(perspektywa Liama)
Siedzieliśmy przy naszym stoliku i śmialiśmy się z Sue. Nie lubimy jej strasznie! To koszmarna baba, której nie idzie się pozbyć. Próbowaliśmy wszystkich sposobów chyba. Na jednego kleszcza Jessice podziałało, a na drugiego nie. Louis się chyba uodpornił na dobre rady. Są dwie opcje, albo się naprawdę zakochał albo jest głupi, głuchy i ślepy. Tą drugą opcje wykreślamy, zanim jeszcze o niej pomyślimy, więc zostaje nam pierwsza opcja, która jest marnym pocieszeniem. Jedyne co nam pozostało to śmiech, ale wiecie co? Powoli zaczynamy tracić przyjaciela...
- Ej Liam, tam jest jedzenie gwiazdorka, co nie? - zapytała mnie Maddie. Spojrzałem na nią pytająco.
- Louisa jedzenie. - wyjaśniła przewracając swoimi ogromnymi oczami. Pierwszy raz spotkałem się z takimi, to nienormalne wręcz, ale chyba naszemu "gwiazdorkowi" się podobają. Tak tylko zauważyłem. Uśmiechnąłem się na to określenie, w tym momencie, niestety trafne.
- Tak, a co?
- Skoro jego dziw...dziewczyna zabrała mi deser, to mogę wezmę jego. Zresztą on już chyba nie wróci. - Maddie szybko się poprawiła. Uśmiechnąłem się do niej podając jej tackę Louisa.
- Dziękuję - odwzajemniła gest.
- Proszę.
Jedliśmy obiad, prowadząc luźną rozmowę. W pewnym momencie Zayn próbował objąć Camilę. Przez jej twarz przeszedł tak jakby cień, nie mam pojęcia jak to określić, wiem tylko, że było coś nie tak. Za to Maddie, obok której siedziałem najwyraźniej się spięła, potem chwyciła łyżeczkę z budyniem i wycelowała nią w Zayna. Ma dziewczyna cel, bo trafiło mu prosto między oczy.
- Bitwa na jedzenie!!! - krzyknęła, gdy trafiła. Jestem pewny, że to nie o to chodziło, ale postanowiłem pomóc. Wziąłem talerz z ziemniakami, po czym jego zawartość wyrzuciłem na Hazzę. Nie bez powodu, nienawidzę, gdy rozrzuca swoją bieliznę wszędzie. Następnie wszystko stało się kwestią chwili. Co budyń zaczął to reszta skończyła. Jedzenie latało wszędzie, Maddie była chyba w swoim żywiole, Zayn próbował się na niej zemścić, ale za każdym razem, obrywał bardziej. Ja, Harry i Camilla rzucaliśmy we wszystkich czym tylko popadło, natomiast Niall stanął na stoliku i ze łzami lamentował, że to marnotrawstwo, gdzie się podział pokój i miłość, ale gdy dostał ciastem prosto w twarz, pękł i sam zaczął rzucać. Oczywiście zjadł to ciasto.
Po jakiś 20 minutach, może trochę więcej, bitwa zastała zakończona przez dyrektora we własnej osobie. Nikt na początku nie zauważył jego przyjścia lecz po tym jak zaklaksonił (aut. przyjmijmy, że tak czynność istnieje), wszyscy zastygli w pół ruchu i ucichli... no jednak nie wszyscy - Maddie rzuciła ciastem w stronę dyrektora, ale trafiło ono w Louisa, który stał za nim. Dyrektor się schylił na szczęście.
- TERAZ JESTEŚMY KWITA! - krzyknęła. - Dziękuje panie dyrektorze! - dodała uśmiechając się szeroko. Co za dziewczyna... pokręciłem głową z uśmiechem.
- Nie ma za co. - powiedział także posyłając jej uśmiech. - Kto to wszystko zaczął? - zapytał przybierając poważny wyraz twarzy. Maddie podniosła rękę i zaczęła się przeciskać w stronę dyrektora przez tłum uczniów. Ze względu na jej wzrost, nie za bardzo jej to wychodziło.
- Przepraszam... przepraszam, ej ty przepuść mnie... NO LUDZIE! BŁAGAM! - mruczała pod nosem. W pewnym momencie zauważyłem, że Camila mówi coś na ucho do Mattiego - tego kolegi z drużyny Lou, a on kiwnął głową na tak i poszedł w stronę niebieskowłosej, choć teraz włosy miała w spaghetti i nie tylko (aut. jeśli was to bardzo interesuje to powiedziała: "Weź jej pomóż, bo zaczyna się wkurwiać, a pobitych i trupów nie chcemy"). On wziął ją na ręce i zaniósł do dyrektora. Praktyczne :) Dyrektor lekko się uśmiechnął i poprosił Maddie by poszła za nim, a potem jeszcze zgarnął Sue i Louisa, który wywrócił oczami. To może być ciekawe.
Po usłyszeniu dzwonka wszyscy skierowali się do klas. Cali z jedzenia, brudni, jedni rozpaczający (garstka dziewczyn), jedni zadowoleni (prawie wszyscy). Mnie została jeszcze biologia i wf. A potem wreszcie zobaczę Hannę. Hanna...
(perspektywa Louisa)
Powstrzymywałem śmiech, słabo mi to wychodziło, więc nic dziwnego, że w pewnym momencie wybuchnąłem śmiechem. Właśnie weszliśmy do gabinetu dyrektora, on odłożył klakson na biurko i usiadł na krześle, my staliśmy. Śmiałem się bardzo głośno, tak, że zaczęło mi brakować tchu. Zaraz po tym dołączyła do mnie Maddie, ale ona ma śmiech! Taki... wyjątkowy. Grr... miało być dość o niej! Dyrektor cierpliwie czekał, aż przestaniemy Sue stała i patrzyła po prostu. Dyrektor po jakiś pięciu minutach się nie doczekał, więc ponownie chwycił za klakson.
- No co pan?! - powiedziała po chwili Maddie z żalem w głosie, łapiąc się za ucho.
- Jako, że ty - wskazał klaksonem na nią, na co ona się cofnęła kuląc i burknęła "Grozi mi pan?!". Ja zachichotałem, za co dostałem w ramię od Sue, a dyrektor nieudolnie stłumił uśmiech i odłożył klakson. - Ty zaczęłaś bitwę na jedzenie, będziesz musiała posprzątać stołówkę. Nie obchodzi mnie jak, z kim, ale ma błyszczeć do jutra.
- Oki. - odpowiedziała z zagadkowym uśmiechem.
- Wy natomiast - zwrócił się do mojej dziewczyny i do mnie. - Za zbytnie okazywanie sobie czułości na terenie szkoły w formie kary pomożecie jej - tu wskazał na Maddie. - posprzątać.
- To ma być kara dla nich, nie podwójna dla mnie! No proszę pana, litości! - błagała.
- Ej! Ranisz. - powiedziałem łapiąc się za serce, a Sue posłała mi karcące spojrzenie.
- Ja mam trening przed meczem. Wie pan jak ważny jest doping! - zaszczebiotała słodko.
- Oczywiście panno Johnson. Niech będzie. Dostajesz ostrzeżenie.
- Dziękuję panu, to ja już pójdę. - pocałowała mnie w policzek i poszła. Dobrze, że chociaż jej się upiekło.
(perspektywa Maddie)
Nie mogę na nią patrzeć, wszystko mnie w niej obrzydza. Widząc ją czuję chęć mordu, choć poznałam ją zaledwie godzinę temu.
-To co pan ze mną zrobi? - gwiazdorek uśmiechnął się tak niewinne. Magda odwróć wzrok, natychmiast - nakazywałam sobie, ale nic z tego. Zapatrzyłam się.
- Idziesz do kozy. Dziś, dwie godziny nic nie robienia. - powiedział dyrektor z szatańskim błyskiem w oku, ale mogło mi się coś zdawać.
- Znowu? - złodziej paskowy zajęczał żałośnie.
- Tak. Tomlinson bądź mężczyzną! - nakazał mu stanowczo, a on stanął na baczność i zasalutował. Poszłam w jego ślady, robiąc to samo. - Odmaszerować.
Podśpiewując "jipti skipti jipti skipti" wyszliśmy żołnierskim krokiem. Trochę dziwne, że nuciliśmy to samo, jakoś tak wyszło...
Poszliśmy na lekcje. Oczywiście musieliśmy usiąść razem. Żeby nie było - tylko jedna ławka była wolna. Małe coś te klasy mają. Próbowałam się skupić, ale biologia, to nie jest moja mocna strona. Poza tym, nie wiedzieć czemu, wzrok mi ciągle uciekał na osobnika siedzącego obok. Kolejna dziwna sprawa! Mój móżdżek knuje coś przeciw mnie, czuję to!
Gwiazdorek natomiast, z tego co zauważyłam słuchał z uwagą i zrozumieniem. Może to lubi, w sensie, że biologie, a może mnie się to tylko wydaje?
Zadzwonił dzwonek. Dziękuję bardzo. Już chciałam wstać, ale nauczycielka zatrzymała nas.
- Mam dla was dwie wiadomości. Pierwsza to taka, że macie wf wspólnie, to znaczy dziewczyny razem z chłopcami, ponieważ pani White dziś nie ma. A druga to projekt. Tak wiem, jestem okropna i zła, bo daje projekt w kwietniu, ale takie jest życie. Temat losujecie jutro, pracujecie w parach, tak jak siedzicie w ławkach. No dobra, przeboleje to... czekaj że co?! Mam robić projekt z gwiazdorkiem?!?! Co ja komu złego zrobiłam, że mnie tak każe?! No dobra, może zasłużyłam, ale przecież się staram :)
Szybko wyszłam z klasy i poszłam (tak mi się zdaje) do hali sportowej. Jakieś dziewczyny, które kojarzyłam z lekcji weszły do szatni. Też się tam udałam.
Strój do wf-u to biała koszulka z krótkim rękawem oraz krótkie granatowe szorty. Po prawej stronę koszulki i spodenek znajdowało się logo szkoły. Zdjęłam moje ubranie, bd je musiała koniecznie wyprać! Matti już się przyzwyczaił, że koszulek raczej nie oddaje. Tak więc zostałam w białym biustonoszu i męskich bokserkach ze SpongeBobem, które musiałam trzymać trochę. Przeciągnęłam się, po czym odwróciłam na dźwięk głosu Kamili.
- Mieliście być grzeczni, a tu proszę! - powiedziała lekko podnosząc głos. - A gdzie jest twoja bielizna? Hm? W strzępach?
- Boże, jaka z ciebie idiota! - krzyknęłam cała czerwona. Reszta dziewczyn zaczęła nam się przysłuchiwać.
- Ja wiedziałam, że to się tak skończy, tylko nie wiedziałam, że tak szybko. - zaśmiała się ściągając bluzkę.
- Do niczego nie doszło kartoflu!
- Jeszcze. - stwierdziła.
- Grr... Jesteś nieznośna. Idę umyć nogi z jedzenia. - wyszłam szybko i poszłam pod prysznic. Umyłam nogi, ręce i dokładnie twarz. Powycierałam się do sucha, rzuciłam ostatnie spojrzenie na moje lustrzane odbicie, po czym się odwróciłam. I w tym momencie stanęłam jak wryta, ponieważ zobaczyłam Louisa, w bokserkach, tylko bokserkach. Zjechałam go wzrokiem od góry do dołu. O matko, strasznie się zaczerwieniłam, oczywiście nie pierwszy raz widzę faceta w bokserkach, ale na Louisa od momentu, w którym go poznałam reagowałam inaczej. Pomińmy fakt, że znam go może nie całe dwa dni. Nasze oczy się spotkały, Kurwa! Dlaczego one są takie piękne?! Magda, nie możesz robić sobie nadziei, LOUIS MA DZIEWCZYNĘ!!! Wbij to sobie do tej głupiej łepetyny! O nie, ZABRANIAM CI LOUIS, nie uśmiechaj się!!! ... Za późno, rozpłynęłam się i mimowolnie odwzajemniłam jego przepiękny gest. I tak staliśmy, ale kiedy Louis ... zaraz, on kiedy "Louis"?! To jest gwiazdorek! Tak więc kiedy gwiazdorek zrobił krok do przodu, ocknęłam się z transu. Zamrugałam kilka krotnie oraz ruszyłam lekko niepewnym krokiem w stronę drzwi mówiąc:
- Przepraszam, chyba pomyliłam coś. Jeszcze nie do końca potrafię się odnaleźć w tej szkole. - tłumacząc się szłam tyłem do drzwi. Musiałam poprawić moje wyjątkowe majtki, przez co się jeszcze bardziej zaczerwieniłam - To ja już sobie pójdę... Auć! - walnęłam głową w drzwi, gdy się obracałam. - Nic mi nie jest, cześć! - wybiegłam szybko i popędziłam do szatni, tym razem nie pomyliłam, na szczęście. W środku była tylko Kamila.
- Opowiesz mi później, co się stało, a jestem pewna, że coś się stało. - kurde, ona za dobrze mnie zna, zdecydowanie za dobrze. Dodała jeszcze - Ubieraj się w to seksistowskie coś i powiedz, jaką karę dał ci dyrektor.
- Oki. - powiedziałam wkładając szorty i poprawiając je tak, by z bokserkami jakoś wyglądały. Były zdecydowanie za krótkie. - Jeśli ktoś skomentuje, to - wskazałam na pseudo szorty, to pobije - stwierdziłam.
- Nie tylko ty. - przez twarz Kamili przeszedł grymas. - Ale wiesz, co? Podobne stroje mają siatkarki. - uśmiechnęła się i podskoczyła, tak jakby serwowała.
- Zawsze trzeba znajdować jakieś plusy - zaśmiałam się. Włożyłam koszulkę i stwierdziłam, że to jednak całkiem wygodny strój. - A wracając do twojego pytania, to mam posprzątać całą stołówkę do jutra. Mam nadzieję, że mi pomożesz. - uśmiechnęłam się. Związałam włosy w wysokiego kucyka, ale zaraz większość włosów oczywiście powyłaziła. No trudno się mówi.
- Oczywiście, że tak. - Kamcia także posłała mi uśmiech. - Dziękuję ci za tamto. - powiedział cicho.
- Ciii..., nie myśl o tym, choć do mnie. - przytuliłam ją mocno. Wtuliła się we mnie, stanęłam na palcach, głaskałam ją po głowie i mówiłam, że wszystko już jest dobrze. Nie może teraz o tym myśleć.
- Choć. - złapałam jej rękę i pociągnęłam. - Wyżyjemy się i pokarzemy na co nas stać. A teraz uśmiech proszę - odwróciłam się do niej i zrobiłam głupią minę.
Kamila się zaśmiała. Cel został osiągnięty :) Na wf się nie spóźniłyśmy, ale przyszłyśmy jako jedne z ostatnich.
- Dziś gracie w siatkę razem z kobietami, więc zachowajcie resztki kultury, proszę. Louis i Olivia jesteście kapitanami, wybierajcie. Drużyny mają być przemieszane. - powiedział wuefista i usiadł na trybunach, aby nas obserwować. Siatka była rozłożona na środku hali. Wszyscy zostali już wybrani oprócz mnie i Kamili. Nie wiedzą jak gramy. Pan do nas podszedł i zapytał:
- To wy jesteście te nowe?
- Tak - odpowiedziałyśmy równo.
- Widziałem wasze wideo, które przesłałyście na adres szkoły. Żałuję, że dopiero teraz się do nas przeniosłyście.
- Dziękujemy. - znów równo powiedziałyśmy.
- Wideo? - zapytałam. On pokiwał głową. - A więc tak to uknuli. Dziękuje panu. - od nie za bardzo wiedział o co mi chodzi.
- Proszę.
- Ja biorę Camilę. - powiedział Louis. nawet na mnie nie popatrzył. Nie żeby mnie to coś obchodziło, tak tylko zauważyłam. Dobre jest to, że Malik jest w mojej drużynie. Zrobiliśmy rozgrzewkę i zaczęliśmy grę. Oczywiście byłoby nas trochę za dużo na boisku, tak więc mielibyśmy się ciągle zmieniać, tak, jak zadecyduje kapitan. Ci co nie grają, maję odbijać na boku. Nie byłam w pierwszej szóstce, tak więc wzięłam piłkę i zaczęłam ją odbijać raz górą raz dołem, a potem poćwiczyłam jeszcze serwy z wyskoku i ściny. Dobrze mi szło, nie idealnie, ale naprawdę dobrze. Muszę poćwiczyć bloki, ale to na boisku, mam nadzieję, że zagram.
- Ej Maddie choć! - zawołała Olivia. - Pokarz co potrafisz - uśmiechnęła się do mnie. Jak powiedziała, tak zrobiłam. Zagrałam nieskromnie mówiąc świetnie i większości opadła trochę szczęka. Louis chyba przeżył lekki szok, a trener był w niebo wzięty. Kamila nie zaprezentowała się gorzej. Szkoda, że Sue nie grała, bo by dostała w ryj tak, żeby jej tynk odpadł. Zatarłam złowieszczo ręce na tę myśl błahahaha.
Uwielbiam sport, bo to jeden z sposobów, w jaki mogę się wyładować. A to satysfakcjonujące zmęczenie jest dla mnie cudowne, bo wiem, że dałam z siebie wszystko. Po wf-ie wzięłam prysznic, nawet umyłam włosy oczyszczając je z resztek jedzenia. Było naprawdę ciepło, więc wyschną mi naturalnie. Oczywiście przesuszyłam je ręcznikiem, który dostałam od Kamci (kochana jest) oraz po przebraniu się w moje ciuchy, pożegnaniu się ze wszystkimi, wraz z moją przyjaciółką udałam się na stołówkę. Pan woźny przekazał nam środki czyszczące i poszedł do siebie. Położyłyśmy torby na jednym ziemi, w kawałku, gdzie nie było jedzenia, zamknęłyśmy drzwi, ale nie na klucz, po czym spojrzałyśmy na to pobojowisko.
- Nie skończymy szybko, prawda? - jęknęłam.
- Na pewno nie. - stwierdziła Kamila. Zakasała rękawy i związała włosy w koka.
- To ja muszę gdzieś zadzwonić.
- Okej. Ja zobaczę co mamy. - wskazała na środki czyszczące.
Pokiwałam głową. Wybrałam najpierw numer wujka, by powiedzieć, że dziś nie dam rady przyjść. Ja zapytał dlaczego, wysłałam mu zdjęcie pola bitwy. Był ze mnie dumny i odpuścił mi :). Zanim się rozłączyłam usłyszałam jeszcze: "Ej brzydalu, chcesz zobaczyć co Lenny zrobił?" - to było zdecydowanie do mojego taty. Potrafią się zwyzywać od najgorszych, ale gdy ktoś inny to robi, to jest nieciekawie dla tego ktosia, delikatnie mówiąc. Mój następny telefon był do Mattiego, by dał mi Dawidka. Jemu wyjaśniłam dlaczego dziś nie mogę przyjść, ale powiedziałam, że przyjdę jutro z samego rana lub jeszcze dziś jeśli zdążę. Mały nie był zadowolony, ale przyjął to po męsku. A Matti zaczął mu opowiadać o bitwie. Podziękowałam mu bardzo i powiedziałam, że się odwdzięczę. Gdy to załatwiłam, dołączyłam do Zuzu, która skrobała ścianę. Zaczęłyśmy gadać. Ona mi opowiedziała o czasie spędzonym z Zaynem, o jej uczuciach do niego.
- Chyba mnie zauroczył, wiesz? To w jaki sposób się do mnie odnosi, jaki jest. Nie dlatego, że jestem jego fanką, tylko zaczynam go postrzegać jako Zayna, a nie Zayna Malika z One Direction.
- Awwwww. To słodkie :) - stwierdziłam. - Ale zdajesz sobie sprawę, że będę go gnoić, dokuczać mu i uważać na niego?
- Doskonale. Musi to przeżyć. - uśmiechnęła się. - Nie ma co liczyć na taryfę ulgową?
- Nope. Będzie musiał pokazać, że na ciebie zasługuje. Powiesz mi, kiedy coś...
- Tak, nie popełnię tego samego błędu po raz drugi. - uśmiechnęła się blado. Zmieniłam temat i szczegółowo zaczęłam jej opowiadać o moim dniu. Ucieszyła się na wieść o zaręczynach, śmiała się za mnie, wujka, taty, Mattiego, sytuacji w parku i różnych innych ciekawych sytuacji ze zwiedzania. Była ze mnie dumna, że wygrałam na wyścigach oraz stwierdziła, iż chciała by poznać przyjaciół Mattiego. Powiedziałam jej, że to możliwe, bo wszyscy oprócz Caroline chodzą tu do szkoły, tylko, że dziś ich nie było, bo mieli coś tam ważnego do załatwienia. Wymyśliłyśmy tysiące sposobów jak spiknąć Melanie i Mateusza. Uważała za słodkie to, że z Mattim się całujemy i w ogóle, ale nie do końca to pochwalała. Stwierdziła jednak, że ja zawsze uwielbiałam komplikować sobie życie. Lecz najbardziej, zdziwiła ją, ucieszyła historia z gwiazdorkiem.
- Widziałam, że coś takiego będzie! Zawsze ci się podobał. Pasowalibyście do siebie, naprawdę.
- Przestań, to na pewno nie prawda, a poza tym od ma dziewczynę. Proszę, nie rozmawiajmy o nim.
- Okej, ale to nie jest moje ostatnie słowo. - zapowiedziała. Kiedy stwierdziłyśmy, że zaktualizowałyśmy informacje, postanowiłyśmy włączyć muzykę. Zawsze lepiej się coś robi przy muzyce. W szkole chyba już nikogo nie było, oprócz pana woźnego. Kamila jakoś podłączyła swój telefon do głośnika w stołówce i muzyka umiliła nam sprzątanie. Miała wszystkie piosenki z pierwszej płyty* i covery One Direction, ale także Linkin Park i różne inne. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaczęłam nucić którąś, potem to co znałam, śpiewałam. Mam pamięć do piosenek, więc siłą rzeczy większość dobrze znałam. Potem jakoś tak wyszło, że razem z Kamilą zaczęłyśmy tańczyć, śmiejąc się, ale tylko ja śpiewałam. Złapałyśmy za miotły i zamiatałyśmy jednocześnie podrygując do rytmu.
(perspektywa Louisa)
Odsiedziałem w kozie wyznaczone dwie godziny. Jakoś je o dziwo przeżyłem. Cały czas myślałem o Maddie, o Sue, o wszystkim. Nie potrafiłem wyciągnąć jakiś sensownych wniosków, zostałem z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Co ma być to będzie. Już miałem wychodzić ze szkoły, kiedy usłyszałem początek One Thing. Zaciekawiony poszedłem, by sprawdzić skąd pochodzi ten dźwięk. Mój słuch doprowadził mnie do stołówki. Przez szybę w drzwiach zobaczyłem jak Maddie i Camila tańczą, usłyszałem śliczny głos, który musiał należeć do Maddie. Zamurowało mnie z wrażenia WOW!!! Śpiewała tak pięknie. Potem jeszcze zaczęła tańczyć na jednym ze stolików, cicho się zaśmiałem, miała w dłoni jeszcze drewnianą łyżkę, która robiła jej za mikrofon. Camilia tupała nogą do rytmu i nagrywała występ Maddie jej telefonem.
Poczułem jak coś wibruje mi w kieszeni spodni. Wyjąłem telefon i okazało się, że to dzwoni moja dziewczyna. Odszedłem kawałek i odebrałem. Sue chciała bym ją zawiózł do domu. W duchu stwierdziłem, że wolał popatrzeć na Mad. Mad... ładne zdrobnienie, chyba do niej pasuje :) Tak.
(perspektywa Hanny)
Mam urwanie głowy! Muszę wszystko załatwiać dziś! Umówić chłopców na wywiady na najbliższy miesiąc, zorganizować ich spotkania z tekściarzami, nagrania, plan promocji płyty. Nie wyrobie! Spokojnie Hanna, dasz radę, tylko musisz do tego podejść logicznie.
- Nie dam rady! - jęknęłam głośno i schowałam głowę w dłonie.
- Pewnie, że dasz. - usłyszałam czyjś głos. Krzyknęłam, bo myślałam, że jestem sama i się przestraszyłam, ale gdy zobaczyłam, że to Liam wszedł do mojego gabinetu, uspokoiłam się i uśmiechnęłam się do niego.
- Hej. Obawiam, że jednak nie dam, ale użalanie się nad sobą mi nie pomorze, więc najlepiej będzie jak zabiorę się do pracy. - powiedziałam i przeczesałam palcami moje rozpuszczone włosy.
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Nie mam nic ciekawszego do roboty, w sumie to nic nie mam do roboty. - wzruszył ramionami.
- Naprawdę?
- Tak, powiedz tylko co mam robić.
- Dziękuję ci bardzo Liam, jesteś kochany! - krzyknęłam i go mocno przytuliłam.
- Nie ma za co. - słodko się uśmiechnął i odwzajemnił uścisk. Wspominałam, że on ma cudowne perfumy? Takie wyjątkowe, nigdy przedtem się z takimi nie spotkałam.
- To jak byś mógł poukładać mi te papiery jakoś, była bym bardzo wdzięczna. - stwierdziłam, gdy się już trochę ogarnęłam. - A ja za chwilę przyjdę.
Poszłam do łazienki, opłukałam twarz, włosy związałam w koka, poprawiłam swój strój, czyli ogółem się ogarnęłam.
Wróciłam do Liama i zobaczyłam, że większość rzeczy jest poukładana w małe kupki, już się czyściej zrobiło. Wzięłam głęboki wdech, a potem pomogłem poukładać resztę. Następnie znalazłam kartkę z telefonami do producentów programów oraz stacji radiowych, w których One Direction mogło by udzielić wywiadów. Podzieliłam ją na pół i dałam część mojemu pomocnikowi. Wytłumaczyłam mu także co mówić i co co pytać, szybko załapał. Mieliśmy niezły ubaw, ponieważ Liam zmieniał głos rozmawiając przez telefon, ja też to zrobiłam za którymś razem. Jeśli ktoś twierdzi, że nie można się dobrze bawić pracując, to niech spędzi trochę czasu z nim. Załatwiliśmy sporo występów, będą mieli dużo do roboty i jeszcze szkoła, biedni. Zobaczymy, co da się zrobić.
Gdy załatwiliśmy większość spraw, ciągle rozmawiając, czułam się świetnie. Minęły jakieś dwie godziny, a ja nie jadłam nic od pierwszej, a jest 18, czasem tak mam. Tak więc nic dziwnego, że w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna?
- Trochę, ale to nic.
- Idziemy na przerwę. - powiedział stanowczo, podniósł się z kanapy, gdzie obmyślał promocję płyty, no próbował, to się liczy.
- Ale... - chciałam zaprotestować.
- Nie ma ale. Wstawaj i idziemy. - podał mi rękę, którą złapałam i mnie podniósł. - To gdzie chcesz iść?
- Obojętne to dla mnie. Nie liczy się miejsce, a towarzystwo, które w tym momencie mam świetne. - posłałam mu szeroki uśmiech.
- To już wiem gdzie pójdziemy.
Liam zaprowadził mnie do przytulnej kawiarni, która znajdowała się kawałek od siedziby Modestu. Była utrzymana w ciepłych barwach oraz bardzo przytulna. Zamówiliśmy pyszne naleśniki, kawę, potem herbatę, jakieś ciastka i coś co było naprawdę pyszne, ale nie mam pojęcia co to było - jakaś "tajemnicza niespodzianka". Nie wiem ile czasu tam spędziliśmy, ale pogoda za oknem zmieniła się ze słonecznej na deszczową. Musieliśmy już wracać, a zaczęło padać. Miałam krótki rękaw, więc nie było to po mojej myśli. Przygryzłam wargę i spojrzałam na Liama.
(perspektywa Liama)
Przestań przygrywać tę wargę! No błagam, zbyt seksownie wtedy wyglądasz! Zaraz się chyba na ciebie rzucę! Cholera Liam! OGARNIJ SIĘ!!!
Wstałem, wyciągnąłem portfel i zostawiłem 50 funtów na stoliku i ściągnąłem moją bluzę, którą założyłem na ramiona Hanny. Śledziła wzrokiem każdy mój ruch, też chciała się dorzucić do rachunku, ale powstrzymałem ją kładąc rękę na jej delikatną dłoń, nie mogłem się powstrzymać przed spojrzeniem w jej karmelowe oczy. Jak zwykle utonąłem w ich głębi. Jednak musiałem oderwać wzrok od nich, zrobiłem to z potwornym wysiłkiem. Chciałbym móc w nie patrzeć bez przerwy, rano i wieczorem, zawsze i wiedzieć, że ona też tego chce. Wziąłem głęboki wdech.
Włożyła moją bluzę, po czym pocałowała mnie w policzek mówiąc "dziękuję" i ujęła moją dłoń. Spojrzałem na nasze splecione palce, następnie na nią i uśmiechnąłem się, ona zrobiła to samo. Uniosłem się chyba dobre 20 centymetrów nad ziemię. Założyłem jej kaptur na głowę i wybiegliśmy z kawiarni. Śmiejąc się dobiegliśmy jakoś do Modestu, ale już na początku musiałem nieść ją na plecach, bo była w szpilkach. Sprawiło mi to jednak nieopisaną przyjemność. Stwierdziliśmy, że na dziś i tak już dużo zrobiliśmy, więc pojechaliśmy do domu.
Jednak w sprawie promocji płyty wpadłem na pewien, moim zdaniem świetny pomysł...
(perspektywa Maddie)
Gdy skończyłyśmy, stołówka lśniła, my byłyśmy zmęczone, ale wesołe i dumne z siebie, a za oknem padał deszcz *,*! KOCHAM DESZCZ!!! Wybiegłam więc na dwór, stanęłam przed szkołą, zdjęłam buty i skarpetki, zamknęłam oczy, rozłożyłam ręce oraz odchyliłam głowę do tyłu, po prostu ciesząc się tą chwilą.
Potem zaczęłam tańczyć.
(perspektywa Kamili)
Poinformowałam woźnego, że skończyłyśmy. Był pod wrażeniem staranności z jaką wykonaliśmy to zdanie. Pożegnałam się z nim i wyszłam na dwór. Lało, a Madzia stała na środku. Następnie zaczęła tańczyć. Wiedząc, że tak będzie, bo zawsze tak jest, wyjęłam jej telefon i nakręciłam kolejny z dziś filmik. To było takie piękne.
_________________________________________________________________________
* tak pasuje nam w czasie. Chłopcy właśnie pracują nad drugą płytą.
Przedstawiamy wam kolejny rozdział :) Mamy nadzieję, że wam się podoba. Prosimy o pytania na asku :) Naprawdę nie macie żadnych? Jak dla mnie to trochę dziwne :P
http://ask.fm/wariatki125
Przypominamy też o zakładce informowani.
Dziękujemy za tak ogromną liczbę wejść!!! Nawet o takiej nie marzyłyśmy! Niedługo dobijecie do 2000! WOW! Ale mamy jedną wielką prośbę:
Skomentujcie ten rozdział, jeśli go przeczytacie, jeśli to czasem zaglądacie. Wystarczy "." czy "czytam" i jeśli nie macie konta anonimki to prosimy o podpis :) To dla nas bardzo ważne! :D
Przyjmiemy także krytykę, ale będziemy się broniły :)
Pozdrawiamy, życzymy miłych ferii, jeśli ktoś takie ma (my niestety jeszcze nie :( ) i do następnego :*
niedziela, 26 stycznia 2014
niedziela, 19 stycznia 2014
Rozdział 5
(perspektywa Maddie)
Usłyszałam wkurwiające dzwonienie. Chciałam pieprznąć czymś, żeby to coś uciszyć, cokolwiek to jest. Chce spać! Jednak gdy wykonałam jakiś nieskoordynowany ruch, dzięki któremu miałam zlikwidować dzwonienie, okazało się, że znajduje się w czyjś objęciach. I to nie byle kogo tylko mojego przyjaciela, który w tym momencie słodko spał. Delikatnie obróciłam się tak, bym mogła popatrzeć na jego twarz. Budzik się w końcu wyłączył. Nie wiem po co on go w ogóle ustawia, skoro i tak się nie obudzi. W najlepszym przypadku przebudzi, tak jak ja, bo ja jeszcze pomimo tego iż miałam otwarte oczy i jako tako kojarzyłam fakty, to nie można było powiedzieć, że się obudziłam. Zdecydowanie za dużo powiedziane. Matti słodko się uśmiechnął przez sen i przytulił mnie mocniej. Zareagowałam na to uśmiechem i się w niego wtuliłam zamykając oczy z zamiarem ponownego zaśnięcia. Jednak ktoś miał co do mnie zupełnie inne plany. Tym ktosiem był młodszy braciszek Mattiego, Dawid. Wbiegł do pokoju z krzykiem indiańskiego wojownika (tak mi się wydaje) i z zamiarem wskoczenia na łóżko, jednak gdy mnie zobaczył zatrzymał się ze zdziwioną minką. Przekręcił swoją główką w bok, wyglądał jak zdziwiony piesek. Nagle jego oczka zrobiły się ogromne (a przedtem były tylko wielkie, choć teraz miał tak ogromne jak ja mam naturalnie* kocham moje oczy ale są co najmniej
wyłupiaste...) i wyleciał z pokoju z krzykiem: "Maaaaaammmmooooo!!!". To mnie trochę obudziło. Delikatnie się podniosłam i kilkakrotnie zamrugałam paczadełkami, jednak zaraz usłyszałam ciche mrukniecie "zostań", więc od razu wróciłam do poprzedniej pozycji. Ułożyłam się jeszcze wygodniej, po czym ponownie zamknęłam oczy. Było mi bardzo dobrze - ciepło, czułam zapach jego perfum, które bardzo lubię i po prostu byłam z moim
przyjacielem. Czuję się szczęśliwa.
"Ale teraz chciałabyś zobaczyć te niebieskie oczka i znów być w JEGO objęciach... !" - natarczywie wredny głos w mojej głowie przywoływał wspomnienia. Muszę się ogarnąć, bo coś czuje, że nic z tego dobrego nie wyjdzie... Tylko że znowu miałam TE oczy przed oczami (heh jak śmiesznie sformułowanie, ale nie czas na żarty... haha dla mnie jest zawsze czas na żarty! ), dlaczego to wspomnienie mnie KURDE prześladuje?!
"Mózgu, wiem, że jesteś najprawdopodobniej malutki i masz mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, ale czy choć raz mógłbyś mnie posłuchać?" - przemawiałam do mojego móżdżka, a on konkretnie miał mnie w dupie! O ile mózg może mieć dupę... Może na tym poprzestańmy.
Do pokoju weszła mama Mattiego, Natalia, z Dawidem, który trzymał ją za rękę i trochę się za nią chował. Ciocia miała na początku była zdziwiona, potem zdenerwowana, zdziwiona i na koniec chyba szczęśliwa. Przez te kilka sekund patrzyłyśmy sobie prosto w oczy.
- No takie oczy posiadają tylko dwie osoby, z czego jedną jest facet. Matko jak my się dawno nie widziałyśmy! Lenny mój kochany! - krzyknęła ciocia Natalia. Zaraz po tym podbiegła do mnie i przytuliła. Ja w między czasie zdążyłam podnieść się do pozycji siedzącej. Teraz przytulałam ciocie bardzo mocno, ona natomiast mnie trochę przyduszała lecz w ogóle mi to nie przeszkadzało.
- Dawid choć, to Lenny!
- Wciale, zie nieee, bo Leni miał czalne wlosiy zi takimi tenciowymi paśkami! (Wcale, że nie, bo Lenny miał czarne włosy z takimi tęczowymi paskami- tak brzmi zdanie wypowiedziane przez tego słodkiego 5-latka. aut. Prosimy wypowiadać te zdania, jeśli
istnieje taka możliwość, na głos. Wtedy, według nas, nabierają sensu)
- Teraz mam takie włosy i jestem Lenny - powiedziałam dumnie wypinając pierś do przodu.
- Udiowodnij. - powiedział malec podejrzliwie się patrząc i podpierając pod boki. Ciocia zaśmiała się, a ja stłumiłam chichot natomiast Matti naw pół spał, ale się uśmiechnął pod nosem.
- Dobrze. W takim razie... - udałam głębokie zamyślenie. - Podejdź proszę.
- Dawidek niechętnie podszedł. Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, on wyraźnie zaciekawiony przysiadł, ja nachyliłam się trochę, dając mu znak ręką by też tak zrobił. Gdy zbliżyłam usta do jego ucha, nabrałam powietrza i ... dmuchnęłam w nie, potem zaczęłam go z zaskoczenia gilgotać i opatulać kołdrą. Mały śmiał się słodko. Po chwili tortur pocałowałam go w oba różowe od śmiechu policzki i zapytałam czy teraz już mi wierzy. Dawidek w odpowiedzi pokiwał główką i uwiesił mi się na szyi mocna się we mnie wtulając. Odwzajemniłam uścisk równie mocno, po chwili dołączyła się ciocia Natalia i Matti. Trwaliśmy w takim przyjemnym uścisku i po prostu cieszyliśmy się ze swojej obecności.
- Ej co tu się dzieje?! - usłyszeliśmy ostry głos wujka Czarka lekko się od siebie odsuwając. - Zbiorowy misiek beze mnie? No tak być nie może! - zawołał z uśmiechem i dołączył do uścisku. Wszyscy się zaśmiali, to cały wujek. Nie mam pojęcia ile się przytulaliśmy, ale kiedy powoli się od siebie odsunęliśmy, zeszliśmy na śniadanie oczywiście obowiązkowo w piżamach (albo czymś co za takie służyło). Muszę się pochwalić, że potknęłam się tylko raz oraz byłam bliska walnięcia w ścianę (która wyrosła
po prostu znikąd! naprawdę!), ale Matti mnie złapał w odpowiednim momencie w talii. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, co nie uszło uwadze wujostwa i nie obeszło się bez porozumiewawczych spojrzeń. Matti miał rację, jak zawsze.
Całą ferajną przygotowaliśmy śniadanie, a zjedliśmy je w cudownej atmosferze cały czas się śmiejąc, robiąc przerwy by coś połknąć, co było prawdziwym wyczynem. Wujek i Matti robiący różne zabawne miny oraz opowiadający żarty, które gdyby mówił je ktoś inny, pewnie wcale nie były by pewnie w ogóle śmieszne. Ciocia z Dawidem się śmiejący i robiący dziwne rzeczy z jedzeniem a na koniec ja ze swoim śmiechem i będąc po prostu sobą, co nie wiedząc czemu bawi ludzi. Kiedyś się zastanawiałam dlaczego tak jest, ale teraz to akceptuje i lubię, nawet bardzo. Cudownie jest wywoływać na twarzy uśmiech. Uwielbiam to!
Czas płynął szybko, zdecydowanie za szybko. Ciocia spojrzała w stronę
zegarka i wykrzyknęła:
- No nie! Jest za dziesięć ósma! Lenny i Matti spóźnicie się!
- Jakoś to przeżyjemy mamo - uśmiechnął się wyżej wspomniany syn.
- Tak uważasz...? - zapytała ciocia Natalia z bardzo wyczuwalną groźbą w głosie. To zdecydowanie było pytanie retoryczne. Mój przyjaciel nachylił się do mnie nie spuszczając oczu ze swojej mamy i zapytał cicho:
- Zmywamy się puki jesteśmy w jednym kawałku?
- Zdecydowanie - przytaknęłam. - Berek! - krzyknęłam pukając go w ramię i pędząc w stronę schodów.
- Ej to nie fer! - usłyszałam za sobą.
- Z moją koordynacją ruchową jest! - zaśmiałam się wbiegając po schodach na górę. Przystanęłam szukając wzrokiem drzwi do pokoju Mattiego, po 2 sekundach wbiegłam w granatowe drzwi, na których były wyrysowane białą farbą różne wzorki, ślaczki i odciski dłoni. Założę się że to dzieło dużego i mniejszego Staina.
Szybko podbiegłam do szafy, wyjęłam z niej białą koszulkę z czarnym wąsami, która oczywiście była na mnie bardzo za duża, sięgała mi do połowy uda. Co ja poradzę, że jestem mała?
Matti wpadł do pokoju a ja odwróciłam się w jego stronę i z najbardziej niewinną minką na jaką mnie najprawdopodobniej było stać, pokazując koszulkę, którą wzięłam zapytałam "mogę?" On westchnął i pokiwał głową, podszedł do mnie, położył mi rękę u dołu moich pleców, przysuwając mnie do siebie stanowczym ruchem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, pochylił się nade mną i palcem wskazującym oraz kciukiem delikatnie uniósł mój podbródek (był wyższy ode mnie o głowę ), nasze usta dzieliły milimetry, gdy...
- POŚPIESZCIE SIĘ DZIECIAKI, BO JEŚLI NIE ZDĄŻYCIE TO TO SIĘ SKOŃCZY ŹLE! WIECIE JAK NATI NIE ZNOSI SPÓŹNIEŃ!!! - wydarł się "kochany" wujaszek. Na dźwięk jego głosu natychmiast od siebie odskoczyliśmy.
- Tak... - powiedzieliśmy jednocześnie i pokiwaliśmy głowami. Wspięłam się na palce, cmoknęłam go w usta i biorąc mój biustonosz skierowałam się do łazienki. Tam ubrałam to co sobie wzięłam, umyłam twarz i zęby (w miarę możliwości), następnie rozczesałam moje kłaki. Próbowałam nawet ułożyć je jakoś, ale się poddałam i pozostawiłam moją turkusową szopę w spokoju, gdy mam pod ręką prostownicę czy coś to jeszcze troszeczkę współpracują lecz zwykle żyją własnym życiem. Postanowiłam jej jednak pozostawić
rozpuszczone. Nie prosiłam o żadne kosmetyki ciocie, bo po pierwsze to ja się bardzo bardzo bardzo rzadko maluje a po drugie to jest już za późno. Te wszystkie moje działania zajęły mi może 2 minuty max. Wyszłam z tam tąd, ale jednak nadal w bokserkach ze SpongeBobem. Matti poszedł się troszeczkę ogarnąć do łazienki jednak już był ubrany w czarne dżinsy i taki sam T-shirt jaki miałam ja na sobie. Tylko on potrafi kupować dwie takie same koszulki, jest jedyny w swoim rodzaju :) Zdążył się jeszcze zaśmiać gdy poprawiałam spadającą bieliznę. Sięgnęłam po fioletowe spodenki Caroline
(teraz już moje) i złożyłam je. Nie prezentowałam się aż tak koszmarnie, miałam przy najmniej zgrabne, opalone nogi. Ogółem jestem wysportowana i na swoją sylwetkę nie mogę narzekać. To zasługa codziennych różnorodnych ćwiczeń a poza tym jestem bardzo ruchliwą osobą. Mam nie potwierdzone ADHD. Chwyciłam moją torbę, w której były tylko moje wczorajsze ciuchy i byłam gotowa do wyjścia. Nie mieliśmy nic zadane, aż dziwne a pozostałe książki i w ogóle wszystko miałam w szafce, telefon w kieszeni a buty na
dole. Matti wyszedł z łazienki, złapał swój plecak i pobiegliśmy na dół. Pocałowałam w policzek wujka, który stał przy schodach, Matti żegnał się z Dawidkiem, potem się zamieniliśmy. Wyściskałam i wycałowałam małego, który nie chciał mnie puścić dopóki nie obiecałam, że wrócę jeszcze dziś. Strasznie on słodki! Przyrzekłam mu na mały paluszek, że będę. W kuchni wzięliśmy od cioci kanapki i pocałowaliśmy ją jednocześnie w oba policzki. Szybko założyliśmy buty (w moim przypadku moje ukochane czarne trampki z białymi sznurówkami) i schowaliśmy prowiant (ja chyba miałam marchewkę!), po czym popędziliśmy do garażu ekspresowo wsiadając na motor (tym razem ja z tyłu). Odjechaliśmy z piskiem opon, a ja jeszcze zauważyłam jak Steinowie stali przed drzwiami. Jak się później okazało (czyli autorki się wygadały) chwilę po naszym odjeździe spojrzeli na siebie i powiedzieli "Będą piękną parą". Taaa szkoda, że nie wiedzą, że to nie ja będę ich synową (no chyba, że wyjdę za Dawidka, ale to jeszcze nie jest potwierdzone. No co? Wiek to tylko liczba!)
Podczas jazdy mocno wtuliłam się w mojego przyjaciela. KURDE! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo mi go brakowało, a teraz jest tak blisko. Przy jakiś 5 minutach szybkiej, ale ostrożnej jazdy byliśmy przed budynkiem szkoły. Ochroniarzy olaliśmy, zresztą oni też mieli nas w dupie. Po co w ogóle oni są? A zapomniałam, sławne One Direction się tu uczy (strasznie czuć sarkazm? przepraszam, ale z tego c wiem to oni mogli mieć szkołę gdzieś bo mają jakoś po 20 lat). Matti zaparkował, zsiadł i mnie zdjął (spodobało mu się chyba podnoszenie mnie...), potem chwycił za rękę i popędziliśmy do drzwi. Najpierw szafka, wzięłam wszystkie potrzebne książki... chyba oraz schowałam wczorajsze ciuchy. Matti pociągnął mnie w stronę mojej klasy akurat pierwszą miałam fizykę. Zapukałam a on natychmiast otworzył drzwi wchodząc do środka oraz oczywiście ciągnąc mnie za rękę za sobą. Gwałtownie się zatrzymał i wpadałam na niego ale zaraz ustawiłam się tuż obok niego nadal nie puszczając jego dłoni. Powiedzieliśmy równo "Dzień dobry!" uśmiechając się szeroko, a potem dodaliśmy jeszcze "przepraszamy za spóźnienie". Wszyscy zaczęli się na nas gapić, tak perfidnie. Nauczycielka rzuciła spojrzenie na nasze splecione palce pokręciła głową lecz z delikatnym uśmiechem.
- Dobrze, siadajcie już. - odwróciła się w stronę tablicy i już miała coś na niej napisać, ale gwałtownie się odwróciła w naszą stronę. Zdążyliśmy zrobić może 3 kroki, gdy powiedziała - Panie Stain, czy pan aby nie pomylił klas?
- Jeśli to klasa od fizyki to nie. - odpowiedział Matti.
- To może zapytam inaczej. Co pan tu jeszcze robi, skoro ma pan według plany teraz biologię?
- Stoję z pewną uroczą panią - uśmiechnął się rozbrajająco i uniósł lekko nasze dłonie. Po usłyszeniu jego słów poczułam, że się zaczynam rumienić. Dostanie mu się później.
- W to nie wątpię - uśmiechnęła się fizyczka. - Ale wypadało by panu już udać się na swoją lekcję.
- Skoro mnie tu tani nie chce... - mój przyjaciel zrobił smutną minkę, jednak jego oczy się śmiały. - Tylko się pożegnam.
- To cześć. - powiedziałam krótko i chciałam odejść. Wiedziałam, że na tym się nie skończy, ale lubię się z nim droczyć. Matti przyciągnął mnie do siebie i przytulił, następnie wystawił znacząco swój policzek w moją stronę. Z uśmieszkiem błąkającym mi się na ustach wywróciłam oczami i dałam mu porządnego całusa w policzek. Oczywiście musiałam stanąć na palcach, bo tak wyrośnięta ciota się łaskawie nie schyliła. Od razu
szepnęłam mu do ucha: "Mam nadzieję, że wiesz, że jesteś martwy". Byłam cała czerwona,musiał przy całej klasie, no nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. On za to głośno odpowiedział: "Ja Ciebie też". Usłyszałam chichot, odwróciłam się i tak jak się spodziewałam to Kamila się śmiała, siedziała w ławce z Zaynem, który nie wiedział o co jej chodzi. Harry siedział z Niallem i jedli na spółę żelki obserwując rozwój zdarzeń. Liam siedział z jakimś chłopakiem, który chyba musi do toalety, natomiast jego sąsiad był w swoim świecie, całkowicie pogrążony w swoich myślach. Natomiast mój prześladowca wspomnieniowy (tak dobrze przeczytaliście, od dziś istnieje takie określenie, nawet jeśli jest bezsensu) siedział sam z tyłu klasy. Z tego co zauważyłam to obok niego było
jedyne wolne miejsce. Kurwa, po prostu zajebiście. Spokojnie Magda, to nic, że on się jakoś dziwnie na ciebie patrzy, to nic nie znaczy. Dokładnie.
Matti wypuścił mnie, teatralnie się skłonił i wyszedł, zdążył jednak puścić mi oczko. Pani zwróciła się do mnie.
- Nic z lekcji nie straciłaś, wpiszę ci spóźnienie. Usiądź proszę obok... - rozejrzała się po klasie. - Louisa. Mam nadzieję, że przy tobie... - zatrzymała się na chwilkę.
- Maddie - podpowiedziałam.
- Mam nadzieję, że przy tobie Maddie, Louis może będzie trochę grzeczniejszy. - i w tym momencie Kamila, która dotychczas chichotała, wybuchnęła śmiechem. Bardzo śmieszne, jestem grzeczna... czasem... no dobra nie jestem, ale potrafię... chyba. Dobra, na tym może zakończę, bo się sama pogrążam. Posyłając mojej rozbawionej przyjaciółce mordercze spojrzenie, usiadłam obok paskowego złodzieja i wyjęłam z torby zeszyt i
piórnik. Piórnik był oczywiście w tęczowe paski, a zeszyt czarny. Mam same czarne zeszyty, ale zwykle naklejam na to jakieś literki układając nazwę danego przedmiotu. Muszę to dziś zrobić. Próbując zasłonić włosami moje czerwone policzki, myślałam nad zadaniem, które fizyczka podyktowała zaraz po temacie. Bułka z masłem, a propo jedzenia, to Zdzisław się pewnie niedługo odezwie, muszę coś podjeść! Rozwiązanie zadania w zeszycie zajęło mi chwilkę, więc wpatrywałam się w tablice, próbując obmyślić jakiś sensowny plan dożywienia Zdziśka.
- Nad czym się pani zastanawia panno Maddie? - zapytała nauczycielka. To trochę dziwne, że najpierw zawraca się do mnie na "ty", a potem per "pani", ale nie wnikam.
- Nad tym, jak mogę coś podjeść... - odpowiedziałam bez zastanowienia, automatycznie, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Kamila znów wybuchła śmiechem i bełkotała "litości".
- Ciekawe - stwierdziła psorka. - Jak mi rozwiążesz to zadanie bezbłędnie, to pozwolę Ci coś zjeść. - za proponowała.
- Umowa stoi. - uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i podeszłam do tablicy. Rozpisałam calusie zadanie w 2 minuty. - Wyjaśnić coś? - zapytałam zwracając się w stronę fizyczki. Ta stała strasznie zaskoczona, tak jak reszta klasy. No może prócz Kamci, bo ona się tego spodziewała.
- Tak, proszę. Całe zadanie, krok po kroku. - wedle życzenia pani profesor objaśniłam wszystko. W miarę jak mówiłam na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Brawo, poprawnie. A więc smacznego.
- Dziękuję. - odłożyłam marker i wróciłam na swoje miejsce. Lekcja toczyła się dalej, a ja się schyliłam by wyjąć torbę od cioci.
- Maddie - gwiazdorek szepnął do mnie.
- Co? - odwróciłam się do niego. W tym momencie dostałam babeczką prosto w twarz.
- Smacznego - ten debil zaczął się idiotycznie śmiać ze swojego naprawdę zajebiście udanego żartu. HA HA HA... Mam ochotę pieprznąć jego durną łepetyną o ławkę. A on jeszcze palcem wskazującym zabrał mi z nosa trochę babeczki i spróbował, po czy stwierdził: "mhhmmmm... pycha". A mówiąc to tak słodko się uśmiechnął. Nosz kurwa mać, co ten człowiek ze mną robi?! Zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. A Louis... to znaczy złodziej paskowy! razem ze mną.
(perspektywa Kamili)
Nie wierzę! Czy ja dobrze widzę?! Dlaczego Louis jeszcze żyje?! Dlaczego Madzia nie spowodowała u niego poważnego uszczerbku na zdrowiu?! Dlaczego ona się teraz śmieje? Co tu się dzieje?! Chwila... no nie... niemożliwe... ale przecież ona nie... i on nie... i Matti... nie. Pogubiłam się. Jeśli to to co myślę to ja nie wiem co mam myśleć. No i może na tym zakończmy, co się zgubię jeszcze bardziej. Muszę porozmawiać z Magdą.
(perspektywa Louisa)
Nie mogłem się powstrzymać. Musiałem to zrobić choć nie mam pojęcia dlaczego. Zobaczyłem ją i Mattiego Staina jak wchodzą do klasy. Wyglądali tak słodko, że aż się chce rzygać tęczą. Maddie wyglądała tak uroczo w nie zawiązanych trampkach, skarpetkach za kostkę w tęczowe paski oraz w o wiele za dużej białej koszulce z wąsami. On miał taką samą, ale to pomińmy. Chyba ma na sobie fioletowe spodenki, ale tego nie jestem pewien. Jej niebieskie włosy były w nieładzie i nie miała grama makijażu (gdyby miała, to nie było by tak widać jej rumieńców). Podsumowując wyglądała pięknie,
olśniewała swoją niebanalną prostotą. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Przyznam się przed wami, ale tylko przed wami, że być może istnieje taka możliwość, że prawdo podobnie byłem chyba troszeczkę o nią zazdrosny, kiedy się żegnali. Tylko teoretycznie, żeby nie było. A kochane autorki proszę uprzejmie żeby nie przewracały oczami. Ale ciekawe czy są parą, czy coś do siebie czują, jak się poznali i kim jest ten koleś z którym wczoraj odjechała... nie mam co liczyć na waszą pomoc kochane autorki, prawda? *kilka kiwnięć głowami* Czyli nie. I tak się tego dowiem!
Maddie jest dobra z fizyki, to jest pewne. Jak tłumaczyła to zadanie to wszystko zrozumiałem, a to jest wyczyn. Fizyka i matma to dla mnie czarna magia, od zawsze. Potem to już wiecie co się stało. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed spróbowaniem babeczki. Hanna zawsze piecze przepyszne, a to właśnie jej wyrób. Lecz najbardziej zdziwiło mnie to, że ona się zaśmiała. Oczywiście w pierwszej chwili mógłbym paść martwy pod wpływem spojrzenia jej przepięknych oczu, a potem ten zabójczy wzrok zamieniła się na rozbawiony i pełen nie określonego ciepła. Zacząłem się
rozpływać...
- Dość tego. - powiedziała nauczycielka i wszyscy przycichli. Maddie chichotała, nie mogłem oderwać od niej wzorku. - Wracajmy do lekcji. - pani Kneshe zaczęła dyktować następne zadanie. Moja sąsiadka zapisała wszystko tęczowym tęczowym długopisem. Ma chyba lekką obsesje na punkcie tęczy. Podjadała masę z twarzy, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czuje się od niej pogodę ducha, optymizm, aż chce się ją przytulać... całować... DOSYĆ TEGO! Mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy. Skoro tak się zachowuję, gdy zwracam uwagę na Maddie to od teraz w miarę możliwości ignoruje ją, nie poświęcam jej uwagi.
(perspektywa Maddie)
Lekcja szybko mi zleciała. Tak samo przerwy i reszta lekcji do przerwy obiadowej. Rozmawiałam to z Mattim (który w każdej możliwej chwili, to mnie przytula, to w jakiś inny sposób okazywał mi czułość. Ta Melanie ma szczęście, tylko sama nie wie jeszcze jak wielkie. Spokojnie, nie omieszkam jej to uświadomić.) Kamili stwierdziła, że koniecznie musimy pogadać, tylko gdy będziemy same. Zgodziłam się, bo co innego mi zostało? Ciekawe o co może chodzić? Chyba, że ona... nie, nie możliwe.
Usłyszałam dzwonek oznajmiający przerwę obiadową. Szybko się spakowałam i tym razem zaczekałam na Kamilę, nie chciałam znów stracić mnóstwo czasu na szukanie stołówki, tak jak wczoraj. Skierowaliśmy się do stołówki. Idąc koło Harry'ego i Nialla usłyszałam:
- Co dziś? - pytał Niall.
- Niestety wtorek, wiesz co to znaczy.
- Kurwa, a miałem nadzieję się najeść. W JEJ towarzystwie to jak mi coś nie stanie w gardle, to zwymiotuje patrząc na nią. - stwierdził Niall z wyraźnym obrzydzeniem.
- Stary, tylko pamiętaj, nie odwracaj wtedy głowy. Jak masz rzygać, to prosto na nią. Będzie pożytek z jej obecności, pośmiejemy się.
Nie wiem za bardzo o co lub bardziej o kogo chodziło, ale może być ciekawie. Usiedliśmy przy tym samym stoliku co wczoraj, zostawiliśmy torby i poszliśmy po papu! Większość wzięła w normalnych ilościach, tylko ja i Niall ułożyliśmy sobie stos z jedzenia, pysznego jedzenia *,* Po podniesieniu tac spojrzeliśmy na siebie, uśmiechnęliśmy się i ja za proponowałam wyścig. Niall zgodził się. Pani kucharka powiedziała "START!" I ruszyliśmy do stolika. Wyprzedziłam go i już byłam przy stoliku, już kładłam tackę na stole, kiedy wpadłam na kogoś! Jedzenie było całe tylko szczyt mojej piramidy się zachwiał i dwa budynie zleciały na włosy i bluzkę dziewczyny, z którą się zderzyłam. Nawiasem mówiąc była to prawie najbardziej wytapetowana dziewczyna jaką moje oczy miały nie przyjemność widzieć. A teraz ta blondyna była wściekła... no i w budyniu. W tym momencie powstrzymałam śmiech, posłałam jej uśmiech.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło. - powiedziałam szczerze. Było mnie słychać doskonale, ponieważ nie wiedząc czemu, cała stołówka ucichła. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
- Ty się pytasz czy nic mi się nie stało?! Jesteś ślepą, czy głupia? Podejrzewam, że to i to! Mogłabyś patrzeć ja chodzisz! To nie jakiś zawszony kraj, z którego ty pochodzisz! - wydarła się na mnie.
- Zauważyłam, że to nie jest Polska. - odpowiedziałam uprzejmie, choć w środku aż mnie rozsadzał gniew. - U mnie w kraju nikt nie założył by sobie tak okropnego tynku na twarz. Ty to chyba dłutem musisz ściągać. - wskazałam ręką na jej ryj. - Przeprosiłam cię. Choć tak naprawdę wyświadczyłam ci przysługę. Twój wygląd dziwki to efekt zamierzony? -
zapytałam spokojnie. Żeby nie było, to ona miała na sobie coś co chyba miało przypominać ubranie. W każdym razie było widać jej biust, tyłek i w ogół wszystko. I wtedy, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Louis..., to znaczy gwiazdorek wstał.
- Nie życzę sobie, byś tak się zwracała do mojej dziewczyny. - powiedział stanowczo, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia (aut. były naprawdę ogromne, wyobraźcie sobie takie nienaturalnie wielkie jak w bajkach. Macie? No to właśnie takie zielone i niebieskie.). Zatkało mnie na chwilę, a Sue spojrzała na mnie z wyższością. To była TA Sue. Jej spojrzenie było pełne jadu, a jej... chłopak patrzył za mnie lodowato.
- To nie ona zaczęła. Twoja dziewczyna za bardzo przeżywa, to tylko budyń. - odezwała się Kamila.
- To jest, a raczej BYŁA bluzka od Chanel! - zbulwersowała się Sue.
- Chyba raczej podróba. - zgasiła ją moja przyjaciółka. Zayn patrzył na to wszystko z lekkim zaciekawieniem (aut. Maddie tak to odbierała, ale on tak naprawdę myślał: "Czy ja się też tak kurwa zachowywałem przy Jessice?! Nigdy więcej!!!), Harry i Niall wytrzasnęli skońś popcorn, a Liam jakby na coś czekał (aut. on natomiast myślał: "Wtrącić się już, czy jeszcze trochę poczekać...?")
- Uhr..., mam dość tej dziecinady. Króliczku idziemy - Sue zamrugała oczami (dziwne, że jej metrowe sztuczne rzęsy się nie skleiły), a jej "Króliczek" natychmiast za nią popędził. Pieprzony pantoflarz. Odwróciłam się w stronę stolika, usiadłam, położyłam ręce na stole i schowałam w nie twarz.
- Ej, nie przej mój się nią. - usłyszałam Liama i poczułam jego dłoń jeżdżącą po moich plecach w geście pocieszenia.
- Ją mam gdzieś, tylko... budyń mi się zmarnował na pustaka! - powiedziałam zrozpaczona. Podniosłam głowę, gdy to mówiłam. Reszta się zaśmiała. Tylko Niall, co było dziwne, spod stołu. Posłałam Harry'emu pytające spojrzenie.
- Kiedy Sue wy powiedziała swe ostatnie słowa przed odejściem swym przez wszystkich wyczekiwanym, biedny ser Nialler widząc tę jej jaszczurczą mordę o mal nie... - Harry jakże wzniośle tłumaczył zaistniałą sytuację. Jednak w tym momencie się zatrzymał. - rzygnął. - dokończył normalnie i wziął gryza kurczaka. Wszyscy przy naszym stoliku wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
_____________________________________________________________
* trochę namieszałam w wyglądzie mojej bohaterki, więc proszę zbyt nie
sugerować się zdjęciem. Głównie chodzi o oczy i ich kolor. Proszę bardziej
zdawać się na wyobraźnie. Nie jest również aż tak blada. To ważne.
Nie jestem zadowolona z tego co napisałam, no może prócz jednego momentu
:) W każdym razie potraktujcie to jak 1 część. Następny rozdział
najprawdopodobniej pojawi się za tydzień. Ten trochę wymusiłam, co można
zauważyć. Będziemy się starać, to możemy wam obiecać.
Bardzo dziękujemy za tak liczną ilość wyświetleń. To wszystko dużo dla nas
znaczy. Dziękujemy wszystkim, a szczególnie tym, którzy komentują.
http://ask.fm/wariatki125
DZIĘKUJEMY!!!
Pozdrawiamy :*
Usłyszałam wkurwiające dzwonienie. Chciałam pieprznąć czymś, żeby to coś uciszyć, cokolwiek to jest. Chce spać! Jednak gdy wykonałam jakiś nieskoordynowany ruch, dzięki któremu miałam zlikwidować dzwonienie, okazało się, że znajduje się w czyjś objęciach. I to nie byle kogo tylko mojego przyjaciela, który w tym momencie słodko spał. Delikatnie obróciłam się tak, bym mogła popatrzeć na jego twarz. Budzik się w końcu wyłączył. Nie wiem po co on go w ogóle ustawia, skoro i tak się nie obudzi. W najlepszym przypadku przebudzi, tak jak ja, bo ja jeszcze pomimo tego iż miałam otwarte oczy i jako tako kojarzyłam fakty, to nie można było powiedzieć, że się obudziłam. Zdecydowanie za dużo powiedziane. Matti słodko się uśmiechnął przez sen i przytulił mnie mocniej. Zareagowałam na to uśmiechem i się w niego wtuliłam zamykając oczy z zamiarem ponownego zaśnięcia. Jednak ktoś miał co do mnie zupełnie inne plany. Tym ktosiem był młodszy braciszek Mattiego, Dawid. Wbiegł do pokoju z krzykiem indiańskiego wojownika (tak mi się wydaje) i z zamiarem wskoczenia na łóżko, jednak gdy mnie zobaczył zatrzymał się ze zdziwioną minką. Przekręcił swoją główką w bok, wyglądał jak zdziwiony piesek. Nagle jego oczka zrobiły się ogromne (a przedtem były tylko wielkie, choć teraz miał tak ogromne jak ja mam naturalnie* kocham moje oczy ale są co najmniej
wyłupiaste...) i wyleciał z pokoju z krzykiem: "Maaaaaammmmooooo!!!". To mnie trochę obudziło. Delikatnie się podniosłam i kilkakrotnie zamrugałam paczadełkami, jednak zaraz usłyszałam ciche mrukniecie "zostań", więc od razu wróciłam do poprzedniej pozycji. Ułożyłam się jeszcze wygodniej, po czym ponownie zamknęłam oczy. Było mi bardzo dobrze - ciepło, czułam zapach jego perfum, które bardzo lubię i po prostu byłam z moim
przyjacielem. Czuję się szczęśliwa.
"Ale teraz chciałabyś zobaczyć te niebieskie oczka i znów być w JEGO objęciach... !" - natarczywie wredny głos w mojej głowie przywoływał wspomnienia. Muszę się ogarnąć, bo coś czuje, że nic z tego dobrego nie wyjdzie... Tylko że znowu miałam TE oczy przed oczami (heh jak śmiesznie sformułowanie, ale nie czas na żarty... haha dla mnie jest zawsze czas na żarty! ), dlaczego to wspomnienie mnie KURDE prześladuje?!
"Mózgu, wiem, że jesteś najprawdopodobniej malutki i masz mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, ale czy choć raz mógłbyś mnie posłuchać?" - przemawiałam do mojego móżdżka, a on konkretnie miał mnie w dupie! O ile mózg może mieć dupę... Może na tym poprzestańmy.
Do pokoju weszła mama Mattiego, Natalia, z Dawidem, który trzymał ją za rękę i trochę się za nią chował. Ciocia miała na początku była zdziwiona, potem zdenerwowana, zdziwiona i na koniec chyba szczęśliwa. Przez te kilka sekund patrzyłyśmy sobie prosto w oczy.
- No takie oczy posiadają tylko dwie osoby, z czego jedną jest facet. Matko jak my się dawno nie widziałyśmy! Lenny mój kochany! - krzyknęła ciocia Natalia. Zaraz po tym podbiegła do mnie i przytuliła. Ja w między czasie zdążyłam podnieść się do pozycji siedzącej. Teraz przytulałam ciocie bardzo mocno, ona natomiast mnie trochę przyduszała lecz w ogóle mi to nie przeszkadzało.
- Dawid choć, to Lenny!
- Wciale, zie nieee, bo Leni miał czalne wlosiy zi takimi tenciowymi paśkami! (Wcale, że nie, bo Lenny miał czarne włosy z takimi tęczowymi paskami- tak brzmi zdanie wypowiedziane przez tego słodkiego 5-latka. aut. Prosimy wypowiadać te zdania, jeśli
istnieje taka możliwość, na głos. Wtedy, według nas, nabierają sensu)
- Teraz mam takie włosy i jestem Lenny - powiedziałam dumnie wypinając pierś do przodu.
- Udiowodnij. - powiedział malec podejrzliwie się patrząc i podpierając pod boki. Ciocia zaśmiała się, a ja stłumiłam chichot natomiast Matti naw pół spał, ale się uśmiechnął pod nosem.
- Dobrze. W takim razie... - udałam głębokie zamyślenie. - Podejdź proszę.
- Dawidek niechętnie podszedł. Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, on wyraźnie zaciekawiony przysiadł, ja nachyliłam się trochę, dając mu znak ręką by też tak zrobił. Gdy zbliżyłam usta do jego ucha, nabrałam powietrza i ... dmuchnęłam w nie, potem zaczęłam go z zaskoczenia gilgotać i opatulać kołdrą. Mały śmiał się słodko. Po chwili tortur pocałowałam go w oba różowe od śmiechu policzki i zapytałam czy teraz już mi wierzy. Dawidek w odpowiedzi pokiwał główką i uwiesił mi się na szyi mocna się we mnie wtulając. Odwzajemniłam uścisk równie mocno, po chwili dołączyła się ciocia Natalia i Matti. Trwaliśmy w takim przyjemnym uścisku i po prostu cieszyliśmy się ze swojej obecności.
- Ej co tu się dzieje?! - usłyszeliśmy ostry głos wujka Czarka lekko się od siebie odsuwając. - Zbiorowy misiek beze mnie? No tak być nie może! - zawołał z uśmiechem i dołączył do uścisku. Wszyscy się zaśmiali, to cały wujek. Nie mam pojęcia ile się przytulaliśmy, ale kiedy powoli się od siebie odsunęliśmy, zeszliśmy na śniadanie oczywiście obowiązkowo w piżamach (albo czymś co za takie służyło). Muszę się pochwalić, że potknęłam się tylko raz oraz byłam bliska walnięcia w ścianę (która wyrosła
po prostu znikąd! naprawdę!), ale Matti mnie złapał w odpowiednim momencie w talii. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, co nie uszło uwadze wujostwa i nie obeszło się bez porozumiewawczych spojrzeń. Matti miał rację, jak zawsze.
Całą ferajną przygotowaliśmy śniadanie, a zjedliśmy je w cudownej atmosferze cały czas się śmiejąc, robiąc przerwy by coś połknąć, co było prawdziwym wyczynem. Wujek i Matti robiący różne zabawne miny oraz opowiadający żarty, które gdyby mówił je ktoś inny, pewnie wcale nie były by pewnie w ogóle śmieszne. Ciocia z Dawidem się śmiejący i robiący dziwne rzeczy z jedzeniem a na koniec ja ze swoim śmiechem i będąc po prostu sobą, co nie wiedząc czemu bawi ludzi. Kiedyś się zastanawiałam dlaczego tak jest, ale teraz to akceptuje i lubię, nawet bardzo. Cudownie jest wywoływać na twarzy uśmiech. Uwielbiam to!
Czas płynął szybko, zdecydowanie za szybko. Ciocia spojrzała w stronę
zegarka i wykrzyknęła:
- No nie! Jest za dziesięć ósma! Lenny i Matti spóźnicie się!
- Jakoś to przeżyjemy mamo - uśmiechnął się wyżej wspomniany syn.
- Tak uważasz...? - zapytała ciocia Natalia z bardzo wyczuwalną groźbą w głosie. To zdecydowanie było pytanie retoryczne. Mój przyjaciel nachylił się do mnie nie spuszczając oczu ze swojej mamy i zapytał cicho:
- Zmywamy się puki jesteśmy w jednym kawałku?
- Zdecydowanie - przytaknęłam. - Berek! - krzyknęłam pukając go w ramię i pędząc w stronę schodów.
- Ej to nie fer! - usłyszałam za sobą.
- Z moją koordynacją ruchową jest! - zaśmiałam się wbiegając po schodach na górę. Przystanęłam szukając wzrokiem drzwi do pokoju Mattiego, po 2 sekundach wbiegłam w granatowe drzwi, na których były wyrysowane białą farbą różne wzorki, ślaczki i odciski dłoni. Założę się że to dzieło dużego i mniejszego Staina.
Szybko podbiegłam do szafy, wyjęłam z niej białą koszulkę z czarnym wąsami, która oczywiście była na mnie bardzo za duża, sięgała mi do połowy uda. Co ja poradzę, że jestem mała?
Matti wpadł do pokoju a ja odwróciłam się w jego stronę i z najbardziej niewinną minką na jaką mnie najprawdopodobniej było stać, pokazując koszulkę, którą wzięłam zapytałam "mogę?" On westchnął i pokiwał głową, podszedł do mnie, położył mi rękę u dołu moich pleców, przysuwając mnie do siebie stanowczym ruchem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, pochylił się nade mną i palcem wskazującym oraz kciukiem delikatnie uniósł mój podbródek (był wyższy ode mnie o głowę ), nasze usta dzieliły milimetry, gdy...
- POŚPIESZCIE SIĘ DZIECIAKI, BO JEŚLI NIE ZDĄŻYCIE TO TO SIĘ SKOŃCZY ŹLE! WIECIE JAK NATI NIE ZNOSI SPÓŹNIEŃ!!! - wydarł się "kochany" wujaszek. Na dźwięk jego głosu natychmiast od siebie odskoczyliśmy.
- Tak... - powiedzieliśmy jednocześnie i pokiwaliśmy głowami. Wspięłam się na palce, cmoknęłam go w usta i biorąc mój biustonosz skierowałam się do łazienki. Tam ubrałam to co sobie wzięłam, umyłam twarz i zęby (w miarę możliwości), następnie rozczesałam moje kłaki. Próbowałam nawet ułożyć je jakoś, ale się poddałam i pozostawiłam moją turkusową szopę w spokoju, gdy mam pod ręką prostownicę czy coś to jeszcze troszeczkę współpracują lecz zwykle żyją własnym życiem. Postanowiłam jej jednak pozostawić
rozpuszczone. Nie prosiłam o żadne kosmetyki ciocie, bo po pierwsze to ja się bardzo bardzo bardzo rzadko maluje a po drugie to jest już za późno. Te wszystkie moje działania zajęły mi może 2 minuty max. Wyszłam z tam tąd, ale jednak nadal w bokserkach ze SpongeBobem. Matti poszedł się troszeczkę ogarnąć do łazienki jednak już był ubrany w czarne dżinsy i taki sam T-shirt jaki miałam ja na sobie. Tylko on potrafi kupować dwie takie same koszulki, jest jedyny w swoim rodzaju :) Zdążył się jeszcze zaśmiać gdy poprawiałam spadającą bieliznę. Sięgnęłam po fioletowe spodenki Caroline
(teraz już moje) i złożyłam je. Nie prezentowałam się aż tak koszmarnie, miałam przy najmniej zgrabne, opalone nogi. Ogółem jestem wysportowana i na swoją sylwetkę nie mogę narzekać. To zasługa codziennych różnorodnych ćwiczeń a poza tym jestem bardzo ruchliwą osobą. Mam nie potwierdzone ADHD. Chwyciłam moją torbę, w której były tylko moje wczorajsze ciuchy i byłam gotowa do wyjścia. Nie mieliśmy nic zadane, aż dziwne a pozostałe książki i w ogóle wszystko miałam w szafce, telefon w kieszeni a buty na
dole. Matti wyszedł z łazienki, złapał swój plecak i pobiegliśmy na dół. Pocałowałam w policzek wujka, który stał przy schodach, Matti żegnał się z Dawidkiem, potem się zamieniliśmy. Wyściskałam i wycałowałam małego, który nie chciał mnie puścić dopóki nie obiecałam, że wrócę jeszcze dziś. Strasznie on słodki! Przyrzekłam mu na mały paluszek, że będę. W kuchni wzięliśmy od cioci kanapki i pocałowaliśmy ją jednocześnie w oba policzki. Szybko założyliśmy buty (w moim przypadku moje ukochane czarne trampki z białymi sznurówkami) i schowaliśmy prowiant (ja chyba miałam marchewkę!), po czym popędziliśmy do garażu ekspresowo wsiadając na motor (tym razem ja z tyłu). Odjechaliśmy z piskiem opon, a ja jeszcze zauważyłam jak Steinowie stali przed drzwiami. Jak się później okazało (czyli autorki się wygadały) chwilę po naszym odjeździe spojrzeli na siebie i powiedzieli "Będą piękną parą". Taaa szkoda, że nie wiedzą, że to nie ja będę ich synową (no chyba, że wyjdę za Dawidka, ale to jeszcze nie jest potwierdzone. No co? Wiek to tylko liczba!)
Podczas jazdy mocno wtuliłam się w mojego przyjaciela. KURDE! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo mi go brakowało, a teraz jest tak blisko. Przy jakiś 5 minutach szybkiej, ale ostrożnej jazdy byliśmy przed budynkiem szkoły. Ochroniarzy olaliśmy, zresztą oni też mieli nas w dupie. Po co w ogóle oni są? A zapomniałam, sławne One Direction się tu uczy (strasznie czuć sarkazm? przepraszam, ale z tego c wiem to oni mogli mieć szkołę gdzieś bo mają jakoś po 20 lat). Matti zaparkował, zsiadł i mnie zdjął (spodobało mu się chyba podnoszenie mnie...), potem chwycił za rękę i popędziliśmy do drzwi. Najpierw szafka, wzięłam wszystkie potrzebne książki... chyba oraz schowałam wczorajsze ciuchy. Matti pociągnął mnie w stronę mojej klasy akurat pierwszą miałam fizykę. Zapukałam a on natychmiast otworzył drzwi wchodząc do środka oraz oczywiście ciągnąc mnie za rękę za sobą. Gwałtownie się zatrzymał i wpadałam na niego ale zaraz ustawiłam się tuż obok niego nadal nie puszczając jego dłoni. Powiedzieliśmy równo "Dzień dobry!" uśmiechając się szeroko, a potem dodaliśmy jeszcze "przepraszamy za spóźnienie". Wszyscy zaczęli się na nas gapić, tak perfidnie. Nauczycielka rzuciła spojrzenie na nasze splecione palce pokręciła głową lecz z delikatnym uśmiechem.
- Dobrze, siadajcie już. - odwróciła się w stronę tablicy i już miała coś na niej napisać, ale gwałtownie się odwróciła w naszą stronę. Zdążyliśmy zrobić może 3 kroki, gdy powiedziała - Panie Stain, czy pan aby nie pomylił klas?
- Jeśli to klasa od fizyki to nie. - odpowiedział Matti.
- To może zapytam inaczej. Co pan tu jeszcze robi, skoro ma pan według plany teraz biologię?
- Stoję z pewną uroczą panią - uśmiechnął się rozbrajająco i uniósł lekko nasze dłonie. Po usłyszeniu jego słów poczułam, że się zaczynam rumienić. Dostanie mu się później.
- W to nie wątpię - uśmiechnęła się fizyczka. - Ale wypadało by panu już udać się na swoją lekcję.
- Skoro mnie tu tani nie chce... - mój przyjaciel zrobił smutną minkę, jednak jego oczy się śmiały. - Tylko się pożegnam.
- To cześć. - powiedziałam krótko i chciałam odejść. Wiedziałam, że na tym się nie skończy, ale lubię się z nim droczyć. Matti przyciągnął mnie do siebie i przytulił, następnie wystawił znacząco swój policzek w moją stronę. Z uśmieszkiem błąkającym mi się na ustach wywróciłam oczami i dałam mu porządnego całusa w policzek. Oczywiście musiałam stanąć na palcach, bo tak wyrośnięta ciota się łaskawie nie schyliła. Od razu
szepnęłam mu do ucha: "Mam nadzieję, że wiesz, że jesteś martwy". Byłam cała czerwona,musiał przy całej klasie, no nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. On za to głośno odpowiedział: "Ja Ciebie też". Usłyszałam chichot, odwróciłam się i tak jak się spodziewałam to Kamila się śmiała, siedziała w ławce z Zaynem, który nie wiedział o co jej chodzi. Harry siedział z Niallem i jedli na spółę żelki obserwując rozwój zdarzeń. Liam siedział z jakimś chłopakiem, który chyba musi do toalety, natomiast jego sąsiad był w swoim świecie, całkowicie pogrążony w swoich myślach. Natomiast mój prześladowca wspomnieniowy (tak dobrze przeczytaliście, od dziś istnieje takie określenie, nawet jeśli jest bezsensu) siedział sam z tyłu klasy. Z tego co zauważyłam to obok niego było
jedyne wolne miejsce. Kurwa, po prostu zajebiście. Spokojnie Magda, to nic, że on się jakoś dziwnie na ciebie patrzy, to nic nie znaczy. Dokładnie.
Matti wypuścił mnie, teatralnie się skłonił i wyszedł, zdążył jednak puścić mi oczko. Pani zwróciła się do mnie.
- Nic z lekcji nie straciłaś, wpiszę ci spóźnienie. Usiądź proszę obok... - rozejrzała się po klasie. - Louisa. Mam nadzieję, że przy tobie... - zatrzymała się na chwilkę.
- Maddie - podpowiedziałam.
- Mam nadzieję, że przy tobie Maddie, Louis może będzie trochę grzeczniejszy. - i w tym momencie Kamila, która dotychczas chichotała, wybuchnęła śmiechem. Bardzo śmieszne, jestem grzeczna... czasem... no dobra nie jestem, ale potrafię... chyba. Dobra, na tym może zakończę, bo się sama pogrążam. Posyłając mojej rozbawionej przyjaciółce mordercze spojrzenie, usiadłam obok paskowego złodzieja i wyjęłam z torby zeszyt i
piórnik. Piórnik był oczywiście w tęczowe paski, a zeszyt czarny. Mam same czarne zeszyty, ale zwykle naklejam na to jakieś literki układając nazwę danego przedmiotu. Muszę to dziś zrobić. Próbując zasłonić włosami moje czerwone policzki, myślałam nad zadaniem, które fizyczka podyktowała zaraz po temacie. Bułka z masłem, a propo jedzenia, to Zdzisław się pewnie niedługo odezwie, muszę coś podjeść! Rozwiązanie zadania w zeszycie zajęło mi chwilkę, więc wpatrywałam się w tablice, próbując obmyślić jakiś sensowny plan dożywienia Zdziśka.
- Nad czym się pani zastanawia panno Maddie? - zapytała nauczycielka. To trochę dziwne, że najpierw zawraca się do mnie na "ty", a potem per "pani", ale nie wnikam.
- Nad tym, jak mogę coś podjeść... - odpowiedziałam bez zastanowienia, automatycznie, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Kamila znów wybuchła śmiechem i bełkotała "litości".
- Ciekawe - stwierdziła psorka. - Jak mi rozwiążesz to zadanie bezbłędnie, to pozwolę Ci coś zjeść. - za proponowała.
- Umowa stoi. - uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i podeszłam do tablicy. Rozpisałam calusie zadanie w 2 minuty. - Wyjaśnić coś? - zapytałam zwracając się w stronę fizyczki. Ta stała strasznie zaskoczona, tak jak reszta klasy. No może prócz Kamci, bo ona się tego spodziewała.
- Tak, proszę. Całe zadanie, krok po kroku. - wedle życzenia pani profesor objaśniłam wszystko. W miarę jak mówiłam na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Brawo, poprawnie. A więc smacznego.
- Dziękuję. - odłożyłam marker i wróciłam na swoje miejsce. Lekcja toczyła się dalej, a ja się schyliłam by wyjąć torbę od cioci.
- Maddie - gwiazdorek szepnął do mnie.
- Co? - odwróciłam się do niego. W tym momencie dostałam babeczką prosto w twarz.
- Smacznego - ten debil zaczął się idiotycznie śmiać ze swojego naprawdę zajebiście udanego żartu. HA HA HA... Mam ochotę pieprznąć jego durną łepetyną o ławkę. A on jeszcze palcem wskazującym zabrał mi z nosa trochę babeczki i spróbował, po czy stwierdził: "mhhmmmm... pycha". A mówiąc to tak słodko się uśmiechnął. Nosz kurwa mać, co ten człowiek ze mną robi?! Zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. A Louis... to znaczy złodziej paskowy! razem ze mną.
(perspektywa Kamili)
Nie wierzę! Czy ja dobrze widzę?! Dlaczego Louis jeszcze żyje?! Dlaczego Madzia nie spowodowała u niego poważnego uszczerbku na zdrowiu?! Dlaczego ona się teraz śmieje? Co tu się dzieje?! Chwila... no nie... niemożliwe... ale przecież ona nie... i on nie... i Matti... nie. Pogubiłam się. Jeśli to to co myślę to ja nie wiem co mam myśleć. No i może na tym zakończmy, co się zgubię jeszcze bardziej. Muszę porozmawiać z Magdą.
(perspektywa Louisa)
Nie mogłem się powstrzymać. Musiałem to zrobić choć nie mam pojęcia dlaczego. Zobaczyłem ją i Mattiego Staina jak wchodzą do klasy. Wyglądali tak słodko, że aż się chce rzygać tęczą. Maddie wyglądała tak uroczo w nie zawiązanych trampkach, skarpetkach za kostkę w tęczowe paski oraz w o wiele za dużej białej koszulce z wąsami. On miał taką samą, ale to pomińmy. Chyba ma na sobie fioletowe spodenki, ale tego nie jestem pewien. Jej niebieskie włosy były w nieładzie i nie miała grama makijażu (gdyby miała, to nie było by tak widać jej rumieńców). Podsumowując wyglądała pięknie,
olśniewała swoją niebanalną prostotą. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Przyznam się przed wami, ale tylko przed wami, że być może istnieje taka możliwość, że prawdo podobnie byłem chyba troszeczkę o nią zazdrosny, kiedy się żegnali. Tylko teoretycznie, żeby nie było. A kochane autorki proszę uprzejmie żeby nie przewracały oczami. Ale ciekawe czy są parą, czy coś do siebie czują, jak się poznali i kim jest ten koleś z którym wczoraj odjechała... nie mam co liczyć na waszą pomoc kochane autorki, prawda? *kilka kiwnięć głowami* Czyli nie. I tak się tego dowiem!
Maddie jest dobra z fizyki, to jest pewne. Jak tłumaczyła to zadanie to wszystko zrozumiałem, a to jest wyczyn. Fizyka i matma to dla mnie czarna magia, od zawsze. Potem to już wiecie co się stało. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed spróbowaniem babeczki. Hanna zawsze piecze przepyszne, a to właśnie jej wyrób. Lecz najbardziej zdziwiło mnie to, że ona się zaśmiała. Oczywiście w pierwszej chwili mógłbym paść martwy pod wpływem spojrzenia jej przepięknych oczu, a potem ten zabójczy wzrok zamieniła się na rozbawiony i pełen nie określonego ciepła. Zacząłem się
rozpływać...
- Dość tego. - powiedziała nauczycielka i wszyscy przycichli. Maddie chichotała, nie mogłem oderwać od niej wzorku. - Wracajmy do lekcji. - pani Kneshe zaczęła dyktować następne zadanie. Moja sąsiadka zapisała wszystko tęczowym tęczowym długopisem. Ma chyba lekką obsesje na punkcie tęczy. Podjadała masę z twarzy, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czuje się od niej pogodę ducha, optymizm, aż chce się ją przytulać... całować... DOSYĆ TEGO! Mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy. Skoro tak się zachowuję, gdy zwracam uwagę na Maddie to od teraz w miarę możliwości ignoruje ją, nie poświęcam jej uwagi.
(perspektywa Maddie)
Lekcja szybko mi zleciała. Tak samo przerwy i reszta lekcji do przerwy obiadowej. Rozmawiałam to z Mattim (który w każdej możliwej chwili, to mnie przytula, to w jakiś inny sposób okazywał mi czułość. Ta Melanie ma szczęście, tylko sama nie wie jeszcze jak wielkie. Spokojnie, nie omieszkam jej to uświadomić.) Kamili stwierdziła, że koniecznie musimy pogadać, tylko gdy będziemy same. Zgodziłam się, bo co innego mi zostało? Ciekawe o co może chodzić? Chyba, że ona... nie, nie możliwe.
Usłyszałam dzwonek oznajmiający przerwę obiadową. Szybko się spakowałam i tym razem zaczekałam na Kamilę, nie chciałam znów stracić mnóstwo czasu na szukanie stołówki, tak jak wczoraj. Skierowaliśmy się do stołówki. Idąc koło Harry'ego i Nialla usłyszałam:
- Co dziś? - pytał Niall.
- Niestety wtorek, wiesz co to znaczy.
- Kurwa, a miałem nadzieję się najeść. W JEJ towarzystwie to jak mi coś nie stanie w gardle, to zwymiotuje patrząc na nią. - stwierdził Niall z wyraźnym obrzydzeniem.
- Stary, tylko pamiętaj, nie odwracaj wtedy głowy. Jak masz rzygać, to prosto na nią. Będzie pożytek z jej obecności, pośmiejemy się.
Nie wiem za bardzo o co lub bardziej o kogo chodziło, ale może być ciekawie. Usiedliśmy przy tym samym stoliku co wczoraj, zostawiliśmy torby i poszliśmy po papu! Większość wzięła w normalnych ilościach, tylko ja i Niall ułożyliśmy sobie stos z jedzenia, pysznego jedzenia *,* Po podniesieniu tac spojrzeliśmy na siebie, uśmiechnęliśmy się i ja za proponowałam wyścig. Niall zgodził się. Pani kucharka powiedziała "START!" I ruszyliśmy do stolika. Wyprzedziłam go i już byłam przy stoliku, już kładłam tackę na stole, kiedy wpadłam na kogoś! Jedzenie było całe tylko szczyt mojej piramidy się zachwiał i dwa budynie zleciały na włosy i bluzkę dziewczyny, z którą się zderzyłam. Nawiasem mówiąc była to prawie najbardziej wytapetowana dziewczyna jaką moje oczy miały nie przyjemność widzieć. A teraz ta blondyna była wściekła... no i w budyniu. W tym momencie powstrzymałam śmiech, posłałam jej uśmiech.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło. - powiedziałam szczerze. Było mnie słychać doskonale, ponieważ nie wiedząc czemu, cała stołówka ucichła. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.
- Ty się pytasz czy nic mi się nie stało?! Jesteś ślepą, czy głupia? Podejrzewam, że to i to! Mogłabyś patrzeć ja chodzisz! To nie jakiś zawszony kraj, z którego ty pochodzisz! - wydarła się na mnie.
- Zauważyłam, że to nie jest Polska. - odpowiedziałam uprzejmie, choć w środku aż mnie rozsadzał gniew. - U mnie w kraju nikt nie założył by sobie tak okropnego tynku na twarz. Ty to chyba dłutem musisz ściągać. - wskazałam ręką na jej ryj. - Przeprosiłam cię. Choć tak naprawdę wyświadczyłam ci przysługę. Twój wygląd dziwki to efekt zamierzony? -
zapytałam spokojnie. Żeby nie było, to ona miała na sobie coś co chyba miało przypominać ubranie. W każdym razie było widać jej biust, tyłek i w ogół wszystko. I wtedy, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Louis..., to znaczy gwiazdorek wstał.
- Nie życzę sobie, byś tak się zwracała do mojej dziewczyny. - powiedział stanowczo, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia (aut. były naprawdę ogromne, wyobraźcie sobie takie nienaturalnie wielkie jak w bajkach. Macie? No to właśnie takie zielone i niebieskie.). Zatkało mnie na chwilę, a Sue spojrzała na mnie z wyższością. To była TA Sue. Jej spojrzenie było pełne jadu, a jej... chłopak patrzył za mnie lodowato.
- To nie ona zaczęła. Twoja dziewczyna za bardzo przeżywa, to tylko budyń. - odezwała się Kamila.
- To jest, a raczej BYŁA bluzka od Chanel! - zbulwersowała się Sue.
- Chyba raczej podróba. - zgasiła ją moja przyjaciółka. Zayn patrzył na to wszystko z lekkim zaciekawieniem (aut. Maddie tak to odbierała, ale on tak naprawdę myślał: "Czy ja się też tak kurwa zachowywałem przy Jessice?! Nigdy więcej!!!), Harry i Niall wytrzasnęli skońś popcorn, a Liam jakby na coś czekał (aut. on natomiast myślał: "Wtrącić się już, czy jeszcze trochę poczekać...?")
- Uhr..., mam dość tej dziecinady. Króliczku idziemy - Sue zamrugała oczami (dziwne, że jej metrowe sztuczne rzęsy się nie skleiły), a jej "Króliczek" natychmiast za nią popędził. Pieprzony pantoflarz. Odwróciłam się w stronę stolika, usiadłam, położyłam ręce na stole i schowałam w nie twarz.
- Ej, nie przej mój się nią. - usłyszałam Liama i poczułam jego dłoń jeżdżącą po moich plecach w geście pocieszenia.
- Ją mam gdzieś, tylko... budyń mi się zmarnował na pustaka! - powiedziałam zrozpaczona. Podniosłam głowę, gdy to mówiłam. Reszta się zaśmiała. Tylko Niall, co było dziwne, spod stołu. Posłałam Harry'emu pytające spojrzenie.
- Kiedy Sue wy powiedziała swe ostatnie słowa przed odejściem swym przez wszystkich wyczekiwanym, biedny ser Nialler widząc tę jej jaszczurczą mordę o mal nie... - Harry jakże wzniośle tłumaczył zaistniałą sytuację. Jednak w tym momencie się zatrzymał. - rzygnął. - dokończył normalnie i wziął gryza kurczaka. Wszyscy przy naszym stoliku wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
_____________________________________________________________
* trochę namieszałam w wyglądzie mojej bohaterki, więc proszę zbyt nie
sugerować się zdjęciem. Głównie chodzi o oczy i ich kolor. Proszę bardziej
zdawać się na wyobraźnie. Nie jest również aż tak blada. To ważne.
Nie jestem zadowolona z tego co napisałam, no może prócz jednego momentu
:) W każdym razie potraktujcie to jak 1 część. Następny rozdział
najprawdopodobniej pojawi się za tydzień. Ten trochę wymusiłam, co można
zauważyć. Będziemy się starać, to możemy wam obiecać.
Bardzo dziękujemy za tak liczną ilość wyświetleń. To wszystko dużo dla nas
znaczy. Dziękujemy wszystkim, a szczególnie tym, którzy komentują.
http://ask.fm/wariatki125
DZIĘKUJEMY!!!
Pozdrawiamy :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)