niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 1

 (perspektywa Kamili)

 Słyszę jak ktoś mamrocze:

- Kamila wstawaj! - od razu zerwałam się z łóżka, ach to moja mama.Trzeba się zbierać do szkoły z moją zwariowaną najlepsza przyjaciółką, ale może lepiej najpierw się ubiorę. Mój dzisiejszy zestaw to:


To moje ulubione ciuchy. Zeszłam na dół, słyszałam jeszcze jak rodzice mówią coś bardzo cicho, niemal szeptem o wyjeździe do Londynu i zamieszkaniu tam, ale przecież ja mam tu przyjaciół, tu w Polsce, w tym pięknym mieście Kraków. Wzięłam szybko śniadanie, dłużej nad tym zastanawiając, i szybko pobiegłam po Magdalenę (bo pewnie 5 minut temu wstała...), którą nazywam Lena (tak krócej) i bardzo szybkim krokiem poszłyśmy w kierunku szkoły.Miałyśmy nawet blisko, bo jakieś 200 metrów. Weszłyśmy do klasy, jeszcze się nie spóźniając. Usiadłyśmy w tej samej ławce co zawsze (czyt. ostatnia ławka od okna). Zaczęłyśmy gadać jak zwykle, bo my się nigdy nie nagadamy! Po usłyszeniu dzwonka i wejściu nauczyciela i reszty klasy ucichłyśmy, bo ten psor był wyjątkowo na nas cięty. Ktoś pod ławką mnie kopnął. Chwilę później usłyszałam, jak ten debil, który siedział  przed nami się śmieje. Durny dzieciak! Ja mu dam psikus! Wstałam z ławki, stanęłam naprzeciw niego, złapałam za jego ohydną koszulkę i pociągnęłam go za szmaty krzycząc:

- Ty debilu, zaraz przyjebie ci tak, że się popłaczesz i odechce ci się tych sennych psikusów!... - dopiero się rozkręcałam, ale niestety nauczyciel mi przerwał.

- Kamila do dyrektora.

 Na te słowa moja przyjaciółka, która dotychczas się tylko śmiała,wstałam oburzona i zaczęła się kłócić:

- No pan sobie chyba kpi! To ten idiota zaczął i jeszcze teraz się tak cwelowato szczerzy! Za taką gębę powinni w więzieniu zamykać, bo to zbrodnia! Oślepił pewnie już miliony osób!

- Proszę nie zaczynać. Ty nie oślepłaś. - zaczął dyskusję nauczycieli tu na miejscu poległ. To będzie dobre.

- Bo ja się uodporniłam. Skoro mogę patrzeć na pana mordę to nic mnie nie da radę oślepić. - stwierdziła moja Lena, ja buchłam śmiechem, jednocześnie lekko podduszając ciotę, która się zaczęła (nadal go trzymałam) a psorek zrobił się cały czerwony ze wściekłości.

- Do dyrektora! Mam nadzieję, że was wyrzuci z tej szkoły i że się nigdy więcej nie zobaczymy! - wybuchł.

Madzia spokojnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Ja w tym czasie puściłam dekla i na odchodne rzuciłam jeszcze w stronę nauczyciela:

- Nie patrzeć na pana krzywy ryj to będzie dla nas prawdziwa przyjemność i wybawienie. - uśmiechnęłam się słodko i wyszłam ramię w ramię z Magdą, śmiejąc się głośno. Drogę do gabinetu dyrektora znałyśmy już chyba na pamięć. Często tam bywamy. Taka sytuacja. Na wejściu sekretarka powitała nas uśmiechem i pokręciła głową, co znaczyło "znowu?". My tylko kiwnęłyśmy głowami i równo powiedziałyśmy "Dzień dobry". Następnie po zapukaniu do drzwi i usłyszeniu "proszę" znalazłyśmy się w gabinecie.

- Dzień dobry dziewczynki. Już myślałem, że się was nie doczekam. Macie chyba nowy rekord! Co tym razem przeskrobałyście?

- Proszę pana to ten głupi...

- Oj, tylko bez epitetów Kamila. - przerwał mi dyrektor.

Już miałam dalej mówić, gdy zadzwonił telefon, oczywiście służbowy dyrektora. Przeprosił nas gestem i zaczął długą rozmowę. Była dziwna, padały w niej nasze nazwiska, ktoś o coś prosił dyrektora i znów padło słowo Londyn. Wraz z Magdą patrzyłyśmy na siebie zdziwione, ale się nie odzywałyśmy. Gdy dyrektor w końcu odłożył słuchawkę i jakiś dziwnie uchachany powiedział:

- Mam bardzo ważne wieści od waszych rodziców, a mianowicie zostałyście wypisane z tej szkoły i w ten poniedziałek już będzie uczęszczały do prestiżowej londyńskiej szkoły w której otrzymałyście stypendia. W związku z znalezieniem przez waszych rodziców pracy w Londynie przeprowadzacie się do Anglii! - ostatnie zdanie prawie wykrzyczał. Chyba się cieszył, że się nas pozbędzie. A to ci dopiero zgred! A już zaczynałam go lubić.

- Ale dziś jest piątek i kwiecień i to ostatnia klasa! - wywrzeszczała Magda. - Jak oni mogli nam to zrobić?! Przecież gdybym się dowiedziała, to bym na to nie pozwoliła! To pewnie dlatego nie powiedzieli wcześniej! A to ci krętacze! Ciekawe co ich do tego nakłoniło, bo na pewno nie rozum! W mojej rodzinie nikt go nie posiada! - dopiero się rozkręcała za swoją paplaniną, więc zakneblowałam jej usta jakąś szmatką. Popatrzyłam na mnie morderczym wzrokiem, ale się tym nie przejęłam.

- Mamy dziś jeszcze lekcje? - spytałam.

- Tak. Więc na nie zmykajcie. - powiedział dyrcio i wypędził nas z gabinetu.

Usłyszałyśmy jeszcze jego głośne "JEST!!!". Pani sekretarka wstała i nas przytuliła, mówiąc, że będzie tęsknić. My odpowiedziałyśmy tak samo. Ona jako jedna z niewielu osób dorosłych nas lubiła. Drugą osobą był jej mąż, który uczył wf-u i... to tyle. Mówi się trudno. Poszłyśmy na lekcje i uprzykrzałyśmy życie wszystkim nauczycielom, ale oni i tak cieszyli japy, bo dyrektor oznajmił przez mikrofon, że to nasz ostatni dzień w tej szkole. Pożegnałyśmy wszystkich kolegów i koleżanki. Byłyśmy smutne, ale nie dałyśmy tego po sobie poznać. Nie omieszkałyśmy się także "pożegnać" z debilem, który się zaczął. Byłyśmy wściekłe ogółem, więc źle trafił. W każdym bądź razie do twarzy mu z tą śliwą pod oknem i pewnie ma złamaną rękę (piątka Lena!), ale na pewno nas zapamięta. Czas minął bardzo szybko, więc wróciłyśmy do swoich domów. Nie obyło się bez rozmowy na temat: "że jak?", "że co? i "że jakim prawem mówią  nam to dopiero teraz i przez pośrednika!". Nasi rodzice stosowali metodę informowania nas o pewnych rzeczach po fakcie, więc znowu w sumie nie miałyśmy nic do gadania (oczywiście jeśli chodzi o Lenę to czysto teoretyczne założenie, ponieważ ona zawsze ma coś do powiedzenia). Ale kurcze LONDYN! - to jest coś! Będzie dobrze. Musi być, inaczej wpierdol! Heh. 

Niestety zaczęłam się pakować, bo na następny dzień o godzinie 14.30 miałyśmy już samolot, jak poinformowała mnie mama. Powiedziała także, że w sobotę, czyli jutro mamy zwiedzanie szkoły i odbiór podręczników. Ja tylko skinęłam na to głową i nie odezwałam się ani słowem. Co jak co, ale o przeprowadzce do Anglii mogła mi powiedzieć. Skończyłam pakować wszystko co miałam bardzo późno, więc poszłam się od razu kąpać i położyłam się spać ze słuchawkami w uszach. Leciało z nich oczywiście One Direction. Jeden z moich ulubionych zespołów. Podbiegłam pod dom, a konkretniej okno Magdy i zaczęłam krzyczeć: "PO CO CI TEN MAJONEZ I RZODKIEWKA, JAK MASZ KECZUP I MARCHEWKI! PRZECIEŻ KOCHASZ LOUISA!". Wiem, że to nienormalne, ale tak to jest gdy lunatykuje. Zawsze też pamiętam co robię. Jak zwykle nie znanym mi sposobem wróciłam do łóżka, mieszkałyśmy po sąsiedzku, więc to niedaleko. 

Obudziłam się on 10.00, jakoś ogarnęłam się i moje włosy. Zjadłam śniadanie, po czym wzięłam półgodzinny prysznic. To wszystko zrobiłam do 11.00. Gdy usłyszałam  dzwonek mojego telefonu, odebrałam. No tak to moja przyjaciółka. Kiedy skończyłam z nią gadać było już po 13.00 (taaa, dużo gadamy...). Rodzice przyjechali po pracy, spakowaliśmy bagaże podręczne do auta (reszta pojechała busem w nocy i powinna być na miejscu o 18.00). Po jakiś 15 minutach byliśmy na lotnisku i poszliśmy się przywitać z rodzicami Magdy i z nią. Łatwo ich było wypatrzeć w tłumie. Wysoki czarnowłosy mężczyzna, piękna kobieta o włoskiej urodzie i Lena. Ona to się wyróżnia jak nikt, po pierwsze wygląd, po drugie głośny styl bycia i zachowanie ADHD-owca dość rzuca się w oczy. A na dodatek głośno się wszyscy śmiali. Pani Brzęczyszczykiewicz to ma jeszcze normalny śmiech, ale Lena i jej tata posiadają delikatnie mówiąc nietypowy śmiech. Przywitaliśmy się i chwile pogadaliśmy. Potem poszliśmy na odprawę i nim się obejrzałam siedziałam już w wygodnym fotelu obok mojej przyjaciółki w samolocie. Po początkowym szoku z powodu przeprowadzki, nie mogłyśmy się doczekać Londynu, bo może spotkamy 1D. Ach te kochane chłopaki. Ruszyliśmy.

ŻEGNAJ POLSKO, LONDYNIE PRZYGOTUJ SIĘ, BO PRZYBYWAMY!

________________________________________________

Bardzo przepraszamy, że tak długo i w sumie krótko. Po prostu mało czasu i nie oszukujmy się, jestem leniem. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i skomentuje. Rozdział 2 dodamy na pewno szybciej :). Te rozdział pisała Kamila i jest z moimi "wstawkami", to dopiero początek, a możecie mi wierzyć na słowo, wszystko się zacznie powoli rozkręcać :D Jeszcze raz przepraszamy, że to tak późno. Starałam się popełnić jak najmniej błędów przy przepisywaniu.

5 komentarzy:

  1. Ogólnie to fajny rozdział :) Heh super dyrcio xD Mam nadzieje że kolejny rozdział pojawi sie szybciutko ;) I nastepny rozdzial mam nadzieje ze bedzie z perspektywy Magdy. Nie wiem czemu ale tak jakos mi najbardziej przypadła do gustu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo! :) Cieszy mnie twój komentarz ( bardziej. niż zwykle, ponieważ to ja piszę w większości z perspektywy Magdy i w następnym rozdziale będzie jej dużo więcej :D Postaramy się rozdział dodać szybciej:)
      Mam pytanko, jak mamy cię anonimku nazwac?
      przytulam na odległość :D /Madzia.

      Usuń
    2. Jestem Zuzia ale wole Zuza ;) Czekam i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. To znowu ja! Muszę powiedzieć, że mi się podobało! Może akcja na początku była, hmm.. po prostu miałam taką minę :o Ale i tak mi się podoba, dwie szalone przyjaciółki i już wiem, że opowiadanie będzie fajne! :D
    Lecę czytać dalej! Ale mam jeszcze małe pytanko: prowadzicie dalej tego bloga, prawda? Bo widzę, że ostatni post 28 grudnia, no to z tydzień temu, ale po prostu chcę wiedzieć, bo ostatnio jakoś zdarza mi się wkręcać w jakąś historię, a później takie zdziwienie, jak ostatni post dodany kilka miesięcy temu. no, chodzi mi o to, że ostatnio ciągle wciągałam się w jakąś historię na nieaktywnym blogu, no, dokładnie tak.
    Pozdrawiam, lecę do następnego! ♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo że podoba ci się nasz blog :) :*
      Prowadzimy dalej kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w przyszłą niedziele ale nie obiecujemy a jak nie to za 2 tygodnie na 100% go dodam/Renata

      Usuń