niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 5

(perspektywa Maddie)

Usłyszałam wkurwiające dzwonienie. Chciałam pieprznąć czymś, żeby to coś uciszyć, cokolwiek to jest. Chce spać! Jednak gdy wykonałam jakiś nieskoordynowany ruch, dzięki któremu miałam zlikwidować dzwonienie, okazało się, że znajduje się w czyjś objęciach. I to nie byle kogo tylko mojego przyjaciela, który w tym momencie słodko spał. Delikatnie obróciłam się tak, bym mogła popatrzeć na jego twarz. Budzik się w końcu wyłączył. Nie wiem po co on go w ogóle ustawia, skoro i tak się nie obudzi. W najlepszym przypadku przebudzi, tak jak ja, bo ja jeszcze pomimo tego iż miałam otwarte oczy i jako tako kojarzyłam fakty, to nie można było powiedzieć, że się obudziłam. Zdecydowanie za dużo powiedziane. Matti słodko się uśmiechnął przez sen i przytulił mnie mocniej. Zareagowałam na to uśmiechem i się w niego wtuliłam zamykając oczy z zamiarem ponownego zaśnięcia. Jednak ktoś miał co do mnie zupełnie inne plany. Tym ktosiem był młodszy braciszek Mattiego, Dawid. Wbiegł do pokoju z krzykiem indiańskiego wojownika (tak mi się wydaje) i z zamiarem wskoczenia na łóżko, jednak gdy mnie zobaczył zatrzymał się ze zdziwioną minką. Przekręcił swoją główką w bok, wyglądał jak zdziwiony piesek. Nagle jego oczka zrobiły się ogromne (a przedtem były tylko wielkie, choć teraz miał tak ogromne jak ja mam naturalnie* kocham moje oczy ale są co najmniej
wyłupiaste...) i wyleciał z pokoju z krzykiem: "Maaaaaammmmooooo!!!". To mnie trochę obudziło. Delikatnie się podniosłam i kilkakrotnie zamrugałam paczadełkami, jednak zaraz usłyszałam ciche mrukniecie "zostań", więc od razu wróciłam do poprzedniej pozycji. Ułożyłam się jeszcze wygodniej, po czym ponownie zamknęłam oczy. Było mi bardzo dobrze - ciepło, czułam zapach jego perfum, które bardzo lubię i po prostu byłam z moim
przyjacielem. Czuję się szczęśliwa.

"Ale teraz chciałabyś zobaczyć te niebieskie oczka i znów być w JEGO objęciach... !" - natarczywie wredny głos w mojej głowie przywoływał wspomnienia. Muszę się ogarnąć, bo coś czuje, że nic z tego dobrego nie wyjdzie... Tylko że znowu miałam TE oczy przed oczami (heh jak śmiesznie sformułowanie, ale nie czas na żarty... haha dla mnie jest zawsze czas na żarty! ), dlaczego to wspomnienie mnie KURDE prześladuje?!

"Mózgu, wiem, że jesteś najprawdopodobniej malutki i masz mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, ale czy choć raz mógłbyś mnie posłuchać?" - przemawiałam do mojego móżdżka, a on konkretnie miał mnie w dupie! O ile mózg może mieć dupę... Może na tym poprzestańmy.

Do pokoju weszła mama Mattiego, Natalia, z Dawidem, który trzymał ją za rękę i trochę się za nią chował. Ciocia miała na początku była zdziwiona, potem zdenerwowana, zdziwiona i na koniec chyba szczęśliwa. Przez te kilka sekund patrzyłyśmy sobie prosto w oczy.

- No takie oczy posiadają tylko dwie osoby, z czego jedną jest facet. Matko jak my się dawno nie widziałyśmy! Lenny mój kochany! - krzyknęła ciocia Natalia. Zaraz po tym podbiegła do mnie i przytuliła. Ja w między czasie zdążyłam podnieść się do pozycji siedzącej. Teraz przytulałam ciocie bardzo mocno, ona natomiast mnie trochę przyduszała lecz w ogóle mi to nie przeszkadzało.

- Dawid choć, to Lenny!

- Wciale, zie nieee, bo Leni miał czalne wlosiy zi takimi tenciowymi paśkami! (Wcale, że nie, bo Lenny miał czarne włosy z takimi tęczowymi paskami- tak brzmi zdanie wypowiedziane przez tego słodkiego 5-latka. aut. Prosimy wypowiadać te zdania, jeśli
istnieje taka możliwość, na głos. Wtedy, według nas, nabierają sensu)

- Teraz mam takie włosy i jestem Lenny - powiedziałam dumnie wypinając pierś do przodu.

- Udiowodnij. - powiedział malec podejrzliwie się patrząc i podpierając pod boki. Ciocia zaśmiała się, a ja stłumiłam chichot natomiast Matti naw pół spał, ale się uśmiechnął pod nosem.

- Dobrze. W takim razie... - udałam głębokie zamyślenie. - Podejdź proszę.

- Dawidek niechętnie podszedł. Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, on wyraźnie zaciekawiony przysiadł, ja nachyliłam się trochę, dając mu znak ręką by też tak zrobił. Gdy zbliżyłam usta do jego ucha, nabrałam powietrza i ... dmuchnęłam w nie, potem zaczęłam go z zaskoczenia gilgotać i opatulać kołdrą. Mały śmiał się słodko. Po chwili tortur pocałowałam go w oba różowe od śmiechu policzki i zapytałam czy teraz już mi wierzy. Dawidek w odpowiedzi pokiwał główką i uwiesił mi się na szyi mocna się we mnie wtulając. Odwzajemniłam uścisk równie mocno, po chwili dołączyła się ciocia Natalia i Matti. Trwaliśmy w takim przyjemnym uścisku i po prostu cieszyliśmy się ze swojej obecności.

- Ej co tu się dzieje?! - usłyszeliśmy ostry głos wujka Czarka lekko się od siebie odsuwając. - Zbiorowy misiek beze mnie? No tak być nie może! - zawołał z uśmiechem i dołączył do uścisku. Wszyscy się zaśmiali, to cały wujek. Nie mam pojęcia ile się przytulaliśmy, ale kiedy powoli się od siebie odsunęliśmy, zeszliśmy na śniadanie oczywiście obowiązkowo w piżamach (albo czymś co za takie służyło). Muszę się pochwalić, że potknęłam się tylko raz oraz byłam bliska walnięcia w ścianę (która wyrosła
po prostu znikąd! naprawdę!), ale Matti mnie złapał w odpowiednim momencie w talii. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, co nie uszło uwadze wujostwa i nie obeszło się bez porozumiewawczych spojrzeń. Matti miał rację, jak zawsze.

Całą ferajną przygotowaliśmy śniadanie, a zjedliśmy je w cudownej atmosferze cały czas się śmiejąc, robiąc przerwy by coś połknąć, co było prawdziwym wyczynem. Wujek i Matti robiący różne zabawne miny oraz opowiadający żarty, które gdyby mówił je ktoś inny, pewnie wcale nie były by pewnie w ogóle śmieszne. Ciocia z Dawidem się śmiejący i robiący dziwne rzeczy z jedzeniem a na koniec ja ze swoim śmiechem i będąc po prostu sobą, co nie wiedząc czemu bawi ludzi. Kiedyś się zastanawiałam dlaczego tak jest, ale teraz to akceptuje i lubię, nawet bardzo. Cudownie jest wywoływać na twarzy uśmiech. Uwielbiam to!

Czas płynął szybko, zdecydowanie za szybko. Ciocia spojrzała w stronę
zegarka i wykrzyknęła:

- No nie! Jest za dziesięć ósma! Lenny i Matti spóźnicie się!

- Jakoś to przeżyjemy mamo - uśmiechnął się wyżej wspomniany syn.

- Tak uważasz...? - zapytała ciocia Natalia z bardzo wyczuwalną groźbą w głosie. To zdecydowanie było pytanie retoryczne. Mój przyjaciel nachylił się do mnie nie spuszczając oczu ze swojej mamy i zapytał cicho:

- Zmywamy się puki jesteśmy w jednym kawałku?

- Zdecydowanie - przytaknęłam. - Berek! - krzyknęłam pukając go w ramię i pędząc w stronę schodów.

- Ej to nie fer! - usłyszałam za sobą.

- Z moją koordynacją ruchową jest! - zaśmiałam się wbiegając po schodach na górę. Przystanęłam szukając wzrokiem drzwi do pokoju Mattiego, po 2 sekundach wbiegłam w granatowe drzwi, na których były wyrysowane białą farbą różne wzorki, ślaczki i odciski dłoni. Założę się że to dzieło dużego i mniejszego Staina.

Szybko podbiegłam do szafy, wyjęłam z niej białą koszulkę z czarnym wąsami, która oczywiście była na mnie bardzo za duża, sięgała mi do połowy uda. Co ja poradzę, że jestem mała?

Matti wpadł do pokoju a ja odwróciłam się w jego stronę i z najbardziej niewinną minką na jaką mnie najprawdopodobniej było stać, pokazując koszulkę, którą wzięłam zapytałam "mogę?" On westchnął i pokiwał głową, podszedł do mnie, położył mi rękę u dołu moich pleców, przysuwając mnie do siebie stanowczym ruchem. Uśmiechnęliśmy się do siebie, pochylił się nade mną i palcem wskazującym oraz kciukiem delikatnie uniósł mój podbródek (był wyższy ode mnie o głowę ), nasze usta dzieliły milimetry, gdy...

- POŚPIESZCIE SIĘ DZIECIAKI, BO JEŚLI NIE ZDĄŻYCIE TO TO SIĘ SKOŃCZY ŹLE! WIECIE JAK NATI NIE ZNOSI SPÓŹNIEŃ!!! - wydarł się "kochany" wujaszek. Na dźwięk jego głosu natychmiast od siebie odskoczyliśmy.

- Tak... - powiedzieliśmy jednocześnie i pokiwaliśmy głowami. Wspięłam się na palce, cmoknęłam go w usta i biorąc mój biustonosz skierowałam się do łazienki. Tam ubrałam to co sobie wzięłam, umyłam twarz i zęby (w miarę możliwości), następnie rozczesałam moje kłaki. Próbowałam nawet ułożyć je jakoś, ale się poddałam i pozostawiłam moją turkusową szopę w spokoju, gdy mam pod ręką prostownicę czy coś to jeszcze troszeczkę współpracują lecz zwykle żyją własnym życiem. Postanowiłam jej jednak pozostawić
rozpuszczone. Nie prosiłam o żadne kosmetyki ciocie, bo po pierwsze to ja się bardzo bardzo bardzo rzadko maluje a po drugie to jest już za późno. Te wszystkie moje działania zajęły mi może 2 minuty max. Wyszłam z tam tąd, ale jednak nadal w bokserkach ze SpongeBobem. Matti poszedł się troszeczkę ogarnąć do łazienki jednak już był ubrany w czarne dżinsy i taki sam T-shirt jaki miałam ja na sobie. Tylko on potrafi kupować dwie takie same koszulki, jest jedyny w swoim rodzaju :) Zdążył się jeszcze zaśmiać gdy poprawiałam spadającą bieliznę. Sięgnęłam po fioletowe spodenki Caroline
(teraz już moje) i złożyłam je. Nie prezentowałam się aż tak koszmarnie, miałam przy najmniej zgrabne, opalone nogi. Ogółem jestem wysportowana i na swoją sylwetkę nie mogę narzekać. To zasługa codziennych różnorodnych ćwiczeń a poza tym jestem bardzo ruchliwą osobą. Mam nie potwierdzone ADHD. Chwyciłam moją torbę, w której były tylko moje wczorajsze ciuchy i byłam gotowa do wyjścia. Nie mieliśmy nic zadane, aż dziwne a pozostałe książki i w ogóle wszystko miałam w szafce, telefon w kieszeni a buty na
dole. Matti wyszedł z łazienki, złapał swój plecak i pobiegliśmy na dół. Pocałowałam w policzek wujka, który stał przy schodach, Matti żegnał się z Dawidkiem, potem się zamieniliśmy. Wyściskałam i wycałowałam małego, który nie chciał mnie puścić dopóki nie obiecałam, że wrócę jeszcze dziś. Strasznie on słodki! Przyrzekłam mu na mały paluszek, że będę. W kuchni wzięliśmy od cioci kanapki i pocałowaliśmy ją jednocześnie w oba policzki. Szybko założyliśmy buty (w moim przypadku moje ukochane czarne trampki z białymi sznurówkami) i schowaliśmy prowiant (ja chyba miałam marchewkę!), po czym popędziliśmy do garażu ekspresowo wsiadając na motor (tym razem ja z tyłu). Odjechaliśmy z piskiem opon, a ja jeszcze zauważyłam jak Steinowie stali przed drzwiami. Jak się później okazało (czyli autorki się wygadały) chwilę po naszym odjeździe spojrzeli na siebie i powiedzieli "Będą piękną parą". Taaa szkoda, że nie wiedzą, że to nie ja będę ich synową (no chyba, że wyjdę za Dawidka, ale to jeszcze nie jest potwierdzone. No co? Wiek to tylko liczba!)

Podczas jazdy mocno wtuliłam się w mojego przyjaciela. KURDE! Nawet nie macie pojęcia jak bardzo mi go brakowało, a teraz jest tak blisko. Przy jakiś 5 minutach szybkiej, ale ostrożnej jazdy byliśmy przed budynkiem szkoły. Ochroniarzy olaliśmy, zresztą oni też mieli nas w dupie. Po co w ogóle oni są? A zapomniałam, sławne One Direction się tu uczy (strasznie czuć sarkazm? przepraszam, ale z tego c wiem to oni mogli mieć szkołę gdzieś bo mają jakoś po 20 lat). Matti zaparkował, zsiadł i mnie zdjął (spodobało mu się chyba podnoszenie mnie...), potem chwycił za rękę i popędziliśmy do drzwi. Najpierw szafka, wzięłam wszystkie potrzebne książki... chyba oraz schowałam wczorajsze ciuchy. Matti pociągnął mnie w stronę mojej klasy akurat pierwszą miałam fizykę. Zapukałam a on natychmiast otworzył drzwi wchodząc do środka oraz oczywiście ciągnąc mnie za rękę za sobą. Gwałtownie się zatrzymał i wpadałam na niego ale zaraz ustawiłam się tuż obok niego nadal nie puszczając jego dłoni. Powiedzieliśmy równo "Dzień dobry!" uśmiechając się szeroko, a potem dodaliśmy jeszcze "przepraszamy za spóźnienie". Wszyscy zaczęli się na nas gapić, tak perfidnie. Nauczycielka rzuciła spojrzenie na nasze splecione palce pokręciła głową lecz z delikatnym uśmiechem.

- Dobrze, siadajcie już. - odwróciła się w stronę tablicy i już miała coś na niej napisać, ale gwałtownie się odwróciła w naszą stronę. Zdążyliśmy zrobić może 3 kroki, gdy powiedziała - Panie Stain, czy pan aby nie pomylił klas?

- Jeśli to klasa od fizyki to nie. - odpowiedział Matti.

- To może zapytam inaczej. Co pan tu jeszcze robi, skoro ma pan według plany teraz biologię?

- Stoję z pewną uroczą panią - uśmiechnął się rozbrajająco i uniósł lekko nasze dłonie. Po usłyszeniu jego słów poczułam, że się zaczynam rumienić. Dostanie mu się później.

- W to nie wątpię - uśmiechnęła się fizyczka. - Ale wypadało by panu już udać się na swoją lekcję.

- Skoro mnie tu tani nie chce... - mój przyjaciel zrobił smutną minkę, jednak jego oczy się śmiały. - Tylko się pożegnam.

- To cześć. - powiedziałam krótko i chciałam odejść. Wiedziałam, że na tym się nie skończy, ale lubię się z nim droczyć. Matti przyciągnął mnie do siebie i przytulił, następnie wystawił znacząco swój policzek w moją stronę. Z uśmieszkiem błąkającym mi się na ustach wywróciłam oczami i dałam mu porządnego całusa w policzek. Oczywiście musiałam stanąć na palcach, bo tak wyrośnięta ciota się łaskawie nie schyliła. Od razu
szepnęłam mu do ucha: "Mam nadzieję, że wiesz, że jesteś martwy". Byłam cała czerwona,musiał przy całej klasie, no nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. On za to głośno odpowiedział: "Ja Ciebie też". Usłyszałam chichot, odwróciłam się i tak jak się spodziewałam to Kamila się śmiała, siedziała w ławce z Zaynem, który nie wiedział o co jej chodzi. Harry siedział z Niallem i jedli na spółę żelki obserwując rozwój zdarzeń. Liam siedział z jakimś chłopakiem, który chyba musi do toalety, natomiast jego sąsiad był w swoim świecie, całkowicie pogrążony w swoich myślach. Natomiast mój prześladowca wspomnieniowy (tak dobrze przeczytaliście, od dziś istnieje takie określenie, nawet jeśli jest bezsensu) siedział sam z tyłu klasy. Z tego co zauważyłam to obok niego było
jedyne wolne miejsce. Kurwa, po prostu zajebiście. Spokojnie Magda, to nic, że on się jakoś dziwnie na ciebie patrzy, to nic nie znaczy. Dokładnie.

Matti wypuścił mnie, teatralnie się skłonił i wyszedł, zdążył jednak puścić mi oczko. Pani zwróciła się do mnie.

- Nic z lekcji nie straciłaś, wpiszę ci spóźnienie. Usiądź proszę obok... - rozejrzała się po klasie. - Louisa. Mam nadzieję, że przy tobie... - zatrzymała się na chwilkę.

- Maddie - podpowiedziałam.

- Mam nadzieję, że przy tobie Maddie, Louis może będzie trochę grzeczniejszy. - i w tym momencie Kamila, która dotychczas chichotała, wybuchnęła śmiechem. Bardzo śmieszne, jestem grzeczna... czasem... no dobra nie jestem, ale potrafię... chyba. Dobra, na tym może zakończę, bo się sama pogrążam. Posyłając mojej rozbawionej przyjaciółce mordercze spojrzenie, usiadłam obok paskowego złodzieja i wyjęłam z torby zeszyt i
piórnik. Piórnik był oczywiście w tęczowe paski, a zeszyt czarny. Mam same czarne zeszyty, ale zwykle naklejam na to jakieś literki układając nazwę danego przedmiotu. Muszę to dziś zrobić. Próbując zasłonić włosami moje czerwone policzki, myślałam nad zadaniem, które fizyczka podyktowała zaraz po temacie. Bułka z masłem, a propo jedzenia, to Zdzisław się pewnie niedługo odezwie, muszę coś podjeść! Rozwiązanie zadania w zeszycie zajęło mi chwilkę, więc wpatrywałam się w tablice, próbując obmyślić jakiś sensowny plan dożywienia Zdziśka.

- Nad czym się pani zastanawia panno Maddie? - zapytała nauczycielka. To trochę dziwne, że najpierw zawraca się do mnie na "ty", a potem per "pani", ale nie wnikam.

- Nad tym, jak mogę coś podjeść... - odpowiedziałam bez zastanowienia, automatycznie, nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Kamila znów wybuchła śmiechem i bełkotała "litości".

- Ciekawe - stwierdziła psorka. - Jak mi rozwiążesz to zadanie bezbłędnie, to pozwolę Ci coś zjeść. - za proponowała.

- Umowa stoi. - uśmiechnęłam się szeroko. Wstałam i podeszłam do tablicy. Rozpisałam calusie zadanie w 2 minuty. - Wyjaśnić coś? - zapytałam zwracając się w stronę fizyczki. Ta stała strasznie zaskoczona, tak jak reszta klasy. No może prócz Kamci, bo ona się tego spodziewała.

- Tak, proszę. Całe zadanie, krok po kroku. - wedle życzenia pani profesor objaśniłam wszystko. W miarę jak mówiłam na jej twarzy pojawiał się uśmiech.

- Brawo, poprawnie. A więc smacznego.

- Dziękuję. - odłożyłam marker i wróciłam na swoje miejsce. Lekcja toczyła się dalej, a ja się schyliłam by wyjąć torbę od cioci.

- Maddie - gwiazdorek szepnął do mnie.

- Co? - odwróciłam się do niego. W tym momencie dostałam babeczką prosto w twarz.

- Smacznego - ten debil zaczął się idiotycznie śmiać ze swojego naprawdę zajebiście udanego żartu. HA HA HA... Mam ochotę pieprznąć jego durną łepetyną o ławkę. A on jeszcze palcem wskazującym zabrał mi z nosa trochę babeczki i spróbował, po czy stwierdził: "mhhmmmm... pycha". A mówiąc to tak słodko się uśmiechnął. Nosz kurwa mać, co ten człowiek ze mną robi?! Zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. A Louis... to znaczy złodziej paskowy! razem ze mną.

(perspektywa Kamili)

Nie wierzę! Czy ja dobrze widzę?! Dlaczego Louis jeszcze żyje?! Dlaczego Madzia nie spowodowała u niego poważnego uszczerbku na zdrowiu?! Dlaczego ona się teraz śmieje? Co tu się dzieje?! Chwila... no nie... niemożliwe... ale przecież ona nie... i on nie... i Matti... nie. Pogubiłam się. Jeśli to to co myślę to ja nie wiem co mam myśleć. No i może na tym zakończmy, co się zgubię jeszcze bardziej. Muszę porozmawiać z Magdą.

(perspektywa Louisa)

Nie mogłem się powstrzymać. Musiałem to zrobić choć nie mam pojęcia dlaczego. Zobaczyłem ją i Mattiego Staina jak wchodzą do klasy. Wyglądali tak słodko, że aż się chce rzygać tęczą. Maddie wyglądała tak uroczo w nie zawiązanych trampkach, skarpetkach za kostkę w tęczowe paski oraz w o wiele za dużej białej koszulce z wąsami. On miał taką samą, ale to pomińmy. Chyba ma na sobie fioletowe spodenki, ale tego nie jestem pewien. Jej niebieskie włosy były w nieładzie i nie miała grama makijażu (gdyby miała, to nie było by tak widać jej rumieńców). Podsumowując wyglądała pięknie,
olśniewała swoją niebanalną prostotą. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Przyznam się przed wami, ale tylko przed wami, że być może istnieje taka możliwość, że prawdo podobnie byłem chyba troszeczkę o nią zazdrosny, kiedy się żegnali. Tylko teoretycznie, żeby nie było. A kochane autorki proszę uprzejmie żeby nie przewracały oczami. Ale ciekawe czy są parą, czy coś do siebie czują, jak się poznali i kim jest ten koleś z którym wczoraj odjechała... nie mam co liczyć na waszą pomoc kochane autorki, prawda? *kilka kiwnięć głowami* Czyli nie. I tak się tego dowiem!

Maddie jest dobra z fizyki, to jest pewne. Jak tłumaczyła to zadanie to wszystko zrozumiałem, a to jest wyczyn. Fizyka i matma to dla mnie czarna magia, od zawsze. Potem to już wiecie co się stało. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed spróbowaniem babeczki. Hanna zawsze piecze przepyszne, a to właśnie jej wyrób. Lecz najbardziej zdziwiło mnie to, że ona się zaśmiała. Oczywiście w pierwszej chwili mógłbym paść martwy pod wpływem spojrzenia jej przepięknych oczu, a potem ten zabójczy wzrok zamieniła się na rozbawiony i pełen nie określonego ciepła. Zacząłem się
rozpływać...

- Dość tego. - powiedziała nauczycielka i wszyscy przycichli. Maddie chichotała, nie mogłem oderwać od niej wzorku. - Wracajmy do lekcji. - pani Kneshe zaczęła dyktować następne zadanie. Moja sąsiadka zapisała wszystko tęczowym tęczowym długopisem. Ma chyba lekką obsesje na punkcie tęczy. Podjadała masę z twarzy, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czuje się od niej pogodę ducha, optymizm, aż chce się ją przytulać... całować... DOSYĆ TEGO! Mam dziewczynę, z którą jestem szczęśliwy. Skoro tak się zachowuję, gdy zwracam uwagę na Maddie to od teraz w miarę możliwości ignoruje ją, nie poświęcam jej uwagi.

(perspektywa Maddie)

Lekcja szybko mi zleciała. Tak samo przerwy i reszta lekcji do przerwy obiadowej. Rozmawiałam to z Mattim (który w każdej możliwej chwili, to mnie przytula, to w jakiś inny sposób okazywał mi czułość. Ta Melanie ma szczęście, tylko sama nie wie jeszcze jak wielkie. Spokojnie, nie omieszkam jej to uświadomić.) Kamili stwierdziła, że koniecznie musimy pogadać, tylko gdy będziemy same. Zgodziłam się, bo co innego mi zostało? Ciekawe o co może chodzić? Chyba, że ona... nie, nie możliwe.

Usłyszałam dzwonek oznajmiający przerwę obiadową. Szybko się spakowałam i tym razem zaczekałam na Kamilę, nie chciałam znów stracić mnóstwo czasu na szukanie stołówki, tak jak wczoraj. Skierowaliśmy się do stołówki. Idąc koło Harry'ego i Nialla usłyszałam:

- Co dziś? - pytał Niall.

- Niestety wtorek, wiesz co to znaczy.

- Kurwa, a miałem nadzieję się najeść. W JEJ towarzystwie to jak mi coś nie stanie w gardle, to zwymiotuje patrząc na nią. - stwierdził Niall z wyraźnym obrzydzeniem.

- Stary, tylko pamiętaj, nie odwracaj wtedy głowy. Jak masz rzygać, to prosto na nią. Będzie pożytek z jej obecności, pośmiejemy się.

Nie wiem za bardzo o co lub bardziej o kogo chodziło, ale może być ciekawie. Usiedliśmy przy tym samym stoliku co wczoraj, zostawiliśmy torby i poszliśmy po papu! Większość wzięła w normalnych ilościach, tylko ja i Niall ułożyliśmy sobie stos z jedzenia, pysznego jedzenia *,* Po podniesieniu tac spojrzeliśmy na siebie, uśmiechnęliśmy się i ja za proponowałam wyścig. Niall zgodził się. Pani kucharka powiedziała "START!" I ruszyliśmy do stolika. Wyprzedziłam go i już byłam przy stoliku, już kładłam tackę na stole, kiedy wpadłam na kogoś! Jedzenie było całe tylko szczyt mojej piramidy się zachwiał i dwa budynie zleciały na włosy i bluzkę dziewczyny, z którą się zderzyłam. Nawiasem mówiąc była to prawie najbardziej wytapetowana dziewczyna jaką moje oczy miały nie przyjemność widzieć. A teraz ta blondyna była wściekła... no i w budyniu. W tym momencie powstrzymałam śmiech, posłałam jej uśmiech.

- Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło. - powiedziałam szczerze. Było mnie słychać doskonale, ponieważ nie wiedząc czemu, cała stołówka ucichła. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.

- Ty się pytasz czy nic mi się nie stało?! Jesteś ślepą, czy głupia? Podejrzewam, że to i to! Mogłabyś patrzeć ja chodzisz! To nie jakiś zawszony kraj, z którego ty pochodzisz! - wydarła się na mnie.

- Zauważyłam, że to nie jest Polska. - odpowiedziałam uprzejmie, choć w środku aż mnie rozsadzał gniew. - U mnie w kraju nikt nie założył by sobie tak okropnego tynku na twarz. Ty to chyba dłutem musisz ściągać. - wskazałam ręką na jej ryj. - Przeprosiłam cię. Choć tak naprawdę wyświadczyłam ci przysługę. Twój wygląd dziwki to efekt zamierzony? -
zapytałam spokojnie. Żeby nie było, to ona miała na sobie coś co chyba miało przypominać ubranie. W każdym razie było widać jej biust, tyłek i w ogół wszystko. I wtedy, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Louis..., to znaczy gwiazdorek wstał.

- Nie życzę sobie, byś tak się zwracała do mojej dziewczyny. - powiedział stanowczo, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia (aut. były naprawdę ogromne, wyobraźcie sobie takie nienaturalnie wielkie jak w bajkach. Macie? No to właśnie takie zielone i niebieskie.). Zatkało mnie na chwilę, a Sue spojrzała na mnie z wyższością. To była TA Sue. Jej spojrzenie było pełne jadu, a jej... chłopak patrzył za mnie lodowato.

- To nie ona zaczęła. Twoja dziewczyna za bardzo przeżywa, to tylko budyń. - odezwała się Kamila.

- To jest, a raczej BYŁA bluzka od Chanel! - zbulwersowała się Sue.

- Chyba raczej podróba. - zgasiła ją moja przyjaciółka. Zayn patrzył na to wszystko z lekkim zaciekawieniem (aut. Maddie tak to odbierała, ale on tak naprawdę myślał: "Czy ja się też tak kurwa zachowywałem przy Jessice?! Nigdy więcej!!!), Harry i Niall wytrzasnęli skońś popcorn, a Liam jakby na coś czekał (aut. on natomiast myślał: "Wtrącić się już, czy jeszcze trochę poczekać...?")

- Uhr..., mam dość tej dziecinady. Króliczku idziemy - Sue zamrugała oczami (dziwne, że jej metrowe sztuczne rzęsy się nie skleiły), a jej "Króliczek" natychmiast za nią popędził. Pieprzony pantoflarz. Odwróciłam się w stronę stolika, usiadłam, położyłam ręce na stole i schowałam w nie twarz.

- Ej, nie przej mój się nią. - usłyszałam Liama i poczułam jego dłoń jeżdżącą po moich plecach w geście pocieszenia.

- Ją mam gdzieś, tylko... budyń mi się zmarnował na pustaka! - powiedziałam zrozpaczona. Podniosłam głowę, gdy to mówiłam. Reszta się zaśmiała. Tylko Niall, co było dziwne, spod stołu. Posłałam Harry'emu pytające spojrzenie.

- Kiedy Sue wy powiedziała swe ostatnie słowa przed odejściem swym przez wszystkich wyczekiwanym, biedny ser Nialler widząc tę jej jaszczurczą  mordę o mal nie... - Harry jakże wzniośle tłumaczył zaistniałą sytuację. Jednak w tym momencie się zatrzymał. - rzygnął. - dokończył normalnie i wziął gryza kurczaka. Wszyscy przy naszym stoliku wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.

_____________________________________________________________

* trochę namieszałam w wyglądzie mojej bohaterki, więc proszę zbyt nie
sugerować się zdjęciem. Głównie chodzi o oczy i ich kolor. Proszę bardziej
zdawać się na wyobraźnie. Nie jest również aż tak blada. To ważne.

Nie jestem zadowolona z tego co napisałam, no może prócz jednego momentu
:) W każdym razie potraktujcie to jak 1 część. Następny rozdział
najprawdopodobniej pojawi się za tydzień. Ten trochę wymusiłam, co można
zauważyć. Będziemy się starać, to możemy wam obiecać.

Bardzo dziękujemy za tak liczną ilość wyświetleń. To wszystko dużo dla nas
znaczy. Dziękujemy wszystkim, a szczególnie tym, którzy komentują.

http://ask.fm/wariatki125

DZIĘKUJEMY!!!

Pozdrawiamy :*

4 komentarze:

  1. To ja Zuza tylko tym razem z konta! :D
    Nie no rozdział super! Na początku Louis był taki słodki i w ogóle ale później... Ehh... Za dużo nie cenzuralnych słów by tu padło soł ni napisze tego :P A ten tekst Magdy że budyń jej się zmarnował na pustaka xD Boże skąd ty bierzesz te teksty? Haha :D Czekam na nexta i pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo naprawdę się zmarnował! Tak jakoś wyszło :) Jak zwykle pierwsza :*
      My też Cię gorąco pozdrawiamy <3 No i dziękujemy, że zawsze możemy liczyć na twoją opinię :D
      Ps. Nie mogę przestać się szczerzyć :)

      Usuń
  2. Hej, to znów ja! Trochę mnie tu nie było, ale to przez to, ze nie miałam ostatnio zbytnie czasu, także.. przepraszam.
    Najpierw wyjaśnię jedną sprawę: u mnie na blogu pytałas się jak masz się zwracac, bo pierwsza notka była o tym, że to blog 2 przyjaciółek. A więc tak: Zwracaj się w liczbie pojedynczej, bo moja przyjaciółka w sumie pomagała mi raczej z wyglądem i zdeklarowała, że jak coś to może pisać one-shoty, ale nie ciągłe opowiadanie, bo nie umie :)
    No, a wracając do rozdziału, to w sumie przeczytałam go dośc dawno i nie będę ukrywać, że nie do końca pamiętam szczegóły, więc się nie wściekajcie :D
    Pamiętam całkiem tą akcję z Mattim i Maddie i to Louisowe "wyglądali tak słodko, że az się chce rzygać tęczą" hahahaha, rozwalacie mnie z tymi tekstami! xd
    A teraz wracam do nadrabiania, bo widze, że już dodałyście dwa następne, a ja takie tyły mam ;/
    Jeszcze tylko mam małe pytanko: informować Was o nowych u mnie? Bo ja jakbym mogła, to bardzo bym prosiła o info o Waszych nowych ;*
    No, tak więc żegnam, see ya ;)

    OdpowiedzUsuń