piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 2

CZYTASZ KOMENTUJ

(perspektywa Kamili.)

Obudziła mnie stewardessa w śmiesznym kapelutku. Magdę też próbowała, ale ona ją prawie nie uderzyła (tak to jest jak się budzi Lenę), więc podziękowałam jej za nas obie i sama dobudziłam moją przyjaciółkę. Wyszłyśmy z samolotu, jak zwykle się wygłupiając i strzelając pozy godne prawdziwych modelek. Na lotnisku czekał na nas mój starszy brat. On przeprowadził się do Londynu kilka lat temu. Przywitaliśmy się z nim i rodzice nam oznajmili, że bd z nim mieszkać - ja i Madzika. Pożegnaliśmy się z rodzicami i poszłyśmy za moim bratem Romkiem. On wziął moje walizki a ja pomogłam Madzi nieść jej bagaże. Podczas gdy on szedł przodem to my szłyśmy trochę bardziej z tyłu. Magda zaczęła:

- Ja pierdziele, ale jazda! Ciekawe co jeszcze dla nas wymyśli?! Musimy ochrzcić ten dom! Wiesz, kilka małych eksperymentów naukowych na twoim bracie... - powiedziała z nadzieją w głosie. Taa... ja już znam te jej "eksperymenty naukowe". Inaczej psikusy, na ogół strasznie dziecinne, ale ubaw jest po pachy! Na przykład oblejemy ketchupem kibelek, papierem toaletowym obwiesimy cały dom, zjemy wszystko co będzie jadalne (no to głównie Lena, ale ja też coś bym schrupała. To cała Madzia - moje duże dziecko, ona się chyba nigdy nie zmieni. Pamiętam jak w 3 gimnazjum o mało nas nie wyrzucili ze szkoły, bo mądralińska Maga wymyśliła, że położymy pineski na krzesło nauczyciela fizyki, pokleimy całe jego biurko, do jednej z szafek damy myszki, a drugą zajęła się ona. Do dziś nie wiem jak ona to zrobiła, ale po otworzeniu jej w fizyka najpierw wystrzeliła mąka, potem taki glutek sztuczny i pierze. Prawie się ze śmiechu nie posikałam. I jeszcze ta jego mina... Zachichotałam na to wspomnienie, a Magda rzuciła mi spojrzenie i się szeroko uśmiechnęła parskając śmiechem. Założę się, że wiedziała o czym pomyślałam. Często czytam z siebie, nie mamy przed sobą tajemnic. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.

Romek prowadził nas przez ten ogromny przy lotniskowy parking, ale w końcu
zatrzymaliśmy się przy jakimś ładnym sportowym aucie:


Na jego widok Madzi oczy się zaświeciły, a ja już wiedziałam co to oznacza. Przy jej pytaniu : "Czy to BMW?" się wyłączyłam. Oni byli pochłonięci rozmową, a ja usiadłam z tyłu i podziwiałam widoki za oknem. Londyn jest piękny. Już czuje magię tego miejsca. Mam dziwne przeczucie, że teraz wszystko się zmieni, tylko nie wiem, czy na dobre. No jakby to powiedziała Magda: "Będzie co będzie, jest nutella, to co się łamiesz?" Broń boże, żeby zabrakło nutelli, wtedy to strach się bać!

Po gdzieś tak półtorej godzinie (oczywiście ukochane londyńskie korki) byliśmy na miejscu. Stanęliśmy na podjeździe dużego domu, który także można określić mianem willi. Był on chyba 2 piętrowy, biały z 2 balkonami. No 1 piętrze rozciągał się on wzdłuż całej przedniej i bocznej ścianie, natomiast 2 był na bocznej ścianie i znajdował się na przeciwko ogrodu. W ogrodzie zaś dokładnie na linii płotu rosło ogromne drzewo, sięgające gałęziami do balkonu domu mojego brata i do balkonu sąsiedniego domu. Dom był identyczny tylko, że balkony sąsiadów znajdował się na przeciwko naszych a nie odwrotnie. Trochę to dziwne, ale ok. Ogółem robiło to wrażenie. Wyszliśmy z samochodu, zabraliśmy walizki i brat otworzył drzwi. Ja stanęłam i oglądałam natomiast Lena zaczęła wszędzie biegać jak szajbus, którym jest. Potem wbiegła na piętro i jakieś 5 minut potem usłyszałam : "Ja chce ten pokój, zakochałam się!" Zaśmiałam się i poszłam do niej. Okazało się, że jest na drugim piętrze, w pokoju z krótszym balkonem. To był raczej średni pokój, miał białe ściany w takimi paskowatymi zasłonami i taką samą pościelą na łóżku. Za łóżkiem były drzwi na balkon, a obok niego stała szafka nocna. Po przeciwnej stronie pokoju stało lazurowe biurko. Przy nim stało czarne obrotowe krzesło, a na ścianie nad nim wisiała tablica i w kubeczku pisaki do pisania po niej. Prócz tego były jeszcze dwa białe regały na książki, zdjęcia i różne tego typy bzdetki, które uwielbiała. W jednym rogu pokoju stoi taki puchaty różowy fotel, a nad nim lampka. W drugim rogu stała perkusja, keybord, gitara basowa, elektryczna i akustyczna. Lena już zdążyła je piaskiem podpisała, ochrzciła na Kazimierza basową (bo bas jej się z brodą kojarzy, a brodą z Kazimierzem), elektryczną na Martin (bo to takie fajne imię) i akustyczną na Stanisława (bo to imię jej się z ciepłem kojarzy, tak miał na imię jej dziadek, który rok temu zmarł...). Miała także ładną łazienkę i garderobę.


Spojrzałam na nią. Stała na dywanie pośrodku pokoju i patrzyła na wszystko z zachwytem, a od niej biło szczęście. Podeszła do mnie i przytuliła się. Magda bardzo specyficznie przytula. Mnie zawsze tak mocno, wtula się we mnie i a głowę chowa w moje włosy. Staje się taka bezbronna, jak dziecko. Bardzo przyjemne uczucie, tylko ona tak przytula! Uwielbiam ją tulić. Razem zeszłyśmy na dół po walizki, ja jeszcze nie wybrałam pokoju dla siebie. Lena też przytuliła i podziękowała Romanowi. Ten się uśmiechnął na to i powiedział, że nie ma za co. Potem podszedł do mnie i z tajemniczym uśmiechem na twarzy.

- Dla ciebie mam coś specjalnego - powiedział prowadząc mnie na piętro. Po chwili wskazał mi na białe drzwi. Otworzyłam je nie pewnie, cała podekscytowana. Zobaczyłam biel, wszystko w pokoju było białe. Odwróciłam się w stronę Romana i spojrzałam na niego z pytaniem.

- No wiesz, pamiętam jak kiedyś wspomniałaś, że sama byś chciała pomalować swój pokój. Teraz masz wolną rękę i pełne pole do popisu - wskazał na mnóstwo sprayów, farb i wszystkiego co było mi potrzebne. Matko, tego się nie spodziewałam. Bardzo mocno uściskałam brata i podziękowałam mu. Także przytuliłam Madzie, która stanęła przed sekundą w drzwiach i powiedziała: "Kurwa, ale jebie bielą po oczach!". Wyjaśniłam jej dlaczego jest taki biały, a ona cieszyła się razem za mną. Po tych czułościach wypędziłam ich z pokoju i zaczęłam ruszać trybikami w mojej głowie. W końcu wpadłam na świetny pomysł, który całkowicie do mnie pasował - idealny. 

Zabrałam się do pracy. Rozłożyłam wszystko co było mi potrzebne, przebrałam się w szorty i flanelową, o wiele na mnie za dużą koszule w kratę, którą pożyczyłam od Leny. To była najprawdopodobniej przedtem koszula jej taty, no ale Madzia lubi takie ciuchy. Co jakiś czas Magda przynosiła mi jedzenie czy picie i rozpakowała mnie nawet. Rzeczy poukładała w mojej garderobie. Też mam garderobę i łazienkę. Po jakiś kilku godzinach, kiedy dużo już zrobiłam, postanowiłam zrobić sobie przerwę. Nie wiem ile minęło, ponieważ całkowicie się zatraciłam w moim ukochanym zajęciu - rysunku. No w każdym razie było już ciemno. Zeszłam na dół do kuchni i po drodze przechodziłam obok salonu, w którym siedziała moja przyjaciółka i brat oglądając mecz w telewizji i kłócąc się o wynik. Cieszę się, że dobrze się dogadają. Wzięłam szklankę jakiegoś soku i wyszłam na taras w ogrodzie by się przewietrzyć.

U sąsiadów ktoś także wpadł ten sam pomysł, choć on zamiast pić palił. Nie widziałam jego twarzy, bo w odróżnieniu ode mnie, nie miał zaświeconego światła. Popatrzyłam na niego z ciekawością, ale się nie odezwałam. Zamiast tego skierowałam swój wzrok na niebo. Dziś strasznie gwiaździste oraz bezchmurne. Szukałam spadającej gwiazdy, by może wypowiedzieć życzenie. Wiem, że to dziecinne, ale to taki nawyk odkąd poznałam Magdę. Jakby się nad tym zastanowić to przez nią trochę złagodniałam i stałam się bardziej opiekuńczą szczególnie w stosunku do niej. Zmieniła mnie, ale pozytywnie.

- Cześć śliczna - z moich rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie zaciągał się dymem z papierosa.

- Hej nieznajomy mi jeszcze chłopaku - odpowiedziałam mu, na co on się zaśmiał cicho.

- Mieszkasz tu?

- Nie tam - ręką wskazałam na dom za mną.

- A no tak - chyba się uśmiechnął - Od dawna? Nie widziałem cię wcześniej.

- Nic dziwnego, bo gdzieś po południu się wprowadziłam. Czyli jesteś moim sąsiadem?

- O tuż to. Skąd jesteś?

- A coś ty taki ciekawski?

- Z natury. Więc co taka ślicznotka tu robi?

- Obecnie stoi, popija wodę i rozmawia z taki jednym dziwnym typkiem. - na moje słowa się znów zaśmiał. Ja dopiłam swoją wodę i powiedziałam:

- No ciekawie się rozmawiało, ale muszę już iść.

- Do zobaczenia - nieznajomy dokończył swojego papierosa i zniknął za drzwiami. Ja także wróciłam do środka. Odłożyłam szklankę i poszłam do mojego pokoju od razu zabierając się za pracę. Nie mam pojęcia o której skończyłam. Była dumna z tego co widziałam i z tego, że tak mimo wszystko szybko skończyłam oraz oczywiście z ciebie. Efekt końcowy nieskromnie mówiąc był cudowny:


Musiało to jeszcze przeschnąć więc poszłam po piżamki i do łazienki. Byłam trochę ubrudzona. Po prysznicu, już odświeżona poszłam do pokoju Leny. Okazało się, że leżała na balkonie, patrząc się na gwiazdy i najwyraźniej rozmyślając. Miała nieobecny wyraz twarzy. Powiedziałam jej imię a ona powoli zwróciła głowę w moją stronę i się uśmiechnęła. Leniwie podniosła się z balkonu i poszła usiąść na łóżku, zrobiłam to samo. Ona także była już w piżamie, tylko wersja dla Magdy, czyli za duża koszulka i majtki. Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim, ja opowiedziałam jej o naszym sąsiedzie, poszła także zobaczyć mój pokój i oniemiała! Bardzo jej się podobał. Potem przeniosłyśmy się do kuchni, bo Lena wiecznie głodna jest! No i zadzwoniłyśmy do rodziców. Dowiedziałyśmy się, że jutro mamy zwiedzać naszą przyszłą szkołę, dostać podręczniki i pojechać do nich, by zobaczyć ich dom. Mieszkali wszyscy razem. Bracia Leny także mieli przyjechać jutro wieczorem wraz ze swoimi dziewczynami, ale oni także mają swoje własne mieszkania. Postanowili tu przyjechać, bo tu mieli mieć większe możliwości. Michał jest zawodowym kickbokserem, a Patryk koszykarzem i dostał się do londyńskiej drużyny, ale jestem pewna, że ze swoim talentem zajdzie daleko. Obaj są bardzo przystojni i z wyglądu na mamę Magdy, wyglądają na włochów. Zresztą nimi w połowie są, ponieważ mama Leny to Włoszką. Madzia wdała się w tatusia i to całkowicie. Michał jest w chuj duży i napakowany, a Patryk cholernie wysoki i ma lekką obsesję na punkcie noży... W każdym bądź razie są strasznie opiekuńczy w stosunku do Magdy i lubią jej dokuczać. Mnie też traktują raczej jak siostrę. 

Przegadałyśmy tak kilka godzin i było już późno nad ranem. Nudziło nam się i Magda "przez przypadek" chlapnęła mnie wodą. Mnie też się to "zdarzyło" a potem to zaczęła się wojna na wodę, połączona z poduszkami z salonu oraz masą krzyku i śmiechu. Tak się bawiąc obudziłyśmy Romka. Przyszedł do kuchni i zapytał "Co my do cholery jasnej robimy?!". No to Lena chlapnęła na niego strumieniem wody z kranu, a ja przywaliłam mu z poduszki i krzyknęłyśmy jednocześnie "TO!" oraz oczywiście się zaśmiałyśmy. Romek
stwierdził:

- No okej, sam się prosiłem. Lecz w takim razie ja zrobię to! - i zaczął nas gonić. Biegaliśmy po całym domu. Zauważyłam, że mój brat ma w kieszeni od piżamy batonik, więc krzyknęłam do Magdy:

- WTF! Where The Food, oprócz tego, że w Romka kieszeni?!

Jak to usłyszała to się ze śmiechu przewróciła, a ja o nią i tak leżałyśmy się śmiejąc. Mój braciszek nas dorwał, łaskotał aż go nie przeprosiłyśmy. Potem się tylko przebrałyśmy w coś suchego i ległyśmy się w pokoju Leny (bo mój ciągle sechł) i prawie od razu zasnęłyśmy.

Następny dzień minął szybko. Śniadanie na obiad, beka, oprowadzanie po naszej piknej szkole, mega beka, spotkanie z rodzicami, kolejna beka i jeszcze bracia Leny. Fajny dzień, bardzo śmiechowy. No a jutro poniedziałek...

(perspektywa Magdy)

No więc tak, najpierw Kamila mnie obudziła, a MNIE SIĘ NIE BUDZI! A już szczególnie nie o tak barbarzyńskiej porze jaką się 7 rano! Dobra, jak już wstałam (7 RANO - tak tylko mówię) łaskawie jej wybaczyłam ten karygodny czyn, bo to w końcu moja przyjaciółka i nic nie miało moje miłosierdzie wspólnego z tym, że zrobiła mi jajecznicę... okej może troszeczkę miało... trochę bardziej niż troszeczkę... Uch, kogo ja oszukuje?! Tylko dlatego wstałam i przebaczyłam mojej Kamci. Co ja poradzę, że KOCHAM JEDZENIE prawie tak bardzo jak ją (w sensie, że Kamile)? Zeszłam do kuchni w piżamie i zaczęłam się zajadać moim śniadankiem.

Gdy zjadłam, humor znacznie mi się poprawił :) Najedzona ja to szczęśliwa ja!

- Skoro już pożarłaś jajecznicę to idź się ubierz. Chyba, że chcesz wyznaczać nowe trendy w budzie - powiedziała Zuzu (Kamila jak ktoś nie ogarnia). No cóż, najprawdopodobniej miała raczej, bo przecież białe majtki i za dużą zielona koszulka z napisem "HUG ME!", które robiły mi za piżamie, nie są zbyt dobre na pierwszy dzień w nowej szkole... chociaż...:

- Wiesz co? Ja tak zostaje i idę zrobić szokujące pierwsze wrażenie! - powiedziałam z wyszczerzem.

- No weź! Zdążysz jeszcze szokować, ale nie swoją piżamą. No weź się ubierz, proszę! - powiedziała i zrobiła oczka kotka ze Shreka. Dlaczego ja nigdy nie potrafię jej odmówić?

- Niech ci będzie. Ty i to twoje ucywilizowanie - przewróciłam oczami. I poszłam się ubrać, ale Kamila jeszcze za mną krzyknęła "Gdyby nie ja to by cię w psychiatryku zamknęli". Uśmiechnęłam się i odkrzyknęłam "A ty byś beze mnie do więzienia trafiła", usłyszałam jeszcze jej "No... fakt" i podśmiewając się weszłam do mojego cudownego nowego pokoju i skierowałam się do garderoby. Wybrałam mój ulubiony strój a mianowicie:


Potem jeszcze umyłam zęby i twarz a włosy zaplotłam w warkoczyk. Mam mocno je pocieniowane, ale dałam radę. Zeszłam ponownie na dół, jeszcze szybko pakując mój plecak w drugie śniadanie, bo książki i tak miałam w szafce. Moja przyjaciółka była ubrana tak:


Wszystkie książki miałam w szafce w szkole, więc plecaka spakowałam piórnik i drugie śniadanie. Tyle tylko, że to było drugie śniadanie w moim wydaniu, czyt. 3 ogromne marchewki, trochę kanapek, żelków i jakieś picie. Potem jeszcze sprawdziłam w lustrze w korytarzu jak wyglądam. Tak samo paskudnie jak zawsze, norma, po staremu. Do szkoły pohasałyśmy w szybkim tempie, ale i tak się spóźniłyśmy. Wpadłyśmy do klasy (plan lekcji dostałyśmy wcześniej jak i nas po tej szkole łaskawie oprowadzili) mówiąc razem równo: "Dzień dobry i przepraszam za spóźnienie", a wszyscy się dziwnie na nas popaczali.

- What? - spytała nauczycielka.

Spojrzałyśmy na siebie i się oczywiście zaśmiałyśmy. Jak już się uspokoiłyśmy to powtórzyłyśmy to samo tylko, że już po angielsku. I zaczęło się:

- Ach, nowe uczennice, tak? Może się nam przedstawicie i opowiecie coś o sobie? - zapytała, a raczej raczej rozkazała nauczycielka.

- Ok. Ja jestem Kamila Nowak i pochodzę z Polski z Krakowa - zaczęła Zuzu i spojrzała na mnie.

- Nazywam się Magdalena Brzęczyszczykiewicz - wszyscy rozdziawili buzie po usłyszeniu mojego nazwiska :O. Kocham to <3 Cicho zachichotałam, tak jak Kamila.

- A reszta ja wyżej - dokończyłam i się uśmiechnęłam. Nauczycielka pokazała ręką, że mamy kontynuować. - Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej to pytajcie - zabłysnęłam swoją pomysłowością. Nie lubię opowiadać o sobie, wręcz nienawidzę. Po jakiego chuja oni mają wiedzieć o mnie coś więcej niż podstawowe informacje?! Nie znam ich i jeszcze nie zasłużyli na moje zaufanie. Nie jestem ufna.

- W ilu językach mówicie? - jakiś koleś wyglądający na kujona, ale pozory mylą przecież.

- Ja po polsku, angielsku i trochę znam niemiecki, a Magda oczywiście polski, angielski, włoski, niemiecki i podstawy z hiszpańskiego i francuskiego - odpowiedziała Kamila - Coś pominęłam? - spytała się mnie.

- No jeszcze znam troszeczkę rosyjski i norweski, ale to takie nic.

- WOW! Jakim prawem?! - kujonek się zdziwił.

- Mam chyba smykałkę do języków. Sprawnie się nimi posługuje. - uśmiechnęłam się skromnie.

- A czy swoim też się tak sprawnie posługujesz? Pouczysz mnie? - zapytała brunet w loczkach z cwaniackim uśmiechem.

- Możemy się umówić na prywatne lekcje i wtedy sam stwierdzisz jak sobie radzę - haha uwielbiam dwuznaczne rozmowy a im czasem towarzyszy flirt, niegroźna zabawa.

- Następne pytanie proszę - powiedziała surowo psorka. Uśmiechnęłam się do bruneta, a on odwzajemnił gest :).

- Jakie są zdrobnienia od twojego imienia? - blondyn w okularach wskazał na mnie.

- Magda, Lena, Madzia, Mada, Lenka, albo po prostu Maddie.

- Maddie, a jak wypowiedzieć nazwisko?

- Nie dasz rady. Za dużo polskich liter. Powinno się je wymawiać BRZĘCZYSZCZYKIEWICZ. - powiedziałam.

- No masz rację - stwierdził blondyn po kilku próbach wypowiedzenia tego słowa.

- Fajne masz włosy! - powiedział blondyn siedzący z tyłu.

- Dziękuje, ty też! - powiedziałam zgodnie z prawdą i się uśmiechnęłam. On także się do mnie uśmiechnął. Uśmiech też ma fajny.

- Dlaczego się tu przeprowadziłyście? - jakaś ładna szatynka.

- Nasi rodzice dostali tu prace.

- I dostały pełne stypendium. - dodała nauczycielka. Wydaje mi się, że wszyscy są pod wrażeniem. Czy to była jakiś wyczyn? Zaczęłam się rozglądać po klasie i zauważyłam iż pewien brunet z ciemną karnacją przygląda się Kamili. Wydawała się być pewny siebie, wręcz zarozumiały. Miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Takie samo odczucie pojawiła się gdy zobaczyłam loczka, jakiegoś w kratę, blondynka i chłopaka w bluzce w paski. W PASKI?! JAK ŚMIAŁ?! PASKI SĄ MOJE!!! Gdy spojrzałam na Kamile to zauważyłam, że jest dziwnie podekscytowana. Było to ledwo widoczne, jestem jej przyjaciółką i wiem o niej wszystko. Ciekawe dlaczego taka jest?

- Wiesz co Camila? - spytał ten sam brunet którego skądś kojarzyłam. Zaakcentował jej imię... - W świetle dziennym wyglądasz jeszcze piękniej, ale tak samo uroczo - uśmiechnął się uwodzicielsko.

Kamila się spięła i miała zaciętą minę. A więc ten brunet to koleś od papierosa, tylko kim on jest?! Jedno wiem, Kamila mu nie odpuści, nie lubi takich tekstów. I jeszcze nazwał ją uroczą! Sam sobie grób kopie. Kamila nienawidzi gdy się ją nazywa "uroczą", nawet jeśli to prawda.

- Za to ty lepiej się prezentowałeś gdy było ciemno, bo ci twarzy nie było widać. - powiedziała spokojnie unosząc jedną brew. - O i dziękuje. - uśmiechnęła się słodko, ale za razem mściwie. 

Ja buchnęłam moim, powiedzmy, nietypowym śmiechem... i ledwo wykrztusiłam poprzez śmiech zdanie: "Tak,rzeczywiście ona się strasznie UROCZA". Spróbowałam podkreślić słowo urocza, ale nie wiem czy mi wyszło... I wiecie co? Paskowy złodziej też się śmiał i po moich słowach powiedział między śmiechem "dokładnie!". Podejrzane... Cała klasa też zaczęła się śmiać (ja to tam zaraz będę tuliła podłogę ze śmiechu i z zaskoczonej, zmieszanej i lekko czerwonej twarzy bruneta!), a nauczycielka próbowała ich uspokoić tyle że z marnym skutkiem. Taka sytuacja...

(perspektywa Kamili)

Ach tam moja przyjaciółka i jej śmiech. Też się lekko zaśmiałam i przybiłam jej piątkę. Ona dalej się brechtała, a ja w tym czasie przyjrzałam się gwiazdorkowi. Zayn Malik, członek One Direction, mój idol właśnie się zawstydził i to przeze mnie! I w dodatku jest moim sąsiadem!Takie z niego ciacho, że bym go z chęcią schrupała! I co z tego, że powiedziałam co powiedziałam, taki impuls. Zresztą to chłopak jak każdy, nie będę go traktować inaczej nawet jeśli jest moim idolem, mężem, miłością i lekką obsesją! Matko, zacałowała bym go na śmierć!... KURWA, O CZYM JA PIERDOLE?!!!

Moje zacne myśli przerwała nauczycielka krzycząc:

- Cisza! Koniec tego! Wszyscy spokój! - ucichliśmy, a ona dokończyła - Dziewczynki usiądźcie gdzieś..., może ty Kamilo koło Zayna, a ty Maddie koło Nialla - i wskazała na blondyna w przedostatniej ławce, tego któremu podobały się włosy Leny i członka 1D urodzonego 13.09.1993 w Mullingar w Irlandii, każdy to wie! No może Madzia i kilka innych osób nie, ale... dobra, nie ważne.

(perspektywa Magdy)

- A nie możemy się zamienić? - spytałam nauczycielkę słodkim głosem. Wiedziałam, że Kamila by nie chciała siedzieć z ty Zyanawą czy jak mu tam.

- Nie - odparłam. Wredne babsko, już jej nie lubię!

- To się kurwa pierdol - powiedziałam do siebie, jednak dość głośno po polsku. Kamila usłyszawszy to zachichotała. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam na swoje miejsce. Przynajmniej trafił mi się ktoś fajny. Tylko co to za lekcja? I oto jest pytanie.

- To jest lekcja mate... - zaczęła psorka, ale nie dokończyła, ponieważ zadzwonił zbawienny dzwonek. JUPI! No to jeszcze 3 i obiadek. Coś czuje, że Zdzisiek (mój brzuch) domaga się papu. Wstałam z krzesła, wyciągnęłam marchew z plecaka. O tak! Mój pomarańczowy cud. Zaczęłam ją chrupać i powolnym krokiem wyszłam z klasy. Rozglądałam się za Kamilą, a ludzie patrzyli na mnie trochę dziwnie, ale z zaciekawieniem. Co jest dziwnego w dziewczynie z farbowanymi włosami jedzącą ogromną marchewkę? Nie rozumiem. 

Odnalazłam wzrokiem Kamilę, stała przy swojej szafce i rozmawiała z tym brunecikiem, który najwyraźniej jest naszym sąsiadem. Jej szafka była w innym miejscu co moja, więc podeszłam do swojej, sprawdziłam co następne i spakowałam odpowiednie książki i postanowiłam podejść do przyjaciółki. Dalej rozmawiała z tym chłopakiem, ale już się uśmiechała, co oznacza iż najprawdopodobniej ją przeprosił. I tak szybko mu wyłączyła, nie to, żeby to było jakieś wielkie przestępstwo, ale to i tak szybko. Ciekawe dlaczego...? Poprawiłam mój biały plecaczek w czarno-niebieskie paski. PASKI, MARCHEWKI - to jedne z wielu rzeczy, które kocham, ale to + AUTA to moja trójca przenajświętsza!

- Siema - powiedziałam, gdy już przy nich byłam.

- Cześć - chłopak.

- Hej - Kamcia.

- Co tam? - zapytałam, choć już się domyślałam.

- Zayn - o tak miał ten chłopak! - mnie przeprosił i ogółem sobie wszystko wytłumaczyliśmy. Mieszka obok nas razem z kolegami i zaproponował byśmy usiadły z nimi na długiej przerwie i się poznali bliżej... - Zuzu spojrzała na mnie prosząco.

- Dobry pomysł - uśmiechnęłam się i podałam Zaynowi rękę przedstawiając się. On zrobił to samo.

- A skoro już się oficjalnie poznaliśmy, to mogę skonsumować moją marcheweczkę - spojrzałam z uwielbieniem na warzywko i ponownie zabrałam się za chrupanie. Zayn się zaśmiał razem z Kamcią.

- Co? Z czego się śmiejecie? Powiedzcie, bo ja też bym się chętnie pośmiała. Lubię się śmiać, tylko często śmieje się z rzeczy, których inni nie rozumieją. Ciekawe czy przez to jestem postrzegana za dziwną lub inną? No jeśli jestem za taką postrzegana, ale uważam, że jest to prawie pewne. A może to przez mój nietypowy śmiech? Jednocześnie mnie to interesuje i nie obchodzi, bo przecież jestem jaka jestem... - mój słowotok przerwał dzwonek. Szkoda, dopiero zaczynałam...

- Przypominasz mi Louisa - powiedział Zayn w drodze do klasy.

- Dzięki :) - uśmiechnęłam się, ale zaraz, kto to Louis? Coś mi się kojarzy to imię... - ... chyba ... A to dobrze czy źle? - dodałam.

- To zależy - odpowiedział mi tajemniczo. Zależy od czego? Kurcze, jak mu przypominam? Hmm... Mniejsza, stawiam, że to jeden z jego kolegów, więc i tak się niedługo dowiem.

- Kamila? Ja kojarzę tego całego Zayna i jeszcze kilku innych chłopaków tylko za chuja nie wiem skąd! - szepnęłam do przyjaciółki, gdy usiadłyśmy razem w ławce.

- On, ten w koszuli w kratę - Liam, w lokach - Harry, blondyn - Niall i koleś w TWOICH (uśmiechnęła się do mnie) paskach - Louis, tworzą zespół One Direction, którego jestem fanką! - i wszystko jasne.

- Aaaacha! To ich plakaty gwałcisz przy każdej okazji, co nie? - spytałam trochę za głośno. Cholera! Ale czekaj, ja to powiedziałam po polsku!

- JEST MOC! I kto ty jest MISZCZEM pomyślunku?! Ten gość! - wydarłam się także po polsku i zrobiłam taki charakterystyczny gest zwracając kciuki w swoją stronę. Ups... Kamila leżała na ławce ze śmiechu, to całe One Direction śmiało się z Kamili lub ze mnie a reszta patrzyła z pogardą, rozbawiona, zaciekawiona lub jak na idiotę. Ja poczułam ciepło napływające do twarzy, strasznie się zaczerwieniłam. Jestem głupia! Muszę zacząć myśleć co robię albo zbunkrować się w szafie z jedzeniem! Pierwsze jest niemożliwe, więc szafo przybywam!

- Dobra, spokój! - powiedział nauczyciel - To muzyka, więc trzeba się zaprezentować, a panna Brzęczyszczykiewicz właśnie to zrobiła - uśmiechnął się do mnie ciepło. Normalnie nienormalne, przecież on wypowiedział poprawnie moje nazwisko i dało się u niego wyczuć polski akcent! Ale Heca!

- Pan zna i poprawnie je wymawia! Zna pan polski? No przecież że pan zna! Ale to znaczy, że zrozumiał pan co powiedziałam... - nauczyciel polował głową a ja się jeszcze bardziej zaczerwieniłam. Kurwa...

- To może powiecie mam czy może śpiewacie albo gracie na czymś? Będziecie uczęszczały na zajęcia śpiewu?

- Ja nie potraf... - zaczęłam, ale Kamila mi przerwała:

- Zamknij się! Magda będzie chodziła na zajęcia ze śpiewu, bo śpiewa ślicznie! Tylko jest za skromna i nieśmiała. I gra na gitarze basowej, akustycznej i elektrycznej, keyboardzie i perkusji. A ja nie śpiewam, gram na fortepianie, skrzypcach, preferuje gitarę elektryczną i lubię remisować i nadawać nowoczesne brzmienie piosenką - gdy skończyła mówić zdjęłam jej rękę z mojej buzi i posłałam jej groźne spojrzenie.

- Cudownie, cudownie, może nam coś zaśpiewasz?

- Myślę proszę pana, że już się wystarczająco popisałam. Innym razem, ok?

- Jasne, tylko tego nie unikniesz, pamiętaj - uśmiechnął się i puścił mi oczko.

- Ma się rozumieć - także się uśmiechnęłam i zasalutowałam.

Reszta lekcji minęła szybko, miło i zabawnie. Jakieś tapeciarki pośpiewały, pogadaliśmy o gwiazdach, inni zagrali coś. Bardzo lubię tego pana. Nazywa się Adam Szyszłeczko , ale mówią mu Walker. Na następnej przerwie zjadłam wszystko co miałam i 2 kolejne lekcje głodowałam. Boziu, Zdziśku, uspokój się, wiem że jesteś głodny, ale chwilkę.

(perspektywa Kamili)

Cieszę się, że wyjaśniłam sobie wszystko z Zaynem i Madzia go zaakceptowała, bo do lubienia to jeszcze daleko. I skikam z radości w duchu, bo poznam całe One Direction! I wcale nie gwałcie ich plakatów tylko ubóstwiam! Tak sobie myślałam a siedzącą obok mnie Madzia nosiło. Brzuch jej burczał... o przepraszam, literówka, Zdzisław jej burczał. A to ci głodomorek! Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową i ta wariatka wybiegła z klasy jak torpeda i tyle ją widziałam! A przecież muszę ją znaleźć, bo
miałyśmy poznać naszych sąsiadów! Super, że się zgodziła z nami zjeść. Ale w sumie... to Heh chyba wszystko jedno gdzie, byle by zjeść. Mam nadzieję, ze się znajdzie.

(perspektywa Magdy)

JEŚĆ, JEŚĆ, JEŚĆ!!! Brumm... Zdziśku spokojnie, poczekaj i ucichnij na chwilkę, to było gdzieś tu... No gdzie jest ta cholerna stołówka?! Uhr... cza było uważać jak nas oprowadzali a jeść żelki i chichrać się ze ściany (ja wiem, ale to już była totalna głupawka! XD) Czekaj... już pamiętam!  Pobiegłam w stronę żółtych drzwi do stołówki i zamaszyście je otworzyłam i wydarłam się JUPI, PAPU!!! I nie zwracając uwagę na nic i nikogo nabrałam na tackę jedzenia. Dużo jedzonka. Gdy uznałam, że na razie wystarczy zaczęłam szukać wzrokiem Kamci. O mam... kurczę, siedzi z tym zespolikiem. Zgodziłam się z nimi usiąść to powinnam do nich podejść, prawda Zdziśku? Odpowiedziało mi burczenie, co chyba znaczy tak. No dobra, powiedziało się A to trzeba powiedzieć B, jak mówi moja mama. Zresztą Kamila i tak już mnie zauważyła. Bo powiedzmy sobie szczerze - to chyba nie jest trudne, sama się wyróżniam i jeszcze tacka z masą pysznego jedzonka. Zaczęłam iść w ich stronę i usiadłam koło mojej przyjaciółki. Zdzisław ponownie dał o sobie znać, więc zabrałam się za konsumowanie przyniesionego papu :).

- Gdzie ty to wszystko zmieścisz dziewczyno? -zapytał ktoś.

- W Zdzisławie - odpowiedziałam niezbyt inteligentnie między kęsami. Kontem oka zauważyłam, że Kamila pokazuje, że nie warto drążyć tematu. Ma rację. Gdy skończyłam jeść, popatrzyłam na wszystkich z uśmiechem. Ale zaraz...:

- O matko, gdzie moje maniery?! Przepraszam bardzo, ale gdy jestem głodna to tak jest, zresztą gdy nie jestem głodna to także, ponieważ z natury jestem roztrzepana... Ale wracając do sedna sprawy. Jestem Magdalena, po waszemu Maddie.

- Ja jestem Liam - powiedział ten w koszuli w kratę. Był wyraźnie rozbawiony, zresztą jak wszyscy. - Nic się nie stało, miło cię poznać.

- Mnie również. - uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił :)

- Niall, miło mi - powiedział blondynek i dalej jadł. Chyba się dogadamy :)

- Styles, Harry Styles - powiedział takim fajnym zachrypniętym głosem i ucałował rękę, która mu podałam. - To kiedy odbędziemy nasze lekcję?

- Hmm... Kiedyś - uśmiechnęłam się tajemniczo (no przynajmniej tajemniczo miało wyjść)

- Ta, ta, teraz ja - powiedział paskowy złodziej i złapał moją rękę i energicznie nią potrząsając mówił - Jestem Louis William Tomlinson, ale zwą mnie  Lou, Tomo, Boo Bear, Król Marchewek!

- Nikt cię tak nie nazywa Louis! - powiedział Harry.

- Ja siebie tak tytułuje! - wykrzyknął "Król Marchewek" (jeszcze czego! Proszę się odpierdzielić od mojego warzywka!) jak małe obrażone dziecko na co się zaśmiałam i uniosłam 1 brew ku górze.

- Tak więc miło mi cię poznać, ale musisz zmienić swoją koszulkę.

- Niby dlaczego? PASKI SĄ MOJE!

- NIE-E  BO MOJE!

- GUZIK NIE TWOJE!

- ALE JA JESTEM LOUIS TOMLINSON!

- A JA MAGDALENA BRZĘCZYSZCZYKIEWICZ! I CZO? OPADŁA KOPARA?!

- NI... - zaczął pan gwiazdka boysbandu od siedmiu boleści, ale nie skończył bo mi telefon zadzwonił. Było słychać: "To dzwonie ja więc odbierz pierdoło mała!" w kółko, co oznacza że dzwoni Michał.

- Cichaj się teraz - powiedziałam do gwiazdorka i odebrałam.

- Hallo?

- Kopyta cie palą, czego chcesz Michał? - zapytałam po polsku.

- A może tak grzeczniej?

- A może tak nie?

- A może tak, bo ja mam coś co ty byś chciała mieć, ale nie masz i jeśli będziesz miła to może cię zaborę tym tam gdzie byś chciała pojechać, ale nie pojedziesz, bo nie wiesz gdzie to.

- Haha nie możesz po prostu powiedzieć, że kupiłeś sobie motor i chcesz mnie zawieść do taty?

- No i popsułaś wszystko. - powiedział głosem urażonego dziecka na co się zaśmiałam.

- Dobra młoda, to o której mam wpaść po ciebie do szkoły dla wybitnych inaczej?

- Jestem tu przymusowo, chciałeś powiedzieć dla wybitnych tak, że taki ogr jak nigdy nie będę! I o 15.

- Ok. Wiem co mówię kujonku. Jak tam w szkole Einsteinie?

- Wiesz, sami przystojni chłopcy i nawet taki jeden zespół obok którego siedzę właśnie. Z jednym idę nawet przespałam i jutro idziemy na randkę! - postanowiłam trochę podrażnić mojego brata. Był bardzo nadopiekuńczy i zazdrosny.

- Czekaj coś ty powiedziała?! Co ty sobą reprezentujesz?! Jadę już do ciebie! Ja w twoim wieku... - się zbulwersował i mu przerwałam.

- Zaliczyłeś i miałeś tyle dziewczyn, że sam się w obliczeniach myliłeś. - powiedziałam rozbawiona - A ja żartowałam i nadal jestem dziewicą.

- To co innego i nasz szczęście. - westchnął. - I mam do ciebie sprawę, ale to nie na telefon.

- Chcesz się oświadczyć, zerwać (jeśli tak to masz wpierdol) z Amelią. Jest w ciąży. Chcesz iść prosić o rękę córki jej tatę. Nie wiesz jak powiedzieć rodzicom, że będziesz tatusiem. Niepotrzebne skreślić.

- Chce się jej oświadczyć. Jej ojciec się zgodził, ale myślisz, że dlaczego mam podbite oko? Jak to zrobić by było wyjątkowo. I nie jest w ciąży, chyba, że o czymś nie wiem.

- Właściwie to...

- Cooo???!!!!!

- Nie jesteś tatą cioto więc spokojnie mi tu proszę. Bez trupów w rodzinie.

- To mnie nie przyprawiaj o zawał!

- You give me a Heart Attack...- zanuciła Kamila, która jako jedyna rozumiała tę rozmowę. Zaśmiałam się i powiedziałam do niej: " Nie fałszuj" na co ona: "Foch". A chłopcy nie ogarniali bo rozmawiałyśmy po polsku.

- Będę o 15. - powiedział Michał po tym jak się zaśmiał. Już miałam mu jakoś odpyskować, czy potwierdzić nawet, ale nie zdążyłam, bo się ciota rozłączył.

- Chcesz jechać ze mną?

- Nie, to twój świat, twoje kredki... A nie, przepraszam, twoje narzędzia. Kredki są moje.

- Jak chcesz. - powiedziałam i wzięłam jej frytkę z talerza. Ze słodkim uśmiechem na ustach zjadłam fryteczkę.

- Mogę zobaczyć twój telefon?- zapytał Niall? ... Tak to chyba on.

- Jasne - podałam mu telefon. Był trochę nietypowy, ale zajebisty że tak się wyrażę. Niallowi się chyba spodobał :) Jeszcze tylko zdziwił się na widok tapety.



- Czyli ty się znasz na sa... - i nie dokończył, bo zadzwonił dzwonek.

- TAK ! - odpowiedziałam mu szybko gdyż wiedziałam, że chodziło mu o "samochody". Kamila mówi, że gdy jest poruszany temat pojazdów wszelkiego rodzaju, to w moich oczach pojawia się tajemniczy błysk i jednocześnie widać w nich pasję. Nie wiem czy to prawda, ale wiem, że motoryzacja to moje życie <3! Reszta lekcji minęła mi szybko i na każdej siedziałam w ławce z innym członkiem boysbendziku.A właściwie to na jednej z Harrym, na następnej z Liamem.  Za to paskowy złodziej się trochę fochnął za to, że go ucichłam. Kamila siedziała z Zaynem.

NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!! Może to dziwne, ale poczułam motylki w Zdzisławie na myśl, że znów będę w warsztacie. Jeszcze tylko chwila, a jednak wieczność...

___________________________________________________________
Rozdział długi i mamy nadzieję, że długi. Osobiście chciałam powiedzieć, że mam nadzieję iż nie zawiodłam Cię Zuzo :)
Następny będzie należał do Hanny i Caroline :) Nic za bardzo się nie dzieję, ponieważ trzeba wprowadzić was w naszą historię.
Pozdrawiamy, przytulamy i przesyłamy buziaki każdemu kto to przeczyta :*

Ps. Każdy kom motywuje dodatkowo mój leniwy tyłek do pracy, więc warto
komentować:)

Ps.2. Rozdział nie pojawił się wcześniej ponieważ mamy konkretny
zapierdziel w szkole. I czasem mam ochotę powiedzieć:


+ projektami i innymi tego typu sprawami. No to już się więcej nie rozpisuje, choć to trudne

Ps.3 Zapraszamy na naszego aska http://ask.fm/wariatki125

4 komentarze:

  1. Rozdział jest bardzo fajny (tak ja nie umiem pisac komentarzy) i w tym rozdziale już chyba nikt nie ma się czego uczepić! Romowa Magdy z bratem >>>>>>> Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział BOSKI! Długo musiałam czekać, ale się opłacało. :) Magda mnie rozwala! xD Kocham ten blog! Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Zuza <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wręcz genialny! ♡ Przez Waszego bloga czasami świruję - szłam do kuchni zrobić kolację, a wyskoczyłam z niej, robiąc pozycję ninji.. czy jakkolwiek się to pisze :D
    Chyba mogę się określić jako Wasza fanka, nie przestawajcie pisać! Lecę do następnego! ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałyśmy że nasz blog tak na kogoś działa :D Karolinie i Magdzie też zdarzy się tak zrobić kiedy rozmawiają o ty blogu albo wymyślają nowe :D ♡/Renata

      Usuń