci i pies - powiedział pewien tego co obiecuje.

- Zawsze razem obiecujesz - odparła patrząc mu się prosto w jego karmelowe hipnotyzujące tęczówki.

- Tak i nic tego nie zmieni.

(Koniec retrospekcji)

Tyle obietnic padło,czułych słów za wiele tego jak ja mam funkcjonować z nim pod jednym dachem patrząc na to jak on próbuję sobie ułożyć życie.

- Liam co by było jak bym umarła wszyscy by mieli spokój Zayn spokojnie mógłby ułożyć sobie życie i być szczęśliwym - zapytałam a łzy chciały znaleźć upust ale im na to nie pozwoliłam

- Nawet tak nie mów nie wiesz ile razy on chciał cię znaleźć na początku X-Factora nam o tobie opowiadał a jak chciał się dowiedzieć gdzie jesteś ale zapadłaś się jak kamień w wodę nikt nie wiedział gdzie ty jesteś.

- Brakuje mi go tak cholernie mi go brakuje tych chwil Liam to bardzo boli - teraz już nie wytrzymałam i łzy mi poleciały.

- Daj mu czas wszystko się naprawi - pocieszał mnie dalej już  drugi raz.

- Jak znajdzie nową dziewczynę i będzie mi za trudno mieszkać nie obrazisz się z Hanną ja odejdę bez słowa? - spytałam

- Nie będzie tak zobaczysz ale mogę ci to obiecać jak ci tak zależy - po tym zapadła cisza al Li próbował mnie rozweselić i i udało u się po puszczeniu Tell Me A Lie nie no kocham tam ich piosenkę zaczęliśmy śpiewać i się wygłupiać. Akuratnie gdy się piosenka skończyła wjechaliśmy na podjazd willi 1D. Wysiedliśmy Liam wziął moje walizki a ja weszłam do środka bez obaw że on tam może być. W kuchni zastałam Pannę Malik po chwili dołączył do nas Li i przywitał się z nią buziakiem w polika na co on się lekko zarumieniła no ja nie wiem kiedy oni w końcu będą razem.

- Hej skarbie pokarze ci twój pokój a Liam dokończy kolacje - powiedziała.

- Oczywiście ko... Gdzie jest reszta?? - ten to zawsze umie wybrnąć z sytuacji.

- Chłopaki poszli do kina i nie wiem kiedy wrócą więc idę mojej kochanej Car pomóc się rozpakować. Poszłyśmy na górę jak myślałam dostałam pokój koło Louisa i będę dzieliła z nim łazienkę. Mój pokój wyglądał tak:





Podczas rozpakowywania Hanna odkryła moją gitarę no tak zapomniałam o niej:

- Zagraj mi coś błagam - zaczęła marudzić

- Okej  ale ostrzegam dawno tego nie robiłam więc wiesz - usiadłam na łóżku, przejechałam palcami po strunach i zamknęłam oczy i zaczęłam grać tak jakoś wyszło, że zaśpiewałam Little Things.

- To było genialne - powiedziała dalej zaszokowana Hanna.

- Dobra kończymy rozpakowywanie i idziemy pomóc Liamowi robić kolację - zasądziłam a Hanna zauważyła, że nie chcę drążyć tematu.

Po rozpakowaniu zeszłyśmy na dół gdzie Liam robił sos do spaghetti więc Hanna postanowiła mu pomóc a ja się z nich śmiałam. Nagle do kuchni wpadła Niall z okrzykiem "Jestem  głodny dajcie mi jeść"  zaraz za nim Lou z tekstem "Spada mi poziom marchewek we krwi" za nim Harry "Dajcie i żelki na uspokojenie".

- Co to za ślicznotka - zapytała Hazza z uwodzicielskim uśmiechem.

- Gdzie mój braciszek? - spytała.

- A co nas twój brat zaraz nam ją zabierze i co? - warknął Lou.

- Ona już była jego debile - powiedział Hanna tryumfalnie się uśmiechając.

- Kto był mój - zapytał Zayn wchodząc do kuchni.

- Ja - odpowiedziałam a on stanął jak wmurowany.

- Mamy nadzieję, że nie macie nic przeciwko, że Caroline z nami zamieszka na jakiś czas - poinformował ich Payne.

- Nie no coś ty - odparli chórem bez Malika.

- Dlaczego zniknęłaś, nie odzywałaś się a teraz co sobie myślisz wrócisz i będzie wszystko dobrze uwierz nie będzie!! - wydarł się a mnie. Zabolało i to bardzo ale ja mu tego nie pokarzę.

- Dlaczego ja zniknęła nie odzywała się to ty obiecałeś, że wrócisz, że pomimo rozłąki będziemy codziennie rozmawiać a ty co tak po prostu zapomniałeś. Nie martw się zabawię tu nie długo znajdę mieszkanie i już mnie tu nie ma. Będziesz mógł sobie spokojnie ułożyć życie a ja ci już nie będę przeszkadzała!! - odkrzyknęłam mu.

- Nie jesteś tą samą Caroline jaką znałem z Bradford jesteś bezuczuciową szmatą... - i w tym momencie przegiął więc wycelowałam mu liścia i zwyczajnie w świecie wyszłam.

(Perspektywa Zayna)

Dałem ciała na całej lini co ja sobie wyobrażałem, że się na nią wydrę i co:

- Pogięło cię gościu - naskoczył na mnie Lou.

- Jak tak mogłeś ją potraktować jesteś taki głupi czy co najpierw chcesz ją znaleźć a teraz tak potraktowałeś - wulkan Hanna właśnie wybuchł.

- Zastanów się co chcesz a nie - dokończył Louis a mnie wyrzuty sumienia wzięły.

- Idę po Car a wy siadać to stołu zjemy kolację. A ty Zayn nie schrzań tego - powiedział Liam i poszedł do góry. A my zasiedliśmy do stołu panowała pomiędzy nami napięta atmosfera. Liam wszedł do kuchni a ja spojrzałam gdzieś w  głębi mnie miałem nadzieję, że jednak zejdzie i zje z nami tą cholerną kolację "Co ty sobie wyobrażałeś najpierw na nią wrzeszczysz a teraz co" upierdliwy głosik się odezwał. Wstałem od stołu i poszedłem do góry stanąłem przed drzwiami jej nowego pokoju i zapukałem.

- Nie chcę z nikim gadać-usłyszałem jej głos taki spokoju i opanowany. Pomimo jej zakazu wszedłem do środka gdzie stał do mnie tyłem wpatrzona w okno i nawet zdążyła się przebrać.

- Po co przyszedłeś jeszcze ci mało - spytała dalej nie wiem skąd on wie kiedy ja się zbliżam choć ja też często wiem kiedy ona się do mnie zbliża.

- Nie przepraszam nie wiem co ja sobie wtedy myślałem.To był dla mnie szok, że się pojawiłaś. Przepraszam za to, że zniszczyłem to co było między nami i wiem, że nie maa na co liczyć ale cholernie brakuje mi rozmów z tobą twojej obecności i... - przerwałem bo wiem, że jak jej to powiem to me pogorszyć swoją sytuację - Wybaczysz mi? - obróciła się do mnie przodem w jej oczach można było wyczytać smutek, żal i tęsknotę?!

- To ja przepraszam, że się znowu pojawiłam w twoi życiu - powiedziała a ja nie wiem dlaczego ale miałem wielką ochotę ją przytulić. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w moją stronę na co ona wpadła w moje ramiona jak mała dziewczynka zawsze była taka drobna ale teraz coś się zmieniło jest silniejsza i schudła i to strasznie.

- A teraz jak na spowiedzi co dzisiaj jadłaś? - spytałem bo co zrobić trzeba dbać o tą kruszynkę.

- Nie wiem w tym tygodniu może zjadłam jeden obiad i trzy banany - odparła odchylając lekko głowę dzięki czemu mogłam spojrzeć w jej duże niebieskie oczy.

- No to chodź trzeba coś zjeść i nie przyjmuje odmowy. - złapałem ja za rękę i się od niej odsunąłem na co on wydała z siebie cichy jęk niezadowoleni a ja się na to zaśmiałem. Zeszliśmy na dół reszta siedziała w salonie i coś oglądała przy zgaszonym telewizorze. weszliśmy razem do kuchni porcja dla mnie i Car była zostawiona więc siedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Po chwili odstawiłem pusty talerz na bok.

- Co ty na to, żeby zrobić im deser? - powiedziała szeptem wstając i zbierając naczynia po czym wstawiła je do zmywarki Wstałem od stołu i stanąłem za Caroline objąłem ją w pasie na co ona cicho pisnęła. A ja zachichotałem zaczęliśmy robić deser przez cały czas gdy go robiliśmy czułem na sobie czyjś wzrok i to nie była Car. Efekt końcowy wyglądał tak:





Ustawiłem sobie na tacę cztery talerzyki a Car trzy. Jak weszliśmy do salonu Hanna i Liam czytali gazety do góry nogami Harry udawał, że śpi Lou i Niall oglądali wyłączony telewizor.

- MAMY DESER - wydarła się Carola na co oni wszyscy się ożywili. Deser zjedliśmy opowiadaniu o sobie a raczej Car na odpowiadaniu na durne pytanie chłopaków na przykład:
Jakim byłem chłopakiem?
Czy jestem dobry w łóżku?

A zadziwiające jest to z jaką lekkością odpowiadała na te pytania.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To radio ma genialną playlistę, prawda? I weź tu się dziewczyno skup.
Nie będę się tłumaczyć, że to moja wina, a nie dziewczyn itp. Tylko oddajemy wam rozdział. Piszemy dla przyjemności, więc to z mojej strony nie jest wybitne czy na wysokim poziomie. Wątpię by kiedykolwiek było popularne. Mnie w zupełności wystarcza to, że jest. I nie przejmuje się krytyką tylko ją rozważam (y).
A i jeszcze co do dni, to jeszcze ten tydzień i już nie będziemy mieszać w dniach. Mamy nadzieję, że jeszcze jakoś ogarniecie :P
Koniec paplania, pozdrawiamy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

ZAPRASZAMY też na aska:  http://ask.fm/wariatki125