(perspektywa Liama)
Siedzieliśmy przy naszym stoliku i śmialiśmy się z Sue. Nie lubimy jej strasznie! To koszmarna baba, której nie idzie się pozbyć. Próbowaliśmy wszystkich sposobów chyba. Na jednego kleszcza Jessice podziałało, a na drugiego nie. Louis się chyba uodpornił na dobre rady. Są dwie opcje, albo się naprawdę zakochał albo jest głupi, głuchy i ślepy. Tą drugą opcje wykreślamy, zanim jeszcze o niej pomyślimy, więc zostaje nam pierwsza opcja, która jest marnym pocieszeniem. Jedyne co nam pozostało to śmiech, ale wiecie co? Powoli zaczynamy tracić przyjaciela...
- Ej Liam, tam jest jedzenie gwiazdorka, co nie? - zapytała mnie Maddie. Spojrzałem na nią pytająco.
- Louisa jedzenie. - wyjaśniła przewracając swoimi ogromnymi oczami. Pierwszy raz spotkałem się z takimi, to nienormalne wręcz, ale chyba naszemu "gwiazdorkowi" się podobają. Tak tylko zauważyłem. Uśmiechnąłem się na to określenie, w tym momencie, niestety trafne.
- Tak, a co?
- Skoro jego dziw...dziewczyna zabrała mi deser, to mogę wezmę jego. Zresztą on już chyba nie wróci. - Maddie szybko się poprawiła. Uśmiechnąłem się do niej podając jej tackę Louisa.
- Dziękuję - odwzajemniła gest.
- Proszę.
Jedliśmy obiad, prowadząc luźną rozmowę. W pewnym momencie Zayn próbował objąć Camilę. Przez jej twarz przeszedł tak jakby cień, nie mam pojęcia jak to określić, wiem tylko, że było coś nie tak. Za to Maddie, obok której siedziałem najwyraźniej się spięła, potem chwyciła łyżeczkę z budyniem i wycelowała nią w Zayna. Ma dziewczyna cel, bo trafiło mu prosto między oczy.
- Bitwa na jedzenie!!! - krzyknęła, gdy trafiła. Jestem pewny, że to nie o to chodziło, ale postanowiłem pomóc. Wziąłem talerz z ziemniakami, po czym jego zawartość wyrzuciłem na Hazzę. Nie bez powodu, nienawidzę, gdy rozrzuca swoją bieliznę wszędzie. Następnie wszystko stało się kwestią chwili. Co budyń zaczął to reszta skończyła. Jedzenie latało wszędzie, Maddie była chyba w swoim żywiole, Zayn próbował się na niej zemścić, ale za każdym razem, obrywał bardziej. Ja, Harry i Camilla rzucaliśmy we wszystkich czym tylko popadło, natomiast Niall stanął na stoliku i ze łzami lamentował, że to marnotrawstwo, gdzie się podział pokój i miłość, ale gdy dostał ciastem prosto w twarz, pękł i sam zaczął rzucać. Oczywiście zjadł to ciasto.
Po jakiś 20 minutach, może trochę więcej, bitwa zastała zakończona przez dyrektora we własnej osobie. Nikt na początku nie zauważył jego przyjścia lecz po tym jak zaklaksonił (aut. przyjmijmy, że tak czynność istnieje), wszyscy zastygli w pół ruchu i ucichli... no jednak nie wszyscy - Maddie rzuciła ciastem w stronę dyrektora, ale trafiło ono w Louisa, który stał za nim. Dyrektor się schylił na szczęście.
- TERAZ JESTEŚMY KWITA! - krzyknęła. - Dziękuje panie dyrektorze! - dodała uśmiechając się szeroko. Co za dziewczyna... pokręciłem głową z uśmiechem.
- Nie ma za co. - powiedział także posyłając jej uśmiech. - Kto to wszystko zaczął? - zapytał przybierając poważny wyraz twarzy. Maddie podniosła rękę i zaczęła się przeciskać w stronę dyrektora przez tłum uczniów. Ze względu na jej wzrost, nie za bardzo jej to wychodziło.
- Przepraszam... przepraszam, ej ty przepuść mnie... NO LUDZIE! BŁAGAM! - mruczała pod nosem. W pewnym momencie zauważyłem, że Camila mówi coś na ucho do Mattiego - tego kolegi z drużyny Lou, a on kiwnął głową na tak i poszedł w stronę niebieskowłosej, choć teraz włosy miała w spaghetti i nie tylko (aut. jeśli was to bardzo interesuje to powiedziała: "Weź jej pomóż, bo zaczyna się wkurwiać, a pobitych i trupów nie chcemy"). On wziął ją na ręce i zaniósł do dyrektora. Praktyczne :) Dyrektor lekko się uśmiechnął i poprosił Maddie by poszła za nim, a potem jeszcze zgarnął Sue i Louisa, który wywrócił oczami. To może być ciekawe.
Po usłyszeniu dzwonka wszyscy skierowali się do klas. Cali z jedzenia, brudni, jedni rozpaczający (garstka dziewczyn), jedni zadowoleni (prawie wszyscy). Mnie została jeszcze biologia i wf. A potem wreszcie zobaczę Hannę. Hanna...
(perspektywa Louisa)
Powstrzymywałem śmiech, słabo mi to wychodziło, więc nic dziwnego, że w pewnym momencie wybuchnąłem śmiechem. Właśnie weszliśmy do gabinetu dyrektora, on odłożył klakson na biurko i usiadł na krześle, my staliśmy. Śmiałem się bardzo głośno, tak, że zaczęło mi brakować tchu. Zaraz po tym dołączyła do mnie Maddie, ale ona ma śmiech! Taki... wyjątkowy. Grr... miało być dość o niej! Dyrektor cierpliwie czekał, aż przestaniemy Sue stała i patrzyła po prostu. Dyrektor po jakiś pięciu minutach się nie doczekał, więc ponownie chwycił za klakson.
- No co pan?! - powiedziała po chwili Maddie z żalem w głosie, łapiąc się za ucho.
- Jako, że ty - wskazał klaksonem na nią, na co ona się cofnęła kuląc i burknęła "Grozi mi pan?!". Ja zachichotałem, za co dostałem w ramię od Sue, a dyrektor nieudolnie stłumił uśmiech i odłożył klakson. - Ty zaczęłaś bitwę na jedzenie, będziesz musiała posprzątać stołówkę. Nie obchodzi mnie jak, z kim, ale ma błyszczeć do jutra.
- Oki. - odpowiedziała z zagadkowym uśmiechem.
- Wy natomiast - zwrócił się do mojej dziewczyny i do mnie. - Za zbytnie okazywanie sobie czułości na terenie szkoły w formie kary pomożecie jej - tu wskazał na Maddie. - posprzątać.
- To ma być kara dla nich, nie podwójna dla mnie! No proszę pana, litości! - błagała.
- Ej! Ranisz. - powiedziałem łapiąc się za serce, a Sue posłała mi karcące spojrzenie.
- Ja mam trening przed meczem. Wie pan jak ważny jest doping! - zaszczebiotała słodko.
- Oczywiście panno Johnson. Niech będzie. Dostajesz ostrzeżenie.
- Dziękuję panu, to ja już pójdę. - pocałowała mnie w policzek i poszła. Dobrze, że chociaż jej się upiekło.
(perspektywa Maddie)
Nie mogę na nią patrzeć, wszystko mnie w niej obrzydza. Widząc ją czuję chęć mordu, choć poznałam ją zaledwie godzinę temu.
-To co pan ze mną zrobi? - gwiazdorek uśmiechnął się tak niewinne. Magda odwróć wzrok, natychmiast - nakazywałam sobie, ale nic z tego. Zapatrzyłam się.
- Idziesz do kozy. Dziś, dwie godziny nic nie robienia. - powiedział dyrektor z szatańskim błyskiem w oku, ale mogło mi się coś zdawać.
- Znowu? - złodziej paskowy zajęczał żałośnie.
- Tak. Tomlinson bądź mężczyzną! - nakazał mu stanowczo, a on stanął na baczność i zasalutował. Poszłam w jego ślady, robiąc to samo. - Odmaszerować.
Podśpiewując "jipti skipti jipti skipti" wyszliśmy żołnierskim krokiem. Trochę dziwne, że nuciliśmy to samo, jakoś tak wyszło...
Poszliśmy na lekcje. Oczywiście musieliśmy usiąść razem. Żeby nie było - tylko jedna ławka była wolna. Małe coś te klasy mają. Próbowałam się skupić, ale biologia, to nie jest moja mocna strona. Poza tym, nie wiedzieć czemu, wzrok mi ciągle uciekał na osobnika siedzącego obok. Kolejna dziwna sprawa! Mój móżdżek knuje coś przeciw mnie, czuję to!
Gwiazdorek natomiast, z tego co zauważyłam słuchał z uwagą i zrozumieniem. Może to lubi, w sensie, że biologie, a może mnie się to tylko wydaje?
Zadzwonił dzwonek. Dziękuję bardzo. Już chciałam wstać, ale nauczycielka zatrzymała nas.
- Mam dla was dwie wiadomości. Pierwsza to taka, że macie wf wspólnie, to znaczy dziewczyny razem z chłopcami, ponieważ pani White dziś nie ma. A druga to projekt. Tak wiem, jestem okropna i zła, bo daje projekt w kwietniu, ale takie jest życie. Temat losujecie jutro, pracujecie w parach, tak jak siedzicie w ławkach. No dobra, przeboleje to... czekaj że co?! Mam robić projekt z gwiazdorkiem?!?! Co ja komu złego zrobiłam, że mnie tak każe?! No dobra, może zasłużyłam, ale przecież się staram :)
Szybko wyszłam z klasy i poszłam (tak mi się zdaje) do hali sportowej. Jakieś dziewczyny, które kojarzyłam z lekcji weszły do szatni. Też się tam udałam.
Strój do wf-u to biała koszulka z krótkim rękawem oraz krótkie granatowe szorty. Po prawej stronę koszulki i spodenek znajdowało się logo szkoły. Zdjęłam moje ubranie, bd je musiała koniecznie wyprać! Matti już się przyzwyczaił, że koszulek raczej nie oddaje. Tak więc zostałam w białym biustonoszu i męskich bokserkach ze SpongeBobem, które musiałam trzymać trochę. Przeciągnęłam się, po czym odwróciłam na dźwięk głosu Kamili.
- Mieliście być grzeczni, a tu proszę! - powiedziała lekko podnosząc głos. - A gdzie jest twoja bielizna? Hm? W strzępach?
- Boże, jaka z ciebie idiota! - krzyknęłam cała czerwona. Reszta dziewczyn zaczęła nam się przysłuchiwać.
- Ja wiedziałam, że to się tak skończy, tylko nie wiedziałam, że tak szybko. - zaśmiała się ściągając bluzkę.
- Do niczego nie doszło kartoflu!
- Jeszcze. - stwierdziła.
- Grr... Jesteś nieznośna. Idę umyć nogi z jedzenia. - wyszłam szybko i poszłam pod prysznic. Umyłam nogi, ręce i dokładnie twarz. Powycierałam się do sucha, rzuciłam ostatnie spojrzenie na moje lustrzane odbicie, po czym się odwróciłam. I w tym momencie stanęłam jak wryta, ponieważ zobaczyłam Louisa, w bokserkach, tylko bokserkach. Zjechałam go wzrokiem od góry do dołu. O matko, strasznie się zaczerwieniłam, oczywiście nie pierwszy raz widzę faceta w bokserkach, ale na Louisa od momentu, w którym go poznałam reagowałam inaczej. Pomińmy fakt, że znam go może nie całe dwa dni. Nasze oczy się spotkały, Kurwa! Dlaczego one są takie piękne?! Magda, nie możesz robić sobie nadziei, LOUIS MA DZIEWCZYNĘ!!! Wbij to sobie do tej głupiej łepetyny! O nie, ZABRANIAM CI LOUIS, nie uśmiechaj się!!! ... Za późno, rozpłynęłam się i mimowolnie odwzajemniłam jego przepiękny gest. I tak staliśmy, ale kiedy Louis ... zaraz, on kiedy "Louis"?! To jest gwiazdorek! Tak więc kiedy gwiazdorek zrobił krok do przodu, ocknęłam się z transu. Zamrugałam kilka krotnie oraz ruszyłam lekko niepewnym krokiem w stronę drzwi mówiąc:
- Przepraszam, chyba pomyliłam coś. Jeszcze nie do końca potrafię się odnaleźć w tej szkole. - tłumacząc się szłam tyłem do drzwi. Musiałam poprawić moje wyjątkowe majtki, przez co się jeszcze bardziej zaczerwieniłam - To ja już sobie pójdę... Auć! - walnęłam głową w drzwi, gdy się obracałam. - Nic mi nie jest, cześć! - wybiegłam szybko i popędziłam do szatni, tym razem nie pomyliłam, na szczęście. W środku była tylko Kamila.
- Opowiesz mi później, co się stało, a jestem pewna, że coś się stało. - kurde, ona za dobrze mnie zna, zdecydowanie za dobrze. Dodała jeszcze - Ubieraj się w to seksistowskie coś i powiedz, jaką karę dał ci dyrektor.
- Oki. - powiedziałam wkładając szorty i poprawiając je tak, by z bokserkami jakoś wyglądały. Były zdecydowanie za krótkie. - Jeśli ktoś skomentuje, to - wskazałam na pseudo szorty, to pobije - stwierdziłam.
- Nie tylko ty. - przez twarz Kamili przeszedł grymas. - Ale wiesz, co? Podobne stroje mają siatkarki. - uśmiechnęła się i podskoczyła, tak jakby serwowała.
- Zawsze trzeba znajdować jakieś plusy - zaśmiałam się. Włożyłam koszulkę i stwierdziłam, że to jednak całkiem wygodny strój. - A wracając do twojego pytania, to mam posprzątać całą stołówkę do jutra. Mam nadzieję, że mi pomożesz. - uśmiechnęłam się. Związałam włosy w wysokiego kucyka, ale zaraz większość włosów oczywiście powyłaziła. No trudno się mówi.
- Oczywiście, że tak. - Kamcia także posłała mi uśmiech. - Dziękuję ci za tamto. - powiedział cicho.
- Ciii..., nie myśl o tym, choć do mnie. - przytuliłam ją mocno. Wtuliła się we mnie, stanęłam na palcach, głaskałam ją po głowie i mówiłam, że wszystko już jest dobrze. Nie może teraz o tym myśleć.
- Choć. - złapałam jej rękę i pociągnęłam. - Wyżyjemy się i pokarzemy na co nas stać. A teraz uśmiech proszę - odwróciłam się do niej i zrobiłam głupią minę.
Kamila się zaśmiała. Cel został osiągnięty :) Na wf się nie spóźniłyśmy, ale przyszłyśmy jako jedne z ostatnich.
- Dziś gracie w siatkę razem z kobietami, więc zachowajcie resztki kultury, proszę. Louis i Olivia jesteście kapitanami, wybierajcie. Drużyny mają być przemieszane. - powiedział wuefista i usiadł na trybunach, aby nas obserwować. Siatka była rozłożona na środku hali. Wszyscy zostali już wybrani oprócz mnie i Kamili. Nie wiedzą jak gramy. Pan do nas podszedł i zapytał:
- To wy jesteście te nowe?
- Tak - odpowiedziałyśmy równo.
- Widziałem wasze wideo, które przesłałyście na adres szkoły. Żałuję, że dopiero teraz się do nas przeniosłyście.
- Dziękujemy. - znów równo powiedziałyśmy.
- Wideo? - zapytałam. On pokiwał głową. - A więc tak to uknuli. Dziękuje panu. - od nie za bardzo wiedział o co mi chodzi.
- Proszę.
- Ja biorę Camilę. - powiedział Louis. nawet na mnie nie popatrzył. Nie żeby mnie to coś obchodziło, tak tylko zauważyłam. Dobre jest to, że Malik jest w mojej drużynie. Zrobiliśmy rozgrzewkę i zaczęliśmy grę. Oczywiście byłoby nas trochę za dużo na boisku, tak więc mielibyśmy się ciągle zmieniać, tak, jak zadecyduje kapitan. Ci co nie grają, maję odbijać na boku. Nie byłam w pierwszej szóstce, tak więc wzięłam piłkę i zaczęłam ją odbijać raz górą raz dołem, a potem poćwiczyłam jeszcze serwy z wyskoku i ściny. Dobrze mi szło, nie idealnie, ale naprawdę dobrze. Muszę poćwiczyć bloki, ale to na boisku, mam nadzieję, że zagram.
- Ej Maddie choć! - zawołała Olivia. - Pokarz co potrafisz - uśmiechnęła się do mnie. Jak powiedziała, tak zrobiłam. Zagrałam nieskromnie mówiąc świetnie i większości opadła trochę szczęka. Louis chyba przeżył lekki szok, a trener był w niebo wzięty. Kamila nie zaprezentowała się gorzej. Szkoda, że Sue nie grała, bo by dostała w ryj tak, żeby jej tynk odpadł. Zatarłam złowieszczo ręce na tę myśl błahahaha.
Uwielbiam sport, bo to jeden z sposobów, w jaki mogę się wyładować. A to satysfakcjonujące zmęczenie jest dla mnie cudowne, bo wiem, że dałam z siebie wszystko. Po wf-ie wzięłam prysznic, nawet umyłam włosy oczyszczając je z resztek jedzenia. Było naprawdę ciepło, więc wyschną mi naturalnie. Oczywiście przesuszyłam je ręcznikiem, który dostałam od Kamci (kochana jest) oraz po przebraniu się w moje ciuchy, pożegnaniu się ze wszystkimi, wraz z moją przyjaciółką udałam się na stołówkę. Pan woźny przekazał nam środki czyszczące i poszedł do siebie. Położyłyśmy torby na jednym ziemi, w kawałku, gdzie nie było jedzenia, zamknęłyśmy drzwi, ale nie na klucz, po czym spojrzałyśmy na to pobojowisko.
- Nie skończymy szybko, prawda? - jęknęłam.
- Na pewno nie. - stwierdziła Kamila. Zakasała rękawy i związała włosy w koka.
- To ja muszę gdzieś zadzwonić.
- Okej. Ja zobaczę co mamy. - wskazała na środki czyszczące.
Pokiwałam głową. Wybrałam najpierw numer wujka, by powiedzieć, że dziś nie dam rady przyjść. Ja zapytał dlaczego, wysłałam mu zdjęcie pola bitwy. Był ze mnie dumny i odpuścił mi :). Zanim się rozłączyłam usłyszałam jeszcze: "Ej brzydalu, chcesz zobaczyć co Lenny zrobił?" - to było zdecydowanie do mojego taty. Potrafią się zwyzywać od najgorszych, ale gdy ktoś inny to robi, to jest nieciekawie dla tego ktosia, delikatnie mówiąc. Mój następny telefon był do Mattiego, by dał mi Dawidka. Jemu wyjaśniłam dlaczego dziś nie mogę przyjść, ale powiedziałam, że przyjdę jutro z samego rana lub jeszcze dziś jeśli zdążę. Mały nie był zadowolony, ale przyjął to po męsku. A Matti zaczął mu opowiadać o bitwie. Podziękowałam mu bardzo i powiedziałam, że się odwdzięczę. Gdy to załatwiłam, dołączyłam do Zuzu, która skrobała ścianę. Zaczęłyśmy gadać. Ona mi opowiedziała o czasie spędzonym z Zaynem, o jej uczuciach do niego.
- Chyba mnie zauroczył, wiesz? To w jaki sposób się do mnie odnosi, jaki jest. Nie dlatego, że jestem jego fanką, tylko zaczynam go postrzegać jako Zayna, a nie Zayna Malika z One Direction.
- Awwwww. To słodkie :) - stwierdziłam. - Ale zdajesz sobie sprawę, że będę go gnoić, dokuczać mu i uważać na niego?
- Doskonale. Musi to przeżyć. - uśmiechnęła się. - Nie ma co liczyć na taryfę ulgową?
- Nope. Będzie musiał pokazać, że na ciebie zasługuje. Powiesz mi, kiedy coś...
- Tak, nie popełnię tego samego błędu po raz drugi. - uśmiechnęła się blado. Zmieniłam temat i szczegółowo zaczęłam jej opowiadać o moim dniu. Ucieszyła się na wieść o zaręczynach, śmiała się za mnie, wujka, taty, Mattiego, sytuacji w parku i różnych innych ciekawych sytuacji ze zwiedzania. Była ze mnie dumna, że wygrałam na wyścigach oraz stwierdziła, iż chciała by poznać przyjaciół Mattiego. Powiedziałam jej, że to możliwe, bo wszyscy oprócz Caroline chodzą tu do szkoły, tylko, że dziś ich nie było, bo mieli coś tam ważnego do załatwienia. Wymyśliłyśmy tysiące sposobów jak spiknąć Melanie i Mateusza. Uważała za słodkie to, że z Mattim się całujemy i w ogóle, ale nie do końca to pochwalała. Stwierdziła jednak, że ja zawsze uwielbiałam komplikować sobie życie. Lecz najbardziej, zdziwiła ją, ucieszyła historia z gwiazdorkiem.
- Widziałam, że coś takiego będzie! Zawsze ci się podobał. Pasowalibyście do siebie, naprawdę.
- Przestań, to na pewno nie prawda, a poza tym od ma dziewczynę. Proszę, nie rozmawiajmy o nim.
- Okej, ale to nie jest moje ostatnie słowo. - zapowiedziała. Kiedy stwierdziłyśmy, że zaktualizowałyśmy informacje, postanowiłyśmy włączyć muzykę. Zawsze lepiej się coś robi przy muzyce. W szkole chyba już nikogo nie było, oprócz pana woźnego. Kamila jakoś podłączyła swój telefon do głośnika w stołówce i muzyka umiliła nam sprzątanie. Miała wszystkie piosenki z pierwszej płyty* i covery One Direction, ale także Linkin Park i różne inne. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaczęłam nucić którąś, potem to co znałam, śpiewałam. Mam pamięć do piosenek, więc siłą rzeczy większość dobrze znałam. Potem jakoś tak wyszło, że razem z Kamilą zaczęłyśmy tańczyć, śmiejąc się, ale tylko ja śpiewałam. Złapałyśmy za miotły i zamiatałyśmy jednocześnie podrygując do rytmu.
(perspektywa Louisa)
Odsiedziałem w kozie wyznaczone dwie godziny. Jakoś je o dziwo przeżyłem. Cały czas myślałem o Maddie, o Sue, o wszystkim. Nie potrafiłem wyciągnąć jakiś sensownych wniosków, zostałem z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Co ma być to będzie. Już miałem wychodzić ze szkoły, kiedy usłyszałem początek One Thing. Zaciekawiony poszedłem, by sprawdzić skąd pochodzi ten dźwięk. Mój słuch doprowadził mnie do stołówki. Przez szybę w drzwiach zobaczyłem jak Maddie i Camila tańczą, usłyszałem śliczny głos, który musiał należeć do Maddie. Zamurowało mnie z wrażenia WOW!!! Śpiewała tak pięknie. Potem jeszcze zaczęła tańczyć na jednym ze stolików, cicho się zaśmiałem, miała w dłoni jeszcze drewnianą łyżkę, która robiła jej za mikrofon. Camilia tupała nogą do rytmu i nagrywała występ Maddie jej telefonem.
Poczułem jak coś wibruje mi w kieszeni spodni. Wyjąłem telefon i okazało się, że to dzwoni moja dziewczyna. Odszedłem kawałek i odebrałem. Sue chciała bym ją zawiózł do domu. W duchu stwierdziłem, że wolał popatrzeć na Mad. Mad... ładne zdrobnienie, chyba do niej pasuje :) Tak.
(perspektywa Hanny)
Mam urwanie głowy! Muszę wszystko załatwiać dziś! Umówić chłopców na wywiady na najbliższy miesiąc, zorganizować ich spotkania z tekściarzami, nagrania, plan promocji płyty. Nie wyrobie! Spokojnie Hanna, dasz radę, tylko musisz do tego podejść logicznie.
- Nie dam rady! - jęknęłam głośno i schowałam głowę w dłonie.
- Pewnie, że dasz. - usłyszałam czyjś głos. Krzyknęłam, bo myślałam, że jestem sama i się przestraszyłam, ale gdy zobaczyłam, że to Liam wszedł do mojego gabinetu, uspokoiłam się i uśmiechnęłam się do niego.
- Hej. Obawiam, że jednak nie dam, ale użalanie się nad sobą mi nie pomorze, więc najlepiej będzie jak zabiorę się do pracy. - powiedziałam i przeczesałam palcami moje rozpuszczone włosy.
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Nie mam nic ciekawszego do roboty, w sumie to nic nie mam do roboty. - wzruszył ramionami.
- Naprawdę?
- Tak, powiedz tylko co mam robić.
- Dziękuję ci bardzo Liam, jesteś kochany! - krzyknęłam i go mocno przytuliłam.
- Nie ma za co. - słodko się uśmiechnął i odwzajemnił uścisk. Wspominałam, że on ma cudowne perfumy? Takie wyjątkowe, nigdy przedtem się z takimi nie spotkałam.
- To jak byś mógł poukładać mi te papiery jakoś, była bym bardzo wdzięczna. - stwierdziłam, gdy się już trochę ogarnęłam. - A ja za chwilę przyjdę.
Poszłam do łazienki, opłukałam twarz, włosy związałam w koka, poprawiłam swój strój, czyli ogółem się ogarnęłam.
Wróciłam do Liama i zobaczyłam, że większość rzeczy jest poukładana w małe kupki, już się czyściej zrobiło. Wzięłam głęboki wdech, a potem pomogłem poukładać resztę. Następnie znalazłam kartkę z telefonami do producentów programów oraz stacji radiowych, w których One Direction mogło by udzielić wywiadów. Podzieliłam ją na pół i dałam część mojemu pomocnikowi. Wytłumaczyłam mu także co mówić i co co pytać, szybko załapał. Mieliśmy niezły ubaw, ponieważ Liam zmieniał głos rozmawiając przez telefon, ja też to zrobiłam za którymś razem. Jeśli ktoś twierdzi, że nie można się dobrze bawić pracując, to niech spędzi trochę czasu z nim. Załatwiliśmy sporo występów, będą mieli dużo do roboty i jeszcze szkoła, biedni. Zobaczymy, co da się zrobić.
Gdy załatwiliśmy większość spraw, ciągle rozmawiając, czułam się świetnie. Minęły jakieś dwie godziny, a ja nie jadłam nic od pierwszej, a jest 18, czasem tak mam. Tak więc nic dziwnego, że w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna?
- Trochę, ale to nic.
- Idziemy na przerwę. - powiedział stanowczo, podniósł się z kanapy, gdzie obmyślał promocję płyty, no próbował, to się liczy.
- Ale... - chciałam zaprotestować.
- Nie ma ale. Wstawaj i idziemy. - podał mi rękę, którą złapałam i mnie podniósł. - To gdzie chcesz iść?
- Obojętne to dla mnie. Nie liczy się miejsce, a towarzystwo, które w tym momencie mam świetne. - posłałam mu szeroki uśmiech.
- To już wiem gdzie pójdziemy.
Liam zaprowadził mnie do przytulnej kawiarni, która znajdowała się kawałek od siedziby Modestu. Była utrzymana w ciepłych barwach oraz bardzo przytulna. Zamówiliśmy pyszne naleśniki, kawę, potem herbatę, jakieś ciastka i coś co było naprawdę pyszne, ale nie mam pojęcia co to było - jakaś "tajemnicza niespodzianka". Nie wiem ile czasu tam spędziliśmy, ale pogoda za oknem zmieniła się ze słonecznej na deszczową. Musieliśmy już wracać, a zaczęło padać. Miałam krótki rękaw, więc nie było to po mojej myśli. Przygryzłam wargę i spojrzałam na Liama.
(perspektywa Liama)
Przestań przygrywać tę wargę! No błagam, zbyt seksownie wtedy wyglądasz! Zaraz się chyba na ciebie rzucę! Cholera Liam! OGARNIJ SIĘ!!!
Wstałem, wyciągnąłem portfel i zostawiłem 50 funtów na stoliku i ściągnąłem moją bluzę, którą założyłem na ramiona Hanny. Śledziła wzrokiem każdy mój ruch, też chciała się dorzucić do rachunku, ale powstrzymałem ją kładąc rękę na jej delikatną dłoń, nie mogłem się powstrzymać przed spojrzeniem w jej karmelowe oczy. Jak zwykle utonąłem w ich głębi. Jednak musiałem oderwać wzrok od nich, zrobiłem to z potwornym wysiłkiem. Chciałbym móc w nie patrzeć bez przerwy, rano i wieczorem, zawsze i wiedzieć, że ona też tego chce. Wziąłem głęboki wdech.
Włożyła moją bluzę, po czym pocałowała mnie w policzek mówiąc "dziękuję" i ujęła moją dłoń. Spojrzałem na nasze splecione palce, następnie na nią i uśmiechnąłem się, ona zrobiła to samo. Uniosłem się chyba dobre 20 centymetrów nad ziemię. Założyłem jej kaptur na głowę i wybiegliśmy z kawiarni. Śmiejąc się dobiegliśmy jakoś do Modestu, ale już na początku musiałem nieść ją na plecach, bo była w szpilkach. Sprawiło mi to jednak nieopisaną przyjemność. Stwierdziliśmy, że na dziś i tak już dużo zrobiliśmy, więc pojechaliśmy do domu.
Jednak w sprawie promocji płyty wpadłem na pewien, moim zdaniem świetny pomysł...
(perspektywa Maddie)
Gdy skończyłyśmy, stołówka lśniła, my byłyśmy zmęczone, ale wesołe i dumne z siebie, a za oknem padał deszcz *,*! KOCHAM DESZCZ!!! Wybiegłam więc na dwór, stanęłam przed szkołą, zdjęłam buty i skarpetki, zamknęłam oczy, rozłożyłam ręce oraz odchyliłam głowę do tyłu, po prostu ciesząc się tą chwilą.
Potem zaczęłam tańczyć.
(perspektywa Kamili)
Poinformowałam woźnego, że skończyłyśmy. Był pod wrażeniem staranności z jaką wykonaliśmy to zdanie. Pożegnałam się z nim i wyszłam na dwór. Lało, a Madzia stała na środku. Następnie zaczęła tańczyć. Wiedząc, że tak będzie, bo zawsze tak jest, wyjęłam jej telefon i nakręciłam kolejny z dziś filmik. To było takie piękne.
_________________________________________________________________________
* tak pasuje nam w czasie. Chłopcy właśnie pracują nad drugą płytą.
Przedstawiamy wam kolejny rozdział :) Mamy nadzieję, że wam się podoba. Prosimy o pytania na asku :) Naprawdę nie macie żadnych? Jak dla mnie to trochę dziwne :P
http://ask.fm/wariatki125
Przypominamy też o zakładce informowani.
Dziękujemy za tak ogromną liczbę wejść!!! Nawet o takiej nie marzyłyśmy! Niedługo dobijecie do 2000! WOW! Ale mamy jedną wielką prośbę:
Skomentujcie ten rozdział, jeśli go przeczytacie, jeśli to czasem zaglądacie. Wystarczy "." czy "czytam" i jeśli nie macie konta anonimki to prosimy o podpis :) To dla nas bardzo ważne! :D
Przyjmiemy także krytykę, ale będziemy się broniły :)
Pozdrawiamy, życzymy miłych ferii, jeśli ktoś takie ma (my niestety jeszcze nie :( ) i do następnego :*
No heej! Rozdział jak zawsze cuudo! *.* I ta wojna na żarcie :D Louis powinien ogarnąć dupę i rzucić tą całą Sue i wziąć się za Magde! Takie trudne do pojęcia? Oh nie ważne xD Czekam na nexta i pozdrawiam! Wasza Zuzaa! :*
OdpowiedzUsuńps. Też nie mam jeszcze ferii... Ahh te Mazowsze.. ;(
Jejku.... genialnie !!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
KOCHAM.KOCHAM.KOCHAM! Totalnie kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńTak więc, więc.. Liam i Hanna są mega słodcy, ciekawe kiedy będą razem? :D
I mam nadzieję, że Louis wreszcie ogarnie ten swój seksowny tyłek i rzuci tą wredną tapeciarę dla takiej zajebistej Mad!
I jeszcze trzeci związek Kamila+Zayn.. Co to może być? Kayn? Zamilla? W sumie to mi się obydwa podobają xd
Ahh no i czwarty związek! Największa miłość wszechczasów! To słodkie jak Niall bronił miłości swego życia, czyli jedzonka, haha :D
Ogólnie, to jest już rozdział 7, ale dziś już nie dam rady go przeczytać, więc do zobaczenia (chociaż mnie nie zobaczycie, tylko mój komentarz, ale ciii xd) jutro. No dobra, logicznie na to patrząc to zobaczycie mój koment jeszcze dziś bo jest już po północy, a zamierzam tu wrócic po polłudniu, ale no.. zostawmy szczegóły w spokoju.. Dobra dobra, za dużo gadam bez sensu (tak już mam, sorki :D)
Tak więc jeszcze raz: kocham, kocham, kocham! ;*
Wiecie że co byście nie napisały i tak jest zajebiste. A dlaczego ? Dlatego że jesteście wyjątkowe i jesteście moimi przyjaciółkami ( tak Magda ty też ) Kocham <3
OdpowiedzUsuń