środa, 12 marca 2014

Rozdział 8

CZYTASZ=KOMENTARZ


(perspektywa Maddie)

Wtorek wieczór

Tańczyłam boso w deszczu, aż ten nie przestał padać. Byłam cała mokra, orzeźwiona i szczęśliwa. Na tą chwilę, jak zawsze gdy pada, zapomniałam o wszystkim ciesząc się tą trwającą chwilą. Nie wiem dlaczego tak uwielbiam deszcz. Woda to życie, woda to śmierć, jest łagodna lecz gdy się wzburzy, to niebezpieczny, nie poskromiony żywioł. To zagadka i zawsze nią pozostanie, skrajności lubią się przyciągać.

Zgięłam się w pół opuszczając głowę, złapałam za kładki i wykręciłam z ich wodę. Wyprostowałam się, potrząsnęłam głową jak jakiś pies, a następnie odgarnęłam kosmyki z twarzy. Rozejrzałam się i dostrzegłam Kamilę, która właśnie chowała mój telefon do swojej suchej torby. Ona też nie była mokra. Uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej. Kamcia wzięła mój plecak oraz buty, gdy zeszła już że schodów, podałam mi je.

- To co, teraz do domu. Która godzina? - zapytałam wkładając buty do plecaka, by następnie umieścić go na plecach. Uwielbiam chodzić boso!

- Dziesięć po dwudziestej. Dawidek zaraz będzie się kładł spać, a my mamy jeszcze odrobić lekcje. - poinformowała mnie jakby czytała mi w myślach. - Obudzę cię o piątej, jeśli chcesz. - dodała.

- Piąta?! Rano??!! - wyjęczałam, ale natychmiast się poprawiłam. - Była bym bardzo wdzięczna. - wymusiłam jakiś uśmiech, który chyba bardziej przypominał grymas.

- Okej, nie ma sprawy. Tylko błagam przestań się tak wykrzywiać!

- Dobra. - powiedziałam i przestałam wykrzywiać twarz. Spokojnym krokiem doszłyśmy do domu ciągle rozmawiając. Kamila otworzyła drzwi a ja weszłam pierwsza.

- Idę się wykąpać, spotkamy się w salonie, ok? - zapytałam wdrapując się po schodach.

- Ja też wezmę prysznic, to w salonie. - stwierdziła, a następnie wydarła się - Już jesteśmy Robciu!!! - ale nic nie usłyszał w odpowiedzi. Wzruszyła ramionami i powlokła się za mną na górę. Książki wrzuciłyśmy do salonu już na wejściu.

Weszłam do mojego pokoju, przeciągnęłam się, a następnie poszłam do łazienki. Zdjęłam ciuchy i od razu wrzuciłam do kosza na pranie. Weszłam pod ogromny prysznic i puściłam wodę, była ciepła, delikatnie obmywała moje ciało ze wszystkich brudów. Umyłam dokładnie się i moje włosy. Nie mam pojęcia ile czasu tam spędziłam, ale jestem pewna, że trochę więcej niż trochę. No cóż, ja to po prostu uwielbiam :)

Owinęłam się białym ręcznikiem, a w drugi, taki sam, zawinęłam włosy. Ręcznik był krótki, kończył się tak jakoś przed połową uda. Spojrzałam na swoje odbicie w ludzkich rozmiarów lustrze, zobaczyłam bardzo niską, drobną dziewczynę. Miała mimo wszystko dość długie, szczupłe nogi a jej opalone, wyrzeźbione ciało. Na twarzy było kilka piegów, ale ledwo widocznych, wyraźne kości policzkowe, nosek i pełne usta lecz dominowały ogromne oczy. Nie miałam nic do swojego wyglądu, nawet go lubiłam, ale w życiu nie powiedziała bym, że jestem piękna. Raczej dziwna, taki tam knypek z wyłupiastymi paczadłami. Przeważnie jestem bardzo samokrytyczna.

Przestałam wgapiać się w swoje odbicie. Pewnym krokiem wyszłam z łazienki gasząc światło. Za oknem zaczynało się powoli ściemniać, więc zaświeciłam światło w pokoju. Zachwycam się nim za każdym razem gdy tu wchodzę i to się raczej już nie zmieni. Schyliłam się by podnieść jakiś papierek leżący centralnie na środku dywanu. Poczułam na sobie czyjś intensywny wzrok. Natychmiast się wyprostowałam poprawiając przy tym ciągle spadający ręcznik. Zlustrowałam wzrokiem cały pokój i już miałam stwierdzić, że świruje bardziej niż zwykle, gdy ujrzałam balkon. Nie mój balkon, tylko balkon sąsiadów, a dokładniej Louisa Tomlinsona stojącego na tym cholernym balkonie, który wgapiał się we mnie dziwnym wzrokiem! Zamurowało mnie totalnie. Ręcznik spadł mi z głowy, bo rozluźnił się gdy schyliłam głowę, ale nie zwróciłam na to uwagi. Jednym ruchem ręki odgarnęłam mokre włosy z twarzy. Totalnie zaskoczona wpatrywałam się rozszerzonymi z zaskoczenia oczami w gwiazdorka. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nasze domy były naprawdę blisko, co jest aż dziwne, ale prawdziwe. Znów oczarował mnie swoimi tęczówkami, dlaczego?! Starałam się zapamiętać każdy szczegół jego oczu, potem twarzy. Jak można być tak przystojnym?! To nienormalne, to zbrodnia, do więzienia go, za nękanie mnie! Jego kąciki ust lekko zadrgały, następnie jego usta się uśmiechnęły, do mnie! Nogi mi zmiękły, czułam się jak naćpana... Nie to żebym kiedyś była... To wina Kamili! Przekręciłam moją głowę w bok i założyłam kosmyk moich włosów za ucho. Po chwili trwającej wieczność ledwo ledwo odzyskałam zdolność ruchu. Odwróciłam się jakby zdrętwiała i szybko weszłam do garderoby. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, osunęłam się po nich. Przed oczami miałam jeszcze jego twarz...

BUM!... Pieprznęłam głową o drzwi bardzo mocno. Ała! Nie przemyślałam tego, ale podniosłam się i puściłam ręcznik, który opadł. Wzięłam jakąś bieliznę, po czy ją założyłam. Następnie sięgnęłam po szorty i jakąś bluzkę. Z garderoby wyszłam ubrana tak:




Włosy zawinęłam ponownie w ręcznik, ale tak, by tym razem mi nie spadł. Jeszcze byłam trochę oszołomiona tym wszystkim, więc nic dziwnego, że wyrąbałam w drzwi i prawie nie spadłam ze schodów. Przecież takie rzeczy zdarzają mi się gdy jestem w normalnym stanie.

- Co się stało? - zapytała Kamila, gdy zeszłam ledwo do salonu. Nie odpowiedziałam jej nic, tylko poszłam do kuchni, puściłam wodę do zlewozmywaka, po tym jak wsadziłam tam korek. Potem zdjęłam ręcznik z głowy, odłożyłam go na blat i szybko wsadziłam głowę w lodowatą wodę. Wynurzyłam się i krzyknęłam: "Wow! I od razu lepiej!!!" Kamila zaczęła się śmiać. Uśmiechnęłam się i ponownie założyłam ręcznik na włosy, ale przedtem powycierałam nim sobie twarz. Spuściłam wodę i poszłam z Kamilą pod ramię do salonu. Rozłożyłyśmy książki i usiadłam sobie po turecku na kanapie, a ona zajęła fotel. Ciągle się chichrała oraz oczywiście zanim zaczęłyśmy musiałam powiedzieć jej dlaczego potrzebowałam orzeźwienia.

- Awwwww... Jakie to słodkie! W końcu się zakochałaś. - uśmiechnęła się i złapała się za policzki przekręcając głowę w prawo.

- Pogięło cię?! Nie zakochałam się w Louisie! To znaczy w GWIAZDORKU! Nie znam go! - wydarłam się będąc już cała czerwona.

- Ta, jasne... - uśmiech jaki pojawił się na twarzy mojej przyjaciółki świadczył o tym, że nie uwierzyła w ani jedno słowo. Złapałam za róg poduszki, która znajdowała się obok mnie i rzuciłam w nią. Kamila jednak ją złapała.

- Nie ze mną takie numery kochanie. Za dobrze cię znam. - wystawiałam jej język. Przez dwie godziny odrabiałyśmy lekcje. Właściwie to nie mam pojęcia dlaczego tak długo. Kiedy w końcu skończyłyśmy, to spakowałyśmy się na jutro i poszłyśmy do kuchni do Roberta. Robił właśnie kolacje, też późno wrócił z pracy. Zrobił też porcje swojej słynnej jajecznicy dla nas. Oczywiście z wersją specjalną dla mnie. Była naprawdę przepyszna! Rozpływała się niebiańsko w ustach, po prostu cudo *,* Opowiadaliśmy sobie jak nam minął dzień, po prostu miło spędziliśmy trochę czasu. Koło 23 poszliśmy spać, przecież mam wstać o 5...

- Na pewno mnie obudzisz?

- Obiecuje ci to. - zapewniła mnie moja przyjaciółka i poszła do swojego pokoju.

- Dobranoc! - głośno krzyknęłam, a rodzeństwo Nowak odpowiedziało mi jednocześnie "Branoc". Uśmiechnęła się i poszłam się wykąpać. Tym razem zabrałam ze sobą piżamę:




Po raz kolejny dziś zmoczyłam włosy, tylko tym razem je wysuszyłam. Ustawiłam sobie trzy budziki w telefonie i wysłałam kilka sms-ów.

Do: Pączuszek :*

"Dobranoc, erotycznych pączuszku :P"

Do: Ogr :) (Michał jakby ktoś nie pamiętał)

"W piątek po południu przedstawie ci plan oraz wybieramy się na zakupy :D Weź dużo kasy, przyda się ;) Dobranoc, tylko mi tam grzecznie z Amelią :P + pozdrów ją ode mnie :)"

Do: Caroline ;D

"Co ty na spotkanie jutro?"

Do: Troll :) (Patryk - mój drugi brat)

"Musimy się spotkać. Wiesz już?"

Rozsiadłam się wygodnie w łóżeczku i przykryłam kołdrą. Czekałam sobie spokojne aż ktoś mi odpisze. Jak zwykle był to Mateusz.

Od: Pączuszek :*

"Dobranoc Wiewióreczko, całusy na rano :* Dziękuje i na wzajem :P"

Do: Pączuszek :*

"Dziękuje i trzymam cię za słowo!"

Od: Pączuszek :*

"Dobrze!"

Uśmiechałam się szeroko do ekranu, a właściwie do zdjęcia Matti'ego robiącego dzióbek oraz zeza. Zachichotałam przypominając sobie sytuację, kiedy mu to zdjęcie zrobiłam. To było w wakacje, próbował poderwać taką jedną, ale jej babcia przyszła i zaczęła mu wyrzucać jaki jest bezwstydny i że pomodli się za niego oraz pomówi z księdzem Natankiem o nim, bo mojego przyjaciela najprawdopodobniej szatan opętał. Jej wnuczka wtedy powiedziała "Amen". Ja wytrzeszczyłam gały, a ta babcia do mnie: "Ty masz takie naturalne oczy? To na pewno dzieło diabła! To nie jest normalne!" , wtedy ja powiedziałam, że za dużo radia Maryja, a ona się zbulwersowała i stwierdziła, że jestem pyskatym pomiotem szatana. Babcia odwróciła się oraz wzięła swoją wnuczkę pod rękę, miała odejść, a Matti zrobił właśnie te minę, którą mam teraz w kontaktach.  Lecz babcia się odwróciła i widząc tą jego minę zajebała mu ogromną torebką w łeb. Potem, jak zamachnęła się na mnie, ponieważ zaczęłam się śmiać, uciekliśmy.

Od: Caroline ;D

"Kiedy chcesz i o której chcesz :)"

Do: Caroline ;D

"Jutro koło 14? Za piętnaście kończę lekcję. Mogłabyś odebrać mnie spod szkoły?"

Caroline się zgodziła, a ja wysłałam jej jeszcze adres i nazwę, pod który na przyjechać oraz 'dobranoc". Następnie odpisał Michał, że okej oraz że nie będzie grzeczny, a Amelia także pozdrawia. Miałam ochotę odpisać mu, żeby czasem nie zrobił sobie małej niespodzianki, ale się powstrzymałam. Są tacy słodcy i zakochani! Nie widzą poza sobą świata. Mój braciszek odkąd ją po raz pierwszy zobaczył nie patrzy na żadną inną dziewczynę. Moje rozmyślania przerwał dziwny dźwięk moje dzwonka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który trzymałam w prawej dłoni. Patryk jak zwykle odpisywał ostatni.

Od: Troll :)

"Domyśliłem się, że Michaś nie dał sobie podbić oka bez powodu. Będzie się żenił... Nie wierzę, a przed poznaniem Melki mówił, że ślub jest dla idiotów. Haha :D"

"Melka" to zdrobnienie od Amelii, w naszej rodzinie każdy ma jakieś zdrobnienia. Ja jestem Lenny, Madzika (co przerodziło się z czasem w Dzika :P) i wiele innych. Jest też Patryś lub Ryś. Tak naprawdę to ciągle coś wymyślamy więc oszczędzę sobie wymienianie wszystkich :)

Do: Troll :)

"Mam pewien pomysł na oświadczyny, ale musisz mi pomóc, a szczególnie Michałek :) W piątek popołudniu się spotkamy, ok? Nasz idiota dorasta... :D"

Od: Troll :)

"Hahaha! Ludzie z naszej rodziny nigdy nie dorastają! No oprócz Kalkukamilka, a w nim też jest dziecko, także tego :) Pasuje, wyślij mi jeszcze dokładną godzinę i miejsc."

Do: Troll :)

"Nie."

Od: Troll :)

"Proszę :)"

Do: Troll :)

"O to chodziło :D Oki. Dobranocz :*"

Od: Troll :)

"Tylko nie zamocz, dobranocz, dobranocz :*"

To taka rymowanka na koniec. Kiedyś ją wymyśliliśmy :) Jak pewnie zauważyliście, dobrze dogaduje się z braćmi. Od zawsze tak jest. Ogółem jesteśmy bardzo zgraną rodziną. Nie zmieniła bym jej na żadną inną, bo moja jest wyjątkowa i przede wszystkim moja.

Zgasiłam światło w pokoju rzucając kapciem w wyłącznik, a lampkę nocną wyłączyłam już ręką. Ułożyłam się wygodnie w łóżku wkładając telefon pod poduszkę. Zamknęłam oczy i mimowolnie ujrzałam uśmiechniętą twarz paskowego złodzieja. Dlaczego nie mogłam o niej po prostu zapomnieć? To nie ma sensu. Nie ma sensu to, że czuje motylki w Zdzisławie gdy widzę jego uśmiech, nie ma sensu to, że miękną mi nogi w jego obecności, nie ma sensu to, że nie mogę o nim zapomnieć, nie ma sensu to, że czuję się szczęśliwa w jego obecności, przy każdym jego spojrzeniu unoszę się nad ziemię, to nie ma sensu. Nie ma sensu to, że to nie ma sensu. Złapałam róg kołdry i wtuliłam się w nią. Zasnęłam po jakiejś półgodzinie, śniły mi się króliki w paskowatych bluzkach, które miały taki louisowy uśmiech, tylko z ogromnymi siekaczami oraz zdecydowanie louisowate paczadła. Czy to zdecydowanie nie przegięcie?!

Dryń.... Dryyyń... DRRRRRYYYYYŃŃŃŃ !!! ... Łup!... - spadłam z łóżka.

- Kurwa... -jęknęłam i chciałam się podnieść z ziemi, ale zrezygnowałam. - A jebać to! - wymruczałam do podłogi, czule ją tuląc. Lecz niedługo po okazywałam jej moją wdzięczność za to że jest, ponieważ Kamila wpadła do mojego pokoju waląc patelnią o patelnie. Co za pojeb...

- Wstawać, wstawać i się nie opierdalać, wstawaj, wstawaj i się nie opierdalaj!!! - zaśpiewała. Moje biedne uszy krwawią! - Z podłogi podnieś się, bo ona nie kocha cię! Idź pod prysznic precz, bo ja śmierdzieli dość już nawąchałam się!!! - zawyła i pieprznęła po raz ostatni patelniami. Poetka się kurwa znalazła od siedmiu boleści! Zachowuje się jak ja!

- Dobra, już dobra, tylko błagam nie śpiewaj, bo jeszcze zabijesz jakiegoś biednego człowieka albo ptaszka swoim fałszowaniem. - leniwie się podniosłam i pokazałam jej język. Następnie poszłam w stronę łazienki, ale dostałam jeszcze patelnią w tyłek od Kamci.

- Ja ciebie tez kocham! - zaśmiałam się i zamknęłam drzwi od łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zdałam sobie sprawę, że znów nie wzięłam sb ciuchów. Walnęłam się ręką w czoło. Gieniusz ze mnie normalnie! Grrrr... Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i popędziłam do garderoby. Chyba mnie nie zauważył.  Sięgnęłam po moją białą koronkową bieliznę, a potem po te ciuchy:




Okulary włożyłam do kieszeni, by potem je ubrać, to były zerówki, ale lubię czasem ponosić je. Wróciłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę. Rozczesałam moje włosy, spojrzałam na zegarek, który był w łazience. Po co zegarek w łazience? No dobra, nawet przydatny :) Jest 5.15. Ja sb szybko ustawiłam zegarek, ale moja przyjaciółka musiała mnie też obudzić przed piątą. No dobra, przeżyje, jakoś. Dopiero teraz zorientowałam się, że całkowicie nie potrzebnie biegłam przez mój pokój... ja to naprawdę jestem udana! :)

Spojrzałam na swoje odbicie, a potem na lokówkę, lustro, lokówka. Pomyślałam o Sue i złapałam za lokówkę. Nie będzie tapeciara obniżała moją samoocenę! Może nie jestem piękna, ale mogę wyglądać ładnie. Stłumiłam myśl, że chciałabym, żeby gwiazdorek był pod wrażeniem. Robię to dla siebie! Podkręciłam moje włosy oraz zrobiłam sobie jakąś taką fryzurę, którą kiedyś nauczyła mnie mama. Tak jakby zaplotłam sobie poziomego warkoczyka. Ma się te zdolności :) Końcowy efekt wyglądał tak: (strasznie beznadziejnie, czy znośnie? :/)




Wzięłam jeszcze tusz i delikatnie pomalowałam nim moje rzęsy. Naturalnie są długie, ale teraz wyglądały nieziemsko! Bardzo ładnie eksponowały moje oczy. Jestem opalona, więc nie używałam pudru. Nie wierzę, że to mówię, ale wyglądałam naprawdę bardzo ładnie. WOW! Strasznie zadowolona z tego powodu zeszłam na dół. Kamila na mój widok, gdy weszłam do kuchni zachowała się następująco: wykrzyknęła "O W MORDĘ!" a potem wyjęła telefon i zaczęła mi robić mnóstwo zdjęć. Ja zareagowałam śmiechem, a potem zaczęłam pozować jej. Przedwczoraj Matti bawił się w fotografa, a dziś Kamcia. Ona dziś wyglądała tak:




- Wow! Wyglądasz przepięknie! Czy ty malowałaś rzęsy? - zapytała. Zaczerwieniłam się na jej słowa i pokiwałam głową. - Poczekaj. - uśmiechnęła się tajemniczo. Przyniosła z salonu swój i mój plecak, położyła na krzesłach. Ze swojego wyjęła błyszczyk, podeszła do mnie i trochę się schyliła. Kazała mi bezgłośnie zrobić dzióbek, a następnie rozsmarować błyszczyk, który mi nałożyła. Tak też zrobiłam.

- Idealnie. - stwierdziła i wręczyła mi błyszczyk. - To prezent.

- Dziękuje. - przytuliłam ją mocno. Błyszczyk i okulary włożyłam do małej kieszonki plecaka.

- A teraz zapraszam na śniadanie ślicznotko.

- Przestań. To ty tu jesteś piękna. - powiedziałam zawstydzona.

- Oj już jedz, bo nie zdążysz do Dawidka. - uśmiechnęłyśmy się do siebie oraz zjadłyśmy pyszne jedzonko przygotowane przez Kamilę. Popędziłam jeszcze po moją komórkę do góry, przytuliłam moją przyjaciółkę, w biegu założyłam buty, już miałam wychodzić, ale wróciłam się by umyć zęby i pobiegłam do domu państwa Stainów. Po jakiś 15 minutach byłam na miejscu. To nie był dla mnie prawie żaden wysiłek.

Zajrzałam pod liście kwiatka stojącego obok drzwi, jak zawsze to tam znajdował się klucz od domu. Oni od kiedy pamiętam tylko tam chowają klucze. Weszłam, klucz położyłam na małej półeczce, ściągnęłam buty i razem z plecakiem położyłam na podłodze. Wszystko to robiłam bardzo powoli i ostrożnie. Po cichutku wspięłam się po schodach na piętro i weszłam do pokoju Dawidka. Podeszłam do jego łóżeczka, strasznie słodko wyglądał gdy spał! Nie mogłam się powstrzymać przed cyknięciem mu zdjęcia. Schowałam telefon ponownie do kieszeni i zrobiłam "awwwww". Chcąc go obudzić, dmuchnęłam na niego. Nic. Dmuchnęłam jeszcze raz, tylko tym razem w ucho, lekko się przebudził więc po raz trzeci zrobiłam to samo. Moja twarz znajdowała się bardzo blisko jego twarzy. Gdy otworzył swoje brązowe oczka, na początku był bardzo zaskoczony, ale zaraz mnie poznał. Dostałam słodziutkiego buziaka w usta oraz zostałam mocno przytulona. Oczywiście odwzajemniłam uścisk.

- Ciesc Leni! - zaseplenił po polsku. - Cio bedziemy robic?

- Masz kolorowy papier, nożyczki i pisaki? - zapytałam, a on pokiwała głową na tak. - To co ty na to, żebyśmy znów obkleili moje zeszyty, tak jak kiedyś?

- Jupi! A ja na tio jak na latio! - ucieszył się.

Wzięłam go na ręce, założyłam mu jakieś skarpetki i papcie na nogi, po czym zeszliśmy na dół po plecak. Gdy wróciliśmy do góry, przez następne półtorej godziny przerabialiśmy moje zeszyty. W efekcie były mega kolorowe i wyjątkowe. Mieliśmy przy tym mnóstwo śmiechu, aż dziwne, że nikogo nie obudziliśmy. Najwyraźniej mają twarde sny, co by się w sumie zgadzało :)

Kiedy skończyliśmy była już 7. Postanowiliśmy obudzić innych, ale najpierw przygotowaliśmy pyszne śniadanie dla wszystkich.

- Mam dla ciebie bojowe zadanie. - zwróciłam się do Dawidka. - Pójdziesz obudzić twoich rodziców, a ja zajmę się Mattim, ok? Poradzisz sobie?

- Jaśne - powiedział i skierował się do drzwi, jednak w drzwiach się odwrócił. - Pięknie dziś wyglądaś i ogólnie teź jesteś piękna. - stwierdził oraz poszedł by dać mi buziaka. Matko, jakie to było słodkie!

- Bardzo dziękuję - przytuliłam go mocno po otrzymanym buziaku.

- Plosie baldzo, ja tylko powiedziałem cio uwaziam. - stwierdził wzruszając ramionami ze słodkim uśmiechem i pobiegł do góry. Zaczerwieniłam się jak zwykle. Kocham go bardzo! Z taką myślą poszłam do Mattiego. Leżał na plecach, rozłożony na całym łóżku, cicho zachichotałam widząc to. Podeszłam po woli, schyliłam się nad nim. Moje włosy delikatnie łaskotały jego twarz, a ja przymknęłam oczy i pocałowałam go. Przez chwilę nic się nie działo, a potem mój przyjaciel pociągnął mnie na łóżko w rezultacie czego wylądowałam na nim. Popatrzył na mnie uważanie i powiedział "WOW!". To słowo stanie się chyba dzisiejszym słowem dnia, często się go używa :)

- Dzień dobry - powiedziałam, po czym podniosłam się na łokciach i musnęłam jego usta. Matti miał bardzo zdziwiony i nieobecny wyraz twarzy, ale gdy go pocałowałam, zreflektował się i oczywiście odwzajemnił kładąc się trochę na mnie. Nie miał koszulki i był w samych bokserkach, nie mogłam się powstrzymać i położyłam dłoń na jego brzuchu, ale mój przyjaciel natychmiast odskoczył, na co się zaśmiałam.

- Ty to zawsze masz zimne ręce. - powiedział z pół uśmiechem.

- A wiesz, co to znaczy? - zapytałam wstając z łóżka i poprawiając się oraz niezauważalnie dla Matti'ego biorąc sobie jedną z jego poduszek.

- No to, że masz zimne dłonie. - uśmiechnął się lekko zaciekawiony mimo wszystko.

- Dziewczyny, które mają zimne dłonie są gorące w łóżku. - uśmiechnęłam się mam nadzieję, że zadziornie, zmierzając tyłem do drzwi. Mój przyjaciel cwaniacko się uśmiechnął.

- W to nie wątpię, ale może to sprawdzimy - uwodzicielsko zniżył ton głosu.

- Niet - powiedziałam rzucając z całej siły poduszką w Matti'ego. Trafiła w twarz, a on złapał ją jeszcze i pocałował, ze sztucznym mlaskiem. Zaśmiałam się.

- Tylko się za bardzo nie napalaj, bo zaraz chce cię widzieć na śniadaniu.

- A dostanę za to jakąś nagrodę?

- Pomyślimy... - uniosłam delikatnie jedną brew, a na moich ustach pojawił się półuśmiech. Zaraz jednak zniknęłam za drzwiami. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni.

Wszystko było przygotowane, a mnie pozostało tylko czekać na domowników. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, moją uwagę przekuł szklany kredens, w którym zobaczyłam swoje odbicie. Lekko poprawiłam włosy, poprawiłam, nazwijmy to makijażem z braku lepszego słowa, po czym stwierdziłam, że robię się próżna, ponieważ coraz częściej patrze w swoje odbicie. To tak jakbym czegoś w nim szukała, bo czuje iż coś się zmieniło, tylko nie mogę stwierdzić o co chodzi. Niby wszystko jest na swoim miejscu i takie jak było, ale czy na pewno? Co się zmieniło w ciągu tych jakiś dwóch dni? Usiadłam na jednym z krzeseł i zaczęłam podjadać, całkowicie pogrążona w rozmyślaniach. Nie mogłam dojść do żadnego logicznego wniosku. Po jakimś czasie wpakowała się cała rodzinka Stainów, którzy się musieli oczywiście ze mną przywitać, chodzi tu głównie o ciocię i wujka, ale Dawid i Mateusz nie przegapią żadnej okazji do przytulania się :)

- No Lenny, wyglądasz kur... - zaczął wujek, ale dostał w ramię od cioci, by nie powiedział przekleństwa - kurka wodna łódź podwodna pięknie. - dokończył i sam zdziwił się tym co powiedział. Jego mina była po prostu przekomiczna, więc parsknęłam śmiechem, ale szybko się uspokoiłam dziękując. Wujuś Czaruś usiadł na krześle, a jego żona dała mu buziaka w policzek oraz oznajmiła, że zgadza się ze swoim mężem. Oboje promiennie się uśmiechnęli, co odwzajemniłam. Śniadanie zjedliśmy w takiej samej atmosferze jak ostatnio, wyszczerz nie schodził mi z twarzy!

Tym razem już nie śpieszyliśmy się do szkoły, bo nie było takiej potrzeby. Tylko, że mój przyjaciel stwierdził, że za ładnie wyglądam na motor, więc jedziemy samochodem. Zaśmiałam się oraz zaczerwieniłam, ale moim prywatnym sukcesem jest to, że tylko delikatnie. Matti wyjechał z garażu żółtym Ferreri 458 Italia, no tak, cały Mateusz, od początku do końca, że tak powiem nic dodać, nic ująć.




Mój przyjaciel wyszedł i otworzył mi drzwi jak dżentelmen, a ja skorzystałam z jego pomocy. Pomachałam jeszcze tylko reszcie stojącej w drzwiach, z którymi pożegnałam się wcześniej. Mateusz zrobił to samo i pojechaliśmy. W trakcie drogi trochę wymusiłam na nim obietnice, że da mi się przejechać. Jeszcze trochę, a i ja dostanę swój skarb, to już w piątek!

W krótkim czasie znaleźliśmy się już na szkolnym placu. Byliśmy zmuszeni przerwać naszą mini "kłótnie" na temat wyższości range rowerów nad jeepami. I tak nie miał szans ze mną wygrać, więc zajął się znalezieniem sobie miejsca. Gdy już to zrobił, zaparkował w efektowny sposób. Oczywiście to zwróciło uwagę wielu uczniów, ale on sobie nic z tego nie robił. Matti lubi być w centrum uwagi, ja nie za bardzo, choć ostatnio zauważyłam, że coraz mnie obchodzą ludzkie spojrzenia, wyrabiam się :)

                                                      (perspektywa Camili)

Gdzieś tak w pół do ósmej, spokojnym spacerkiem zaczęłam zmierzać w kierunku szkoły. Tej drogi wyuczyłam się na pamięć, trzeba mieć przecież jakieś podstawy. Słuchałam na słuchawkach piosenek One Direction i myślałam o chłopakach. Nadal nie do końca wierzę, że ich spotkałyśmy oraz się razem z Magdą jako tako zakumplowałyśmy. Jak na Lenę w tak krótkim czasie to i tak wiele. Wsłuchując się w piosenki oraz rozmyślając nawet nie zauważyłam jak ktoś zatrzymał się koło mnie, a następnie zaczął powoli jechać obok mnie. Miałam także przymknięte oczy. Po pewnym czasie usłyszałam swoje imię, więc zdjęłam jedną słuchawkę, rozglądając się. Zobaczyłam uśmiechniętą twarz Zayna wychylającą się przez otwarte okno czarnego samochodu. Boziu jaki uśmiech! Dałam sobie mentalnie bardzo mocno w policzek, to mnie trochę ogarnęło, ale przystanęłam i spojrzałam w jego brązowe oczy, co skutkowało kolejnym mentalnym liściem wymierzonym sama sobie. To że jest mega przystojny nie zmienia faktu, że jest tylko facetem.

- Cześć - uśmiechnęłam się lekko do niego.

- Cześć, wołam cię od jakiś 3 minut, ale ty albo mnie ignorowałaś albo nie słyszałaś.

- A jak myślisz? - zapytałam przekładając ciężar ciała na prawą nogę oraz wyjmując telefon z kieszeni.

- Mam nadzieję, że mnie nie słyszałaś.

- Nadzieja matką głupich - Zayn zrobił smutną buźkę - ale akurat cię nie słyszałam. - na te słowa się rozpromienił, piękniejszego uśmiechu, chyba nigdy nie widziałam!

- Podwieźć cię może do szkoły?

- Chętnie. - uśmiechnęłam się i szybko podeszłam do drzwi pasażera wsiadając. Zayn zamierzał chyba odtworzyć mi drzwi, ale byłam szybsza. Nie ma tak łatwo. - To co, jedziemy? - był trochę zdziwiony, ale odpalił auto.

- Czego słuchałaś?

- Huh? - zapytałam wyrwana z myśli o jego urodzie, co jedna ładna buźka potrafi zrobić z człowiekiem?! - Aaaa ciebie. - odparłam po prostu. Wydawał się być na początku zaskoczony, ale chwilę później zrozumiał.

- A konkretnie?

- C'mon c'mon - uśmiechnęłam się pod nosem. - Taka ciekawostka - to pierwsza wasza piosenka jaką usłyszałam.

"Yeah, I've been watching you all night

There's something in your eyes

Saying c'mon c'mon and dance with me baby

Yeah, the music is so loud

I wanna be yours now

So c'mon c'mon and dance with me baby"

Przez te kilka sekund, gdy Zayn zaśpiewał byłam w niebie, po prostu nie da się opisać tego uczucia, zamurowało mnie. Wstrzymałam oddech, serce zaczęło mi być szybciej, oddech nie mógł się wyrównać - tak reagowałam na niego. To nienormalne!

- Też lubię tą piosenkę - dodał. - Jesteś fanką?

- Tak. - postarałam się wyrównać głos i chyba mi się udało.

- To pewnie się cieszysz, że twój idol zaśpiewał dla ciebie. - wyszczerzył się dość bezczelnie, a ja się natychmiast opanowałam.

- Oczywiście! O matko oddycham tym samym powietrzem co ZAYN MALIK Z ONE DIRECTION! - zaczęłam udawać jakąś napaloną, głupią dziewczynę. Machałam rękami w każdą stronę i mówiłam nienaturalnie podniesionym głosem, nagle przestałam, złapałam go za ramię, spojrzałam w oczy (staliśmy na światłach) i spytałam błagalnie - Wyjdziesz za mnie???!!! - czekając na odpowiedź z cielęcymi oczami ściskałam jego rękę coraz mocniej. On z początku patrzył na mnie ze zdziwienie i lekkim przerażeniem błąkającym się w jego oczach, w które nawiasem mówiąc muszę przestać patrzeć, lecz zaraz wybuchnął śmiechem. W między czasie ruszył, ponieważ mieliśmy zielone, ale nadal strasznie rozbawiony. Puściłam go, odrzuciłam włosy z uśmiechem kierując mój wzrok to na drogę, to na Zayna.

- Okej, zrozumiałem. - odparł gdy się trochę uspokoił, a ja posłałam mu uśmiech, co odwzajemnił. - To jesteśmy na miejscu. - stwierdził wyjeżdżając na szkolny parking. Przez chwilę szukał wolnego miejsca. Gdy już zaparkował, złapałam za swój plecak i zgrabnie wysiadłam, on zrobił to sekundę potem. Razem poszliśmy w stronę reszty chłopaków stojących na szczycie schodów i rozmawiających. Taktownie nie pozwoliłam Zaynowi mnie objąć, nie dała bym rady... na szczęście więcej nie próbował. Przywitałam się z pozostałymi krótkim "hej", po chwili włączając się do rozmowy.

Po jakiś może pięciu minutach na plac wjechało żółte sportowe auto, które zaparkowało szybko robiąc bączka tak jakby i idealnie wpasowując się pomiędzy dwa samochody. Już wiedziałam kto to, nie mogłam się doczekać reakcji moich towarzyszy, a szczególnie Louisa, który jeszcze na szczęście nie poszedł do Sue.

Najpierw wyszedł Matti, który prezentował się niczego sobie w czarnych dżinsach, ciemno niebieskiej koszulce oraz skórzanej kurtce. Na nogach miał białe buty za kostkę, a na głowie również białą wełnianą czapkę. Wspominałam, że niezłe z niego ciacho? Nie? To teraz to mówię - Mateusz Stain to gorące ciasteczko! Lecz wracają do tematu, wyżej wspomniany obszedł swój samochód, otworzył drzwi i pomógł wysiąść Lenie, by następnie wziąć ją za rękę. Gdy tylko się zobaczyli, na ich twarzach zagościły promienne uśmiechy, wyglądali strasznie słodko! Ktoś patrzący z boku mógłby pomyśleć, że są zakochaną parą, ale to mylny wniosek. Byli dziwnym rodzajem przyjaciół, są ze sobą maksymalnie blisko, mogą się właśnie trzymać za rękę i wykonywać jakieś romantyczne gesty, ale nigdy nie będą parą, no przynajmniej prawdziwą, nie na żarty. To zabawne, że dobrali się nawet strojem.

Pomachałam im a oni zaczęli iść w naszą stronę. Po minach Zayna, Nialla, Harry'ego i Liama mogłam się domyśleć, że uważają ich za parę, ale miny Louisa nie mogłam rozszyfrować. Nie byłam taka dobra w tym jak Magda, ale najgorzej mi to nie szło. Zostawię go, ślepy nie jest, widzi jak moja przyjaciółka pięknie dziś wygląda, bo tak jak pozostałym na chwilę lekko usta się rozchyliły, mówiąc cicho: "WOW!..." Zaśmiałam się na ten widok.

                                                          (perspektywa Louisa)

Kurwa jebana mać! Dlaczego ona musi wyglądać tak..., tak..., tak... CUDOWNIE! To powinno być dla niej zabronione! Koniec kropka, niech chodzi w worku na ziemniaki! Jeśli worek byłby duży to utopiła by się w nim oraz oczywiście pewnie słodko by wyglądała, a jeśli nie to... chwila, zaraz... wyglądałaby jak w ręczniku... a w ręczniku wygląda tak seksownie... LOUIS OGAR! MASZ DZIEWCZYNĘ!!! Potrząsnąłem głową by wyrzucić z niej ten widok, ale on tylko jeszcze bardzie zagnieździł się w niej. Jej opalone ciało, na którym pozostało jeszcze kilka kropelek wody, mokre włosy opadające na chude ramiona, pełne dość duże usta, nos, kości policzkowe, wszystko w niej było idealne... idealne dla mnie... a te jej przepiękne, niezwykłe oczy powalały, mógłbym w nie patrzeć chyba wiecznie. Dobra dość! Kategorycznie zapominam o tej dziewczynie! Tego już za dużo, ja jej nie znam, nie wiem jaka jest, nic o niej nie wiem i niech tak pozostanie! Zresztą ona chyba upodobała sobie Matti'ego Staina i wyglądają na w chuj szczęśliwych, no nie mogą się przestać szczerzyć jak popierdoleńcy! Choć jej uśmiech jest taki... NIE! JEST POPIERDOLONY! Tak Louis okłamuj sam siebie, bardzo kurwa mądrze! Zamknij się, musimy współpracować! Nie, bo pierdolisz! Sam pierdolisz! Nie będę z tobą debilu rozmawiał, bo cię pojebało! Wyjdź i przyjdź jak się ogarniesz!

A więc tak to jest zostać zwyzywanym przez siebie! Zajebiście. Tak tylko jeszcze zauważę, że ciągle się na nią wgapiasz jak w obrazek... W tym momencie walnąłem w sobie z całej siły ręką w czoło.

- Louis co ty robisz? - zapytał Harry, a ja spojrzałem na niego zdezorientowany. Od odpowiedzi uratował mnie dzwonek, więc szybko poszedłem w stronę klasy, napotykając jeszcze nieodgadniony wzrok Maddie, ale natychmiast odwróciłem głowę. Nie mam pojęcia dlaczego mnie to boli... A ja wiem. Jeszcze jedno słowo, a przysięgam zabiję cię. Cieka... Moja podświadomość nie dołączyła ponieważ nie trafiłem w drzwi nagle zapragnąwszy przytulić ścianę.

                                                         (perspektywa Maddie)

- Do zobaczenia. - powiedział Matti, po czym cmoknął mnie w policzek i popędził na lekcje. My pierwszą mieliśmy biologię, więc odwróciłam się w stronę drzwi, a tam zgadnijcie co widzę? Gwiazdorka wpadającego na ścianę i upadającego na podłogę. Większość uczniów była już w klasach więc wyszło tak, że tylko ja widziałam to epickie zderzenie. Podeszłam podśmiewując się z niego i przykucłam przy paskowym złodzieju.

- Zapragnąłeś przytulić ścianę - zapytałam rozbawiona parskając śmiechem. On natomiast złapał się za głowę i spojrzał na mnie jakoś... inaczej? Nie wiem, ale już kiedyś widziałam ten wzrok, tylko nie pamiętam kiedy i kto (aut. nam to wygląda na wzrok typu: "Gdzieś ty była całe moje życie?" i raczej prawie na pewno się nie mylimy! :D)

- Tak. Skąd wiedziałaś? - podniósł się lekko na rękach, a ja nachyliłam się do jego ucha i wyszeptałam: "Bo też mi się to zdarza, nawet bardzo często i to nie tylko ściany". Poczułam znów jego boskie perfumy, przeszedł mnie dreszcz ekscytacji związku z tym, że znajdowałam się tak blisko niego oraz głos mi trochę drżał, ale mam nadzieję, że Lou Gwiazdorek tego nie zauważył. Spojrzałam w jego oczy, ale natychmiast się podniosłam oraz pomogłam mu wstać, już unikając jego wzroku, weszłam do klasy szybko zajmując moje miejsce. To w jaki sposób on na mnie działa jest niebezpieczne. Równo z nauczycielką wszedł Gwiazdor, usiadł obok mnie, ale zaczął się zachowywać jakbym nie istniała. Przykład: Za chuja nie wiedziałam jak wykonać zadanie, które kazała zrobić pani, więc zapytałam się Louisa czy wie jak to rozwiązać. Odpowiedziała mi cisza, totalnie mnie zignorował. Wypuściłam z irytacją powietrze, wywróciłam oczami, mrucząc "fajnie" i wróciłam do główkowania. Niegodnam najwyraźniej odpowiedzi tak wielkiej gwiazdy jak on! (aut. wsadziła w to zdanie tyle sarkazmu, że nawet Sue by zauważyła, czyli bardzo dużo).  

                                                             (perspektywa Caroline)

Środa wieczór

Nie miałam nic do roboty więc postanowiłam wybrać się na wyścigi. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic wyszłam z pod prysznica wysuszyłam włosy zrobiłam makijaż i byłam gotowa teraz tylko wybrać strój i wybrałam to:



I jestem w pełni świadoma tego co wybrałam. Pewnie teraz każdy sobie myśli jak będę prowadziła w szpilkach, odpowiedź jest prosta normalnie. Gdy byłam już gotowa wyszłam z mieszkania i zeszłam do garażu żeby wybrać samochód. Trudny wybór, bo mam ich aż cztery plus dwa motory. Zastanawiacie się pewnie po co mi ich tyle ja je po prostu kocham - moja druga miłość zaraz po tej pierwszej. No i wiem bingo, ten będzie idealny dawno nim nie jeździłam, ale mówi się trudno a mianowicie chodzi mi o to cacko:




Nissan GT-R_5 (bez spojlera z tyłu) auto, w którym zaczęłam się ścigać. Bosko się nim jeździ. Zajęłam miejsce kierowcy i ruszyłam na miejsce wyścigów, gdy tam zajechałam zastałam jak zwykle tłumy ludzi próbujący porozmawiać co im i tak nie wychodziło przez warkot silników. Zajechałam koło się tak określę zapisów prowadzonych przez Jema, tak spec od komputerów pilnuje radio policyjne, więc jakby co to nie ma szans żeby nas złapali.

- Ooo Caroline dawno cię nie było - zaczął na wejściu.

- Jakie dawno dwa dni temu tu byłam i o ile się nie mylę to wygrałam - powiedziałam z tryumfalnym uśmiechem - To kogo dla mnie masz? - zapytałam.

- Jakaś laska uważa, że jest lepsza od ciebie, więc trzeba jej pokazać gdzie jej miejsce i jeszcze przystawia się do Alexa (mój prywatny mechanik).

- Rozumiem mam jej pokazać kto tu rządzi i uratować dupę Alexowi? - a on tylko kiwnął na potwierdzenie głową - Która to? - skinął głową na blondynkę siedzącą na porszówie i miziającą się do Alexa. Wyglądało to komicznie no ale cóż muszę mu pomóc, więc wsiadłam do auta i ruszyłam do nich stanęłam koło nich, wysiadłam z gracją i podeszłam do tej blondi oraz Alexa. Uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam mojego kumpla. Szybko załapał o co chodzi, bo szybko się ogarnął.

- Odpierdol się od mojego chłopak - krzyknęła rozwścieczona blondi. Nie cierpię wytapetowanych blondyn.Wiem, że ja też jestem blondynką, ale bez przesady no ja was proszę. Alex zachichotał i stanął za mną obejmując mnie w tali.

- No nie wiem czy to twój chłopak, ale mam propozycje ścigajmy się o niego. Jak ja wygram jest mój i twoje auto też, jak przegram bierzesz Alexa i moje auto zrozumiano?
- rzuciłam jej wyzwanie co ona sobie myśli, że co może mi zabierać moich kumpli? stanowczo za dużo blondynek w ekipie wystarczy jedna i to ja.

- To daj mi już to po dobroci jak nie chcesz się skompromitować - powiedział a ja, Alex i tłum który się wokół nas zebrał wybuchnęliśmy śmiechem. Zawsze się zbierają dlatego mam respekt na mieście.

- Nie wiesz z kim zadzierasz złotko - mówiąc to podeszłam do niej i poklepałam ją po policzku. - Zaczynamy - tym razem krzyknęłam prosto na tą wytynkowaną twarz. Odwróciłam się na pięcie wsiadłam do auta i pojechałam na star a później metę.

- Wygraj dla mnie - powiedział Alex.

- Nie wczuwaj się, bo jeszcze specjalnie przegram - zachichotałam.

- Nie tylko nie to! A poza tym wiesz, że mam kogo innego na oku...

- Tak wiem a teraz spadaj muszę wygrać wyścig - ustawione już na starcie.




Alex miał nas puszczać do startu, stanął pomiędzy autami tak gdzieś dwa metry przed nami. Najpierw wskazał ręką na tynk żeby upewnić się czy jest gotowa a ona skinęła głową, tak samo postąpił u mnie, tylko oczywiście musiał puścić mi oczko. Wzniósł obie ręce do góry i START. Ruszyłyśmy, na początku dałam jej fory jechałam sobie na legalnie, ale pod koniec sobie przypomniałam, że mam uratować dupę Alexowi, więc przyśpieszyłam, wyrównałam z nią i popatrzyłam się w jej stronę, ona w moją. Pomachałam jej i dałam do pieca. Z silnika wydał się boski ryk. Próbowała mnie jeszcze mignąć, ale jej nie pykło. Po chwili zobaczyłam tłumy ludzi, czyli meta. Wysunęłam się znacząco na prowadzenie, gdy przekroczyłam linię zrobiłam szybki skręt, tak zwanego bączka. Wysiadłam z auta i zaraz przy mnie zalazł się Alex z gratulacjami i podziękowaniami. Dobra mniejsza z tym ja chcę swoje nowe autko.

- Kluczyki - powiedziałam podchodząc z tryumfalnym uśmiechem do tej laluni.

- Masz tylko go nie zepsuj - powiedział lekko płaczliwym głosem.

- Alex weź sprawdź czy nie ma żadnych usterek a potem sprzedaj. Zabierz sobie 10% ze sprzedaży a resztę na moje konto - rozkazałam Alexowi, a ten jak na zawołanie zabrał ode mnie kluczyki do porszówy. No to kolejna gruba kasa wpłynie na moje konto super, oby tak dalej a kupie sobie dom tylko jest problem, bo mam mało czasu. Postanowiłam wrócić już do domu, no nie ma co ukrywać jest już druga w nocy. Przemierzałam już pustymi ulicami Londynu, które są piękne nocą zajechałam na parking ruszyłam do jego mieszkania i poszłam spać nie byłam już w stanie nawet się rozebrać.











__________________________________________________________________

No więc oddajemy wam rozdział 8 po długiej nieobecności. Zostanie on jeszcze oczywiście rozwinięty lecz chciałyśmy już go wstawić. Nie mogłam go dokończyć więc tak długo to trwało, za co przepraszam.
Na moje usprawiedliwienie dodam, że nie miałam go za bardzo jak napisać przez ostatni tydzień, a dwa tygodnie temu była jeszcze szkoła, no ale mniejsza.
Zabieram się już za kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ten długością odpowiada.
Tak więc jeszcze raz przepraszam i będę się starała poprawiać :) /Mad

Dziękujemy wszystkim czytającym, a bardzo dziękujemy komentującym *,*

Przepraszamy że tak długo musiałyście czekać. :** Rozdział 9 będzie w sobotę a jak nie to najpóźniej w niedziele wieczorem./Karolina

Pozdrawiamy :*

http://ask.fm/wariatki125

3 komentarze:

  1. Jak zawsze rozdział cudo! Nic dodać, nic ująć. Ohh i ten zazdrosny Louisss xD Haha pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie sie stęskniłam!!
    Kocham tą historię! To jak piszecie! Wszystko!!
    UUgh, nie wiem co pisać :(
    musicie mi wybaczyć króciutki komentarzyk, coś teraz moja wena na pisanie komentarzy jest na poziomie, hmm, mniej-więcej 0%
    Serio, po prostu lepiej jak napisze tylko, że serio, świetny rozdział, niz jakbym miała bezsensownie pisać o niczym..
    tak więc, ŚWIETNY ROZDZIAŁ, naprawdę!
    MUSICIE MI WYBACZYĆ, plis plis plis :D pod nastepnym może uda mi sie coś więcej, co będzie miało sens :)
    p.s. KOCHAM! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta może jeszcze prywatny koncert dla Kamili sorry ale to jest totalnie przesłodzone wielka mi faneczka pozdro i do przodu. Perspektywa Carolain jest boska i to jak załatwiła tą lalunie. Brakuje mi też perspektyw Hanny.
    Naprawdę ogarnijcie się z tą Kamila bo ona wypada w tym blogu jak jakąś psychiczna i mogę się założyć że zaraz się coś po psuje i biedna będzie rozpaczać to jest denne powinna się pojawić jakaś porządna dziewczyna dla Malika no nie wiem może totalnie nowa bohaterka albo niech już będzie z Carolain to by był najlepsze rozwiązanie bo Kamila to ja was proszę to się robi psychiczne. To tyle z mojej strony nara

    OdpowiedzUsuń