sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 4

Od Autorek: No to teraz cofamy się w czasie, znów jest poniedziałek, po południu, gdzieś około godziny 15.




(perspektywa Maddie)

Właśnie stałam sobie legalnie na szczycie schodów przed drzwiami wejściowymi do szkoły, kiedy ktoś wpadł na mnie już nie tak legalnie. O mało bym nie spadła z tych schodów, gdyby ten ktosiek nie miał dobrego refleksu i mnie nie złapał. W ten sposób wpadłam w silne ramiona tego ktośka i przejawiając moją bezgraniczną głupotę spojrzałam mu w oczy. Czemu to była głupota? To proste, a raczej skomplikowane. Patrząc w te śliczne niebieskie oczy z zielonymi plamkami na tęczówce, wpadłam po uszy. Poczułam motylki w Zdziśku i ciepło rozlewające się  po całym ciele. Czas się zatrzymała dla tej jednej chwili. Byłam tylko ja i on. Jakie to dziwne, jeszcze nigdy nic takiego nie czułam. Czy to właśnie miłość od  pierwszego wejrzenia?

Nasze twarze powoli zaczęły się zbliżać, przymrużyłam oczy, tak jak on. Już czułam jego ciepły nierównomierny oddech na moich wargach, słyszałam nierówne bicie naszych serc, które nie wiem czy tylko w mojej wyobraźni, biły jednym rytmem. Poczułam zapach cudownych męskich perfum, który mnie oszołomił. Te kilka sekund to była wieczność. Nasze usta już miały się złączyć, gdy... zadzwonił mu telefon i upuścił mnie na podłogę... a nie, małe sprostowanie w tym miejscu, klapnęłam tyłkiem na beton.

Kiedy on rozmawiał, ja mu się przyjrzałam. Zdałam sobie sprawę, że to Louis! Paskowy złodziej, marchewkowy złodziej - według mnie, niepoprawny żartowniś, uroczy clown, posiadacz boskiego tyłka (i tu niestety muszę się zgodzić) oraz członek sławnego zespołu One Direction - według Kamili. Ale jest jeszcze coś, taki jeden istotny szczególik, a mianowicie ON MA DZIEWCZYNĘ! A jak by tego było mało, właśnie teraz z nią rozmawiał! Skąd o tym wiem? Słowa kluczowe to: "dla Ciebie wszystko Skarbie", "o to się nie martw Kochanie" oraz "już nie mogę się doczekać Sue!"

Poczułam się okropnie, upokorzona, rzucona jak lalka, choć zostałam dosłownie rzucona na beton. Już dalej miałam się utwierdzać w przekonaniu jaka jestem beznadziejna, kiedy przyjechał Michał swoim nowiusim czarnym motorem i przy gazował. Och jak ja kocham słuchać koni mechanicznych. Czystej motoryzacyjnej mocy! To muzyka dla moich uszu! Po jednym spojrzeniu wiedziałam jaka to marka, model, moc, osiągi, wszystko. Potem o krótkiej wymianie zdań z moim braciszkiem tylko okazało się, że miałam rację.

Szybko zerwałam się z ziemi, prawie zleciałam z tych przeklętych schodów (chyba
się nie polubimy) i rzuciłam się na mojego ogra z przytulasem! On tylko się zaśmiał i odwzajemnił uścisk mrucząc pod nosem "od wczoraj się nie widzieliśmy..." oraz wręczył mi kask. Spojrzałam na niego krzywo, a on na to, że mam go wkładać bez marudzenia, bo nie zamierza zaliczyć powtórki z rozrywki. Gdy to mówił patrzył ma mnie poważnie. No może miałam... kilka wypadków, ale przecież żyje. Lubię szybką jazdę i on też, więc mnie rozumie, ale się troszczy. Bez ryzyka nigdy nie poczujesz, że na prawdę żyjesz! Tylko chyba wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie są ździebko nadopiekuńczy. Cóż poradzić takie geny. Jak by się nad tym zastanowić to wszyscy jesteśmy nadopiekuńczy wobec osób na których nam zależy. Dobra dość wywodów na temat mojej kochanej popieprzonej rodzinki.

JUPI! Nie mogę się już doczekać! No aż mnie nosi! Założyłam kask (oczywiście nie obyło się bez przewrócenia oczami) i usiadłam za Michałem obejmując go w pasie i przytulając się do niego. Spojrzałam jeszcze na schody. Louis stał w tym samym miejscu, tylko już nie rozmawiał, tylko patrzył na nas z dziwną miną. Inaczej nie potrafię jej nazwać. Nieważne, teraz liczy się to uczucie, ta chwila. KOCHAM TO! Ruszyliśmy z piskiem opon, chwilę jechaliśmy na jednym kole i włączyliśmy się do ruchu. Przez głowę przeszła mi tylko natrętna myśl "Jak smakują usta paskowego złodzieja?" i "Dlaczego tak bardzo zależy mi na odpowiedzi?!"

(perspektywa Louisa)

Skończyłem rozmawiać z Sue. Znów mam czekać aż skończy próbę czirliderek i zabrać ją, a także Jessice do domu. Jak się cieszę, no po prostu super! Czujecie ten sarkazm? Chyba trudno nie wyczuć. Chciałem porozmawiać, wyjaśnić coś z tą dziewczyną. Choć nie mam pojęcia co mógłbym niby jej powiedzieć. "O hej! Spodobały mi się twoje oczy i bardzo chętnie bym Cię pocałował, gdyby moja dziewczyna nie zadzwoniła?" To chyba nie jest coś co chciała by usłyszeć jakakolwiek dziewczyna. No w każdym bądź razie tak pierwsza część. Ale mam chyba problem z głowy, ponieważ ona właśnie wsiadła na motor jakiegoś kolesia i objęła go w pasie. To pewnie jej chłopak... Wyglądała ma szczęśliwą, nawet bardzo. Chwilę wcześniej się przytulali.

Poczułem coś dziwnego, takie ukłucie w żołądku... czyżby zazdrość? Nie to NIEMOŻLIWE! Przecież my się w sumie nie znamy! Popatrzyła w moją stronę po czym odjechali. I znowu ukłucie... No kurde. To ta przyjaciółka Camili - dziewczyny, która podoba się Zaynowi. To widać, że na nią leci. W sumie to dobrze, wydaję się być okej, a on niedawno zerwał z Jessicą. Jak ona miała na imię? Hmmm... a wiem, Maddie. Jest taka mała, drobna, a jednak jest w niej coś co przyciąga i nie chodzi o szalone włosy. Rozśmieszała mnie dziś cały dzień, choć nawet nie wiedziałem co mówi. Trudno mi ją rozgryźć, a zwykle zajmuje mi to chwilę w trudniejszych przypadkach kilka godzin. Camila to typ wrażliwej, zadziornej i niegrzecznej dziewczyny, która potrafi zadbać o siebie a jednocześnie potrzebuje opieki. Widać to po sposobie w jaki Maddie się do niej odnosi. Jednocześnie Camila jest zabawna i lubi się zabawić. Jak na razie mam takie o niej zdanie. Jestem  dobrym obserwatorem. Tylko, że Maddie jest dla mnie zagadką. Ubrała się tak jak ja i jeszcze bezczelnie twierdzi, że paski są jej! Ciągle gada chyba po polsku, jest w niej coś słodkiego, a jednocześnie niebezpiecznego. I ja kurde muszę ją rozgryźć! I rozgryzę, inaczej nie nazywam się Louis William Tomlinson! Dlaczego mi tak na tym zależy? Sam nie wiem, coś mnie w niej intryguje, a poza tym lubię wyznania, a to jedno z nich. A poza tym ona strasznie mnie wkurza!

Dobra dość tego myślenia. Muszę iść na trening Sue. W drodze na halle pomyślałem, a co by było gdyby Sue wtedy nie zadzwoniła? Czy byśmy się wtedy pocałowali? Jak by smakowała? Czy ona też tego chciała? Czy czuła, to co ja czułem, gdy spojrzałem w jej cudowne oczy? Ona ma takie wspaniałe tęczówki! Jedno oko jest lazurowe, ma taki odcień jak woda w morzu na Karaibach. A drugie jest zielone, zielenią świeżej wiosennej trawy. Duże oczy wyróżniają się na tle bladej cery, a otaczają je długie grube czarne rzęsy... Od kiedy ze mnie się taki poeta zrobił? Ogar Louis, ty masz dziewczynę! "Ale wolałbyś jej teraz nie mieć co?" zapytał upierdliwy głosik w mojej głowie. Uhr... A wiecie co jest najgorsze? Że ma rację, bo za nic nie mogę się pozbyć jej z moich myśli. Matko co ona ze mną zrobiła? Znamy się tylko kilka godzin, a ona już zawróciła mi w głowie! I to od momentu kiedy ją rano zobaczyłem.

O widzę Sue, która do mnie macha, potem podchodzi i mnie całuje, co odwzajemniam, ale nie przechodzi mnie przyjemny dreszcz jak przy dotyku Maddie. Dość! Zapomnij! Będziecie ewentualnie przyjaciółmi. Tak, już ja się o to postaram.

(perspektywa Kamili)

Po lekcjach pożegnałam się przed szkołą z Magą, bo tam miała czekać na swojego brata. Chcieli pojechać do pracy ich taty, czyli do prestiżowego londyńskiego warsztatu samochodowego, którego od przedwczoraj jest współwłaścicielem. Taakk... jej ojciec jest mechanikiem, a ona to taka jego młodsza turkusowo włosa damska wersja. DOSŁOWNIE! Prawdziwa córeczka tatusia. Warsztat to zawsze był jej drugi dom, a ludzie tam pracujący to druga rodzina. Dlatego na ogół Madzia czuje się o wiele lepiej w towarzystwie mężczyzn niż kobiet. Nawet przechrzcili ją na Lenny'ego. Heh :D Ona czasami zachowuje się jak chłopak i chyba była by lepszym chłopakiem niż jest dziewczyną, na razie. Rozgryźć zajęło mi ją jakieś 8 lat a i tak czymś mnie ciągle zaskakuje.

Już miałam wracać do domu pieszo, gdy usłyszałam wołanie, a dokładnie moje imię wykrzykiwane przez Zayna. On je tak bosko akcentuje! Łaskawie się zatrzymałam.

- Hej! Może cię podwieźć do domu? - wydyszał zmęczony biegiem za mną. Chyba musi trochę popracować nad kondycją.

- Jasne, jeśli to nie problem była bym bardzo wdzięczna. - odpowiedziałam.

- Super, to choć. - złapał mnie za rękę, na co się uśmiechnęłam.

Zaprowadził mnie do sportowego czarnego auta, którego nazwy nie znam, ale Magda na pewno. Nie potrzebne mi to wiedzieć by stwierdzić, że to naprawdę ładny samochód.

Jak dżentelmen otworzył mi drzwi i usiadła na skórzanej tapicerce. Nie musiałam mu podawać adresu, bo przecież wie gdzie mieszka a ja mieszkam tuż obok. Co za dzień! Nowa, szkoła, miasto (nawet kraj), sąsiedzi, którymi są chłopcy z 1D i siedzę w samochodzie jednego z nich prowadząc miłą luźną rozmowę! To sen... uszczypałam się, Ała! To nie sen! Jejciu!

- Jesteśmy na miejscu i czemu się uszczypałaś?

- Aaaa... Hmmmm.... Ja... poprawiałam sobie krążenie krwi. - powiedziałam i byłam dumna, bo to brzmi nawet logicznie. Szybko wysiadłam i już miałam pójść, ale przypomniałam sobie, że mu nawet nie podziękowałam. Wróciłam i podeszłam do Zayna, który wyszedł z samochodu.

- Dziękuję za podwózkę - uśmiechnęłam się do niego.

- Nie ma za co. - od także się uśmiechnął.

- Emmm... Może wejdziesz? - zaproponowałam, ponieważ nie chciałam by już sobie poszedł, nawet jeśli w grę wchodzi tylko kilka metrów.

- Chętnie. Tak szczerze to tylko czekałem aż to zaproponujesz.

- Haha, więc zapraszam w nasze skromne progi. - otworzyłam drzwi kluczami.

- Nasze? - zdziwił się Zayn.

- No tak, bo to dom mojego brata i razem z Maddie u niego mieszkamy. - odpowiedziałam wchodząc do domu. On także wszedł tylko jakby odetchnął z ulgą. I tak nie powie dlaczego, więc nie pytam.

Zaprowadziłam mojego gościa do kuchni, gdzie zapytałam, co chce. Kawa, herbata, sok, woda? Wybrał sok. Nalałam mu wedle życzenia pomarańczowego, a sama napiłam się porzeczkowego. Piekłam wczoraj ciasto. I zostało tylko pół blachy z 2 - Magda i Romek się dorwali. No nic, pokroiłam to co mu zostało z karpatki i dałam na talerz. Zayn spróbował i bardzo mu smakowało, a jadł je po raz 1. Dalej rozmawialiśmy, bardzo długo...

(perspektywa Maddie)

Motorem jedzie się po prostu ZAJEBIŚCIE! Na takiej maszynie można latać. Po chwili zatrzymaliśmy się przed dużym czerwonym budynkiem warsztatu (aut. proszę teraz ruszyć mózgownicą i wyobrazić sobie wypasiony warsztat). Zdjęłam kask, trochę się pozachwycałam i zaszłam z motoru. Już tu było słychać śmiech. Podoba mi się tu! :D Nie czekając na Michała popędziłam do środka. Krzyknęłam do niego jeszcze: "Co do drugiej sprawy to się zdzwonimy!" Kiwnął głową u zaraz potem odjechał.

Zobaczyłam dużo nowy, w większości sportowych samochodów oraz kilku opalonych, umięśnionych przystojniaków. Mój tata majstrował coś przy srebrnym Lamborghini, więc zaszłam go od tyłu, zasłoniłam oczy i powiedziałam po polsku:

- Zgadnij kto!

- Hmmm... mój trzeci syn z dziwacznymi włosami który jest moją córką? - zapytał z uśmiechem i się odwrócił. - Cześć Lenny! - tak mnie nazywa odkąd w wieku 5 lat stwierdziłam, że będę chłopakiem i mechanikiem jak on. Był strasznie dumny i chyba nadal jest.

- Siedem! Wygrałam! - wykrzyknęłam i wystawiłam tacie język. Może to dziwne, ale to taki nasz zwyczaj. Już tłumaczę, bo "cześć" brzmi jak "sześć", kto pierwszy powie "cześć" to przegrywa, ponieważ gramy tylko do 7. Nie którzy mogą stwierdzić, że jestem córeczką tatusia, ale ja jestem pewna, że jestem córką obojgu moich rodziców :) Tata w ciąży chyba nie był, co nie?

Potem przytuliłam tatę i pocałowałam go w policzek. Następnie usłyszałam:

- O ja pierdole ciebie kurwa mać! No nie wierzę! Czy ja dobrze słyszałem?!
Lenny to ty?! - po pierwszym zdaniu już wiedziałam kto to powiedział.

- A kto ma być? Kazik z pod Kaukazu, nad rzeką Upsraj?! Jasne, że ja wujku! - odpowiedziałam z wielkim wyszczerzem. Dlaczego nazwałam go "wujkiem"? Otóż jest to najlepszy przyjaciel mojego taty i kiedy jeszcze mieszkał w Polsce to pracowali razem w jednym warsztacie. A że ja u taty byłam często to wszyscy mówili mi Lenny (imię jak na chłopaka przystało) a ja im per "wujku". Tak samo było z synem wujka Czarka, który jest moim najlepszym przyjacielem. Ma na imię Mateusz, w skrócie Matti. Byliśmy nierozłączni do 10 roku życia. Ja byłam "wiewiórą", bo lubiłam chrupać i skakać po drzewach (nawiasem mówiąc nadal to lubię, nawet bardzo), a on był moim "pączuszkiem", ponieważ lubił pączki i no... był, że tak powiem grubo kościsty... Kiedy mieliśmy po 10 lat musiał wyjechać do Anglii do Londynu, bo wujek miał przejąć ten warsztat. Na wakacje on przyjeżdżał do mnie, rozmawialiśmy przez Skype, pisaliśmy, dzwoniliśmy. Ale od 2 lat na się nie widzieliśmy na żywo. Tęsknie za nim. Zna mnie tak dobrze jak Kamila i też czytamy sobie w myślach.

Dlaczego wujek tak się zdziwił na mój widok? Hmmm... może dlatego, że jak mnie ostatnio widział byłam szczerbatą dziewczynką w ubrudzonych ogrodniczkach z dwoma czarnymi kucykami i z dorysowanymi, kredką do oczu mamy, wąsami. W końcu byłam chłopakiem, co nie? A nie przepraszam, wujek widział mnie kilka razy przez kamerkę kiedy rozmawiałam z Mattim, ale wtedy miałam tylko tęczowe pasemka, a nie całe włosy zafarbowane i tak szczerze to trochę się zmieniłam, tak tylko troszeczkę... bardzo.

- No nie... no po prostu kurwa nie wierze! Aleś ty wyrosła i wypiękniała! Jezu... - wujek kontynuował. Widać po nim, że jest w totalnym szoku. Nagle rozszerzył oczy jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe) i powiedział - NIE JESTEŚ CHŁOPAKIEM! - matko, cóż za spostrzegawczość, pomyślałam i się cicho zaśmiałam, a wujek zwrócił się do taty - Jak ty mogłeś spłodzić coś takiego brzydalu?!

- Weź przestań słodzić wujku, bo się zarumienię! - powiedziałam śmiejąc się.

- Komu słodzi to słodzi - odezwał się tatuś.

- Nie ma to jak komplementy od starego dziada, prawda? - stwierdził wujek i zrobił taką dziwna minę. Coś w stylu " no trudno", "jestem stary już" oraz "i tak jeszcze wam pokaże!", a ja jednocześnie z tatą wybuchnęliśmy śmiechem (który jest okropny!!!). Natomiast wujek oznajmił po chwili:

- No teraz widzę podobieństwo. Śmiejecie się tak samo wkurwiająco.

A my w odpowiedzi jeszcze głośniej zaczęliśmy się śmiać. Minęło... nie wiem ile, ale dłuższa chwila i się zaczęliśmy powoli uspokajać. Podeszłam do wujka jeszcze trochę się podchichrując, przytuliłam i cmoknęłam w zarośnięty policzek.

- I to rozumiem - uśmiechnął się wujek Czarek. - Ale włosy to masz zarąbiste! - wydarł się i zaczął je tykać. Nie przeszkadzało mi to. Zaczęłam się rozglądać, nie trudno było zauważyć, że wszyscy się nam przyglądali. No tak, rozmawialiśmy po polsku, nie mogli noc zrozumieć... chyba, że... ale sądząc po ich wyrazach twarzy to nie zrozumieli nic. Śmieszne mieli te miny - coś pomiędzy jednym wielki WTF?! a zaciekawieniem. Parsknęłam śmiechem, na co wujek i tata spojrzeli na mnie pytająco. Nie odezwałam się, tylko wskazałam ręką na nasze towarzystwo. Zrozumieli, tata pokazał im by podeszli a wujek oderwał się z trudem od moich włosów i zaczął nas sobie przedstawiać.

- Dobra, to jest Lenny, syn tego oto tu - wskazał na tatę. -  I mój chrześniak.

- Syn? Chrześniak? Lenny? Przecież to dziewczyna! - odezwał się taki blondynek.

- A no tak, trudno się będzie przestawić. Wiecie, ona jest jak chłopak i przyzwyczaiłem się do tej myśli. To córka tego tu - dźgnął tatę. - Moja chrześnica i ma na imię Magda.

- Jak? Nie potrafię tego wymówić. - powiedział ten sam blondyn po kilku próbach z których wyszło mu tylko "Maga"

- Maddie, ale mówcie mi Lenny proszę i traktujcie jak chłopaka, poza małymi wyjątkami. Możecie mówić do i o mnie stosując rodzaj męski. Mnie to nie przeszkadza. Okej?

- Tak - powiedzieli chórem.

- Super! - ucieszyłam się - Bardzo miło mi was poznać.

- No na co czekacie, czemu się nie przedstawicie? - zapytał wujek.

- A no tak. To ja jestem Stan. Również miło mi cię poznać. - przedstawił się wysoki czarnoskóry mężczyzna, raczej koło 45, ale z ładnym ciepłym uśmiechem. Uścisnął mi rękę.

- Josh. Bardzo mi miło. - przytulił mnie raczej młody brunet o szarych przenikliwych oczach. Był naprawdę przystojny.

- A ja to Marcel. - powiedział dobrze zbudowany, zielonooki blondyn, ten, który upominał się o moją płeć, jakkolwiek to brzmi. On przytulił mnie i pocałował w policzek :)

- A czo tu się dzieję i to beze mnie?! - zapytał stojący przy wejściu brązowooki brunet, którego nie mogłam nie poznać!

- PĄĄĄĄĄĄCZUUUUUUUUUUUUUUUSZSZSZSZKUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!! - wydarłam się i
rzuciłam biegiem w jego stronę.

- WIIIEEEEEWIÓRRRRRRRRREEEEEEEEEEEECZCZKAAAAAAAAAAA!!!!!! - on też się wydarł i złapał mnie w talii i podniósł zaczynając okręcać się wokół własnej osi, gdy dobiegłam i rzuciłam się na niego, przy okazji się przytulając. Odsunęłam się na trochę i uniosłam głowę, by móc spojrzeć mu w oczy, po tym jak delikatnie mnie postawił, ale  nie wypuścił z objęć.

- Tęskniłam. - szepnęłam patrząc mi prosto w oczy i ponownie się do niego przytuliłam. On ponownie odwzajemnił uścisk i wyszeptał mi do ucha : " Ja też. Strasznie się stęskniłem" i przytulił mnie jeszcze mocniej. Uśmiechnęłam się oraz zobaczyłam kontem oka, że tata i wujek przybijają sobie piątkę, są strasznie uchachani. Oni coś knują...

- Też to widziałaś? - usłyszałam. Pokiwałam głowa na tak.

- Oni coś kombinują, albo sobie coś ubzdurali. Wykorzystujemy to?

- Zdecydowanie tak. - odpowiedziałam i oderwałam się od niego. Tak poza tym to był wyższy ode mnie o głowę. Sama jestem nie najwyższa, ale on miał z metr dziewięćdziesiąt co najmniej. Oprócz tego przez obcisły biały podkoszulek prześwitywał niezły kaloryfer. Bardzo wyprzystojniał, zrobiło się z niego niezłe ciacho! :)

Matti położył rękę na moje ramię i skierowaliśmy się w stronę ojców.

- Możemy się urwać? No wiecie, długo się nie widzieliśmy... - zaczął Matti i posłał znaczące spojrzenie starszyźnie.

- Strasznie długo... - dopowiedziałam. - Chcielibyśmy spędzić jak najwięcej czasu razem. - zaakcentowałam wyraz razem. Tata i wujek energicznie pokiwali głowami na tak.

- Tylko jutro już nie będzie wolnego. I ciebie też zatrudniam Lenny. Nawet nie próbuj się wykręcić!

- No gdzież bym śmiała! - powiedziałam szeroko się uśmiechając.

- Powiedzmy, że ci wierzę. - wujek puścił mi oczko. - Mamy taki zapierdziel, że nie mam w co łap włożyć. Przydał by się jeszcze 8 mechanik, ale za chuj nie mogę znaleźć takiego co by się znał na rzeczy a przy tym nie był kompletnym wałem.

- Dobra, idźcie już zanim się rozmyślimy - tata poprowadził nas do wyjścia i prawie wypchnął za drzwi - Bawcie się dobrze, tylko bez policji proszę - na te słowa zrobiliśmy miny niewiniątek.

- Ale czekaj wujku! A moja koszula? - zapytał Matti mojego tatę. Po jakiś 5 sekundach dostał koszule i kurtkę. Krzyknął tylko "dziękuję" wkładając koszule w niebiesko-czerwoną kratę. Kurtkę wziął pod rękę, a drugie ramię zaproponował mi. Skorzystałam i zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku.

- To co u ciebie? Gdzie chodzisz do szkoły? Masz kogoś? Oprowadzisz mnie po Londynie? - zapytałam na wydechu?

- Dobrze. Pokarze ci. Nie. Jeszcze się pytasz, a myślisz, że co będziemy robić?

- Jednym lichym "dobrze" mnie nie zbijesz. Jak to? Jupi! Tak myślałam, ale wolałam zapytać.

- Wiem to. Znam cię trochę i ciebie nigdy nie da się zbyć. Normalnie. - odwrócił lekko głowę mówiąc to, już ja wiem co to znaczy.

- Dlaczego nie mówisz mi całej prawdy? To może zadam inne pytanie. Czy ktoś ci się podoba?

- Może...

- No powiedz proszę po dobroci.

- A jak nie to co? - uśmiechnął się zadziornie.

- To to! - uśmiechnęłam się szatańsko i zaczęłam go gonić. Uciekł mi do parku, który był jakieś 300 metrów od warsztatu. Biegaliśmy nawzajem się rozśmieszając i śmiejąc z jakieś 15 minut. Ja regularnie biegam i ćwiczę, więc mam nieskromnie mówiąc świetną kondycję i figurę. Z koordynacją ruchową trochę gorzej, ale co tam :). Matti z tego co widzę też nieźle radzi, ale w końcu go dogoniłam i wyskoczyłam mu na plecy przez co się przewróciliśmy. Turlaliśmy się będą na górze na zmianę, mieliśmy przy tym dużo śmiechu. W końcu przygniótł mnie i uśmiechnął się triumfalnie, ręce położył po obu stronach mojej głowy. Zrobiłam niewinną minkę, podcięłam mu te ręce tak, że stracił oparcie i po chwili to ja byłam na górze. Usiadłam na nim okrakiem, a także przytrzymałam nadgarstki, teraz to ja się triumfalnie uśmiechnęłam.

- Dobre - przyznał z uznaniem.

- Czyli zasłużyłam na odpowiedź?

- Zasłużyłaś tym, że jesteś - na jego twarzy pojawił się słodki, ciepły uśmiech. Schyliłam się i pocałowałam go w policzek. Matti posłał mi takie spojrzenie od którego mi się ciepło zrobiło koło serca. Potem parsknął
śmiechem.

- Co? Mam coś na twarzy? - zapytałam. Zdjęłam dłonie z jego nadgarstków i zaczęłam szukać na twarzy czegoś, z czego mógł się śmiać. On podniósł się ze mną i oparł o drzewo, które rosło akurat za nami. Uniósł rękę, wyciągając liść z moich włosów. Zgubiłam gdzieś gumkę i teraz były rozpuszczone, a dodatkowo pewnie strasznie rozczochrane. Mam bardzo podatne włosy na różne wpływy, więc są lekko pofalowane po kłosie. A tam i tak je uwielbiam. Heloł! Są niebieskie! No miejscami też białe. Jednym słowem cudowne. Ale dość o nich.

- To co?

- Co co?

- To! Wiesz co!

- Nie wiem co to za co to.

Zaczęłam go gilgotać. Siedziałam mu tak jakby na udach nadal okrakiem, więc miałam dogodną pozycję do tortur. Błahahahahaha! A dodatkowo Matti ma dosłownie wszędzie łaskotki, co teraz perfidnie wykorzystuje (ja też mam wszędzie, ale ciiii :D). Zaczął się wydzierać przez śmiech po angielsku : "Pomocy!!!", "Ta zła kobieta mnie atakuje!!"!, "Błagam przestań, powiem!!!", "Proszę o litość!!!", "SOS! Umieram tu! Pomocy!". Niektórzy patrzyli jak na idiotów, inni nie zwracali uwagi, a inni się uśmiechali lub śmiali. Trochę go jeszcze połaskotałam i zapytałam:

- Obiecujesz?

- Tak.

- Na mały paluszek? - wystawiłam lekko zgięty mały paluszek. To najpoważniejsza obietnica. Nie żartuje.

- Na mały paluszek. - "zahaczył" swoim paluszkiem o mój, na co się promiennie uśmiechnęłam. Zeszłam z niego, usiadałam obok i czekałam. Matti złapał kilka oddechów i zaczął.

- Zawsze musisz mieć rację? - jako odpowiedz posłałam mu uśmiech - A więc ma na imię Melanie, Melanie Stuart.

- O macie takie same inicjały! :) To jest miłość.

- Nie kpij, ok? Bo ci nie powiem nic więcej.

- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać widząc błysk w oku. Naprawdę ci na niej zależy.

- Tak. Chyba się w niej zakochałem... Jest miła, ale nie przesadnie. Zabawna, mądra, wysportowana, jest czirliderką, ale nigdy nie siedzi z nimi czy coś. To nie pusta tapeciara. Chodzimy na kółko teatralne. Zna całe poematy na pamięć. Potrafi się zapomnieć gdy coś robi, pełno w niej pasji. Jest delikatna, wrażliwa, pomocna a przy tym ma swoje zdanie, trochę pyskata i wygadana, choć nie mówi tak dużo. Urocza i mógłbym w nieskończoność wymieniać. - Matti patrzył w niebo.

- A jak wygląda? - zapytałam cicho.

- Jak anioł, ale taki niebezpieczny. Ma w sobie TO COŚ! Blondynka, wysoka, ma wyraziste zielone oczy i jest piękna. Gdzie chodzisz do szkoły?

- Academy of Arts Artists of the English name in London. (tł. Akademia Sztuki  imienia Artystów Angielskich w Londynie)*

- O ja też.

- Serio? Jupi!!! Czemu ja cię nie widziałam?! - przytulałam go.

- To duża szkoła, a ja nie do końca ostatnio ogarniam...

- A rozumiem. Bujasz w obłokach przez Melanie. Musisz mi ją jutro pokazać!

- Okej, wiesz trochę to ryzykowne, ale pewnie :). Tylko tym razem nic nie odwal.

- Wstydzisz się mnie?

- Nie no skąd! Jak mogłaś tak pomyśleć? Ja tylko, znaczy ona... Ona ma chłopaka.

- O matko, tak mi przykro! Mam go zbić?

- Hahahahahahahahahahaha nie, nie musisz. Niech sobie żyje. Dobra - powiedział wstają i pomagając mi wstać. - Mamy dużo do obejrzenia.

- To od czego zaczynamy? - spytałam podekscytowana.

- London Eye.

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Dużo się śmialiśmy, robiliśmy mnóstwo zdjęć telefonami, śmieszne i głupie miny, zwiedzaliśmy, próbowaliśmy rozśmieszyć gości w wielkich futrzanych czarnych czapach, przejechaliśmy się czerwonym piętrowym autobusem, dużo rozmawialiśmy i po prostu świetnie się przy tym bawiliśmy! Tego mi brakowało. Brakowało mi jego!

Było już ciemno, jak prowadził mnie... gdzieś. Miałam na sobie jego skórzaną kurtkę i jego rękę na ramieniu, ja trzymałam ręce w kieszeni, tak idąc zmierzaliśmy w jakimś kierunku. Londyn to piękne miasto, oczarowujące, urokliwe, wręcz magiczne. Cudowne jest w dzień, ale po zmroku również, jak nawet nie bardziej. I z góry i z dołu, jakkolwiek nie patrzysz. Jeszcze została mi przejażdżka moim autem. Jeszcze muszę na niego poczekać, niestety :'(. Jest obecnie w drodze. Po moim 10 telefonie do kierowcy "Czy na pewno wszystko w porządku?" się wkurzył i powiedział, że jak zadzwonię po raz kolejny to on specjalnie się rozbije i nie dostanę tego swojego samochodu chyba, że w kawałkach. Zareagowałam na to oczywiście paroma wyzwiskami, ale nie dzwoniłam więcej, bo przecież moje kochane autko jest ważniejsze od jakiegoś niezrównoważonego idioty!

- A najlepsze na koniec. - Matti tajemniczo się uśmiechnął. - Londyn tak jak każde miasto ożywa nocą. Teraz idziemy do mnie a potem do ciebie, bo przydało by się przebrać. I nie powiem ci, ponieważ to niespodzianka + to trzeba zobaczyć.

- Zapowiada się ciekawie. Daleko mieszkasz?

- Nie. Już jesteśmy - wskazał na jednopiętrowy ładny zielony dom. Sprawiał wrażenie przytulnego i bezpiecznego. Przecież to dom cioci, więc czego innego można się spodziewać? Zobaczyłam wszędzie pełno kwiatów. Ciocia Natalia kocha kwiaty. Ciekawe, czy ją dziś spotkam, bardzo bym chciała.

- A tak właściwie to która godzina? - zapytałam cicho, gdy Matti otwierał drzwi. A potem walnęłam się ręką w czoło, mruknęłam "czekaj", wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam. W pół do dwunastej. Byliśmy razem około 7 i pół godziny, a ja mam wrażenie iż to była ledwo godzinka. Mój przyjaciel tylko zaśmiał się widząc mój telefon i stwierdził, że to do mnie pasuje. Puściłam mu oczko.

- Teraz ciiichaj się.

- Okej. - zaczęliśmy się zakradać. Po drodze uderzyłam w szafę, wypieprzyłam w ścianę, wpadłam na kilka mebli, drzwi, oraz Mattiego, który dusił się z powstrzymywanego śmiechu. W końcu po prostu wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju.

- Jak pannę młodą. - szepnęłam.

- Tak - potwierdził - Albo jak pojebaną najlepszą przyjaciółkę, która przez 18 lat nie pojęła tak trudnej sztuki, jaką jest chodzenie. I potrafi wypierdolić się na prostej.

- Eeejjj... To, że to prawda, to nie znaczy iż musisz mi to wypominać! - nadal szeptałam. I walnęłam go w ramię. On położył mnie na swoje łóżko.

- Auć! - zaczął rozcierać uderzone miejsce - Siłę to ty nadal masz.

- Ale przecież to było bardzo lekko...

- Serio? - zdziwił się. Pokiwałam głową na tak. - Fajnie! - uśmiechnął się. - Chce się przekonać jak to jest mocno, ale nie na mnie!

- Nie będę cię biła. Wolę bardziej skuteczne sposoby...

- To ja idę się przebrać! - znikną za drzwiami łazienki z jakimiś ciuchami. Ja oglądałam jego pokój. Był przytulny, miał kilka naszych wspólnych zdjęć. Jak byliśmy malutcy, potem starsi i jeszcze jedno zrobione 2 lata temu. Wzięłam je do ręki jak każde inne. Masa wspomnień przelatywała przez moją głowę. Zamyśliłam się wszystko sobie dokładnie przypominając. Nie zauważyłam nawet kiedy Matti wyszedł, podszedł do mnie, przytulił od tyłu i położył głowę na mojej. Przymrużyłam oczy i ze spokojem wdychałam zapach jego perfum. Przez myśl mi przeszło, że Louis miał ładniejsze. Louis... przed oczami znów pojawiły mi się jego cudowne oczy i usta...

- Magda... - usłyszałam przy uchu - Idziemy? - odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam mu w oczy, on w moje też. Położył mi rękę na policzku i powoli, czule ucałował drugi policzek. A ja go przytuliłam. Poczułam się strasznie bezpiecznie, wtuliłam się w niego. Myślę, że to właśnie wtedy coś zaiskrzyło. Wtedy zakiełkował w naszych głowach ten pomysł. Wychodzi na to, że jesteśmy równo porypani. Takie życie.

Mateusz uśmiechnął się, wziął mnie na ręce i zaniósł do garażu, posadził na motor. Nadal miałam jego kurtkę, a ubrany był w czarne dżinsy, białą koszulkę z czarnymi wąsami i rozpiętą koszule w czerwono-czarną kratę. Podał mi kask, który założyłam. Przesunęłam się do przodu, chcąc prowadzić.

- O nie, nie, nie! Nie ma takiej opcji. - powiedział Matti. Ściągnęłam kask, spojrzałam na niego robiąc minę kotka ze Shreka. - Nawet nie próbuj, nie tym razem, nie złamię się. - nic nie robiłam sobie z jego słów. - Eeeej no przestań, ty masz takie duże oczy i jeszcze dwukolorowe, to nie fer!... Och no dobra, tylko nie patrz tak już! - powiedział w końcu, a ja pisnęłam cicho z radości i podziękowałam mu całusem w policzek. Pokręcił głową mruknął: "Co ty ze mną robisz?!" wsiadając na motor oraz obejmując mnie w talii.

- Okej. W kaskach są wmontowane mikrofony i małe głośniki. Będziemy mogli rozmawiać, powiem ci jak jechać. - wyjaśnił pokrótce trasę i wyjechaliśmy z garażu. Brama na pilot to niezły bajer.

Jechaliśmy po prawie pustych ulicach Londynu z zawrotną prędkością. W końcu to ja prowadziłam :D! Nie obyło się bez jazdy na jednym kole, raz na przednim, raz na tylnym, kilku bączków i różnych innych popisów. Matti przez śmiech stwierdził, że jestem szalona. Ja byłam w swoim żywiole, czuje, że żyje, jestem szczęśliwa, spełniona, najlepszy relaks. I ten uzależniający przypływ adrenaliny. Mogę to robić przez każdą minutę mojego życia do samego końca. Czułam przyśpieszone bicie mojego serca, lekko nierównomierny oddech lecz byłam całkowicie odprężona. Kiedy jadę jestem mistrzynią zachowywania zimnej krwi i opanowania Ja to po prostu kocham.

Mateusz pokierował mnie na przedmieścia, w miejscu w którym znajdują się stare, nieużywane magazyny. Wszystko znajduje się nad brzegiem Tamizy.

Dało się słyszeć głośną muzykę. Matti powiedział, że mam skręcić za jednym z magazynów w prawo. Z pełną prędkością ścigając zakręt a następnie przejeżdżają na tylnym kole, zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc perfekcyjnie. Przed tym jeszcze okręciłam motor wokół własnej osi. Zaśmiałam się i ściągnęłam kask, rozglądając się. Trwała impreza, wszędzie pełno motorów, skąpo ubranych dziewczyn i dobrej muzyki. Zwróciliśmy na siebie uwagę swoim przyjazdem, ciekawe dlaczego? Matti zszedł i ściągnął mnie, wyjął kluczyki i w między czasie ściągając kask.

- Mogłam sama zejść - uśmiechnęłam się lekko, a on posłał mi minę typu: "taaa jasne" - A tak poza tym to może być? Dlaczego oni w ogóle wszyscy się tak patrzą?

- Jeszcze się pytasz. Powiedzmy, że mieliśmy mocne wejście i zaliczyłaś niezłe pierwsze wrażenie. Kiedy zdjęłaś kask, kilku gości się zakrztusiło. Nie spodziewali się dziewczyny. Tylko jedną w całym Londynie potrafi tak..., no teraz już dwie. WITAJ NA NIELEGALNYCH WYŚCIGACH MOTORÓW! Choć. - ponownie dał rękę na moje ramię, ale mnie to w ogóle nie przeszkadzało. Zaprowadził mnie do jednego z magazynów, który miał chyba za klub robić. Mój przyjaciel rozejrzał się po pomieszczeniu, najwidoczniej kogoś szukał. Inne dziewczyny były strasznie odstawione, a jak cała rozczochrana w zwykłych, niezwykłych ciuchach (no bo paski i szelki *,*) oraz za dużej skórzanej kurtce. Matti skierował się wraz ze mną w stronę jednego z vipowskich stołów. Po drodze z wszystkimi. Jaki on popularny.

Stanęliśmy na przeciw stolika, przy którym siedzieli jakiś 4 mięśniaków i jedna blondynka. Mieli przed sobą laptopa i kolorowe drinki, śmiali się, chyba byli przyjaciółmi. Mateusz przywitał się ze wszystkimi, następnie przedstawił mnie. Był Jack, Eddie, Conor, Tom i Caroline. Wydawali się być mili i wyluzowani. Usiedliśmy na przeciw nich. Jakoś się tak trochę dziwnie na mnie patrzyli. Trochę z podziwem, ale jednak bardziej ze zdziwieniem i zaciekawieniem.

- To skąd jesteś, bo zdecydowanie nietypowy masz akcent. - zapytała Caroline miło się uśmiechając.

- Jestem Polką, ale moja mama jest Włoszką, czyli ja też jestem nią w połowie. Mój akcent to mieszanka różnych akcentów. Znam trochę języków i to też trochę na niego wpływa. - uśmiechnęłam się szeroko. To są przyjaciele Mattiego, więc trochę o nich słyszałam. Jack ćwiczy karate , zawsze jest pierwszy do bójek, ale dość bystry, bardzo pewny siebie. Eddie - zbyt pewny siebie pan "każda laska moja", ale podobno wierny przyjaciel. Conor to uroczy komputerowiec, który jeśli chodzi o dziewczyny to jest strasznie nieśmiały. Tom to, ten co wszystko załatwia, ma gadane. Caroline to typ przywódcy trochę, doprowadza ich trochę do porządku, doradza, pomaga, pociesza. Po prostu jest kobietą w męskim gronie. Słyszałam też, że nieźle jeździ i świetny z niej mechanik. Matti wszystkich rozśmiesza, robi za mechanika. Wszyscy mają ogromne poczucie humoru i wszyscy trochę jeżdżą. To tyle co wiem od mojego przyjaciela, reszty dowiem się z własnych obserwacji. Oczywiście, jeśli zechcą zadawać się ze mną, mam nadzieję, że tak bo wydają się być interesującymi i wspaniałymi ludźmi.

- Serio? To naprawdę ekstra, moja babcia jest Polką. A po jakiemu potrafisz mówić? - zainteresowała się Caroline.

- Płynnie mówię i piszę oczywiście po polsku, angielsku i niemiecku. Znam trochę ponad podstawy z hiszpańskiego i francuskiego i potrafię się dogadać po rosyjsku i norwesku. No i znam język migowy.

- WOW. - powiedzieli wszyscy (oprócz Mattiego, to on wymyślił, by się go nauczyć. Dzięki temu porozumiewaliśmy się wszędzie bez słów, przydatne przy ściąganiu. Oczywiście to on ściągał, ja robię za kujona).

- No tak, ale nie ma się czym chwalić.

- A ty Caroline znasz coś prócz angielskiego? - zapytałam próbując odwrócić od siebie uwagę.

- Polski i tyle co ze szkoły to hiszpański.

- Naprawdę znasz polski? - zapytałam niedowierzając, w odpowiedzi z uśmiechem kiwnęła głową na tak. - To genialnie! - ucieszyłam się. Dalej prowadziliśmy wszyscy luźną rozmowę. Tylko jakieś niewypowiedziane pytanie wisiało pytanie. Po kolejnej salwie śmiechu wywołanej przeze mnie nie wytrzymałam i zapytałam o co chodzi.

- O nic. - odpowiedzieli równo.

- Taaa jasne, jakoś dziwnie się na mnie patrzycie od momentu, w którym przyszłam i nie wmówicie mi, że tak nie jest. - popatrzyli po sobie i w końcu odezwał się Conor:

- No bo przypominasz nam taką jedną dziewczynę z filmiku na YouTube.

- Jakim?

- Tym. - powiedział i pokazał mi filmik na którym rzeczywiście byłam ja. Wyścig motocyklowy, a potem popisy zwycięzcy, dokładnie to pamiętam. To był lipiec jakiś niecały rok temu byłam w Gdańsku i wygrałam z tamtejszym mistrzem. W każdym większym polskim mieście odbywają się nielegalne wyścigi i to jest zajebiste. Gdy filmik się skończył lekko się uśmiechnęłam do nich.

- No to rzeczywiście byłam ja.

- Bez jaj! - Eddie.

- No bez ściemy! - Jack.

- Ale czad! - Conor. - Czyli mam rozumieć, że to też ty? - tym razem pokazał mi film sprzed niecałej godziny z monitoringu miasta. Było na nim widać jak z Mattim jechaliśmy, właśnie tu.

- Dokładnie.

- Jestem pod wrażeniem. - stwierdziła Caroline. - Naprawdę dobrze jeździsz.

- Z jej ust to naprawdę duży komplement! - Tom posłał mi pogodny uśmiech i zaraz dostał z łokcia w bok od wyżej wspomnianej.

- Dziękuję. - odparłam i skromnie się uśmiechnęłam.

- Ej - usłyszałam czyjś zachrypnięty, nieprzyjemny głos za plecami. Nie zwróciłam na niego uwagi, ale zaraz poczułam jak ktoś szturchnął moje ramię. Powoli z obojętną miną obróciłam się i zobaczyłam jakiegoś brodatego faceta z obstawą. Się gangster znalazł, ciekawe czy do toalety też chodzą razem jak dziewczynki?

- Słucham? - rzuciłam od niechcenia.

- Nie mów słucham, bo cię wyrucham. - zaśmiał się głupkowato. Powoli podniosłam się z krzesła i stanęłam na przeciw tej wielkiej małpy. Kontem oka zauważyłam, że mięśnie Mattiego się napięły, zdenerwował się. Spojrzałam na gościa, który mnie zaczepił, posłałam mu uśmiech lekki, zamachnęłam się u uderzyłam go pięścią w szczękę. Co z tego, że jestem niska i drobna, kolesia i tak cofnęło. Złapał się za miejsce w które dostał i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. W okół nas zebrało się kółko gapiów, a muzyka ucichła. DJ tylko powiedział do mikrofonu: "Dobre to było dziewczyno! Hahahahahaha", a ja posłałam mu uśmiech. Reszta też się śmiała.

- Z takimi tekstami to na pewno nie do mnie. Zapamiętaj sobie, bo następnym razem nie będę taka miła. - powiedziałam spokojnie, jednak w moim głosie było coś co wywołało strach w oczach owłosionej wielkiej księżniczki i jej świty. - Mów co chciałeś póki jeszcze marnuje na ciebie czas.

- Yyyy... ja słyszałem, że jesteś dobra i chce się z tobą ścigać.

- Chcesz się skompromitować? - zapytał Matti. - Zabrakło ci osób z którymi przegrywasz? Myślałem, że po tej porażce z Caroline ci wystarczy.

- Koleś, ty się tu jeszcze nie wstydzisz pokazywać? - zdziwił się Tom

- Jesteś głupszy niż myślałam. - powiedziała Caroline. - A myślałam, że to niemożliwe.

- Chce się z tobą ścigać, tu i teraz! - zażądał wskazując palcem na mnie.

- Po pierwsze palcem się nie pokazuje, więc zabieraj ten obleśny paluch, zanim ci go połamie. - natychmiast cofnął rękę. - Po drugie poproś.

- Co?

- Głuchy jesteś? Powiedziała, że masz poprosić. - Eddie kpiąco się  uśmiechnął.

- Nie, nie jestem. Nie będę prosił. Wielki F nie prosi, to jego wszyscy proszą. - "Wielki F" wypiął pierś do przodu. Próbowałam utrzymać powagę, ale zaraz wybuchnęłam
śmiechem. Łzy zaczęły mi lecieć i nie mogłam się uspokoić, aż musiałam przysiąść. Wszyscy zaraz też zaczęli się śmiać. Matti, Tom i Caroline też płakali ze śmiechu. Conor, Eddie i Jack wyłożyli się na stole waląc w niego pięściami, a ja sama wkrótce spadłam z krzesła. Po około 15 minutach trochę się uspokoiłam i wstałam z podłogi. Inni też, więc zaczęłam:

- Próbowałam się zniżyć do twojego poziomu Wielki F - tu parsknęłam śmiechem - Ale nadal za nisko. - "klub" się zaśmiał, a Conor, Jack i Eddie jęknęli przez śmiech "litości..." trzymając się za brzuchy. - Od czego to skrót? Wielki Frajer? Jeśli tak to pasuje. - kolejna salwa śmiechu. - To masz mi coś do powiedzenia?

- Suka.

- Miło mi cię poznać Wielka Suko. - zmroziłam go wzrokiem, a w mojej wyobraźni, właśnie spalał się na stosie w różowej sukience. Nie dam mu się wyprowadzić z równowagi. Matti chciał go uderzyć, ale go zatrzymałam. - Nie dotykaj tego marnego szczura, jeszcze się czymś zarazisz, a on i tak ucieknie z piskiem. - Matti kiwnął tylko głową i wiedziałam, że w myślach też zabijał go na jakiś bolesny sposób. Przed oczami pojawiła mi się wizja szarego szczura z brodą w słodko różowej sukience na stosie. Posłałam spojrzenie mojemu przyjacielowi i oboje się zaśmialiśmy. Dam sobie rękę uciąć, że też o tym pomyślał.

Usiadłam z powrotem na krześle i wzięłam łyk mojego drinka. Mam naprawdę mocną głowę i zawszę pamiętam co robiła, choć nie... 2 razy zalałam się totalnie. Nie jestem jakimś alkoholikiem, ale lubię czasem się napić. Ponownie zaczęłam prowadzić spokojną rozmowę z przyjaciółmi Mattiego. Całkowicie zignorowaliśmy małpę. Zmieszany i wkurzony odszedł. Zaproponowałam wymianę numerów. Wszyscy przystali na to chętnie. Podałam Caroline mój telefon, bo siedziała najbliżej. Uśmiechnęła się szeroko widząc go i jeszcze szerzej widząc tapetę, mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Podała mi także swój telefon bym wpisała jej się też. I tak z wszystkimi.

Po jakiś 10 minutach przyszedł Wielki F (znów parsknęłam śmiechem) i o dziwno poprosił mnie o wyścig. Poprosiłam Mattiego o pożyczenie motoru, zgodził się. Trasa była wyznaczona, mnie miał poprowadzić Conor, a małpę jakiś jego przydupas. Już miałam iść na linę startu, kiedy Caroline mnie zatrzymała.

- Chłopcy, poczekajcie na nas i wyprowadźcie motor na start - poleciła i łapią mnie za rękę powiedziała - A ty idziesz ze mną.

- Oki - powiedziałam zdziwiona. Skierowałyśmy się do baru, gdzie poprosiła o jakąś torbę, którą oczywiście natychmiast otrzymała. Następnie poszłyśmy do łazienki. Miziała tam się jakaś para, ale kiedy Caroline rzuciła krótkie "wypierdalać" natychmiast się zmyli. Ktoś tu ma niezły respekt :)

- Wiesz i tak jestem pewna, że wygrasz, ale wygodniej i ładniej będzie ci w czymś odpowiedniejszym na motor. Zawsze mam tu zapasowe ciuchy, bo nigdy nie wiadomo co się może stać. Zrobimy z ciebie bóstwo! - stwierdziła zacierając ręce i z błyskiem w oku. Jeszcze zamknęła drzwi, po czym zaczęła wyjmować różne ciuchy w końcu padło na to (bez torebki):




Posłusznie się ubrałam, następnie powiedziała bym usiadła (nie było pojedynczych umywalek, tylko taki jakby kamienny panel z nimi, mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :) ), wyjęła z torby kosmetyczkę i zrobiła mi ciemny makijaż:




Bez problemu dosięgła do mojej twarzy, bo jak już wiecie jestem niska, a poza tym miała bardzo wysokie szpilki, w których poruszała się niewiarygodnie naturalnie.

- Masz piękne oczy, więc trzeba je podkreślić - uśmiechnęła się.

Moje włosy związała w wysoki kucyk. Wyłażące kosmyki z tyłu spięła wsuwkami, a niektóre padające mi na twarz pozostawiła, ale większość upięła. Na koniec podała mi czarną maskę, bym założyła.




- Piękna... - szepnęłam.

- Tak... Nie będziesz miała kasku, więc przyda ci się coś dzięki czemu w razie czego cię nie rozpoznają. - uśmiechnęła się delikatnie i zamyśliła, w jednym momencie oczy jej się zaszkliły. Zeszłam i podeszłam do niej, maskę odłożyłam na umywalkę. Powoli podeszłam do niej, wzrok miała wbity w swoje odbicie lustrzane, ale zdawało się że go nie widziała, myślę, że wtedy widziała tylko wspomnienia, szczęśliwe, dalekie, ale bardzo dla niej bolesne, duszone w sobie, pozornie zapomniane, należące do przeszłości,ale wciąż dla niej żywe. Po prostu ją przytuliłam, nie wypytywałam, nie pocieszałam, bo nie miałam pojęcia o co chodzi. Nie chciałam jej wypytywać, nie, to nie byłby dobry pomysł, jeszcze bardziej by jej było przykro. Caroline, po chwili, też mnie przytuliła, odsunęłam się od niej na chwilę. Podeszłam do moich starych spodnie, z kieszeni których wyciągnęłam chusteczki i kilka cukierków. Po jej twarzy spływało kilka łez.

- Proszę - podałam jej chusteczkę, którą przyjęła, cicho dziękując.- I trochę czekolady. - podałam jej kilka cukierków, ciepło się do niej uśmiechając. Wzięła je lekko unosząc kąciki ust. Zjadła i znów ją przytuliłam. Szepnęła ciche "dziękuje" a ja uścisnęłam ją mocnej.

- Dobra, musisz dać popalić jednemu frajerowi, Wielkiemu F - powiedziała zabawnie unosząc brwi i przy tym lekko przekręcając głowę w lewo. Zaśmiałam się a Caroline wraz ze mną. Pozbierałyśmy wszystko, założyłam maskę, wcześniej zapytałam czy na pewno mogę.

- Tak, na pewno. - założyłam ją i przejrzałam się. Rzadko mogę powiedzieć, że wyglądam dobrze. To wyjątek i to wielki! - Wyglądasz pięknie. Zatrzymaj ją - uśmiechnęła się stając za mną. - A teraz idziemy kopać tyłek tej małpy.

- Bardzo ci dziękuję! Jesteś kochana! - przytuliłam ją bardzo mocno, a ona się zaśmiała. - No a teraz chodźmy. - wzięłyśmy się pod ręce i wyszłyśmy z łazienki. Zwróciłyśmy uwagę wszystkich, odniosłyśmy torbę, teraz wraz z moimi ciuchami. Poszłyśmy na start. Matti, Tom, Conor, Jack, Eddie i małpa ze świtą już tam byli. Każdemu po kolei opadła szczęka na nasz widok.Zabawny widok, spojrzałyśmy na siebie i zachichotałyśmy.

- No co? - zapytałam.

- Ty wyglądasz... Wy wyglądacie... - zaczął Tom.

- Po prostu... - dopowiedział Eddie.

- Ta, że... - wykrztusił Jack.

- WOW! - stwierdził Matti.

- Dokładnie... - Conor dokończył ich wspólną wypowiedź. Matti wyciągnął telefon i zrobił nam zdjęcie. Spojrzałyśmy na niego pytająco.

- No co? Będzie na dłużej.

- Okej. - uśmiechnęłam się i za pozowałam mu z Caroline i osobno, niech ma. Frajer zaczął się niecierpliwić, więc wsiadłam na motor, odpaliłam go i czekałam. Caroline miała nam pokazywać, szybko jeszcze założyłam słuchawki z mikrofonem od Conora. Wskazała na Wielkiego F (znów parsknęłam śmiechem), ten kiwnął głową, wskazała na mnie, uśmiechnęłam się i puściłam oczko oraz oczywiście kiwnęłam głową. Wyrównałam oddech, uspokoiłam się, rozluźniłam mięśnie i przy gazowałam. Lubię czasem pojeździć w szpilkach, a te są bardzo wygodne. Dobrze, że z Caroline mamy te same rozmiary. A propos Caroline to właśnie wzniosła ręce ku górze, po to by zaraz je opuścić zginając się w pół. Natychmiast ruszyłam, czułam się świetnie.

- Słyszysz mnie? - zapytał Conor w słuchawce. Kiwnęłam głową na tak, ale zaraz potem walnęłam się mentalnie w czoło, nie mógł mnie teraz przecież widzieć!

- Tak, świetnie.

- Super. Za około 200 metrów skręć w lewo, a potem w drugą prawą.

- Zrozumiałam.

Usłyszałam, że małpa jest nie daleko, ale za mną. Zobaczyłam Tamizę i dwie drogi, skręciłam w tą po lewej. Następnie dłuższa prosta na której nabrałam prędkości. Matti ma świetny motor, ale pewniej czułabym się na swoim. Lecz jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

- Okej. Teraz masz 2 szybkie skręty w prawo, więc zwolnij trochę, mało miejsca.

- Przyjęłam, o już widzę. - tak jak polecił zwolniłam i weszłam spokojnie w ten zakręt, tak jak i w następny.

- Lewo i uważaj bo za tym jest wjazd na ulicę, przejedziesz nią jakieś pół kilometra, potem rondo.

- Yhm... , powiesz coś ciekawego, bo nudno.

- Haha jesteś niemożliwa.

- Uznam to za komplement. - skręciłam w lewo i przyhamowałam. Szybko rozejrzałam się, no dobra wolne. Wjechałam i zaczęłam się rozpędzać.

- Skąd jesteś? - spytałam Conora.

- Z Nowego Jorku. Mieszkam tu od 4 lat.

- Ale super! A ile ty właśnie masz lat?

- 17, druga klasa liceum.** Na rondzie 3 zjazd.

- Chodzisz do szkoły z Matti?

- Tak. Profil sportowo-naukowy. Jesteśmy razem w szkolnej drużynie futbolowej.

Gdy to mówił wjechałam na rondo, teraz mijam 2 zjazd i wjeżdżam w trzeci. Kątem oka widzę małpę, już dojeżdża do ronda.

- Haha, sportowo-naukowy? Ciekawe. Ja też tam chodzę. Gdzie teraz?

- Pierwsza lewa, przejedź światła, możesz na czerwonym, jeśli wolne,  nie ma kamer, zresztą i tak masz zasłonięte tablice. Przez światła prosto Serio? To genialnie! Chyba cię nawet dziś widziałem.

- No tak, nietrudno mnie raczej zauważyć. - jestem już za światłami.

- Długa prosta, potem dwa razy w lewo i raz w drugie prawo, rozumiałaś? - znów automatycznie potwierdziłam głową. Kurde.

- Tak.

- Jaki profil?

- Wokalno-naukowy i trochę sportowy o ile wiem. Dowiedziałam się, że idę do nowej szkoły i przenosimy się do Londynu w piątek :P.

- W ten?

- No. Ale dostałam stypendium, choć nawet nie miałam pojęcia, że się o nie starałam! - dochodziłam do 160 km/h, ale mój przeciwnik był niedaleko.

- To nieźle, na hardkora. Gdzie Frank?

- Kto?

- Wielki F.

- Hahahahahahahahahahahahaha. Frank. Jest niedaleko, właściwie bardzo blisko, niemożliwe! - odwróciłam się. - To nie Frank! On jest dalej. Ktoś trzeci się z nami ściga, prawie od początku. Wiedziałam, że jest coś nie tak. Za chudy był! I za dobry.

- Spokojnie, na pewno nic ci nie zrobi, kimkolwiek jest.

- Kurcze, dobry jest. - zaczynałam osiągać 200 km/h. Jednak on nadal mnie doganiał, daleko za nami toczyła się ta durna małpa. Zaczęliśmy się zrównywać, spojrzałam na tajemniczego przybysza. Miał kask, czyli oficjalnie nie uczestniczył w wyścigu (głupie zasady, prawda? Kto coś takiego wymyślił? Skończony wał i idiota!). Jeździł niebieską YAMAHĄ.

- Za chwilę będziesz musiała skręcać. Zmniejsz prędkość, masz tam więcej miejsca, ale trochę nie zaszkodzi.

- Okej. - mruknęłam. Skupiłam się całkowicie na jeździe. Tajemniczy ktoś wjechał pierwszy, a ja tuż za nim, tak samo drugi zakręt, natomiast w trzeci to ja wjechałam najpierw.

- To końcówka masz kilometr jednej drogi, na jej końcu jest meta. Nie jest prosta więc uważaj, mogą być wyboje i dziury, uważaj na siebie.

- Dziękuję, i będę.

Ten odcinek należał do mnie i ktosia. Raz to ja byłam na prowadzeniu, raz on, szansę były wyrównane. Kilka razy było niebezpieczne, ale opanowałam sytuację. I to jest prawdziwy wyścig! *,*

Zobaczyłam ludzi gromadzących się w oczekiwaniu na placu. Jechaliśmy prawie równo, raz ja byłam na lekkim prowadzeniu, raz on. Zostało kilka metrów, a my z pełną możliwą prędkością zbliżaliśmy się mety. W końcu przejechaliśmy przez nią... równo? To niemożliwe! Pierwszy raz nie wygrałam! Zatrzymałam pojazd, zsiadłam, podeszłam do Mattiego, który stał przy takim jakby radarze. Na zdjęciu było widać, że idealnie w tym samym momencie przekroczyliśmy linę, drugi wydruk z prędkościami, który mnie nie interesował trzymał mój przyjaciel i usłyszałam jak mruczał coś w stylu: "No nim można tyle jechać?!"

Skierowałam się w stronie tajemniczego gościa, który także zszedł ze swojej YAMAHY, ale nadal miał kask, jednak oprócz tego damskie ciuchy i szpilki. Zanim ściągnęła kask, wiedziałam kto to.

- Caroline nie uwierzysz! Byłyśmy idealnie równe! - wokół zrobiło się strasznie cicho. To rzeczywiście była ona. Odłożyła kask na motor.

-  Serio? Nie wieżę! - pokazałam jej zdjęcie. - Wiesz co to oznacza? - zapytała z błyskiem w oku. Podkręciłam głową na nie. - Jesteś od dziś egzekwo mistrzynią Londynu w nielegalnych wyścigach motorowych oraz pierwszą osobą z którą nie wygrałam! - krzyknęła i mnie przytuliła.

- To dla mnie zaszczyt i ty też jesteś pierwszą osobą, z którą nie wygrałam. - powiedziałam będąc w uścisku.

To był spory szok dla wszystkich, zdjęcie zachowałyśmy na pamiątkę tego jak się poznałyśmy. Wielki F (nadal z tego nie mogę :P) przyjechał 5 minut po tym i od razu się zmył. Przez resztę wieczoru tańczyłyśmy, rozmawiałyśmy i świetnie się bawiłyśmy. Zapytałam ją także dlaczego pojechała z nami. Odpowiedziała, że Frank lubi grać nieczysto i bała się o mnie. A potem jakoś tak wyszło :) Gdzieś koło 1 zaczęliśmy się zbierać, bo wszyscy prócz Caroline (która przeskoczyła klasę i rok temu skończyła edukację) musieli iść do szkoły. Zabrał swoje ciuchy, a te co Caroline mi pożyczyła KAZAŁA mi zatrzymać, stwierdziła, że i tak ma podobne i za nimi nie przepada. Prezent przyjęłam i obiecałam, że się odwdzięczę. Na pożegnanie wszyscy się po przytulaliśmy i wycałowaliśmy w poliki. Tom i Caroline poszli razem, bo mieszkają niedaleko siebie, tak samo Jack, Conor i Eddie. Ja poszłam do Mattiego. Napisała kilka SMS-ów Kamili, by się nie martwiła. On mi napisała, że jest u niej Zayn i gadają. Natychmiast chciała pojechać do niej, ale powiedziała, że nie trzeba i w razie czego zadzwoni. Zaufałam jej, nie Zaynowi. Matti namówił mnie bym u niego spała, więc wysłała Kamili SMS.

Do: Kamcia <3
"Będę nocowała u Mattiego :) Nie martw się o mnie, mam Ci DUUZIOOOO do opowiedzenia :D A u ciebie wszystko ok?"

Od: Kamcia <3
"Tak, zajebiście wręcz! Ja też mam dużo rzeczy, o których musisz wiedzieć :) Tylko mi się nie pogwałcie tam! Hehe. Będę zazdrosna. + pozdrów Mattiego."

Do: Kamcia <3
"On Ciebie też :) O to się nie martw. I nie musisz być zazdrosna :* Pamiętaj, jeden telefon i jestem w 3 minuty."

Od: Kamcia <3
"Pamietam <3 Pa Kochanie :)"

Do: Kamcia <3
"Słodkich Słonko :*"

Gdy wysłałam tego SMS-a, pojechaliśmy do domu. Tym razem to Matti prowadził. Zaparkowaliśmy w garażu i mój przyjaciel znów wziął mnie na ręce, ja się w niego wtuliłam i zaciągnęłam zapachem jego perfum, napawając się jego obecnością. Weszliśmy do jego pokoju, zaciągnęłam buty i stojąc już o własnych siłach położyłam moje rzeczy na łóżko. Przeglądałam je i okazało się, że przez przypadek zabrałam Caroline też takie fioletowe szorty z kokardką z przodu.

- Idę się umyć, ok? - zapytał Matti.

- Jasne, czekam. - posłałam mu uśmiech. Od go odwzajemnił i zniknął za drzwiami łazienki. Postanowiłam napisać do Caroline, że mam jeszcze jej szorty. Wyszukałam ją w kontaktach i napisałam:

Do: Caroline ;D
"Wiesz, przez przypadek wzięłam też twoje fioletowe szorty. Kiedy mogę ci je oddać?"

Od: Caroline ;D
"Hmmm... Niech się zastanowię... NIGDY :) Zatrzymaj, ja mam mnóstwo ciuchów i w tych nawet nie chodzę."

Do: Caroline ;D
"Trochę mi głupio, tak dużo od ciebie dziś dostałam."

Od: Caroline ;D
" Nie wygłupiaj się, przecież kiedyś mi się odwdzięczysz :) Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie i że się zaprzyjaźnimy :D"

Do: Caroline ;D
" Pewnie, że nie ostanie i myślę, że tak :)"

Od: Caroline ;D
"Bardzo mnie to cieszy :) Dobranoc, bo jutro masz szkołę. Tylko grzecznie mi tam z Mattim ;D"

Do: Caroline ;D
"Mnie też :) Dobranoc :* Nic nie obiecuję :P"

Poczekałam jeszcze jakieś 5 minut i mój przyjaciel wyszedł z łazienki. Miał na sobie tylko zielone bokserski.

- Mógłbyś mi tak coś, w czym mogła bym spać? Proszę. - ładnie poprosiłam. I dostałam żółte bokserski ze SpongeBobem oraz niebiecką koszulkę z napisem: "Masz jakiś problem?" po angielsku z tyłu, a z przodu po polsku.

- Dziękuję bardzo, zaraz wracam.

- Nie musisz się śpieszyć - Matti rozłożył się na łóżku, przekładając wcześniej moje rzeczy na szafkę. - Ale bądź szybko.

- Hahaha, oki.

Zmyłam makijaż, zdejmując maskę już w pokoju, leżała na moich ubraniach. Wzięłam orzeźwiający prysznic, umyłam palcem zęby oraz zaplotłam włosy w lekkiego warkocza na bok, z którego wszystko wychodziło i ledwo się trzymał. Założyłam bokserski, które jako tako się trzymały i bluzkę, która sięgała mi do połowy uda. Nie lubię spać w staniku, więc i tym razem go nie ubrałam. Wyszłam z łazienki oraz podeszłam do łóżka.

- Ślicznie wyglądasz - Matti uśmiechnął się do mnie, wyciągnął rękę, złapał moją pociągając ją tak, że wylądowałam tuż obok niego. Zaśmiałam się i spojrzałam mu w oczy. Nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku, Matti podniósł się trochę, położył nogi tak, że siedział na mnie okrakiem, ale nie przygniatał. Dłonie umieścił po obu stronach mojej głowy i powoli, bardzo wolno zaczął zbliżać swoją twarz do mojej ciągle patrząc mi prosto w oczy. Przymknęliśmy oczy i połączyliśmy nasze wargi w delikatnym pocałunku. Nie czułam takich emocji jak przy Louise, ale było miło, nawet bardzo. Mateusz dobrze całował. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, po to by za chwilę znów się pocałować, ale tym razem żarliwiej, żywiej. Mmmmm jak fajnie. Odwzajemniłam każdy pocałunek. Gdy zabrakło nam powietrza odsunęliśmy się, cmoknął mnie jeszcze i zszedł ze mnie.

- Poczułeś coś...?

- Zdałem sobie sprawę, że kocham cię tylko jako przyjaciółkę i że nadal jestem strasznie zakochany w Melanie.

- U mnie podobnie. Kocham Cię, ale jak przyjaciela + całujesz lepiej niż gdy miałeś 4 lata. - wyszczerzyłam się. Całowaliśmy się wtedy po raz pierwszy.

- U ciebie czuć też znaczną poprawę, ale nie mówisz mi wszystkiego.

- I tak nie dam rady cię okłamać, prawda?

- Otóż to :D

- No dobra. Ja się chyba zauroczyłam. - westchnęłam i odpowiedziałam mu dokładnie zdarzenie ze schodów.

- To trochę kiepsko, ale nie jest tak najgorzej. Nie zauroczyłaś się w jakimś totalnym jełopie. Louis jest naprawdę fajny i ma trochę kuku na muniu jak my więc facet idealny. Gramy razem w drużynie. Jakby się nad tym zastanowić to naprawdę do siebie pasujecie!

- Dzięki wiesz, bardzo mnie pocieszyłeś. Nie rób nadziei, bo on ma dziewczynę. - powiedziałam smutno. Matti mnie objął.

- Sue? To idiotka. Nie. Nazywając ją idiotką, obrażam inne idiotki. Ona to jest jakiś pieprzony poziom expert. - zaśmiałam się na to stwierdzenie, a Matti dodał. - Tak dobrze. Nie smutamy.

- Postaram się. - uśmiechnęłam się lekko. Zamilkliśmy na chwilę.

- Wiesz czo? - zaczął.

- Nie nie wiem, oświeć mnie. - w tym momencie zapalił lampę i przystawiał mi ją do twarzy.

- Hahahahaha tak wystarczy.

- Pomyślałem, że możemy udawać parę. Ale oboje będziemy wiedzieli, że kochamy się tylko jak przyjaciele.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. A nasi rodzice? - nie lubię oszukiwać.

- Oni się ucieszą. A najbliżsi przyjaciele będą wiedzieli o co chodzi.

- Chcesz wzbudzić zazdrość Mel i zapełnić pustkę w sercu?

- Tak. Ale nie tylko.

- Wiesz, na razie niech będzie tak jak jest, a potem zobaczymy, nie mówię, że nie. Mam lekki mętlik w głowie przez to wszystko. Chciałabym skupić się na szkole i nowych znajomych a także na przyjaciołach. Musimy tak zrobić jak się już zaklimatyzuję. - powiedziałam.

- Rozumiem.

- Ale całować cię nadal mnie możesz,  bo to bardzo przyjemne, tylko w usta tylko jak jesteśmy sami uśmiechnęłam się cwaniacko.

- Tak ja teraz? - zapytał a ja pokiwałam głową. Matti pociągnął mnie tak, że to ja leżałam na nim, ułożyłam się wygodnie i go pocałowałam, to był leniwy pocałunek. Nagle się od niego oderwałam a on mi posłał pytające spojrzenie. - A co jak Melanie będzie wolna? Jak będzie mogła z tobą chodzić?

- Pokojowo się rozstaniemy, przecież na prawdę się będziemy ze sobą. Tylko jak któreś z nas coś poczuje do drugiego, mówimy sobie natychmiast, ok?

- Oczywiście. - znów go pocałowała. - To ciekawe ćwiczenie.

- Jedno z nieprzyjemniejszych jakie miałem.

- Wolał byś z Mel?

- Tak, bo ją kocham. Ty jesteś wspaniała i za nic na nic w świecie bym cię nie zamienił. - podziękowałam mu pocałunkiem, uśmiechnął się przez z niego, ja zresztą też. Wkrótce poszliśmy spać. Naprawdę podoba mi się ten pomysł z chodzeniem. Śniły mi się niebieskie oczy, te natrętne hipnotyzujące tęczówki. Ale to był baaaaarrrrrrdzooooo przyjemny sen.

(perspektywa Zayna)

Do domu wróciłem koło 2 tylko ze względu na Hannę, która się martwiła. Z Camilą tak się zagadałem, że nie zauważyłem nawet kiedy ten czas minął. Rozmawialiśmy o wszystkim. Ona jest cudowna, zabawna, potrafi odpyskować, ale można z nią pogadać także na tematy filozoficzne, choć ona mówi, że w tym temacie Maddie była by o wiele lepsza. Tyle, że ja nie chce Maddie tylko ją. Kiedy się żegnaliśmy przytuliliśmy się i próbowałem pocałować ją w policzek, ale odwróciła głowę jak tylko się zbliżyłem. Zdziwiło mnie to, ale nic nie powiedziałem. Gdy wróciłem do domu z ogromnym uśmiechem Hanna się trochę zdziwiła. Przytuliłem ją i powiedziałem, że idę się umyć i spać. Po prysznicem śpiewałem jakąś piosenkę, którą usłyszałem w radiu dziś rano. Dawno nie śpiewałem w czasie kąpieli, właściwie to odkąd...rozstałem się z Caroline. Teraz mam ją przed oczami. Co by było gdybyśmy byli razem. Nie chodziłbym na pewno do szkoły. Już słyszę ją jak mówi: "No chyba ci się coś w dupie poprzewracało!" Przed oczy także wcisnęła mi się wizja Camili, jej cudownego śmiechu. Byłem rozdarty. Tylko, że Camila to teraźniejszość, a Caroline to przeszłość. Tylko wtedy nie miałem pojęcia jak żywa i że przyjdzie mi się z nią zmierzyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* wymyśliłam tę szkołę i jej nazwę. Po angielsku brzmi lepiej i mi się
spodobało tak więc tak jest :) Wszystkie miejsca, z którymi są bohaterowie
są w jakiś sposób związani są fikcyjne. Nie łaziłam ludzikiem po Londynie.
Mam kiepską orientację w terenie, więc tam pewnie bym się zgubiła :P

** przyjmijmy, że system szkolnictwa w Anglii jest taki sam jak w Polsce.
Wiem, że na pewno tak nie jest, ale tam będzie nam łatwiej :)

A teraz co do rozdziału, to miał być 24, ale nie wyszło. To moja wina.Czas
ten, tak jak dwa następne spędziłam z rodziną lecz rozdział powstawał krok
po kroku. Mam nadzieje, że długą nieobecność wynagrodzi jego długość.
Potraktujcie go (jeśli wogóle ktoś to czyta) jak spóźniony prezent
świąteczny i wczesny noworoczny :) Następny na pewno pojawi się szybciej.
Jeszcze raz przepraszam i dziękujemy za te wszystkie wejścia, to tak jak i
komentarze motywują nas i cieszą jak cholera.

JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ TEN ROZDZIAŁ LUB COKOLWIEK INNEGO PROSIMY SKOMENTUJ GO. NAPISZ NAWET TYLKO "SUPER" CZY "CZYTAM" I SWOIM NIKIEM JEŚLI PISZESZ Z ANONIMOWEGO. CHCIAŁYBYŚMY WIEDZIEĆ ILE WAS JEST :) TO ZAJMIE CI  TYLKO CHWILKĘ. Oczywiście dłuższe komentarze bardzo mile widziane :D

Spóźnione ale szczerze Wesołych Świat (Wesołych Świąt), Szalonego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku.

Banał, ale naprawdę szczery.

Zapraszamy na aska:
http://ask.fm/wariatki125

Pozdrawiamy :*

6 komentarzy:

  1. Rozdział cuuuuudo! *.* Kurcze Magda i Mateusz to byłaby fajna parka! Kurcze no nie wiem co napisać xD Rozdział mi się bardzo podobał i warto było na niego czekać. Ale zastanawia mnie jedno. Czemu Louis chodzi z tą Sue czy jak jej tam na imię skoro to taka idiotka? Nie, przepraszam. Nie obrażajmy innych idiotek. xD Dobra nie będę więcej przynudzać. Pozdrawiam i czekam na kolejny! :*
    Wasza Zuzia Sruzia xD
    Ps. Chyba teraz będę się tak podpisywać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten blog zapowiadał się całkiem ciekawie przynajmniej tak myślałam do czasu aż nie przeczytałam tego rozdziału.Plącze się on tylko w kółko bo Zayn się zabujał w Camilli a on w nim.Zrobiliście z niego takiego słodziak,że się rzygać chce.A jeszcze na końcu został to tak sformułowane,że on nienawidzi Carolain i jak zwykle bo Camilla jest idealna.Coś mi się wydaje że ten blog będzie tak przesłodzony Zaynem i Camillą,że aż się nie dobrze robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Powinnyście rozwinąć akcję a nie w kółko to samo to się robi nudne.A po za tym ja już po pierwszym rozdziale wiedziałam,że ona będzie z Zaynem i szczerze mówiąc wolę,żeby przejrzał na oczy i się z nią nie związał.Seryjnie takiego słodziutkiego chłopak jak to wy zrobiliście z Malika to świat na oczy nie widział

      Usuń
    2. Dobra jak ci się nie podoba to nie czytaj i nie komentuj. To jest dopiero 4 rozdział. Nic dziwnego że akcja nie jest rozwinięta. A jeśli ci się coś nie podoba w Zaynie to masz problem. ;)
      Pozdrawiam.
      Zuzia Sruzia :*

      Usuń
    3. Dziękujemy za szczerą opinię. To dopiero się rozkręca, a ja ten rozdział pisałam do 5 rano nie dosypiając kolejną noc z rzędu, błahe wytłumaczenie, ale jednak. Mamy specjalne plany co do Zayna i nie mają one nic wspólnego ze słodyczą, no może poza pewnymi wyjątkami. On nie raz pokarze różki. Śmiać mi się chce jak pomyślę, że to opowiadanie było by przesłodzone Zaynem i Camilą. To było by zbyt przewidywalne i nudne. Trochę jak dla mnie za szybko wyciągasz pewne wnioski. Przez myśl mi nie przeszło, by zasugerować, że Zayn nienawidzi Caroline. To jest bzdura.
      To dopiero 4 rozdział. Nie będę rozwijała akcji na siłę. Wystarczy trochę poczekać, ale nie każemy ci tego czytać. Wiem, że to nie jest idealne.
      A tak na marginesie to prawie każdy głupieje gdy się zauroczy.
      A ja mam pytanie do ciebie. Co się niby w kółko powtarza? To, że Camila i Zayn się poznają?
      I jeszcze co do Zayna to każdy ma co najmniej dwie strony osobowości.
      No to taka moja chaotyczna odpowiedź. Jeszcze raz dziękujemy, że chciało ci się to napisać.
      Ps.Dziękuję tobie Zuziu Sruziu! Normalnie cię uwielbiam :* /Magda.

      Usuń
  3. Ahh ten komentarz powyżej ^^
    Ni zgadzam się z nim. Znaczy no, może troszeczkę poplątany był ten rozdział i znalazłam w nim kilka błędów (literówek), ale i tak uwielbiam tą historię. Zayn jest słodki, ale bez przesady, że zbyt przesłodzony i blahblablah.. Bo co niby jest przesłodzone? Że długo gadał z dziewczyną, która mu się podoba? Lol,nie.
    To z tymi wyścigami było fajne, choć jakoś nie ogarniam trochę wszystkiego z Caroline, pewnie później zrozumiem xD
    Jak już mówiłam wcześniej, podoba mi się ta historia, lubię szalonych ludzi! :D
    Pozdrówki i virtual-hug! ♡

    OdpowiedzUsuń