sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 12

(Perspektywa Harry'ego) 

Czy życie nie jest piękne?! Ptaszki śpiewają, słońce  świeci, a ona mi wybaczyła! Panie Styles - jest pan genialny. Dobra, dobra właściwe to nie ma co gratulować, jesteśmy w naszej relacji na poziomie 0, ale ja już się postaram o skuteczne podgrzanie atmosfery. Okej, koniec tych szatańskich planów, bo zaraz wjadę w drzewo, a tego w ubezpieczeniu chyba mi nie ujęli... na wszelki wypadek zapytam Hannę  jak wrócę. Właśnie wysłała mnie po jabłka do warzywniaka, a ja postanowiłem wybrać się tam rowerem. A co, raz się żyje! A tak naprawdę to po ostatniej imprezie Paul skonfiskował mi kluczyki... długa historia, nie ważne.

Gdzie ten sklep?... O już widzę! Zajechałem i zaparkowałem moje cacko. Nie, tym razem nie ukradłem go dziewczynce z sąsiedztwa (mam zakaz zbliżania się do różowych rowerów). Nie mogę przestać uśmiechać się oraz mam szatański humor od momentu, kiedy mnie przytuliła. "Ogar Styles! Nie szczerz się jak psychopata!" - nakazałem sobie. Jednak wszelkie upomnienia poszły w zapomnienie, kiedy zobaczyłem przez witrynę jakąś blondynkę. Serce zabiło szybciej na myśl, że to może być Claudia, gdy jednak dziewczyna ukazała swój profil okazało się, że jest to inna, także znana mi blondynka. Wszędzie bym tylko widział tą Danwers... Dawno nie byłem tak zauroczony w jakiejś nowo poznanej dziewczynie - to dziwne.

Dzwoneczek nad drzwiami sklepu zwrócił uwagę już tam obecnych na moja osobę. Powitałem więc Camilę uśmiechem i pogodnym "Cześć!" - to ją wziąłem za Claudię. Właśnie płaciła za zakupy.

- Hej, Harry! - również się przywitała z uśmiechem. Pakowała jednocześnie owoce i warzywa do 2 wielkich toreb.

- Całkiem sporo tego kupujesz, czyżbyś planowała jakiś melanż i czy jestem zaproszony? - zagadnąłem.

- Hahaha taka ogromna gwiazda jak ty chyba nigdy nie potrzebuje zaproszenia. - zaśmiała się.

- Masz rację. - odparłem także rozbawiony. Podoba mi się w niej właśnie to, że nie podchodzi do naszej sławy poważne a raczej żartujemy na ten temat. - Tylko lubię wiedzieć na co się wpraszam. - wyjaśniłem, a ona znów się zaśmiała. Wydaje się być strasznie pozytywną osobą, jak... Niall.

- Jeśli tak, to jestem zobowiązana powiedzieć ci, że to są składniki na sałatkę owocową no i jakieś przekąski. Imprezy nie ma, tylko w planach mamy zwykły grill w trójkę, czyli ja, mój brat i Magda, ale jeśli tylko masz ochotę to zapraszam.

- Ty masz brata? I kupujesz tyle tego wszystkiego na waszą 3? - zdziwiłem się wskazując na jej torby. W międzyczasie zacząłem wybierać jabłka dla Hanny.

- Tak, jednego. Jest starszy ode mnie i ma na imię Robert. A jeśli chodzi i jedzenie, to przecież Magda będzie z nami, ona jest jak odkurzacz o napędzie rakietowym w tych sprawach. - wytłumaczyła mi, a ja wybuchnąłem śmiechem. No tak zapomniałem o apetycie niebieskowłosej, ona pod tym względem jest całkiem jak Niall. Kurde znów o nim myślę... czy coś mu obiecałem... a nie pamiętam.

-  Nie wiedziałem, ale kilka razy z nim rozmawiałem tak po sąsiedzku. Zapomniałem o niej, teraz wszytko jasne.

-  Na pewno wystarczy dla wszystkich. Przyjdź, będzie fajnie im  więcej osób tym weselej. Zabierz koniecznie ze sobą wszystkich, chciałabym poznać na przykład Caroline i Claudię, o których Madzia mi wczoraj opowiadała. - zaproponowała radośnie. Ona zawsze jakoś dziwnie nazywa Maddie, ale zwykle udaje mi się domyślić, że to o nią chodzi. Pomysł Camili z imprezą bardzo mi się podobał i to był by świetny pretekst do spotkania z panną Danwers! Same plusy tu dostrzegam.

- Skoro tak przedstawiasz sprawę to na pewno się zjawimy. Namówię ich i wpadniemy rozkręcić wam imprezę! - zapewniłem ją, po czym z całym naręczem owoców skierowałem się do sprzedawcy.

- Zobaczmy kto kogo będzie rozkręcał... - powiedziała pewna siebie z tajemniczym uśmiechem. - Przepraszam Cię, ale w takim wypadku muszę wszystko przygotować.

Pan po zważeniu jabłek podał mi cenę, a ja zapłaciłem. Oczywiście potem  zaproponowałem Camili pomoc w organizacji, ale ona kategorycznie odmówiła. Więc upałem się, iż odprowadzę ją do domu, gdy dowiedziałem się, że przyszła pieszo. Na tę propozycję przystała z miłą chęcią. Jako dżentelmen wziąłem od niej torby, które powiesiłem na kierownicy roweru, ponieważ były duże, a jabłka wylądowały w koszyku. Udaliśmy się spacerkiem przez park prowadząc luźną rozmowę o niczym konkretnie. Dobrze mi się z nią gadało choć trzymała się raczej na dystans, co było ledwie zauważalne, jednak jako nieskromny spec w relacjach damsko-męskich, zdołałem to zauważyć.

Po jakiejś 30 minutach znaleźliśmy się pod naszymi domami. Oczywiście zaproponowałem, że zaniosę jej zakupy, ale pojawił się jej brat z takim samym zamiarem, więc ustąpiłem przy okazji oczywiście się z nim witając. Chwila rozmowy i już przechodziłem przez próg własnego domu, a pierwszym co mnie przywitało było:

- Gdzieś ty się tyle podziewał?! Wysłałam cię tylko po jabłka, a ciebie godzinę nie było. - Hanna była lekko zdenerwowana, ale ją przytuliłem, wręczyłem jabłka i szybko się zmyłem. O imprezie powiem jej później, teraz muszę obmyślić idealnego SMS-a informującego o niej Claudię.

(Perspektywa Caroline) 

Po całym domu roznosił się zapach szarlotki od którego sama zgłodniałam, a założę się, że Horan jest już w kuchni z wywalonym jęzorem. Hahaha norma. Czas chyba wyściubić nos zza drzwi mojego pokoju, bo jak na razie od rana nic nie robię oprócz brzdąkania na gitarze i rozmyślania o tysiącach rzeczy (głównie związanych z Zaynem Malikiem - to zagadka nie facet). Musze się jakoś zrelaksować, bo nie wytrzymam dłużej w tych czterech ścianach.

Otworzyłam okna, żeby się przewietrzyło i zaczęłam schodzić na dół. Mijałam po kolei drzwi chłopaków. U Nialla, Zayna i Liama cisza (pewnie są już w kuchni), a z pokoi Louisa oraz Harry'ego dobiegły dość niepokojące odgłosy. Już miałam wejść do Louisa, ale słysząc imię "Sue", a potem jeszcze zdanie "Przecież to były tylko durne korki kochanie!" zrezygnowałam. Pewnie kłóci się przez telefon ze swoją lalą i teraz będzie jak granat zaczepny przez resztę dnia. Natomiast u drugiego było słychać coś jak uderzanie czymś o ścianę. Tutaj postanowiłam wkroczyć uprzednio pukając. To co zobaczyłam na początku mnie zdziwiło, a potem rozbawiło. Lokers dosłownie walił głową w ścianę trzymając w dłoni swój telefon, jednak gdy usłyszał mój śmiech z jękiem opadł na łóżko mrucząc coś w stylu: "Bardzo śmieszne..."

- Hazzuś, co się stało?  - zapytałam siadając koło niego na łóżku i uwalniając moje wszelkie pokłady współczucia... chyba jest ich mało, bo mam ochotę znów się roześmiać. Brunet odsłonił twarz i spojrzał na mnie. Naprawdę był zrozpaczony, dlatego nie miałam serca mu mówić o siniaku na środku jego czoła.

- Mam problem. - mówił to takim tonem, że naprawdę się przestraszyłam, a potem dokończył. - Nie mogę napisać SMS-A. - i to był ten moment w życiu kiedy spadasz na podłogę wstrząśnięta atakiem śmiechu. Hahahahaha, nie mogłam się opanować przez dobre kilka minut a Loczek znów pogrążył się w rozpaczy.

W końcu wstępnie się opanowując, przestałam tarzać się po jego pokoju i lekko się ogarnęłam. Ku niezadowoleniu Harry'ego postanowiłam dalej dążyć temat.

- Czemu nie możesz napisać?

- Bo nie wiem jakich słów użyć.

- Proponuje angielskie, a do kogo chcesz pisać te poematy?

- Do Claudii Danwers. - wymruczał po paru bolesnych kuksańcach i łaskotaniu.

- Aha to ciekawie... A o czym tak bardzo chciałbyś ją poinformować, co?

- Jest impreza u Camili. -  wyburczał nie chętnie, ale nie musiałam na nim ponownie wymuszać odpowiedzi. Na słowo impreza na pewno zaświeciły mi się oczy, ale jak dodał że u Camili stuprocentowo zrzedła mi trochę mina. Mam tylko nadzieję, że Harry tego nie zauważył.

- Taki problem to nie problem. - oznajmiłam  mu, na co spojrzał na mnie zaciekawiony. Już miał coś mówić, ale ja wyciągnęłam swój telefon i zadzwoniłam do niej.

- Hej Danni, miałabyś ochotę pójść z nami na imprezę i poznać nowe twarze?

- Na imprezę zawsze, ale z kim konkretnie? - zaśmiała się.

- No wiesz chłopcy, ja i Hanna. Tak szczerze to nie wiem za dużo, bo przed chwilą się dowiedziałam i pierwsze co musiałam zrobić to załatwić dobre towarzystwo - obie się roześmiałyśmy. - Może dam ci Harry'ego, on wie więcej. - uśmiechnęłam się do loczka, którego oczy były szeroko otwarte i dziwnie błyszczały.

- Okej. - zgodziła się  trochę niepewnie, a ja przekazałam telefon Hazzie. Powiedziałam bezgłośnie "Nie ma za co" a on rozmawiając już z nią w najlepsze posłał mi wdzięczne spojrzenie.

Skierowałam się do wyjścia, ale przedtem podeszłam do jego biurka i przykleiłam do jego tablicy korkowej żółtą karteczkę, uprzednio zapisując na niej zdanie "Proste rozwiązania są zwykle tymi najlepszymi ;)".
Jednak mam całkiem niezłe zadatki na psychologa!

(Perspektywa Camili) 

Jedno ciasto w piekarniku, ciasteczka do pieczenia, teraz czas na sałatki i szaszłyki. Jak zwykle mam wszystko zaplanowane, czego skutkiem jest to, że na pewno ze wszystkim zdążę. Czuje się w kuchni jak ryba w wodzie, więc to co teraz robię sprawia mi przyjemność. A dziś czeka mnie sporo przyjemności w postaci gotowania, ponieważ trzeba przygotować coś do jedzenia na imprezę oprócz grilla. Pełne zaopatrzenie już mamy, mam nadzieję, że niczego nie zabraknie. Harry zapytał się czy może przyprowadzić też jakieś dodatkowe osoby, na co się zgodziłam, choć nie określił dokładnie ile tych gości miałoby być. Kiedy zapoznałam Madzię i Roberta z pomysłem imprezy zgodzili się ochoczo oraz tak jak przypuszczałam ucieszyło ich to. Choć co do niektórych gości niebieskowłosa miała obiekcje (czyt. Gwiazdorek i jego k***a choć bardziej chodziło o tą drugą), ale ona na pewno zaprosi Mateusza oraz Melanie, bo ma uwzięła się by ich ze sobą wyswatać i w ogóle nie chciała słyszeć o tym, żeby dać Mattiemu działać i tym się zajmie. Tak patrząc na to z drugiej strony to ma rację, bo niby facet z niego a przy Mel zachowuje się jak dupa wołowa, czego skutkiem jest to, że na razie tylko ślini się na jej widok, ale żeby zaprosić ją gdzieś to już nie za bardzo.

Podzieliliśmy się już obowiązkami. Magda z moim bratem przygotowują ogród i dekoracje (ona się uparła, że powinny być) a ja zajmuje się jedzeniem. I tak sobie kucharze w moim fartuchu z napisem MasterChef, który dostałam od przyjaciółki. Za każdym razem kiedy według niej za długo siedzę w moim azylu wpakowuje się do kuchni z tekstem: "Zdejm fartucha!". To naprawdę zawsze komicznie wygląda, bo co jak co, ale ona przedrzeźniać i naśladować naprawdę potrafi, plus zawsze ten jej tekst działa.

Okej, za chwilę skończę sałatkę owocową, a szaszłyki już na tackach. Teraz czas na koreczki, które będą różne, ale zdrowe. Oczywiście Madzialena uparła się też na chipsy, paluszki oraz orzeszki ziemne - ogółem gotowe przekąski, więc zakupiła je z moim bratem. Potem muszę to rozłożyć do misek. Jeszcze trochę zostało mi do zrobienia, ale myślę że spokojnie ze wszystkim zdążę. Nie mogę się doczekać 17, bo właśnie o tej godzinie mieli przyjść goście.

(Perspektywa Hanny)

Zapach upieczonej przeze mnie szarlotki unosił się jeszcze intensywniej po całym domu od momentu, w którym wyjęłam ją z pieca. Ta woń zaczęła zgodnie z planem zwabiać do kuchni wszystkich domowników. Oczywiście pierwszy zjawił się Niall, potem Zayn i na reszcie pofatygował się Liam. To jego ulubione ciasto i miałam nadzieję, że zejdzie pierwszy... Oj Hanna znów zaczynasz? Jak by mu zależało to w końcu zrobił by ten "pierwszy krok", prawda?

- Jestem iście genialna! - Caroline jak zwykle miała swoje wielkie wejście. Jak zwykle oczywiście powitane ogólnym śmiechem. Ta kobieta uwielbia być w centrum uwagi. Przerwała naszą pogawędkę o planach na weekend, ale było widać, że bardzo chciała się z nami czymś podzielić, więc zapytałam:

- Czym zasłużyłaś sobie na to miano?

- Czybyś wątpiła we mnie? - kokieteryjnie się do mnie uśmiechnęła i rozsiadła się na swoim krześle. Zawsze podświadomie zazdrościłam jej tej pewności siebie połączonej z urokiem osobistym w idealnych proporcjach. - Otóż my mamy plany na wieczór, a Hazza nieoficjalną randkę. Nie pytajcie, on wam wszystko wyjaśni, a ja poproszę o szarlotkę. - hahaha zawsze mnie rozbraja. Dobra zaciekawiła mnie i tak patrząc po pozostałych, to nie tylko mnie.

Sprawdziłam czy moje ciasto już ostygło trochę, a kiedy przekonałam się, że tak, zaczęłam kroić je na talerz. Kiedy go zanosiłam za stół, spostrzegłam wzrok Nialla, który spoczął na nim. Może to dziwnie zabrzmi, ale chciałabym by ktoś patrzył na mnie z taką miłością jak on na to ciasto. To zabawne i ... przykre. Spojrzałam na Liama... albo mi się wydawało, albo rzeczywiście dostrzegłam coś od czego moje serce automatycznie przyśpieszyło. Tylko... czy to możliwe? Ała.. wpadłam na stół, ale dzięki Liamowi nic się nie stało ani mnie ani ciastu, ponieważ szybko przyciągnął mnie do siebie zanim zdążyłam się odbić oraz upaść. Za to wylądowałam na jego kolanach. Hanna - ty to masz szczęście!

- Dziękuję. - powiedziałam czując, że czerwienię się niemiłosiernie... ale ten jego wzrok... chyba jeszcze trochę posiedzę, bo na razie zmiękły mi nogi. Do porządku przywrócił mnie głos mojego brata:

- Dobrze, że nic Ci nie jest. - Dobra Hanna, koniec tych uniesień, czas odzyskać panowanie nad sytuacją.

- Gdyby nie Li, to by byś mogła sobie coś zrobić przed samą imprezą. - dodała Carol z tajemniczym uśmieszkiem - ta to już coś knuje, ja to czuje! Wstałam z kolan mojego wybawiciela (awww, jak to brzmi...) i położyłam w końcu talerz na stole.

- I mogło by się coś stać szarlotce! - oznajmił Nialler już z pełną buzią.

- Zawsze do usług. - dodał Liam, jakby trochę smutny (?!) patrząc, że zajęłam wolne krzesło. Ależ ten człowiek działa na moją wyobraźnię... Na szczęście od dalszych rozmyślań uratował mnie Harry wparowując do kuchni niemal unosząc się 3 metry nad podłogę z telefonem Car w garści.

Gdy widzisz Harry'ego Styles tańczącego makarenę i śpiewającego na jej melodię "Ona, ona ona się zgodziła! Ooo będzie grubo!" - to wiedz, że coś się dzieje. Po początkowym szoku jego występ wywołał łzy wśród odbiorców... łzy rozbawienia oczywiście. Choć to i tak bardzo łagodne określenie na Nialla tarzającego się razem z Zaynem na ziemi, Liama leżącego twarzą do stołu i błagającego o litość, Caroline, która zgięła się w pół oraz mnie, która wcale nie była od nich lepsza. W efekcie sam Harold zaczął się śmiać. Niestety ktoś przerwał ogólny nastrój wesołości wkraczając do kuchni.

- Musicie wszyscy tak drzeć ryje?! - krzyknął nie kto inny jak Louis. Ucichliśmy i spojrzeliśmy na niego. Kim był ten człowiek, który stał przed nami oraz co zrobił z Tommo, który prędzej by oddał marchewkę niż przerwał nam w taki sposób? - I co się tak patrzycie? Ducha zobaczyliście? - warknął.

- Raczej dupka. -  odpowiedziała mu Car, a jej ton należał do tych, które nie zapowiadają niczego dobrego.

- O ci chodzi co? - zapytał już wyprowadzony z równowagi. - Ledwo się wprowadziłaś a już zamierzasz się rządzić? - jego ton był po prostu jadowity.

- LOUIS!!! - krzyknęłam jednocześnie razem z Liamem.

- Spokojnie. - odparła opanowana Caroline. Dobrze wiedziała, że to go najbardziej zdenerwuje. Znam ją i Tomlinsona, choć co do tego drugiego zaczynałam mieć wątpliwości, i wiedziałam, że jedno drugiemu nie ustąpi. - Po prostu jak mały rozkapryszony bachor musi się na kimś wyładować po kłótni ze swoją dziewczyną. -  ostatnie słowa wypowiedziała jakby to była najgorsza obelga. W oczach Louisa oprócz gniewu, dojrzałam cień smutku. Już jednak otwierał usta, by jak przypuszczam odgryźć się Carol.

- DOŚĆ! - krzyknął nagle Harry, czego nie spodziewał się nikt. Zwykle w takich sytuacjach interweniujemy Liam lub ja, ale tym razem nie zdążyliśmy. - Nie popsujecie ani mi ani sobie tego wieczoru. Pójdziemy do Camili i Maddie na imprezę, będziemy się świetnie bawić oraz spędzimy nareszcie WSZYSCY razem czas. - powiedział to spokojnie, lecz głosem nie znoszącym sprzeciwu. Był poważny, ale w jego spojrzeniu kryła się iskierka, którą posiada tylko on.

- Ale... - zaczął Louis, ale Harry spojrzał na niego z cichym "proszę". Doskonale było wiadomo, że on loczkowi nie odmówi, co zdarzało się temu drugiemu wykorzystać.

- Dobra. - mruknął, wziął kawałek szarlotki i wyszedł z kuchni.  Niedługo po tym wszyscy rozeszli się by przygotować się do imprezy. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Będę miała okazję bliżej poznać te dziewczyny, a poza tym okazję by odpocząć i się wyszaleć... mam nadzieje że potańczę z Liamem...

Tak poza tym to Harry ma rację, dawno już nie poszliśmy na imprezę wszyscy razem i często choć mieszkamy razem zdarza mi się nie widzieć chłopców cały dzień.  Tylko jest jeden problem... JAKI STÓJ BĘDZIE IDEALNY??!!

(Perspektywa Maddie)

Znacie to uczucie kiedy patrzycie na jakiś efekt swojej ciężkiej pracy i jesteście cholernie zadowoleni? Mam nadzieje, bo ja właśnie teraz tak mam. Razem z Robertem odwaliliśmy kawał dobrej roboty, dekorując ogród. Z drewnianego tarasu usunęliśmy stoły, które wyładowały obok grilla jakby w kącie ogrodu. Dom oraz wszystkie krzaki i płot był przyozdobiony lampkami. Krawędź tarasu, który miał robić dziś za parkiet to tańca, także była oświetlona. Na sznurkach porozwieszanych na całej szerokości ogrodu zawiesiliśmy kolorowe lampiony. Zapowiadał się ciepły wieczór, ale nie dość na kąpiel, więc po tafli wody w basenie będą pływały zapachowe świeczki oraz płatki kwiatów. Cały ogród wyglądał pięknie, szczególnie, że Kamila zadbała już wcześniej o kwiaty, które były tam posadzone. Oczami wyobraźni widziałam jak magicznie to wszystko będzie wyglądać po zmroku. Nie mogę się doczekać! Razem z bratem Kamci spojrzeliśmy zadowoleni po sobie. Wyszło tak, jak miało wyjść.

- Spisaliśmy się Madzia! -  powiedział kładąc mi dłoń na ramię. Jedną ręką "objął" cały ogród, mówiąc: Czy wy to widzisz?

- Nie, oślepił mnie twój blask. - powiedziałam sarkastycznie, jednak uśmiechałam się szeroko.

- Wiedziałem, że jestem niebezpiecznie przystojny! - wypiął dumnie pierś.

- A potem się obudziłeś, tak tak znam już tę historię. - posłałam mu wredny uśmieszek i zaczęłam uciekać ze śmiechem przed tym pragnącym zemsty narcyzem.

Ganiając się tak po całym domu, w końcu wpadliśmy do kuchni, jednak szybko musieliśmy się z tamtąd ewakuować przed innym żądnym krwi Nowakiem, czyli Kamilą. Zdążyłam, na szczęście moje i Zdzisława, podejść co nieco. Boziu... niebo w gębie!

(Perspektywa Louisa)

Zdenerwowany... nie Wkurwiony zamknąłem się w swoim pokoju. Miałem ochotę wywrócić go do góry nogami, ale powstrzymałem się. Czuje się jak w klatce, którą, co gorsza, sam sobie zbudowałem. Nie wiem co robię... Może ta impreza nie jest takim złym pomysłem, bo choć będzie tam ta niebieska małpa, to jest to okazja bym mógł zapomnieć o wszystkim. Wszystko jest właśnie jej winą! Wpierdoliła się do naszego życia i zaczęła mieszać. Przede wszystkim w twojej głowie, co? - odezwał się wredny głosik, który ostatnio nie daje mi spokoju. Podniosłem dłoń do włosów i mocno za nie pociągnąłem, próbując rozładować irytację. Trochę pomogło, ale naprawdę czas się najebać.

Mój wzrok powędrował w bok, czego za chwile pożałowałem. Dlaczego muszę mieć pokój naprzeciw tej idiotki? Za jakie grzechy... dobra chyba wiem za jakie. Nie ważne. Zobaczyłem ją w najprawdopodobniej męskiej białej koszulce w czarne cienkie paski, która sięgała jej do połowy uda. Złodziejka stylu. Syszyła sobie swoją kolorową szopę, tańcząc przy tym i szalejąc przed lustrem. Ten widok sprawił, że zacząłem się strasznie śmiać. Gdy ta wariatka mnie zobaczyła, lekko się zaczerwieniła, co wywołało u mnie kpiący uśmiech. Wskazałem na jej koszulkę i pogroziłem palcem, na co ona pokazała mi język oraz zasłoniła zasłonami okna balkonowe. Zaśmiałem się ponownie widząc jej dziecinne zachowanie. Słodko nawet wyglądała z nierozczesanymi niebieskimi włosami, które najwyraźniej żyły własnym życiem... co oczywiście nie oznacza, że nie jest głupia i nadal jest przyczyną moich problemów.

(Perspektywa Camili) 

Równo na 17 wszystko było gotowe - jedzenie, ogród i my. Miałam pewne trudności jeśli chodzi o strój, ale Madzia pomogła mi wybrać coś w czym będzie mi wygodnie i ładnie. Zdecydowałyśmy się na koszule i spódniczkę:



Jeśli chodzi o fryzurę to postanowiłam po prostu związać włosy w kucyk, z makijażem też nie przesądzałam. Dawno nie byłam na rzadnej imprezie, chyba z rok już... W każdym bądź razie wyszłam z wprawy. Pomogłam też Magdzie, bo choć z ubraniem nie było problemu, to makijaż jest masakrą. Moja przyjaciółka nie potrafi się porządnie pomalować. Przez większość swojego życia kosmetyków używała tylko na bale przebierańców, by ucharakteryzować się na zombie lub coś w tym stylu. Podobnie jest jeśli chodzi o fryzurę.  Ona ma specyficzne włosy. Rano każdy odchodzi w inną stronę i jak sama twierdzi: "one mają własny pomysł na siebie, a ja nie mam siły do ich inwencji twórczej". Pomijając udało nam się wspólnymi siłami poskromić na kilka godzin te szalone (w równym stopniu co właścicielka) włosy. Madzia naprawdę ślicznie wyglądała w krótkiej sukience w paski (a jakże by inaczej).:



Mój braciszek też wyjątkowo się postarał i wystroił się jak na niego. Założył koszule w kratę i czarne dżinsy. Zdziwiłam się, bo nawet użył perfum, które dostał ode mnie na Gwiazdkę. Pochwaliłam go razem z Madzią mówiąc jednocześnie: "Ulala Ma Hunk", co znaczyło po włosku mniej więcej "Ale Przystojniak",  jeśli by wierzyć niebieskowłosej na słowo. To było takie nasze powiedzonko, jedno z wielu zresztą. Robert także nas skomplementował, za co podziękowałyśmy.

- Ty się już tak nie podlizuj. - zaczęła Magda,  przybierając groźną minę. Jednym z moich ulubionych momentów w życiu jest patrzenie jak mężczyzna przewyższający moja przyjaciółkę co najmniej o głowę, boi się jej. Naprawdę to genialny widok! - Czas na zasady. Przychodzą do nas nasi nowi znajomi ze szkoły i miło by było, gdyby po tej imprezie nadal nimi byli, więc nie wolno ci opowiadać żenujących historii z naszego życia.

- Ale tyle tego jest! - przerwał jej Robcio, ale zamilkł czując na sobie jej morderczy wzrok. Może zastanawiacie się dlaczego dorosły postawny facet boi się drobnej osiemnastolatki? No cóż to długa historia, ale powiem wam tylko, że Madzia dała mu ku temu powody.

- Dalej. Nie podrywasz blondynki, która przyjdzie z Matim. Nie bierzesz się za blondynkę imieniem Caroline, ponieważ możesz zostać uszkodzony. Wolno ci jedynie jeśli ona wyrazi taką chęć. Nawet nie podchodzisz do blondynki, która nazywa się Hanna, bo ta i taki jeden muszą być razem, a tobie nie wolno między nimi namieszać i ponownie nie wolno ci adorować Claudii, która notabene też jest blondynką, ale jak podejrzewam to nasz kolega jest nią zainteresowany, a bójek czy sporów nie chcemy. Czyli podsumowując żadna blond włosa dziewczyna z tego towarzystwa nie jest w twoim zasięgu. - jej monolog zdziwił i mnie oraz Roba, który zaraz znalazł swój haczyk.

- A niebieskowłosa chociaż? - zapytał wpadając w flirciarski ton.

- A chcesz zobaczyć gwiazdki? - odparła słodko Madzialena. Relacje jej i mojego brata zawsze były zabawne. On z nią flirtuje, ona mu grozi. Wiem jednak, że nic nigdy do siebie nie poczują.

Robert nie zdążył nic powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Od kiedy on niby jest? Dlaczego ja go wcześniej nie zauważyłam? Dobra, nieważne. Popędziłam otworzyć i z szerokim uśmiechem przywitałam naszych gości. Zaprosiłam ich do środka. Całe One Direction i Hanna, którą już miałam przyjemność poznać zaczęło widać się z Madzią i moim bratem. Dwie piękne blondynki przedstawiły mi się po kolei. Ta w ślicznej czerwonej sukience nazywała się Claudia Danwers:



Natomiast blondynka ubrana w kremową sukienkę i skórzaną kurtkę, przedstawiła się jako Caroline Evans:



Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jej uśmiech był wymuszony... Na pewno różnił się od szczerego uśmiechu Claudii, ale może tylko mi się wydaje. No nic, czas pokaże.

(Perspektywa Caroline)

Pierwsze koty za płoty, poszło dość... gładko. Camila wydawała mi się być... dziwna. Nie wiem jak to określić. Może tylko mi się wydaje, bo z góry założyłam, że raczej jej nie polubię. To bardzo prawdopodobne.

Przywitałam się z Maddie. Wybaczyłam jej zachowanie na torze i wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Znaczy mam wrażenie, że ona jeszcze coś przede mną ukrywa, ale w końcu nie opowie mi o całym swoim życiu po niemal tygodniu znajomości. W każdym bądź razie przyda nam się taka osoba w drużynie, więc mam nadzieję że Maddie zdecyduje się do nas dołączyć, bo na razie nie dała mi jasnej odpowiedzi na tą propozycję.

Przedstawiłam się też bratu Camili, który od razu niemal zdobył moją sympatię. Taki naturalnie pogodny człowiek. Towarzystwo jest całkiem niezłe, biorąc pod uwagę fakt, że zaraz po nas przybył Mati z jakąś blondyną. Nie da się ukryć, że ten kolor dziś dominuje. Mati przedstawił mi ją jako Melanie. Okej, co my tu mamy? Czas pomóc swoim przyjaciołom w rozwoju ich życia uczuciowego! Koniecznie muszę zająć się Hanną i Liamem. Beze mnie ta parka chyba nigdy się nie zejdzie. Ewidentnie się ku sobie mają, a gdyby ich ktoś zachęcił to na pewno by się od siebie nie oderwali. Tym ktosiem będę ja.

Powiedzmy, że połowę roboty mam już z głowy, ponieważ Payne wciąż nie może oderwać wzroku od Hanny, która dziś wyglądała naprawdę pięknie, a przy tym skromnie. Miała na sobie ładny zestaw, którego beżowy odcień ładnie prezentował się z jej opalenizną.



Do tego dobrała jak zwykle boskie buty (butów to ja zawsze jej zazdrościłam),



makijaż idealnie podkreślający jej urodę oraz rozpuszczone włosy.

Gospodarze zaprosili nas do ogrodu. No muszę przyznać, że robi wrażenie. Naprawdę się postarali, bo wszystko wyglądało pięknie.  Romantyczny nastrój jeszcze bardziej sprzyja moim planom. Starałam się nie patrzeć w stronę Malika, który już ewidentnie przystawiał się do Camili. To je Zayn, tego nie zrozumiesz. Zdążyłam za to zauważyć, że Maddie i Louis już się sprzeczają. Daj mu popalić mała! Dziś nie tylko ciebie zdenerwował. Jaka to przyjemność patrzeć na Tomlinsona, kiedy ma ochotę coś rozwalić. Jak podejrzewałam Hazza zajął się naszą Claudią. Temu na szczęście nie potrzeba kopa w tyłek na ogarnięcia. Czas rozpocząć zabawę!

- Szalona*! - zawołałam, a Mad od razu się odwróciła. - To zaczynamy w końcu, czy nie? - posłałam jej równie szeroki uśmiech, co ona mnie.

- Wedle życzenia! - odpowiedziała i wyszukała w laptopie podłączonym do kolumn świetny rockowy utwór, do którego od razu zaczęła tańczyć. Piosenka od razu porywała do tańca, totalnie się w nią wczułam. Szkoda, że nie znam tytułu...

Mnie do tańca poprosił Robert (o ile dobrze zapamiętałam) i muszę przyznać, że był naprawdę dobrym tancerzem. Liam wywijał z Hanną, Harry wariował z Claudią, podobnie Matti z Melanie. Zaynowi kroku dotrzymywała Camila. Moje lekcje tańca naprawdę się chłopcom przydały! Jestem z nich dumna. Maddie tańczyła z Niallem, a radosny wyszczerz nie opuszczał jej ust, natomiast Louis gdzieś zniknął, co właściwe nie obeszło mnie zbytnio. Po upewnieniu się, że wszystko jest w najlepszym porządku, dałam się ponieść.

_________________________
Aut. * Po angielsku "Mad" znaczy "Szalony", przynajmniej według tłumacza google. Taka ciekawostka na temat Maddie.


(Perspektywa Claudii)

Szybko dałam się namówić Harry'emu na wyjście. Kiedy chce to potrafi być niezwykle przekonujący i uparty, a ja sama miałam ochotę na zabawę, więc to była tylko kwestia miejsca i towarzystwa. Tylko... raczej aż, bo to od tego a szczególnie od ludzi zależy dobra impreza. Może to nie jest zbyt profesjonalne chodzić na imprezy z pracodawcami, ale nie mogłam przepuścić takiej okazji, by poznać bliżej tych ludzi. Całą zgraję tworzyli ludzie o odrębnych charakterach i silnych osobowościach. To towarzystwo było niezwykle interesujące. Intryguje mnie wiele spraw na przykład: Dlaczego Louis i Maddie tak się kłócą o dosłownie wszystko, a jednocześnie szukają konfrontacji? lub Dlaczego Hanna i Liam nie są razem, ale najdziwniejszą postacią był chyba Zayn. Przedtem zauważyłam, że łączy go coś z Car, a teraz totalnie olewał ją dla Camili, która notabene wydawała się być spoko. Na razie więcej nie mogę o niej powiedzieć.

Nie do końca byłam pewna czy mój stój jest odpowiedni, ale nieskromnie mówiąc wyglądałam tak świetnie, że w końcu uznałam go za dobry wybór.  Mina, która zrobił Styles widząc mnie, tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Muszę przyznać jednakże, że on i reszta także prezentowali się cudnie! Młodzi, piękni i... szaleni. Wystarczyło spędzić z nimi parę godzin by to wiedzieć.

Teraz tańcząc z Harrym w magicznie przystojnym ogrodzie martwiła mnie tylko 1 rzecz, którą przeoczyłam. Tylko ja jedna miałam buty na obcasie. Tak a propo butów, to nie mogę się napatrzeć na parę należącą do Hanny. Są wspaniałe! Jednak też o wiele niższe niż moje szpilki. Będę się o to martwić potem! - pomyślałam po kolejnym obrocie Harry'ego.

(Jakiś czas później....)

Siedzieć teraz na ławce i rozcieram bolące stopy. Skoro teraz już tak bolą to aż nie chce myśleć co będzie jutro! A to wszystko wina tego całego Stylesa! Nie, nie podeptał mnie podczas tańca, tylko ciągle ciąga mnie na ten parkiet. A jak nie on to ktoś inny i tak od jakiś dwóch godzin. Sporo się działo w tym czasie. Przede wszystkim zdążyło się ściemnić i teraz cały ogród był po prostu przepiękny! Oświetlany przez lampiony i lampki wyglądał  niesamowicie. Podzieliłam się tymi obserwacjami z Maddie, kiedy dowiedziałam się, że to ona wraz z Robertem przygotowywała dekoracje. Podziękowała mi i sama przyznała, że strasznie jej się podoba. Miałam okazję z nią dłużej pogadać nam na sam raczej oraz bardzo ją polubiłam. Jest bardzo zabawna, zwariowana i otwarta. Niezwykle barwna postać, jakich mało się w życiu spotyka. Razem z Louisem mają podobne gusty, o co zresztą kilka razy już zdążyli się pokłócić. Teraz i Mad i Lou a dodatkowo nawet Caroline gdzieś zniknęli. Louisa ogółem mało widziałam, a Car polubiłam jeszcze bardziej. Cudowna, bezpośrednia i zabawna osoba. Camila wydała mi się być bardzo miła, a także zabawna, ale trochę w inny sposób niż jej przyjaciółka. Ciągle koło niej plątał się Zayn, więc nie miała okazji z nią pogadać na tylko we dwie. Dowiedziałam się jednak, że sama przygotowywała jedzenie, które jest naprawdę pyszne. Myślałam, że zamówili gdzieś tak szczerze. Chłopcy są genialni (no może Louis ma zły dzień), trafili mi się naprawdę fantastyczni pracodawcy, co to dużo mówić. Poznałam także Roberta, który jest duszą towarzystwa, Mattiego, który jest równie zwariowany, co Maddie oraz bezpośredni jak Caroline oraz towarzyszącą mu uroczą oraz lekko zadziorną Melanie. A Hanna po prostu zdobyła moją sympatię bez dwóch zdań. Można chyba zauważyć, że jestem całkiem niezłym obserwatorem, nieskromnie mówiąc. Zresztą trzeba siebie doceniać, bo kto to zrobi lepiej niż ja sama?

Harry przez cały czas starał mi się umilić mi tę imprezę. Trzeba mi to przyznać, że dobry z niego towarzysz, jednak czasem pozwala sobie na za wiele. Kilka razy musiałam gasić jego entuzjazm, choć nie był nigdy nachalny oraz znał granice. W końcu zaprzestał tych różnych prób zbliżenia się do mnie, co naprawdę mi zaimponowało.

(Perspektywa Maddie)

Wszystko na razie szło świetnie! Bawię się bardzo dobrze, inni też wydają się być zadowoleni, no może oprócz zjełczałego zgreda zwanego Louisem, ale nim starałam się nie przejmować. Świetnie mi się rozmawiało z Claudią, która jest naprawdę super! Miałam cały czas oko na Zayna, który już otwarcie zrywał do Camili. Na razie jednak wszystko było w porządku i oby tak zostało. Obserwowałam też Mattiego oraz Mel. Dyskretnie starałam się ich zbliżyć do siebie. Zawsze siadali obok siebie w miarę możliwości, zaciągam ich do wspólnego tańca, "przez przypadek" wpadłam na Mel tak, że wylądowała na kolanach Mattiego i tym podobne, ale nadal nie posunęłam się do ostatecznego kroku. W między czasie dowiedziałam się, że nie tylko ja staram się dopomóc moim przyjaciołom w życiu uczuciowym. W akcie lekkiej desperacji zdecydowałam się podsłuchać ich rozmowę. Moje kevinki, to znaczy gołąbki, na ochotnika poszli do kuchni by dokroić ciasta, którego obecnie zabrało. Okazało się, że nie tylko mój cel znajduje się w kuchni, ponieważ już tam byli Hanna i Liam. Chowając się za drzwiami próbowałam coś usłyszeć. W pewnym momencie mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem błękitnych oczu. Caroline stojąca po drugiej stronie drzwi zdziwiła się tak samo jako ja.

- Co ty tu robisz? - "zapytała" bezgłośnie, poruszając tylko wargami.

- Chyba to samo co ty. - odpowiedziałam w ten sam sposób.  Potem porozumiałyśmy się jeszcze "na migi" i zakończyłyśmy porozumiewającym spojrzeniem. Plan jak zeswatać nasze kochane kevinki był gotowy. Zdumiewające jak dużo można uzgodnić oraz powiedzieć nie używając słów!

(Perspektywa Louisa)

Czy powinienem zainteresować się dwiema dziewczynami wymachującymi rękami oraz wykonującymi dziwne gesty odnoszące się najprawdopodobniej do towarzystwa zajmującego kuchnie, znajdując się przy tym po obu stronach drzwi wyżej wspomnianego pomieszczenia? To mi wyglądało zdecydowanie na niecne knowania, ale z faktu, że były one poczynione przez dwie dziewczyny, z którymi nie chciałem mieć dziś nic do czynienia oraz że nie poproszono mnie o pomoc (co na pewno zapewniło by sukces całej akcji - nie oszukujmy się, zapewniam sukces każdemu działaniu, w którym biorę udział), to po prostu poszedłem dalej.

(Perspektywa Hanny)

Dzisiejszy wieczór jest po prostu cudowny! Wśród moich przyjaciół i z wymarzonym chłopakiem, który poświęca mi całą swoją uwagę - czy może być coś lepszego? Poznałam dziś też świetnych ludzi. Mattiego, który okazał się wspólnym znajomym Caro i Maddie oraz jego "koleżankę" Melanie, która chodzi do jednej szkoły z chłopakami. Coś tak czuję, że Matti jest w podobnej sytuacji co ja, jeśli chodzi o osobę towarzyszącą, choć mam nadzieje, że po mnie tego tak nie widać... Oczywiście nie można by zapomnieć o przebojowym bracie Camili - Robercie. Szkoda, że wcześniej go nie poznałam, co jest dość dziwne, bo mieszkamy praktycznie płot w płot.   Przezabawny człowiek, który jest świetnym tancerzem. Albo mam urojenia, albo Liam był o niego zazdrosny... Tak w ogóle to zastanawia mnie fakt, czy on i Maddie nie mają się czasem ku sobie. Dużo ze sobą tańczyli, a w ich rozmowach można było wyczuć flirciarską nutę. Sama nie wiem. Poza tym udało mi się poznać bliżej Claudię oraz Camilę, no i niebieskowłosą. Trochę może za wcześnie na takie wnioski, ale tworzymy całkiem zgraną paczkę.

Rozmawiałam z Liamem, Mattim i Melanie, w kuchni. Ja z Li przyszłam się napić wody a oni dokroić ciasta, którego zabrakło. Gospodarze spisali się na medal i zadbali też o alkohol, ale ja nie chciałam za dużo pić, raczej mnie do tego nie ciągnie. Równie dobrze można bawić można się na trzeźwo. Większość towarzystwa chyba wychodziła z tego samego założenia. Widziałam tylko, że mój brat i Louis są lekko wstawieni, ale jeszcze nie było z nimi źle.

- Hej, wszędzie was szukałam! - do kuchni wparowała Caroline i od razu skierowała się do mnie i Liama, łapiąc nas za dłonie. - Przepraszam, ale muszę porwać tę dwójkę, sprawa życia i śmierci! - wyjaśniła Matiemu i Mel, a oni tylko zareagowali śmiechem. Nie zdążyli nic powiedzieć, bo Car już nas wyciągnęła z kuchni. To chyba musi być rzeczywiście coś na wagę życia i śmierci, bo ona nigdy się tak nie zachowywała. Tak poza tym... KURCZE JAKA ONA JEST SILNA?! Masakra...

- O co chodzi? - Liam próbował się dowiedzieć, ale został zignorowany. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przed jednym z nieznanych nam pomieszczeń w domu Camili, Maddie i Roberta.

- Powiesz nam co się stało? - zapytałam łagodnie.

- Oczywiście. - odpowiedziała Caro, miała trudną do rozszyfrowania minę. Znam ją tyle lat, a wciąż potrafi mnie zaskoczyć. Otworzyła drzwi, po czym gestem zaprosiła nas do środka, więc weszliśmy. Zachowywała się zdecydowanie dość... niepokojąco. Sama oparła się o framugę drzwi i kontynuowała - Widzicie, jak od dawna zdążyłam zauważyć pewne rzeczy. Rzeczy, które powinny stać się jasne dla was obojga. Są one bardzo ważne i piękne. Myślę, że wiecie o czym mówię, ale z jakiś mało istotnych powodów tego jeszcze nie zrobiliście. No cóż, myślę, że kiedyś mi za to podziękujecie. - dokończyła uśmiechając się szeroko oraz szybko zamknęła drzwi, a w sekundę później dało się słyszeć szczęk zamka.

- Zamknęła nas... - wymamrotałam zaskoczona i zdezorientowana. - Zamknęła nas! - powtórzyłam już wyraźnie, jakby dopiero teraz pojmując sens własnych słów. Spojrzałam na Liama, który był równie zaskoczony ale i zamyślony. Miałam ochotę zacząć walić w drzwi oraz domagać się by nas wypuściła, jednak w porę się opanowałam. Wyciągnęłam za to telefon i wybrałam numer tej intrygantki.

- Caroline Evans natychmiast wypuść nas z tego pomieszczenia! - zażądałam na wstępie.

- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. - usłyszałam w odpowiedzi. Zapanowała między nami cisza. W miarę dyskretnie oddaliłam się od Liama i zdecydowałam się oznajmić Caroline  szeptem:

- Ale to nie tak miało wyglądać...

- Wiem kochanie, może nie jest to dokładnie tak jak oczekiwałaś, że będzie ale o to też zadbałam. - powiedziała ciepło, uspokajającym głosem.

- Ale... - zaczęłam lecz nie było mi dane skończyć.

- Hanna nie możesz ciągle żyć według planu. - powiedziała twardo, a jednocześnie łagodnie.  - Pozwól sobie na spontaniczność i otwórz się przed nim. Liam na to zasługuje. - potem się rozłączyła, a mnie echem w głowie odbijały się jej słowa. Moja przyjaciółka jak zwykle udzielała najlepszych rad. Tylko czy ma rację..?

(Perspektywa Liama)

Myśli kotłują się w mojej głowie, choć nic z tego nie wynika. Doskonale wiedziałem co miała na myśli Caroline, ale czy "to" dotyczyło nas oboje? Czy może ona czuje to samo co jak? Spojrzałem na nią, właśnie rozmawiała przez telefon. Ona jest taka idealna! Telefon zawirował w kieszeni moich spodni, odwracając moją uwagę od Hanny. Dostałem SMS-A, a żeby było ciekawiej wiadomość wysłała mi Caroline. No któż by to mógł być jak nie ona.

Nadawca: Caro.
"Zadbałam o wszystko. Wejście na dach w szafie, sufit. Nie spierz tego, bo będziesz miał do czynienia ze mną! Do boju kowboju!"

"Zadbałam o wszystko" - przeczytałem jeszcze raz. Wiedziałem już co powinienem zrobić teraz, a raczej już dawno temu. Teraz albo nigdy!

Zacząłem iść spokojnym krokiem w kierunku Hanny, która stała do mnie odwrócona plecami. Będąc przy niej, nie po raz kolejny tego wieczoru oszołomił mnie jej zapach. Perfumy wraz z szamponem, którym pachniały jej włosy tworzyły kwiatową mieszankę, która z czasem stała się dla mnie potrzebniejsza niż tlen. Delikatnie splotłem nasze dłonie, delektując się dotykiem jej drobnych rąk. Spojrzała na mnie, a moje nogi stały się jak z waty. Mogłem patrzeć w jej kakaowe oczy bez końca i nadal było by mi miało. One mówiły więcej niż ich właścicielka, to one dawały mi nadzieje, że moje uczucie może być odwzajemnione. Nie wiem ile trwaliśmy w takiej pozycji, ale to Hanna przerwała milczenie tej chwili:

- Liam... - zaczęła lekko zachrypniętym z emocji głosem. Uwielbiam kiedy wypowiada moje imię. Uwielbiam jej akcent i to, że niemal zawsze nim coś powie, przemyśli te słowa.

- Ufasz mi? - zapytałem. Od tego pytania zależało wszystko.

(Perspektywa Hanny) 

- Ufasz mi? - to pytanie mnie zaskoczyło.  Czemu o to pytał tym swoim niesamowicie seksowym głosem, którego barwa tak mocno na mnie działała? Czyżby nie wiedział, że wskoczyłabym za nim w ogień? Że teraz czuję się niesamowicie trzymając jego dłoń i patrząc w jego cudowne oczy? Oczy, w których tyle potrafiłam zobaczyć, co jednak uznawałam za wytwory wyobraźni?

- Jak nikomu innemu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przygryzłam ze zdenerwowania wargę, czekając na jego reakcje.

(Perspektywa Liama)

Gdy tak przygryza swoją wargę mam ochotę się na nią rzucić! Ale muszę się opanować... Jeszcze nie teraz...

(Perspektywa Hanny) 

Jego wzrok spoczął na moich ustach. Czy mi się to wszystko śni? Potem Liam szeroko się do mnie uśmiechnął i szepnął: "Choć..." Za tobą choćby na koniec świata i jeszcze dalej! Hanna OPANUJ SIĘ! Desperatek to on ma na pęczki. Nie myśl teraz o tym... Najlepiej nie myśl teraz o niczym.

Liam skierował nas do szafy i choć było do dla mnie dziwne oraz może lekko przerażające to wiem, że mogę mu zaufać. On nie jest taki jak inni chłopcy, w których przyszło mi się niestety zakochać. Jednak tamte uczucia, którymi darzyłam tamtych chłopców są niczym w porównaniu z tym, jak czuje się w obecności Liama.

Ku mojemu zaskoczeniu i zdecydowanie uldze, okazało się, że w suficie znajduje się tajne przejście na dach. Niesamowite! Okazało się, że właśnie na tym dachu przygotowany był piknik tylko dla nas dwojga. Nie wiem skąd on go wziął, ale Liam trzymał w swojej drugiej dłoni koszyk. Był rozłożony ogromny koc zaopatrzony w różnej wielkości poduszki. Balustrada przyozdobiona była w takie same lampki, co ogród. Mieliśmy bardzo dobry widok na bawiących się w nim ludzi. Znajdują się tam ludzie, których kocham i bez których moje życie nie było tak wspaniałe. Jakby tego było mało, ponad naszymi głowami błyszczały miliony gwiazd na czystym nocnym niebie. A to wszystko jakby tylko nas - mnie i Liama. Odwróciłam się w jego stronę, mówiąc:

- Przepiękny widok.

- Najpiękniejszy jaki przyszło mi kiedykolwiek widzieć w całym moim życiu. - kiedy wypowiadał te słowa jego oczy skierowane były tylko na mnie. Mówił o mnie! Zapadło mi dech w piersiach. To musi być sen, cudowny sen...

Nawet nie zauważyłam, że kiedy ją podziwiałam widoki on rozłożył zawartość koszyka.

- Może zjemy? - zapytałam nieśmiało. Wcale nie chciałam tego, znów zepsułam nastrój. Spuściłam wzrok na moje buty.

- Zbyt długo czekałem na tę chwilę. - powoli wypowiadał każde słowo, zbliżając się do mnie jednocześnie. Kiedy był już tak blisko mnie, że mogłabym przysiąc, iż słyszy moje łomoczące serce, poprosił. - Spójrz na mnie. - zahipnotyzowana jego głosem, uniosłam wzrok i spotkałam się ze spojrzeniem jego oczu. - Pragnę już zawsze patrzeć w twoje wspaniałe karmelowe oczy oraz moc mówić Ci za każdym razem jak zjawiskowo piękna jesteś. - delikatnie ujął moje ręce, cały czas patrząc prosto w moje oczy - Jak rozświetlasz każdy mój dzień swoim uśmiechem, jak bardzo potrzebuje Cię choćby zobaczyć czy usłyszeć by normalnie funkcjonować. Jesteś tak cudowną osobą, tak dobrą, bezinteresowną, w jaki sposób o nas wszystkich dbasz. Nie wiem co my byśmy bez ciebie zrobili, co ja bym bez ciebie zrobił... Na szczęście nie muszę tego wiedzieć. Przez to wszystko po prostu chciałbym Ci powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczysz. - tu zrobił małą przerwę, jakby na oddech. A potem uśmiechnął się w najpiękniejszy sposób jaki kiedykolwiek przyszło mi zobaczyć - Kocham Cię Hanno Malik... Jak wariat i niemal od momentu, w którym dostałem od ciebie ciastem prosto w twarz. - roześmiałam się. Doskonale pamiętam tamten moment. Chłopcy urządzili "zapoznawczą" bitwę na jedzenie, kiedy Zayn zdecydował przedstawić mnie One Direction. Łzy wzruszenia cisnęły mi się do oczu. Oto mój wymarzony książę z bajki wyznał mi, że mnie kocha... Mogłam zrobić tylko jedno...

Zarzuciłam mu ręce na ramiona i pocałowałam. Tyle razy wyobrażałam sobie ten moment, jednak w rzeczywistości okazał się nieporównywalnie lepszy. Usta Liama były tak samo spragnione mnie, jak moje jego. Motyle wariowały w moim brzuchu, a ja czułam się niewyobrażalne szczęśliwa. Objął mnie w talii i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Czułam, że znajduje się właśnie tam gdzie powinnam, czyli w ramionach Liama. On całował tak... IDEALNIE! Mogłabym robić tylko to całą wieczność. Kiedy jednak zabrakło nam powietrza, musieliśmy się od siebie oderwać. Jeszcze kilka razy krótko się pocałowaliśmy, a potem ten wariat podniósł mnie, po czym zakręcił. Wybuchłam śmiechem, a on mi zawtórował. Ani na chwilę nie wypuścił mnie z objęć - ja też nie zamierzałam tego robić.

- Jak byś się jeszcze nie domyślił, ja też cię kocham Liamie Payne, najbardziej na świecie. - wyszeptałam. Te słowa były skierowane tylko i wyłącznie do niego. Jego oczy zaświeciły, a on znów mnie pocałował.

Co tam sny! Rzeczywistość przebiła wszystkie moje najśmielsze oczekiwania.

(Perspektywa Maddie) 

Stałam koło Caroline i wpatrywałam się w niebo... No dobra, nie w niebo, ale w ledwo widocznych w świetle lampek Liama i Hannę. Tak się cieszę na ich szczęście! Mam ochotę skakać, biegać, a przy tym śpiewać: "Miłość rośnie wokół nas w spokojną jasną noc!" No, ale chyba nie była by już taka spokojna...

Swoją drogą jestem ciekawa, czy równie dobrze poszło moim gagatkom. Na nich zastosowałam nieco inną taktykę. Mój kochany i przewidywalny przyjaciel oczywiście przyjechał swoim żółtym Ferreri 458 Italia, a jak wiadomo, to nie jest przestrzenne auto. Mam nadzieję, że Mateusz w końcu wziął się w garść po tym jak go spoliczkowałam, kiedy chciał stchórzyć. Plan wyglądał następująco: Matti zabiera ją na szaloną przejażdżkę, zawozi w romantyczne miejsce, potem BUM i wracają lub nie jako para. Jak będzie inaczej z jego winy to oberwę mu jaja, bo ich nie używa! Kocham go, ale jest mężczyzną, to niech zachowuję się jak mężczyzna lub chociaż facet.

Robert ponownie poprosił Car do tańca. Muszę przyznać, że ekipa nam się rozkrusza. Harry i Claudia gdzieś zniknęli, Camillę i Zayna również wywiało. Rozejrzałam się wokół. Przy stole siedzieli zalany w trzy dupy Gwiazdorek i Nialler. Postanowiłam podejść więc do Nialla, co niestety w tym momencie łączyło się z towarzystwem Gwiazdorzyny. Bogu Dzięki, że nie mu tu tej Su(e)ki, bo nie wiem czy bym to zniosła nawet z nqjszczerszymi intencjami,których wzresztą wobec tej dwójki mi brak.

- Hejo Niall - przywitałam się z uśmiechem i dokończyłam z kwaśną miną zwracając się do Tomlinsona. - I ty. Co tam?

- A co cię to obchodzi? - odburknął Gwiazdorek lekko sepleniąc.

- Akurat nie ciebie się pytałam, bo widać, że uparczywie szukasz dna Rowu Mariańskiego w dnie swoje szklanki. - po mojej wypowiedzi Louis spojrzał na Nialla pytającym tonem.

- Maddie ma chyba na myśli, że się staczasz. - wyjaśnił blondyn. Wyraz twarzy brunetka najpierw sygnalizował zrozumienie, a zaraz postem oburzenie.

- Sama jesteś dno swojego szklanki Mariańskiej w dnie rowu. - wycelował we mnie oskarżycielsko palcem. Naprawdę był nieźle najebany.

- Kontynuowała bym tą interesującą konwersacje, ale to żadna przyjemność kiedy jesteś w takim stanie. - westchnęłam i nie czekałam na opóźnioną reakcję Gwiazdorzyny, tylko zwróciłam się do Nialla - Proponuje go zaprowadzić do wolnego pokoju gościnnego. Jeden jest koło sypialni Camili. Co ty na to?

- Genialny pomysł. - uśmiechnął się. Spojrzał na Louisa i mruknął pod nosem: "Coś ty z sobą zrobił...".

Nialler wstał i wziął Tomlinsona pod ramię. Lekki opór Gwiazdoreka nie poskutkował. Ja wzięłam go z drugiej strony by pomóc Niallowi.

- Nie dotykaj mnie, ja mam dziewczynę. Kocham ją - oznajmił z wysiłkiem i z plączącym się językiem. Trochę tego za dużo!
- Mogę go ogłuszyć? - zapytałam poważnie blondyna, spoglądając morderczym wzrokiem na Tomlinsona.

- Obawiam się, że nie. - odparł ze śmiechem, a ja zrobiłam zawiedziną minę. "Może kiedyś..."

(Perspektywa Camili) 

Zayn chyba trochę za dużo wypił, ale jeszcze trzymał się na nogach. Zostałam go na chwilę z Louisem i zaczęli pić na potęgę. Chciałam go zaprowadzić do pokoju gościnnego, ale uparł się, że chce zobaczyć mój pokój. Dla świętego spokoju postanowiłam mu go pokazać, a potem zmusić do zostania w gościnnym. Choć średnio podobała mi się perspektywa zostania z nim tylko we dwoje, gdy jest w takim stanie, to postanowiłam mu zaufać. Dotychczas nie zrobił nic, bo mogło by podważyć moją ufność wobec niego. O jak bardzo przyszło mi się pomylić. ZNÓW muszę PŁACIĆ za moją GŁUPOTĘ....

Wtedy też tak się to zaczęło - niewinnie...

- Wiesz.. bardzo mi się podobasz. - mruknął mi "seksowym" głosem wprost do ucha. Jego oddech cuchnął alkoholem. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze i poczułam niepokój. - Wiem, że ja tobie też. - kontynuował. Zmroziło mnie.

- Skąd ten pomysł? - zapytał, może lekko nerwowo. Próbując go od siebie delikatnie odepchnąć.

- Nie udawaj. - roześmiał się. Dotychczas lubiłam jego śmiech, ale teraz wydał mi się przerażający.

Spojrzał na mnie. Jego wzrok był pełen... pożądania. Cofnęłam się od niego. Stać mnie było tylko na tyle, bo sparalożował mnie strach. Zamiast oczu Zayna widziałam całkiem inne... zobaczyłam oczy mojego oprawcy.

Zderzyłam się ze ścianą korytarza. On się zbliżał. Ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku.

- Zayn... - starałam się powiedzieć. - Nie...

Nie słuchał. Dotknął mojego policzka, a ja natychmiast odwróciłam głowę. Ten dotyk parzył... tak jak tamten... wtedy...

- Nie. - mój głos był błagalny. On był już przy mnie. Przycisnął swoje ciało do mojego. Byłam w pułapce... znowu.

- Ciiii. - mruknął jakby w amoku. Zaczął jeździć dłońmi po mojej skórze i choć nie robił tego brutalnie, to dla mnie było bolesne. Przypominał mi o każdym miejscu, które było dotykane wcześniej przez NIEGO, które było brudne.

WSZYSTKO WRÓCIŁO. Strach. Upokorzenie. Złość. Bezsilność. Wstyd. Każde odczucie kumulujące się we mnie. Przed oczami pojawiły mi się sceny z sprzed 2 lat z taką dokładnością, jakby wydarzyły się minute temu. Ponownie przeżyłam to wszystko na nowo.

Zayn zaczął się do mnie dobierać, całować mnie, moją szyję, rozpinać moją koszulę. Każde jego dotknięcie było niczym smagnięcie rozżażonym prętem. Przekonałam się w duchu za wybranie koszuli.

Próbowałam go odepchnąć. Nie miałam dość siły. Chciałam krzyczeć po pomoc. Zamknął mi usta kolejnym obelśnym pocałunkiem.

Po policzkach zaczęły cieknąć mi łzy, wbrew mojej woli, jak wszytko co właśnie się działo.  Mój koszmar powrócił... Przeżywałam go na nowo...

Wyrwałam się, ale to zaskutkowało tylko tym, że mocniej przyciągnął mnie do siebie. Był silniejszy.

Chciałam by to się skończyło... NIE - by to się nigdy nie wydarzyło. Chciałam uciec stąd jak najdalej, ale nie mogłam ponieważ masywne ciało Zayna przygniatało mnie do ściany...

A ja mu zaufałam...

(Perspektywa Maddie.) 

Stałam tam i patrzyłam zszokowana jak... Zayn dobierał się do Kamili...

Mój szok trwał jednak tylko kilka sekund. Puściłam Tomlinsona i natychmiast znalazłam się przy Maliku. Z całą siłą odepchnęłam go od Kamili oraz przywaliłam pięścią w twarz.

Za nic nie mogłam pozbyć się cholernego uczucia dèja vu, gdy patrzyłam się jak odrzuca go siła uderzenia. Miałam ochotę zacząć go tak bić by nigdy więcej nie ważył się tak potraktować nikogo. Z największą chęcią bym go wykastrowała! Jednak teraz ważniejsza była Kamila.

Widziałam jak moja biedna blondynka osuwa się po ścianie i chowa głowę w dłonie. Jej szloch... Odwróciłam się na powrót w stronę tego jebanego sukinsyna, który doprowadził ją do takiego stanu. Pociemniało mi w oczach, biłam gdzie popadnie, ale zawsze tak by bolało.

Nie wiem ile to trwało... zaślepiła mnie dzika furia. Potem nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie i odciaga. Miałam ochotę uderzyć też tego kogoś, ale...

- Magda nie! - usłyszałam głos Kamili.  Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyłam w  jej złamane oczy, oczy osoby cierpiącej.

W korytarzu pojawiły się niespodziewanie inne osoby. Przerażona Kamila uciekała do swojego pokoju. Chciałam za nią pobiec, ale ktoś nadal mnie nie puszczał.

- Zostaw mnie. - warnęłam, jak się okazało do Nialla. Spojrzałam na swoje ręce. Były sine i we krwi tego śmiecia. Blondyn się zawahał. - Nic nie zrobię. - postawił mnie, ale pozostał w pogotowiu, niepewny co zrobię.

- Powiedz mi, że nie... - zaczął Robert patrząc to na mnie, to na Malika, to na drzwi za którymi zniknęła Kamila.

- Niestety nie mogę. - Spojrzałam na niego z goryczą w głosie. Po czym oznajmiłam pozostałym, zszokowanym gościom. - Impreza zakończona. Muszę was prosić byście sobie poszli. - zrobiłam pauzę, po czym dodałam już mniej oficjalnie. - Żałuję, że tak to się skończyło.
Jak najszybciej pobiegłam do Kamili. Znalazłam ją tam, gdzie przypuszczałam.

(Perspektywa Kamili)

Musze to z siebie zmyć, musze go z siebie zmyć, musze być czysta!

Łzy nieprzerwanie ciekły mi po policzkach, a wspomnienia opanowały głowę....

MUSZE TO WSZYSTKO Z SIEBIE ZMYĆ!

(Perspektywa Nialla) 

Nie mam pojęcia co właśnie się stało. Ani gdy zobaczyłem Zayna przystawiajacego się do Camili, choć to prawdę mówiąc mnie nie zdziwiło, bardziej zaniepokoił mnie fakt, że blondynka płakała i prosiła by przestał... nie - ona go o to błagała! Rozumiem, że Maddie go odepchnęła, ale nie wiedziałem dlaczego zaczęła go bić. Chyba nawet nie warto wspominać o tym, że totalnie zaskoczył mnie fakt, że nie biła go tak po... dziewczyńsku, ale jak facet, który dokładnie wie co robi. Całą tą scenę oglądałem jakby w zwolnionym tempie.  Gdy się odwiesiełem puściłem zalanego Louisa, który upadł na ziemię i rzuciłem się w kierunku Maddie, odciagając ją od Zayna. Cała ta sytuacja była dla mnie wręcz chora, a tysiące myśli i spekulacji rozsadzały mi głowę. Jednak poczułem coś jeszcze oprócz domujacego szoku. Kiedy spojrzałem na Camilę, ona nie wyglądała jak wesoła i uśmiechnięta blondynka, którą znam... bardziej przypominała mi wrak człowieka... A to był widok łamiący serce.

(Perspektywa Maddie) 

Zobaczyłam jak moja przyjaciółka trze swoją skórę gąbką tak mocno, że szybko pojawiają się na niej czerwone ślady. Jest w samej bieliźnie. Na jej twarzy maluje się obrzydzenie, wstyd i wstręt do samej siebie. Znów mam to cholerne dèja vu!

Wzięłam ręcznik, który leżał nieopodal. Był miły w dotyku, ciepły i puchowy. Podeszłam do Camili. Drzwi od kabiny prysznicowej były otwarte. Wyłączyłam wodę, otuliłam delikatnie moją kochaną blondynkę ręcznikiem. Ona spojrzała na mnie swoimi zaszklonymi, zrozpaczonymi oczami i wyszeptałam cicho:

- Proszę... musze się umyć... musze być czysta...

Powtarzała to jak mantrę. Nic innego nie mówiła. Jej głos stawał się coraz słabszy i załamywał jej się coraz bardziej. Wyjęłam jej delikatnie gąbkę z rąk, którą chwilę temu raniła sobie skórę. Wiem, że teraz wszystko do niej wróciło.  Każde złe wspomnienie powróciło że zdwojoną mocą, a tych wspomnień było dużo.  Jak się okazało nawet w Londynie miały ją dopaść.

Cały czas ją przytulając i uspokajając, zaprowadziłam ją do jej pokoju. Położyłyśmy się na łóżku. Cały czas się trzęsła.  Złapałam po drodze jakąś jej ciepły wełniany sweter. Pomogłam jej go ubrać i otuliłam ją kołdrą tak ciasno, by na pewno było jej zimno. Zdawałam sobie sprawę, że dreszcze nie mają nic wspólnego z tym czy jej zimno czy też nie. Nie ustały, kiedy była już w łóżku.  Położyłam się obok niej i mocno do siebie przytuliłam. Camila wtuliła się we mnie ufnie, chowając twarz w moich ramionach. Niby ja byłam tą drobniejszą, ale ona teraz wydawała się być tak krucha, jakby zaraz mogła się rozsypać na tysiące małych kawałeczków. Nie musiałam długo czekać, aż jej ciałem wstrząsnął szloch. Sama walczyłam, by się nie rozpłakać, ale ja nie mogłam.

Głaskałam ją po głowie w uspokającym geście i cały czas powtarzałam, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi. Czułam, że się trochę uspokoiła. Jednak wiem, że to dopiero początek. Spedziłyśmy już nie jedną taką noc, kiedy budziła się z krzykiem, ponieważ obudził ją koszmar, a raczej koszmarne wspomniania. Zrobiłam więc coś, co zawsze ją uspokojało...

Zaśpiełam jej. Najlepiej jak potrafiłam i jak byłam w stanie wykonać Safe Q Sound Taylor Swift. Wybór nie był przypadkowy. Tą piosenkę moja Kamcia zawsze uwielbiała. Każde słowo piosenki zaśpiewała prosto z serca.

Wkrótce zorientowałam się, że wykończona blondynka zasnęła w moich ramionach. Spojrzałam na jej twarz i po raz kolejny zadałam sobie to samo pytanie, na które chyba nigdy mi nie  przyjdzie usłyszeć odpowiedzi: "Dlaczego ona, tak wspaniała osoba, a także moja najlepsza przyjaciółka została zgwałcona?!"

______________________________________________________________
A więc pojawił się rozdział po długiej przerwie. Został on napisany przeze mnie czyli Magdę  (Skittles and The Cookie!) i wydaje mi się, że różni, się od innych, które pisałam. Wróciłam także do pisania tego opowiadania już na stałe, nie mogłam się z nim rozstać - zbyt wiele dla mnie znaczy. Główną różnicą jest dużo krótszych perspektyw. Wydaje mi się, że rozdział wiele wyjaśnia i rozwiązuje parę spraw. Już wiecie dlaczego Camila zachowuje się jak się zachowuje, ale to jest o wiele dłuższa historia oraz Hanna i Liam w końcu wyznali sobie miłość! Mam nadzieje, że warto było czekać :D Bardzo zależy nam na waszych opiniach, dlatego prosimy o komentarze.